18 czerwca 1862.
…. Poza tym pracuję teraz bardzo intensywnie, a dziwnym sposobem moja skrzynka mózgowa wśród całej tej misere [nędzy] dokoła działa lepiej niż od lat. Rozszerzani znacznie ten tom, niemieckie psy bowiem oceniają wartość książek podług ich objętości. Przy tym uporałem się wreszcie także z tą przeklętą rentą gruntową (o której jednak nawet nie będę wspominał w tej części). Miałem od dawna misgivings [złe przeczucia] co do zupełnej słuszności teorii R[icarda] i wykryłem wreszcie krętactwo. Poza tym, także odnośnie do tego, co ma wejść już do pierwszego tomu, odkryłem od czasu, kiedyśmy się widzieli, kilka nowych rzeczy, ładnych l niespodziewanych.
U Darwina, którego znowu przeglądałem, bawi mnie to, że stosuje on — jak twierdzi — teorię ,,maltuzjańska” także do roślin i zwierząt, jak gdyby u pana Malthusa cały dowcip nie polegał na tym, że nieodnosi się ona do roślin i zwierząt, lecz tylko do ludzi — rozmnażających się w postępie geometrycznym — w przeciwieństwie do roślin i zwierząt. Zdumiewające, jak to Darwin rozpoznaje w zwierzętach i roślinach swoje angielskie społeczeństwo z jego podziałem pracy, konkurencją, odkrywaniem nowych rynków, ,,wynalazkami” i maltuzjańska ,,walką o byt”. Jest to bellum omnium contra omnes [wojna wszystkich przeciw wszystkim] Hobbesa i przypomina Hegla w ,,Fenomenologii”, gdzie społeczeństwo obywatelskie figuruje jako ,,uduchowione królestwo zwierząt”, podczas gdy u Darwina królestwo zwierząt figuruje jako społeczeństwo obywatelskie…