Steglitz pod Berlinem. Forst – Str. 15 31.10.10
Drogi Szanowny Panie! Śmiem przypomnieć się Wam i w imię dawnej znajomości prosić Was o przyczynek do „Młota”. Pisał mi redaktor Fiedler*), że czyniliście mu obietnice i polecił mi prosić usilnie o jej spełnienie. Wiecie, że cała czereda z prasy warszawskiej miota się na „Młot”. My sobie to mamy za zaszczyt. Wśród zgrai dziennikarstwa warszawskiego ludzi rozumnych a czystych pono na pięciu palcach policzy, więc ta cała powódź fałszów, śród których sfałszowanie cytaty o „trupie Polski” jest wcale jeszcze nie najbardziej potworne, – dziwić nie może. A zresztą: wszystko w porządku. Przywykliśmy n.p. do tego, że o „Vorwärts’ie” lub „Humanité” nigdy żaden publicysta burżuazyjny Niemiec lub Francji nie wyrazi się inaczej jak z pianą na ustach; dlaczegoż więc w Polsce mieli by inaczej traktować „Młot”? Żywię przecież nadzieję, że Wy oceniacie tę nagankę jak należy i ona nie powstrzyma Was od tego, abyście robociarzom warszawskim sprawili duszną „frajdę”, dając im w „Młocie” jakiś swój utwór.
Korzystam ze sposobności, aby Wam donieść o osobie, o ile się tym interesujecie. Więc: od 1905 do 1908 żyłem cała piersią, pracując w Kraju. Bywało niekiedy szpetnie; parę miesięcy wszy jadły w kazamatach Waszego sługę, gorsze było, gdy w okresie reakcji obrzydzenie człowieka brało, ile razy musiał stykać się z „inteligencją”, z „sympatykami” i innym plugastwem. Lecz zawsze, nawet w czasach najgorszych, było zawsze jeszcze dobrze śród owych rogatych dusz robociarzy polskich. Wierzę, że tych sam diabeł nie zmoże.
W roku 1908 już nazbyt ciasno mi się zrobiło: na piętach miałem psiarnię i trzeba było wynieść się. Od tego czasy pełnię służbę po dawnemu: w partii polskiej i niemieckiej s.d. No, służba to znana: orka aż do upadłego i kwita, Lecz skarżyć się nie ma co: zdrowie jako tako dopisuje, żona – też placu wszelakim przykrościom życiowym wbrew dotrzymuje, córa mi rośnie na schwał, więc się żywot kołacze.
Wdzięcznym będę, jeżeli mi parę słów o sobie nakreślicie, a prośę swą gorąco jeszcze raz polecam.
Uścisk dłoni
J.B. Marchlewski
*) Towarzysz Franciszek Fiedler był wówczas członkiem redakcji pism legalnych SDKPiL i sekretarzem tej redakcji na kraj, podpisywał też jako redaktor odpowiedzialny „Młot”.