Mao – SŁUŻYĆ LUDOWI!

SŁUŻYĆ LUDOWI!

(8 września 1944 roku)

Przemówienie wygłoszone przez towarzysza Mao Tse-tunga dla uczczenia pamięci tow. Czang Sy-te na wiecu żałobnym pracowników instytucji podporządkowanych bezpośrednio Komitetowi Centralnemu Komunistycznej Partii Chin.

Nasza partia komunistyczna oraz 8 Armia i Nowa 4 Armia, którymi kieruje partia komunistyczna, są armią rewolucji. Ta nasza armia istnieje wyłącznie gwoli wyzwolenia ludu i działa konsekwentnie i aż do końca w interesie ludu. Tow. Czang Sy-te 1 był jednym z bojowników tej naszej armii.

Każdemu jest sądzone umrzeć, lecz nie każda śmierć ma jednakowe znaczenie. Starożytny pisarz chiński Sy-ma Tsien mówił: „Umiera każdy, lecz śmierć jednego ma wagę większą od góry Taiszan, śmierć innego ma wagę mniejszą od puchu łabędziego”2. Śmierć poniesiona dla dobra ludu ma wagę większą od góry Taiszan, śmierć najemnika faszystowskiego, śmierć poniesiona w interesie wyzyskiwaczy i ciemięzców ludu ma wagę mniejszą od puchu łabędziego. Tow. Czang Sy-te umarł dla dobra ludu i jego śmierć ma wagę większą od góry Taiszan.

My służymy ludowi i dlatego nie odczuwamy lęku, kiedy inni krytykują nasze niedociągnięcia. Krytykę naszych niedociągnięć gotowi jesteśmy przyjąć od każdego. Byleby tylko krytyka była słuszna — a my gotowi jesteśmy naprawiać nasze niedociągnięcia. Byle by tylko propozycja miała na celu dobro ludu — a my ją przyjmiemy. Propozycję zredukowania i umocnienia armii oraz aparatu administracyjnego wysunął pan Li Ting-ming3, działacz, który nie jest członkiem naszej partii. Jego propozycja była słuszna, miała na celu dobro ludu, toteż zaaprobowaliśmy ją. Trzeba tylko, abyśmy działając dla dobra ludu trzymali się tego wszystkiego, co jest słuszne, abyśmy dla dobra ludu naprawiali wszystko to, co jest niesłuszne, a wówczas nasza armia rewolucyjna będzie niewątpliwie rozwijać się i umacniać.

Przybyliśmy tutaj z najróżnorodniejszych zakątków kraju, zebraliśmy się dla osiągnięcia wspólnego rewolucyjnego celu. A teraz musimy wraz z olbrzymią większością ludu chińskiego dalej zmierzać do tego celu. Dzisiaj już kierujemy bazami oporu posiadającymi 91 milionów ludzi 4 — ale to jeszcze nie wystarcza; musimy nadal rozszerzać swoje terytorium, a wtedy będziemy mogli osiągnąć wyzwolenie całego narodu. Kiedy jest nam ciężko, musimy umieć dostrzegać własne sukcesy, musimy umieć dostrzegać to, co jasne, musimy umieć podnosić swoje męstwo. Teraz lud chiński przeżywa klęski; naszym obowiązkiem jest wybawić go, i musimy tej walce poświęcić wszystkie siły. A walka zawsze pociąga za sobą ofiary i śmierć człowieka jest zwykłym zjawiskiem. Lecz my umieramy za lud, z myślą o sprawach ludu, z myślą o cierpieniach olbrzymiej większości narodu; oznacza to, że umieramy chwalebną śmiercią. Oczywiście, powinniśmy wszelkimi sposobami zmniejszać liczbę zbytecznych ofiar. Nasze kadry kierownicze powinny troszczyć się o każdego żołnierza; wszyscy bojownicy armii rewolucji powinni wzajemnie się o siebie troszczyć, powinni strzec siebie wzajemnie, powinni pomagać sobie wzajemnie.

Odtąd ktokolwiek ubędzie z naszych szeregów — czy to będzie kucharz, czy żołnierz — jeśli tylko czynił on coś pożytecznego, będziemy mu towarzyszyć w jego ostatniej drodze, będziemy czcić jego pamięć na żałobnym wiecu. Powinno to stać się regułą, trzeba to wpoić całej ludności. Jeżeli na wsi ktoś umiera, trzeba urządzić na jego cześć żałobny wiec. Tak więc wyrażając nasz ból, będziemy przyczyniać się do zespolenia całego ludu.

PRZYPISY

1 Tow. Czang Sy-te był żołnierzem straży ochronnej Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin. Od 1932 roku brał udział w ruchu rewolucyjnym, uczestniczył w Wielkim Marszu i odniósł rany. Tow. Czang Sy-te był komunistą i sumiennie służył sprawie ludu. 5 września 1944 roku, wypalając węgiel w górach powiatu Ansai na północy prowincji Szensi, tow. Czang Sy-te poniósł śmierć przy obsunięciu się ściany kopalni. — 331

2 Sy-ma Tsien — wybitny pisarz i historyk II wieku przed n. e., autor „Kronik historycznych”, które składają się ze 130 rozdziałów. Tu przytoczony jest cytat z jego „Listu do Źen Szao-tsinga”. — 331

8 Li Ting-ming — jeden z postępowych szenszy w północnej części prowincji Szensi. Wybrano go na wiceprzewodniczącego rządu rejonu pogranicznego Szensi—Kansu—Ningsia. — 331

4 Tyle w tym czasie wynosiła ogólna liczba ludności rejonu pogranicznego Szensi—Kansu— Ningsia i rejonów wyzwolonych w Chinach północnych, środkowych i południowych. — 332

Mao – DZIADEK GŁUPI PRZESUNĄŁ GÓRY

Mao Tse-tung

DZIADEK GŁUPI PRZESUNĄŁ GÓRY

(11 czerwca 1945 roku)

Przemówienie wygłoszone przez towarzysza Mao Tse-tunga z okazji zamknięcia VII Zjazdu Komunistycznej Partii Chin.

Zjazd nasz zakończył się bardzo pomyślnie. Zrobiliśmy trzy rzeczy. Po pierwsze, wytyczyliśmy linię partii — śmiało mobilizować masy, umacniać i zwiększać siły narodu, pod przewodem naszej partii rozgromić najeźdźców japońskich, wyzwolić cały naród, zbudować nowodemokratyczne Chiny. Po drugie, uchwaliliśmy nowy statut partii. Po trzecie, wybraliśmy kierowniczą instancję partii — Komitet Centralny. Odtąd zadaniem naszym jest kierować całą partią tak, aby wcielać w życie linię partii. Zjazd nasz to zjazd zwycięstw, zjazd zespolenia. Delegaci w swoich przemówieniach w dyskusji nad trzema wysłuchanymi referatami1 wypowiedzieli wiele cennych myśli. Wielu towarzyszy składało samokrytykę, ich wystąpienia miały na względzie zespolenie i dzięki samokrytyce zespolenie to zostało osiągnięte. Zjazd nasz jest wzorem zwartości, wzorem samokrytycyzmu, wzorem demokracji wewnątrzpartyjnej.

Po zjeździe wielu towarzyszy powróci do swojej pracy, wyruszy na różne fronty. Znalazłszy się na miejscu towarzysze będą propagować linię uchwaloną przez zjazd, wszyscy członkowie partii będą prowadzić szeroką akcję uświadamiającą wśród mas ludowych.

Prowadząc propagandę na rzecz tej linii powinniśmy starać się, aby cała partia i cały naród były pełne wiary w zwycięstwo rewolucji. Przede wszystkim trzeba, aby to sobie uświadomiła awangarda, aby wykazała zdecydowaną wolę, aby się nie bała ofiar, aby dążąc do osiągnięcia zwycięstwa zwalczała wszelkie trudności.

Jednakże to nie wystarcza, trzeba ponadto, aby to sobie uświadomiły szerokie masy ludowe w całym kraju, aby zapałały pragnieniem walki wespół z nami w celu wywalczenia zwycięstwa. Cały naród musi być głęboko przeświadczony o tym, że Chiny należą do chińskiego ludu, a nie do reakcyjnej kliki. Istnieje starodawna przypowieść chińska pod tytułem „Dziadek Głupi przesunął góry”. Przypowieść ta opowiada o staruszku imieniem Dziadek Głupi * z Północnych Gór, który żył w zamierzchłych czasach na północy Chin. Drogę z jego domu na południe przegradzały dwie duże góry — Tai-hangszan i Wangwuszan. Dziadek Głupi wraz ze swymi synami postanowił znieść te góry motykami. Inny starzec, imieniem Mądry Starzec** wyśmiał ich i rzekł:  „Co za głupota! Nigdy nie zdołacie znieść dwóch tak dużych gór!” Dziadek Głupi mu odpowiedział: „Ja umrę — pozostaną moje dzieci, dzieci umrą — pozostaną wnuki, i tak bez końca będą następowały po sobie pokolenia za pokoleniami. Góry te są wysokie, lecz już nie mogą stać się wyższe; ile zetniemy, o tyle się one zmniejszą; czemuż to nie mielibyśmy ich znieść?” Dziadek Głupi obalił tymi słowy błędny argument Mądrego Starca i bez cienia wahania zaczął dzień po dniu ryć góry. Bóg wzruszył się tym i zesłał na ziemię dwóch swoich świętych, którzy te góry zabrali 2.

Teraz także dwie olbrzymie góry uciskają swym ciężarem naród chiński — jedna z nich nazywa się imperializmem, druga — feudalizmem. Komunistyczna Partia Chin już dawno postanowiła znieść te góry. Musimy z uporem realizować naszą uchwałę, musimy nieustannie pracować, a też wzruszymy boga; bogiem tym jest nie kto inny, jak naród chiński. A jeżeli cały naród wystąpi, by wespół z nami znieść te góry, to czyż nie zniesiemy ich?

Wczoraj w rozmowie z dwoma Amerykanami, którzy zamierzają wrócić do Stanów Zjednoczonych, oświadczyłem, że rząd amerykański usiłuje nas złamać, lecz że my do tego nie dopuścimy. Występujemy przeciw polityce amerykańskiego rządu, nastawionej na popieranie Czang Kai-szeka w jego walce z partią komunistyczną. Jednakże będziemy, po pierwsze, odróżniać naród amerykański od rządu, po drugie, odróżniać tych, którzy w rządzie amerykańskim nadają kierunek polityce, od szeregowych działaczy. Powiedziałem tym dwom Amerykanom: przekażcie tym osobom w waszym rządzie, które nadają kierunek jego polityce, że zabraniamy im wstępu do naszych rejonów wyzwolonych, ponieważ niestety uprawiają politykę, która popiera Czang Kai-szeka w walce z partią komunistyczną. Mogą przyjeżdżać do nas do rejonów wyzwolonych, jeżeli te wyjazdy mają na względzie sprawę wojny z Japonią i jeżeli uprzednio porozumieją się z nami. Jeśli zaś chcą oni po złodziejsku myszkować u nas, gdzie im się spodoba, to my do tego nie dopuścimy. Hurley już otwarcie odmówił współpracy z Komunistyczną Partią Chin3, a skoro tak, to po co mają się wałęsać po naszych rejonach wyzwolonych?

Rząd amerykański uprawia politykę popierającą Czang Kai-szeka w walce z partią komunistyczną, co świadczy o rozwydrzeniu się reakcji amerykańskiej. Jednakże wszystkie próby reakcji chińskiej i obcej, aby przeszkodzić zwycięstwu narodu chińskiego, skazane są na fiasko. Teraz w ogólnym nurcie światowych wydarzeń głównym prądem jest demokracja, a występująca przeciw niej reakcja jest tylko przeciwną falą. Przeciwna fala reakcji usiłuje teraz przemóc główny prąd narodowej niezawisłości i ludowej demokracji, jednakże nigdy nie stanie się ona głównym prądem, W chwili obecnej w starym świecie w dalszym ciągu istnieją trzy wielkie sprzeczności, o których już dawno mówił Stalin: pierwsza sprzeczność — to sprzeczność między proletariatem a burżuazją w krajach imperialistycznych; druga sprzeczność — to sprzeczność między mocarstwami imperialistycznymi; trzecia sprzeczność — to sprzeczność między krajami kolonialnymi i półkolonialnymi, z jednej strony, a metropoliami imperialistycznymi, z drugiej 4. Te trzy sprzeczności nie tylko w dalszym ciągu istnieją, lecz w miarę swego rozwoju jeszcze bardziej zaostrzyły się, jeszcze bardziej rozrosły. Aczkolwiek istnieje przeciwna fala antyradziecka, antykomunistyczna, antydemokratyczna, niemniej jednak wskutek istnienia i rozwoju wskazanych sprzeczności ta przeciwna fala reakcyjna zostanie przezwyciężona.

Obecnie w Chinach odbywają się dwa zjazdy: VI Zjazd Kuomintangu i VII Zjazd Komunistycznej Partii Chin. Cele tych dwóch zjazdów są całkowicie odmienne: jeden usiłuje zniszczyć partię komunistyczną i demokratyczne siły Chin oraz pogrążyć Chiny w mroku; drugi usiłuje rozgromić imperializm japoński i jego pachołków — feudalne siły Chin, zbudować nowodemokratyczne Chiny, poprowadzić Chiny ku światłu. Te dwie linie walczą ze sobą. Jesteśmy głęboko przekonani, że naród chiński, na czele którego stoi Komunistyczna Partia Chin, kierując się linią, wytyczoną przez VII Zjazd Komunistycznej Partii Chin, osiągnie pełne zwycięstwo, a kontrrewolucyjna linia Kuomintangu nieuchronnie poniesie klęskę.

*  W oryginale Jü-kung

** W oryginale Czy-sou

PRZYPISY

1. Mowa o referatach na VII Zjeździe Komunistycznej Partii Chin: o politycznym sprawozdaniu towarzysza Mao Tse-tunga, o referacie towarzysza Czu Te w sprawach wojskowych i o referacie towarzysza Liu Szao-ci o zmianach w statucie partii. — 469

2. Przypowieść o tym, jak Dziadek Głupi przesunął góry, patrz w księdze „Lie-tsy’”, rozdział „Pytania Tanga”. Głosi ona: „Góry Taihangszan i Wangwuszan, o siedmiuset li obwodu i dziesięciu tysięcy żenów wysokości, wznosiły się na południe od Czyczou i na północ od Ho- jangu. Dziadek Głupi z Północnych Gór, miał lat dziewięćdziesiąt i żył u podnóża gór. Niezadowolony z tego, że góry zagradzają drogę i że za każdym razem trzeba je obchodzić, zgromadził swych domowników i rzekł: «A gdybyśmy tak, nie szczędząc sił, znieśli tę przegrodę i przebili bezpośrednią drogę na południe obwodu Jüczou, aż po sam brzeg rzeki Han?» Wszyscy zgodzili się. Żona zaś jego, zwątpiwszy, odezwała się w te słowa: «Sił ci nie starczy nawet na pagórek Kueifu, a porywasz się na Taihangszan i Wangwuszan! A ziemię i kamienie gdzie odrzucać?» Dziadek Głupi odpowiedział jej: «Będziemy je nosić do zatoki Pohai, na północ od mielizny. Po czym Dziadek Głupi z trzema spośród swych synów i wnuków zdolnymi do dźwigania ciężarów począł kruszyć kamienie, ryć ziemię, i w koszach ją odnosić do zatoki Pohai. Syn ich sąsiadki, wdowy King-czeng, chłopiec zaledwie siedmioletni, pobiegł w podskokach im pomagać. Minęło łato, nastała zima, a oni ledwie zdążyli jeden raz zawrócić. Mądry Starzec z Hoku, śmiejąc się, rzecze do Dziadka Głupiego: «Ech, ty ciemięgo! Wszak jesteś stary i słaby, nawet nie uskubniesz tej góry. Jak sobie poradzisz z ziemią i kamieniami?» Dziadek Głupi westchnąwszy, odrzekł: «Kiepsko jakoś rozumujesz, gorzej niż dziecko wdowy! Choć ja umrę — zostaną się dzieci, a dzieciom urodzą się wnuki, a wnuki będą miały dzieci, a te będą miały synów i wnuków. Tak pokolenia za pokoleniami będą bez końca następowały po sobie, a góry przecież nie będą rosły; czemuż to nie mielibyśmy ich znieść?» Mądry Starzec nie mógł znaleźć odpowiedzi. Duch, władca gór, słysząc tę rozmowę, przestraszył się, że Dziadek Głupi nie poniecha swego zamiaru, i doniósł o tym władcy nieba. Władca nieba, wzruszony gorliwością Dziadka Głupiego, rozkazał dwom synom Kua-e przenieść góry: jedną postawić na wschodzie obwodu Szoczou, drugą — na południu Jungczou. Od tego czasu na południe od Czyczou aż po brzeg rzeki Han nic ma już górskich przegród”.  — 470

3. Hurley — reakcyjny polityk, przedstawiciel republikańskiej partii Stanów Zjednoczonych. W końcu 1944 roku został mianowany ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Chinach, Swoim popieraniem antykomunistycznej polityki Czang Kai-szeka spowodował energiczny protest narodu chińskiego i w listopadzie 1945 roku podał się do dymisji. Mao Tse-tung ma tutaj na myśli przemówienie Hurleya na konferencji prasowej w departamencie stanu w Waszyngtonie 2 kwietnia 1945 roku; w przemówieniu tym Hurley otwarcie oświadczył, że Stany Zjednoczone nie będą współpracowały z Komunistyczną Partią Chin. Dokładniejsze szczegóły patrz w pracy „Fiasko duetu Hurley—Czang Kai-szek” w niniejszym tomie. — 471

4. Patrz J. W. Stalin, O ,,podstawach leninizmu”, rozdział I, ,.Historyczne źródła leninizmu” (Dzieła, t. 6, „Warszawa 1951. – Red. przeki polsk.). — 471

Żeńmińżibao – Niech żyją Komuny Ludowe!

(Artykuł wstępny „Żeńmińżibao” z dnia 29 sierpnia 1959 r.)

Niech żyją Komuny Ludowe!

Dziś mija pierwsza rocznica od powzięcia przez rozszerzone posiedzenie Biura Politycznego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin, które odbyło się w Peitai-ho, uchwały „W sprawie utworzenia komun ludowych we wsiach”, mającej doniosłe historyczne znaczenie. Rok temu komuny ludowe zaczęły rozwijać się tylko w nielicznych okręgach naszego kraju; dziś istnieją one nie tylko we wszystkich wsiach całego kraju (z wyjątkiem kilku okręgów zamieszkałych przez mniejszości narodowe), ale także mocno stanęły na nogach i weszły na drogę zdrowego rozwoju. Komuny ludowe, jak słońce, które wzeszło na horyzoncie wschodniej Azji, coraz silniej promienieją swoim olbrzymim ciepłym blaskiem.

Uchwała powzięta w Peitai-ho posiada trzy doniosłe zasługi historyczne. Po pierwsze, dała ona analizę podłoża historycznego pojawienia się komun ludowych, przewidziała tendencję nieuchronności rozwoju komun ludowych i nakreśliła słuszny kurs partii polegający na udzieleniu entuzjastycznego poparcia i aktywnym kierowaniu ruchem komun ludowych. Uchwała posiedzenia Biura Politycznego w Peitai-ho wskazała: „Komuny ludowe są tendencją nieuchronnego rozwoju obecnej sytuacji. Ogromne i kompleksowe komuny ludowe nie tylko pojawiły się, ale w wielu rejonach kraju stały się zjawiskiem powszechnym, a w niektórych rejonach rozwijały się bardzo szybko. Bardzo prawdopodobnym jest, że wkrótce w skali ogólnokrajowej nastąpi z niepowstrzymaną siłą wielka fala rozwoju komun ludowych”. Historia wykazała, że ocena zawarta w uchwale powziętej w Peitai-ho oraz aktywny kurs polityki opracowany na podstawie tej oceny są całkowicie słuszne. Po drugie, dala ona naukowe określenie ekonomicznego charakteru komun ludowych i ich perspektywy rozwoju. Uchwała wskazała, że komuny ludowe będą najlepszą formą organizacyjną dla przejścia w przyszłości wsi od własności kolektywnej do własności ogólnonarodowej, od socjalizmu do komunizmu. Jednocześnie w sposób jasny i dokładny wskazała, że komuny ludowe na ich obecnym etapie mają nadal charakter socjalistyczny, w którym obowiązuje zasada „od każdego według jego zdolności, każdemu według jego pracy”, że własność komun ludowych „pozostaje nadal własnością kolektywną”. „Przejście od własności kolektywnej do własności ogólnonarodowej stanowi cały proces”, który będzie trwać szereg lat. Nawet z tą chwilą, kiedy komuny ludowe przejdą do własności ogólnonarodowej, to jeszcze przez dość długi okres czasu zachowają swój charakter socjalistyczny. Aby uniknąć nieporozumień, uchwała dokładnie wskazała warunki przejścia od socjalizmu do komunizmu. Warunki takie w naszym kraju jeszcze nie istnieją. Po trzecie, uchwała powzięta w Peitai-ho wytyczyła szereg bardziej celowych i niezawodnych posunięć dla rozwoju komun ludowych. Uchwała ta zwłaszcza podkreśliła świadomość i dobrowolność mas chłopskich i stwierdziła, że „należy unikać administrowania”, „nie wprowadzać przymusu i pośpiechu”, „we wszystkich powiatach należy najpierw dokonać eksperymentów w pewnych miejscowościach dla uzyskania doświadczeń, a potem je stopniowo rozpowszechniać”. „W pierwszym okresie łączenia spółdzielni produkcyjnych w komuny ludowe można przyjąć metodę polegającą na zmianie zarządu górnego przy jednoczesnym zachowaniu zarządów dolnych organizacji”, „kompleks pierwotnej organizacji produkcji i systemu administracyjnego może przez pewien czas zostać niezmieniony i funkcjonować nadal…” „Nie należy śpieszyć się z rozstrzygnięciem problemu działek przyzagrodowych, poszczególnych drzew owocowych, funduszu powstałego z wkładów, nie należy również z pośpiechem regulować tych spraw lub rozstrzygać je jednym wydanym dokumentem”. „Po utworzeniu komuny ludowej nie należy również śpieszyć się ze zmianą pierwotnego systemu podziału, celem zapobieżenia powstaniu niekorzystnych wpływów na produkcję”. Wszystko to dowodzi, jak bezpodstawna jest paplanina imperialistów i innych ludzi sprzeciwiających się ruchowi komun ludowych, którzy uparcie usiłują stworzyć wrażenie, jakoby Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin w swoim czasie z gorączkowej popędliwości pragnął poprzez ruch komun ludowych „wstąpić do komunizmu jednym skokiem” i tylko z powodu napotkanych trudności zmuszony był „wycofać się krok za krokiem” itd.

Dzięki temu, że ruch na rzecz tworzenia komun ludowych został gorąco powitany przez setki milionów chłopów dokonujących skoku w produkcji, i dzięki temu, że uchwała powzięta w Paitai-ho udzieliła aktywnego poparcia i nakreśliła słuszny kierunek dla tego ruchu, po opublikowaniu tej uchwały w całym kraju szybko nastąpiła wielka fala rozwoju ruchu na rzecz tworzenia komun ludowych. W ciągu niecałych dwóch miesięcy masy chłopskie zrzeszone w przeszło 700 tys. spółdzielni produkcyjnych zorganizowały 26 tys. komun ludowych. Tym samym komuny ludowe zostały utworzone we wszystkich wsiach kraju. Jest to wielkim epokowym wydarzeniem w historii naszego kraju.

Jeszcze nie minął rok od chwili powstania komun ludowych we wsiach całego kraju, a już nieodparte fakty z praktycznego życia udowodniły olbrzymią żywotność, niezrównaną wyższość komuny ludowej — tej nowej organizacji społecznej i jej wielką rolę w rozwoju gospodarki i kultury na wsi oraz w podnoszeniu stopy życiowej chłopów.

Po utworzeniu komun ludowych w ubiegłym roku natychmiast we wszystkich wsiach kraju nastąpił ruch o bogate zbiory jesiennego plonu i kampania na rzecz produkcji surówki i stali.. Chociaż w wielu miejscach wystąpiła niedostatecznie racjonalna organizacja siły roboczej podczas jesiennych zbiorów i nie dość dokładna praca przy zbiorach, to jednak zebrano o wiele więcej zboża i bawełny niż w 1957 roku. W małych nowoczesnych piecach hutniczych wytopiono nowoczesnymi metodami kilka milionów ton surówki, a w prymitywnych małych piecach hutniczych do wytapiania stali i żelaza wytopiono również kilka milionów ton surówki i stali. Jednocześnie wykonano ogromne zadania w dziedzinie przewozu na małych dystansach produktów rolnych, rudy, węgla i stali. Bez komun ludowych jednoczesne wykonanie tak ciężkich zadań byłoby zupełnie niemożliwe. Tegoroczne letnie zbiory, pierwsze od chwili utworzenia komun ludowych, mimo niesprzyjających warunków klimatycznych otrzymaliśmy jeszcze większe niż letnie zbiory w 1958 roku, który był rokiem wielkiego skoku. Według wstępnych oszacowań z prowincji Szensi, Hopei, Honan i Kiansu, na powierzchni przeszło 43 tys. ha przeciętne zbiory pszenicy z ha wyniosły przeszło 3,75 ton. W 1957 r. przed utworzeniem komun ludowych w żadnej prowincji w całym kraju przeciętne plony pszenicy z ha nie przekroczyły 1,5 ton, a w roku bieżącym w sześciu prowincjach przekroczono ten poziom. Taka jest sytuacja w produkcji rolnej i zarazem w innych gałęziach produkcji — w przemyśle, leśnictwie, hodowli bydła, w produkcji ubocznej i rybołówstwie. We wsiach całego kraju powstały tysiące fabryk produkujących narzędzia rolnicze oraz lokalnych zakładów produkujących nawozy sztuczne, jak również fabryk przetwarzających produkty rolne. Według niepełnych danych statystycznych z lutego bieżącego roku komuny ludowe uruchomiły 86 tys. zakładów produkcyjnych i naprawczych narzędzi rolniczych. Przed powstaniem komun ludowych kolektywna hodowla bydła w spółdzielniach rolniczych, chociaż osiągnęła wielki rozwój w porównaniu z poprzednim okresem, to nie sposób porównać jej z rozwojem hodowli w komunach ludowych. Wyniki przeprowadzonych badań przez odpowiednie instytucje w 21 prowincjach i rejonach mówią, że stan pogłowia trzody chlewnej w komunach ludowych wynosi ponad 80 min sztuk, tzn. że każda komuna hoduje kolektywnie ponad 3 tys. świń. W tym samym czasie nastąpił szybki rozwój hodowli indywidualnej prowadzonej przez członków komun ludowych. Również w budownictwie wodno-melioracyjnym komuny ludowe osiągnęły wielkie sukcesy. Od zimy ubiegłego roku komuny ludowe zbudowały duże ilości niewielkich zbiorników wodnych mogących pomieścić do 10 milionów m sześć, wody każdy, 60 wielkich zbiorników wodnych o pojemności powyżej 100 min m sześć, wody każdy oraz 1.200 średnich zbiorników wodnych o pojemności od 10— 100 min m sześć. W bieżącym roku kraj nasz nawiedziły posuchy i powodzie, najpoważniejsze w historii ostatnich kilkudziesięciu lat. Susze i powodzie objęły więcej niż 34 min ha ziemi. Dzięki temu, że komuny ludowe zbudowały liczne urządzenia wodno-melioracyjne, dzięki szerokiej mobilizacji mas chłopskich do walki z klęskami żywiołowymi oraz dzięki współpracy przeprowadzonej na szeroką skalę, nawodnionych zostało 18 min ha pól uprawnych i uratowanych od groźby posuchy. Liczne stołówki powszechne, żłobki i domy czci starców budowane we wsiach odgrywają wielką rolę w wyzwoleniu siły roboczej kobiet i w polepszeniu życia chłopów.

Wraz z ogromnymi sukcesami osiągniętymi w rewolucyjnym tak szeroko i szybko rozwijającym się masowym ruchu na rzecz tworzenia komun ludowych, oczywiście nieuchronnie pojawiły się także niektóre braki. Szczerze mówiąc, nie należy dziwić się powstaniu niektórych braków, a należy dziwić się, że w porównaniu z sukcesami braków tych było tak mało i tak szybko zostały usunięte. Uchwała o komunach ludowych została opublikowana w dniu 10 września ubiegłego roku, a już w pierwszej połowie listopada ubiegłego roku, na posiedzeniu zwołanym przez tow. Mao Tse-tunga w Czenczou zaznaczono, że ówczesny ruch w niektórych zagadnieniach w pewnym stopniu odszedł od właściwego toru wskazanego przez uchwałę powziętą w Peitai-ho i poczyniono kroki zmierzające do jego poprawy. -Następnie, na VI plenum KC KPCh ósmej kadencji, które odbyło się w czasie od 28 listopada do 10 grudnia ubiegłego roku i na drugim posiedzeniu w7 Czenczou (rozszerzone posiedzenie Biura Politycznego KC KPCh), które odbyło się w końcu lutego i na początku marca bieżącego roku, opracowano szczegółowe wytyczne do prac uporządkowania komun ludowych i wcielono ją w życie w ciągu 2—3 miesięcy, dzięki czemu niedociągnięcia powstałe na początku tego ruchu zostały ostatecznie usunięte. W ten sposób nie tylko przeważająca większość pracowników kadrowych i mas chłopskich popierających komuny ludowe nabrała jeszcze „większej wiary i pewności, a ci, którzy poprzednio wątpili w komuny ludowo obecnie całkowicie i szczerze uwierzyli w nie, poczuli, że spadł im kamień z serca, gdyż „komuny ludowe naprawdę są dobre, niech żyje potęga ojczyzny i szczęście narodu!” Takimi słowami masy chłopskie szczerze i gorąco opiewają komuny ludowe.

Ruch na rzecz tworzenia komun ludowych był dalszą kontynuacją i rozwojem wielkiej socjalistycznej rewolucji na wsi naszego kraju [nieczytelne 2 słowa] należy doprowadzić do końca jak rewolucję demokratyczną, tak i socjalistyczną. Komuny ludowe zjawiły się w warunkach naszego kraju, stając się silnym orężem przyśpieszenia tempa rozwoju gospodarki kolektywnej i likwidacji możliwości odrodzenia kapitalizmu na wsi. Dzięki temu, że w komunach ludowych urzeczywistniło się połączenie przemysłu, rolnictwa, handlu, oświaty i spraw wojskowych i władza administracyjna jest jednocześnie państwową władzą terenową; dzięki temu, że komuny ludowe, jako system własności kolektywnej, w pewnym stopniu zawierają także elementy własności ogólnonarodowej (głównie przejawia się to w połączeniu władzy administracyjnej z władzą terenową i w rozwoju społecznej gospodarki stworzonej przez samą komunę); dzięki temu, że ten system o charakterze socjalistycznym zawiera w sobie niektóre zalążki komunizmu, w warunkach naszego kraju komuny ludowe nie tylko stają się najlepszą formą społeczno-organizacyjną dla przejścia od własności kolektywnej do własności ogólnonarodowej, ale także dla przejścia w przyszłości od socjalizmu do komunizmu. Właśnie dlatego od chwili powstania komuna ludowa wywołuje u wszystkich wrogich antysocjalistycznych elementów skrajną nienawiść i złowrogie napady. Imperialiści od samego początku rzucają na komuny ludowe dzikie przekleństwa i nikczemne oszczerstwa. Wewnątrz kraju niedobitki obalonych reakcyjnych klas i prawicowe elementy burżuazyjne, które widzą, że ich „dobry dzień” minął na zawsze, także ze skrajną złością zuchwale przeklinają komuny ludowe. Jednak im silniejsze są ich oszczerstwa prowadzone przeciwko komunom ludowym, tym jaśniej potwierdza się słuszność utworzenia komun ludowych. Z dnia na dzień powtarzające się oszczerstwa nie mogą powstrzymać wielkiego rozwoju komun ludowych.

W chwili, kiedy obchodzimy pierwszą rocznicę powzięcia uchwały o utworzeniu komun ludowych, kiedy komuny ludowe dawno już usunęły swoje pewne niedociągnięcia zaistniałe w pierwszym okresie ich powstania i idą drogą zdrowego rozwoju, należy widzieć, że oprócz wewnętrznych i zewnętrznych reakcjonistów są jeszcze tacy ludzie, którzy dotychczas są niezadowoleni z ruchu na rzecz tworzenia komun ludowych i wysterują przeciwko temu ruchowi. Są to ludzie, którzy w szeregach naszego ludu poważnie ulegają wpływowi ideologii burżuazyjnej. Do nich należą niektóre prawicowo-oportunistyczne elementy wewnątrz naszej partii. Nie widzą oni, że powstanie komun ludowych jest wielkim społecznym ruchem z udziałem setek milionów chłopów i wytworem wielkiego rozwoju produkcji rolnej i budownictwa irygacyjnego oraz wielkiego entuzjazmu socjalistycznie uświadomionych chłopów, którzy pragną rozszerzenia zakresu koordynacji pracy. Oni też nie widzą, że w warunkach konsekwentnego przeprowadzenia zasady podziału „każdemu według jego pracy” i sprecyzowania podstawowej własności brygad produkcyjnych w komunach, komuna ludowa jako forma organizacji jest potężnym orężem dalszego rozwoju socjalistycznej własności kolektywnej. Twierdzą oni, jakoby „komunom ludowym brakowało obiektywnych podstaw materialnych, a tym samym nie są one wytworem obiektywnej konieczności, lecz tylko wytworem subiektywnego pragnienia i szumu nieznacznej liczby ludzi”, jakoby „komuny ludowe powstały zbyt wcześnie, za szybko i źle”. Jednym słowem nie widzą oni wyższości komun ludowych i rewolucyjnego entuzjazmu setek milionów chłopów, lecz tylko interesują się dawno już usuniętymi chwilowymi i częściowymi niedociągnięciami i tym samym zajęli pozycję przeciw masom ludowym, wielkiej rewolucji socjalistycznej i budownictwu socjalistycznemu.

Czy ruch na rzecz tworzenia komun ludowych ma obiektywną podstawę materialną? Czy jest konieczną tendencją rozwoju sytuacji? Niech historia odpowie nam na to pytanie! Ruch na rzecz tworzenia komun ludowych zaczął rozwijać się w niektórych rejonach naszego kraju latem ubiegłego roku. Rozwój tego ruchu właśnie w tym czasie tłumaczy się tym, że w rezultacie przeprowadzonych w 1957 roku kampanii naprawy stylu pracy, wałki przeciw elementom prawicowym i kampanii na rzecz socjalistycznego wychowania niebywale wzrosła socjalistyczna świadomość szerokich rzesz pracowników kadrowych na wsi i mas chłopskich oraz ich entuzjazm do pracy. Zdecydowali oni szybko przemienić zacofane oblicze gospodarki wiejskiej i uwolnić się od nędzy i zacofania. Dlatego od zimy 1957 r. (w celu udogodnienia tłumaczenia tęga zagadnienia tymczasem nie będziemy poruszać zagadnienia, wcześniejszego źródła powstawania takiej formy organizacji w naszym kraju jak komuna ludowa) produkcja i budownictwo na wsi poczynając od wielkich budowli irygacyjnych, osiągnęły wielki postęp. Formy organizacyjne byłych spółdzielni produkcyjnych wyższego typu, rozmiar których. nie był duży i które zajmowały się tylko rolnictwem, nie były przystosowane do potrzeb szybkiego i wielkiego rozwoju produkcji. Już wtedy w licznych rejonach rozpoczął się proces, łączenia kilku małych spółdzielni w jedną dużą. Zwołana przez tow. Mao Tse-tunga w marcu 1958 r. konferencja w Czendu, w której uczestniczyła część odpowiedzialnych towarzyszy z Komitetu Centralnego i lokalnych komitetów partii, rozpatrzyła tę sytuację i wysunęła propozycję planowego i odpowiedniego zespolenia małych rolniczych spółdzielni produkcyjnych w duże spółdzielnie. Z tą propozycją oficjalnie zgodził się później Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin. Nieco później na odbywającej się w maju br. drugiej sesji VIII Zjazdu KPCh przedstawiona została generalna linia budownictwa socjalistycznego, która szeroko wzbudziła niebywały zapał wśród wiejskich kadr i mas chłopskich i natchnęła jeszcze większą wolą do walki. Dzięki temu. na wsi nastąpił szybki rozwój produkcji rolnej i budownictwa oraz przemysłu, transportu i handlu służących rolnictwu, jak również kultury, oświaty i spraw wojskowych. Chłopi domagali się bardziej racjonalnego zorganizowania siły roboczej i jej większej wydajności. Domagali się też połączenia w jedną całość podstawowych organów władzy państwowej z władzą administracyjną celem wzmocnienia jednolitego kierownictwa. Właśnie w ten sposób we wsiach naszego kraju powstała wielka — z połączenia się przemysłu, rolnictwa, handlu, oświaty i spraw wojskowych, z połączenia władzy państwowej i administracyjnej -— nowa organizacja społeczna. Tę nową organizację społeczną całkowicie stworzyły masy ludowe i na początku swego istnienia nosiła ona różne nazwy. W czerwcu 1958 r. KC KPCh i tow. Mao Tse-tung wybrali nazwę „komuna ludowa”, która najbardziej wyraża treść tej organizacji i ma największą popularność w masach ludowych. Ta nazwa została jednogłośnie przyjęta na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPCh odbywającym się w sierpniu 1958 r. w Peitai-ho. Faktycznie jeszcze przed posiedzeniem Biura Politycznego w Peitai-ho niektóre wcześniej powstałe komuny ludowe, takie jak „Czajaszań” w powiecie Sjipu i „Cihjn” w powiecie Sinsian w prowincji Honan, przyciągały ze wszystkich rejonów kraju setki tysięcy zwiedzających pracowników kadrowych wsi. Pęd do wzorowania się na tych komunach ludowych stał się niepowstrzymaną siłą. W warunkach wielkiego rozwoju gospodarki wiejskiej i znacznego podnoszenia się świadomości chłopów pojawiła się kampania na rzecz tworzenia komun ludowych. Dlatego, oprócz tych, którzy zamykają oczy przed faktami, nikt nie może uważać, że ta masowa kampania zgodna z prawem rozwoju obiektywnego, kampania zgodna z żądaniem ludu była przeprowadzona jakoby w rezultacie subiektywnego żądania i „szumu” podniesionego przez nieznaczną liczbę ludzi, że była ona przeprowadzona „za wcześnie, za szybko i źle”. Sama historia powstania komun ludowych w pełni świadczy o tym, że komuny ludowe są koniecznym wynikiem rozwoju historycznego, a historia ich rozwoju w ubiegłym roku jeszcze dobitniej świadczy o tym. Mimo ze historia komun ludowych w skali ogólnokrajowej nie liczy nawet jednego roku, potrafiły jednak one zagwarantować ogólny wzrost produkcji rolnej z hektara i zagwarantowały wszechstronne pojawienie się wielkich plonów na licznych obszarach. Nie było wypadku, aby komuna ludowa nie zdała trudnego egzaminu przy powstaniu poważnych klęsk żywiołowych. Przeciwnie, w toku skutecznej walki z klęskami żywiołowymi chłopi jeszcze lepiej zrozumieli większą wyższość komun ludowych nad rolniczymi spółdzielniami produkcyjnymi i jeszcze bardziej zdecydowanie wiążą swój los z losem komun ludowych. K. Marks mówił: „Nowe, wyższe stosunki produkcyjne nigdy nie pojawiają się wcześniej aż dojrzeją w łonie starego społeczeństwa warunki materialne ich istnienia. Dlatego ludzkość stawia sobie zawsze tylko takie zadania, które sama potrafi rozwiązać, ponieważ przy bliższym rozpatrywaniu często okazuje się, że samo zadanie powstaje tylko wtedy, gdy warunki materialne jego rozwiązania już istnieją lub przynajmniej znajdują się w procesie powstawania”.

Dlaczego ci, którzy wątpią w kampanię na rzecz tworzenia komun ludowych, nie chcą przestudiować faktów historycznych i tego podstawowego poglądu marksistowskiego na rozwój historii?

Obecnie w naszym kraju istnieje dwa rodzaje twierdzeń, które w istocie jednakowo negują komuny ludowe. Według pierwszego — stworzenie komun ludowych oznacza budowę komunizmu. W przeciwnym wypadku nie było potrzeby tworzenia komun ludowych. Według drugiego — komuna ludowa mało różni się od rolniczej spółdzielni produkcyjnej wyższego typu i dlatego zupełnie zbyteczny był ten krok. Można powiedzieć, że ludzie rozsiewający te twierdzenia, zupełnie nie rozumieją istoty komun ludowych. Prawda, że nazwa komuny może wiązać się z pojęciem komunizmu, a również może i nie wiązać się z pojęciem komunizmu — inaczej mówiąc, komuna, która posiada, (lub obecnie jeszcze nie posiada) charakteru komunistycznego na pewno może istnieć. Wszystkim wiadomo, że w historii nowożytnej pojawiały się różnego rodzaju i charakteru „komuny”. Nie tylko na etapie rewolucji proletariackiej były „komuny” o charakterze niekomunistycznym, ale i na etapie rewolucji burżuazyjnej oraz na etapie rewolucji burżuazyjno-demokratycznej były „komuny”. Obecnie komuny ludowe w naszym kraju posiadają charakter socjalistyczny. Było to zupełnie jasne w chwili opublikowania w ubiegłym roku uchwały rozszerzonego posiedzenia Biura Politycznego KC KPCh odbytego w Peitai-ho. Czyż błędem jest, że komuny ludowe zostały utworzone w celu jak największego rozwoju socjalistycznej produkcji zespołowej? Pod względem charakteru socjalistycznego komuna ludowa nie różni się od rolniczej spółdzielni produkcyjnej wyższego typu, a jednak różni się pod wieloma innymi względami, a mianowicie: spółdzielnia produkcyjna wyższego typu była stosunkowo niewielkim kolektywem, a komuna ludowa jest znacznie większym; spółdzielnia produkcyjna wyższego typu zajmowała się tylko rolnictwem, a komuna ludowa prowadzi wielokierunkową gospodarkę kompleksową; spółdzielnia produkcyjna wyższego typu była tylko organizacją gospodarczą, a komuna ludowa jest zjednoczoną organizacją, w której skład wchodzą polityka, gospodarka, sprawy wojskowe i kultura; spółdzielnia produkcyjna wyższego typu była tylko organizatorem kolektywnej produkcji, a komuna ludowa jest zarówno organizatorem kolektywnej produkcji jak i organizatorem kolektywnego życia. Jeszcze ważniejsze znaczenie ma fakt, że chociaż obecnie w komunie ludowej system własności brygady produkcyjnej, odpowiadający byłej spółdzielni wyższego typu, stanowi zasadniczy system własności, ale w tym czasie powstała także częściowa własność komuny ludowej, której przedtem nie było i która właśnie jest szeroką perspektywą rozwoju komuny ludowej. Obecnie własność bezpośrednio należąca do komuny nie jest jeszcze duża, np. zbudowane przez komuny fabryki i zakłady, fundusze z akumulacji i fundusze przeznaczone na cele społeczne w komunie nie są jeszcze duże, ale ta część własności jest wielką wspaniałą perspektywą rozwoju naszych wsi. Tłumaczy się to tym, że dzięki corocznej akumulacji funduszów przez brygady produkcyjne przekazywanych komunie, dzięki funduszowi powiększonemu o zyski pochodzące z przedsiębiorstw przemysłowych zbudowanych przez komuny, dzięki inwestycjom państwowym — własność komuny będzie się rozwijała nie powoli, lecz bardzo szybko. We własności komuny ludowej rzeczywiście istnieją pewne elementy własności ogólnonarodowej. Wraz z rozwojem produkcji i stopniowym rozszerzaniem się własności komuny „będą też stopniowo wzrastały elementy własności ogólnonarodowej. Chociaż przejście od własności kolektywnej do własności ogólnonarodowej wymaga jeszcze pewnego procesu, pewnej określonej ilości lat, ale tym niemniej komuna ludowa niewątpliwie jest najlepszą formą społeczno-organizacyjną dla zrealizowania tego przejścia. Jednocześnie, chociaż komuna ludowa obecnie ma jeszcze charakter socjalistyczny, jednakże zawiera już zalążki komunizmu, których nie miała i nie mogła mieć spółdzielnia produkcyjna wyższego typu. Mamy podstawy twierdzić, że komuna ludowa nie tylko jest silnym orężem przyśpieszenia budownictwa socjalizmu, jest również najlepszą formą społeczno-organizacyjną dla przejścia w przyszłości od socjalizmu do komunizmu. Ponieważ komuna ludowa, jako nowa forma organizacji społecznej, całkowicie pozwala na wcielanie w życie wyższości spółdzielni produkcyjnej wyższego typu i jednocześnie zawiera w sobie zalążki wielkiego ideału, usuwając przy tym niektóre ograniczenia spółdzielni produkcyjnej wyższego typu, to dlaczego nie należy organizować komun ludowych zamiast spółdzielni produkcyjnych wyższego typu? Czyż nie będzie ładniej, jeżeli „na już pięknym brokacie wyhaftowane będą jeszcze kwiaty”?

Oczywiście minął dopiero bardzo krótki okres od powstania komun ludowych i dopiero co zaczynają one rozwijać swoją wyższość. Elementy wielkich perspektyw rozwoju komun ludowych stanowią dopiero zalążki. Czy można umniejszać ich znaczenie tylko dlatego, że są one tylko zalążkami? Czy duże drzewo nie wyrasta z małego kiełka? Lenin tak pisał: „Znęcanie się nad słabością kiełków nowego, lekkomyślny inteligencki sceptycyzm itp., wszystko to w istocie jest metodą walki klasowej toczonej przez burżuazję przeciwko proletariatowi, jest obroną kapitalizmu, a przeciwko socjalizmowi. Powinniśmy ostrożnie studiować nowe kiełki, bardzo delikatnie ustosunkowywać się do nich, wszelkimi sposobami pomagać ich wzrastaniu i pielęgnować te słabe kiełki… Chodzi o popieranie różnorodnych nowych kiełków, z pośród których życie samo wybiera najzdolniejsze do życia”. (W. I. Lenin: „Wielka inicjatywa”). Tak ustosunkował się Lenin do kiełków. Jest to stosunek wszystkich marksistów do nowych zjawisk i rzeczy. Komitet Centralny partii i tow. Mao Tse-tung właśnie z takiej marksistowsko-leninowskiej pozycji ustosunkowują się do ruchu na rzecz komun ludowych.

Właśnie minął rok od chwili rozszerzonego posiedzenia Biura Politycznego KC KPCh w Peitai-ho. Od czasu utworzenia komun ludowych we wsiach naszego kraju jeszcze nie ma roku. Jednak komuna ludowa, jako nowopowstała organizacja społeczna, zdała już trudny egzamin i posiada bogate doświadczenia. Mimo wściekłych oszczerstw i dywersyjnej działalności wrogich sił wewnętrznych i zewnętrznych, mimo najrozmaitszego potępiania i oporu ze strony prawicowych oportunistów wewnątrz partii i mimo ciężkich klęsk żywiołowych, komuny ludowe nie rozpadły się. Dlatego mamy prawo do twierdzenia, że one nigdy nie poniosą klęski. Nasz bohaterski, pracowity lud, pełen wiary w swoje zwycięstwo, śmiało patrzy w przyszłość. Mamy wszelkie podstawy do wzniesienia okrzyku: „Niech żyją komuny ludowe!”

Rozkaz Ministra Obrony Narodowej marszałka Polski – Konstantego Rokossowskiego na dzień 22 Lipca 1952 r.

Rozkaz Ministra Obrony Narodowej marszałka Polski – Konstantego Rokossowskiego na dzień 22 Lipca 1952 r.

Cały naród radośnie obchodzi dziś 8-ma rocznicę powstania Polski Ludowej. Święto Odrodzenia Polski wraz z całym narodem obchodzą żołnierze naszego Ludowego Wojska.

Święto 22 Lipca, święto wyzwolenia naszej Ojczyzny przez niezwyciężoną Armię Radziecką i walczące u jej boku Wojsko Polskie, naród polski wita wielkim czynem produkcyjnym, dalszym umacnianiem narodowego frontu walki o pokój i Plan 6-letni, pomnażając siłę gospodarczą i obronną ludowej Ojczyzny. Wielkie zdobycze osiągnięte w okresie 8 lat władzy ludowej w myśl wskazań Manifestu Lipcowego naród polski pod przewodem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Prezydenta Bieruta utrwala w wielkiej karcie narodu polskiego, Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Naród polski pochłonięty twórczą pracą budownictwa, jednocześnie czujnie śledzi antypolskie knowania imperialistów amerykańsko-angielskich, odbudowujących hitlerowską armię.

Wojsko Polskie, zbrojne ramię narodu, wychowane na wspaniałych tradycjach walk narodowo-wyzwoleńczych i rewolucyjnych naszego narodu, na niezapomnianych postaciach radzieckich i polskich żołnierzy – bohaterów wojny przeciw hitlerowskim najeźdźcom, nie szczędzi wysiłku dla coraz lepszego opanowywania stalinowskiej sztuki zwyciężania. Święto Odrodzenia Polski witają żołnierze dalszym podnoszeniem zdolności bojowej Wojska Polskiego. Razem z całą młodzieżą polską, żołnierze brali udział w Czynie Złotowym, witając Zlot Młodych Przodowników – Budowniczych Polski Ludowej nowymi osiągnięciami w szkoleniu i służbie.

Rosnąca z dnia na dzień potęga gospodarcza naszej Ojczyzny, patriotyczna postawa naszego narodu zjednoczonego w narodowym froncie walki o pokój i realizację planu 6-letniego, wzrastająca siła Wojska Polskiego, potwierdzają słowa Prezydenta Bieruta, że: „minął i nie wróci nigdy wrzesień 1939 roku, minęła i nie wróci nigdy hańba bezsilności naszego kraju wobec najeźdźców”.

Wojsko Polskie związane wieczystym braterstwem idei i broni z Armią Radziecką, najpotężniejszą armią świata, czujnie sttrzeże granic na Odrze, Nysie i Bałtyku i wraz ze wszystkimi siłami postępu i wolności stoi na straży światowego pokoju.

Szeregowcy i marynarze, podoficerowie i oficerowie, generałowie i admirałowie.

W dniu 22 lipca pozdrawiam Was i życzę Wam nowych sukcesów w zaszczytnej żołnierskiej służbie na chwałę Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej

Dla uczczenia 8 rocznicy Odrodzenia Polski rozkazuję:

w bohaterskiej stolicy naszej – Warszawie oddać dnia 22 lipca br. 24 salwy armatnie.

Niech żyje Polska Rzeczpospolita Ludowa, niezłomne ogniwo światowego frontu obrony pokoju i postępu!

Niech żyje pierwszy budowniczy Polski Ludowej, wychowawca ludowego Wojska Polskiego, Prezydent Bolesław Bierut!

Niech żyje wódz międzynarodowego obozu pokoju i postępu, wielki przyjaciel Polski Generalissimus Józef Stalin!

Minister Obrony Narodowej

(-) KONSTANTY ROKOSSOWSKI

Marszałek Polski

Stalin – Przeciwko wulgaryzacji hasła samokrytyki

Hasła samokrytyki nie można uważać za coś przemijającego i krótkotrwałego. Samokrytyka — to szczególna metoda, bolszewicka metoda wychowania kadr partii i w ogóle klasy robotniczej w duchu rewolucyjnego rozwoju. Już Marks mówił o samokrytyce jako o metodzie wzmacniania rewolucji proletariackiej [1]. Co się tyczy samokrytyki w naszej partii, to początek samokrytyki sięga początku pojawienia się bolszewizmu w naszym kraju, już pierwszych dni jego narodzin jako odrębnego prądu rewolucyjnego w ruchu robotniczym.

Wiadomo, że Lenin już wiosną 1904 roku, kiedy bolszewizm nie był jeszcze samodzielną partią polityczną, lecz działał razem z mieńszewikami wchodząc w skład wspólnej partii socjaldemokratycznej — wiadomo, że Lenin już wówczas wzywał partię do „samokrytyki i nieubłaganego demaskowania własnych minusów”. Oto co pisał wówczas Lenin w swojej broszurze „Krok naprzód, dwa kroki wstecz”:

„Tryumfują oni (tj. przeciwnicy marksistów. — J. St.) złośliwie i robią błazeńskie miny obserwując nasze spory; postarają się, rzecz prosta, wyrywać dla swych celów poszczególne ustępy z mojej broszury poświęconej brakom i nie-domaganiom naszej partii. Rosyjscy socjaldemokraci są już dostatecznie ostrzelani w bitwach, by nie przejmować się tymi ukłuciami, by wbrew nim prowadzić nadal pracę samokrytyki i bezlitosnego odsłaniania własnych minusów, które zostaną bezwarunkowo i niechybnie przezwyciężone przez potężniejący ruch robotniczy. A panowie przeciwnicy niechaj spróbują przedstawić nam obraz rzeczywistego stanu rzeczy w ich «partiach», choćby z lekka zbliżony do tego obrazu, który dają protokoły naszego Drugiego Zjazdu!” (t. VI, str. 161 [2]).

Dlatego też zupełnie nie mają racji ci towarzysze, którzy sądzą, że samokrytyka jest zjawiskiem przemijającym, modą. która wkrótce musi się skończyć, podobnie jak kończą się zwykle wszystkie mody. W rzeczywistości samokrytyka jest w arsenale bolszewizmu nieodłącznym i stale działającym orężem, nierozerwalnie związanym z samą naturą bolszewizmu, z jego rewolucyjnym duchem.

Mówi się niekiedy, że samokrytyka — to dobra rzecz dla partii, która nie doszła jeszcze do władzy i która „nie ma nic do stracenia”, ale że jest ona niebezpieczna i szkodliwa dla partii, która doszła już do władzy, która otoczona jest wrogimi siłami i przeciw której wrogowie mogą wykorzystać ujawnianie jej słabych stron.

Jest to niesłuszne. Jest to zupełnie niesłuszne! Przeciwnie, właśnie dlatego, że bolszewizm doszedł do władzy, właśnie dlatego, że bolszewicy mogą się stać zarozumiali wskutek sukcesów naszego budownictwa, właśnie dlatego, że bolszewicy mogą nie zauważyć swoich słabych stron i w ten sposób ułatwić sprawę swoim wrogom — właśnie dlatego samokrytyka potrzebna jest w szczególności obecnie, w szczególności po zdobyciu władzy.

Samokrytyka ma na celu ujawnianie i likwidację naszych błędów, naszych słabych stron — czyż nie jest jasne, że samokrytyka w warunkach dyktatury proletariatu może tylko ułatwić sprawę walki bolszewizmu z wrogami klasy robotniczej? Lenin uwzględniał te właściwości sytuacji po zdobyciu władzy przez bolszewików, gdy pisał w swojej broszurze „Dziecięca choroba «lewicowości» w komunizmie” w kwietniu—maju 1920 roku:

„Stosunek partii politycznej do jej własnych błędów jest jednym z najważniejszych i najpewniejszych sprawdzianów powagi partii i rzeczywistego wykonywania przez nią swoich obowiązków wobec swojej klasy i wobec mas pracujących. Otwarte przyznanie się do błędu, wykrycie jego przyczyn, zanalizowanie warunków, które go zrodziły, gruntowne omówienie środków naprawienia błędu — oto oznaka powagi partii, oto wykonanie przez nią swych obowiązków, oto — wychowywanie i szkolenie klasy, a następnie również mas” (t. XXV, str. 200).

Lenin miał po tysiąckroć rację, kiedy na XI Zjeździe partii w marcu 1922 roku mówił:

„Proletariat nie boi się przyznać, że w rewolucji to a to udało mu się znakomicie, to a to zaś nie udało się. Wszystkie partie rewolucyjne, które dotychczas ginęły — ginęły dlatego, że stawały się zarozumiałe i nie umiały dostrzec, na czym polega ich siła, oraz bały się mówić o swoich słabych stronach *. A my nie zginiemy, ponieważ nie boimy się mówić o swoich słabych stronach i nauczymy się je przezwyciężać” (t. XXVII, str. 260—261).

Wniosek jest jeden: bez samokrytyki nie ma należytego wychowania partii, klasy, mas; bez należytego wychowania partii, klasy, mas — nie ma bolszewizmu.

Dlaczego hasło samokrytyki stało się szczególnie aktualne właśnie teraz, właśnie w obecnym momencie historycznym, właśnie w 1928 roku?

Dlatego że obecnie wyraźniej niż przed rokiem czy dwoma laty ujawniło się zaostrzenie stosunków klasowych zarówno w dziedzinie wewnętrznej, jak i zewnętrznej.

Dlatego że obecnie wyraźniej niż przed rokiem czy dwoma laty wyszła na jaw krecia robota wrogów klasowych Władzy Radzieckiej, wykorzystujących przeciwko klasie robotniczej naszego kraju nasze słabe strony, nasze błędy.

Dlatego że nauki sprawy szachtyńskiej i „manewrowanie wobec skupu”, uprawiane przez kapitalistyczne elementy wsi, plus nasze błędy w dziedzinie planowania nie mogą i nie powinny przejść dla nas bez śladu.

Jeśli chcemy umocnić rewolucję i spotkać wrogów w pełnym uzbrojeniu — musimy jak najprędzej uwolnić się od błędów i słabych stron, które ujawniła sprawa szachtyńska i trudności w skupie zboża.

Jeśli nie chcemy dać się zaskoczyć znienacka przez wszelkiego rodzaju „niespodzianki” i „przypadki” ku radości wrogów klasy robotniczej — musimy jak najprędzej ujawniać nasze słabe strony i błędy, które me zostały jeszcze ujawnione, ale które niewątpliwie istnieją.

Zwlekać z tym — znaczy to ułatwiać sprawę naszym wrogom, pogłębiać nasze słabe strony i błędy. Nie można jednak tego wszystkiego dokonać nie rozwijając samokrytyki, nie wzmagając samokrytyki, nie wciągając milionowych mas klasy robotniczej i chłopstwa do sprawy ujawniania i likwidowania naszych słabych stron, naszych błędów.

Dlatego kwietniowe plenum KC i CKK miało całkowitą rację stwierdzając w swojej rezolucji o sprawie szachtyńskiej, że

„Najważniejszym warunkiem zapewnienia pomyślnej realizacji wszystkich zamierzonych posunięć powinna być rzeczywista realizacja hasła XV Zjazdu o samokrytyce” [3].

Aby jednak rozwinąć samokrytykę, trzeba przede wszystkim przezwyciężyć szereg trudności piętrzących się przed partią. Należy do nich zacofanie kulturalne mas, niedostatek sił kulturalnych awangardy proletariackiej, nasza skostniałość, nasza „komunistyczna pycha” itp. Jedną z najpoważniejszych przeszkód, jeśli nie najpoważniejszą przeszkodą, jest jednak biurokratyzm naszych aparatów. Chodzi o to, że w naszych organizacjach partyjnych, państwowych, zawodowych, spółdzielczych i wszelkiego rodzaju innych istnieją elementy biurokratyczne. Chodzi o elementy biurokratyczne, które żyją dzięki naszym słabym stronom i błędom, które boją się jak ognia krytyki mas, kontroli mas i które przeszkadzają nam rozwinąć samokrytykę, przeszkadzają nam uwolnić się od naszych słabych stron, od naszych błędów. Na biurokratyzm w naszych organizacjach nie można patrzeć jedynie jako na mitręgę i kancelaryjną formalistykę. Biurokratyzm jest przejawem burżuazyjnego wpływu na nasze organizacje. Lenin miał rację, gdy mówił:

„…trzeba, abyśmy zrozumieli, że walka z biurokratyzmem jest walką absolutnie konieczną i że jest ona równie skomplikowana, jak zadanie walki z żywiołem drobnoburżuazyjnym. Biurokratyzm w naszym ustroju państwowym stał się takim niedomaganiem, że mówi o nim nasz program partyjny, a to dlatego, że jest on związany z tym żywiołem drobnoburżuazyjnym i jego rozproszeniem”* (t. XXVI, str. 220).

Z tym większą uporczywością należy prowadzić walkę z biurokratyzmem naszych organizacji, jeśli rzeczywiście chcemy rozwinąć samokrytykę i uwolnić się od niedomagań naszego budownictwa.

Z tym większą uporczywością musimy mobilizować milionowe masy robotników i chłopów wokół sprawy oddolnej krytyki, wokół sprawy oddolnej kontroli jako podstawowej odtrutki przeciwko biurokratyzmowi. Lenin miał rację, gdy mówił:

„Jeśli chcemy walczyć z biurokratyzmem, musimy przyciągnąć do tego doły”… albowiem „w jakiż inny sposób można położyć kres biurokratyzmowi, jeśli nie przez przyciągnięcie robotników i chłopów?” (t. XXV, str. 496, 495).

Aby jednak „przyciągnąć” milionowe masy, trzeba we wszystkich masowych organizacjach klasy robotniczej, a przede wszystkim wewnątrz samej partii rozwinąć demokrację proletariacką. Bez spełnienia tego warunku samokrytyka jest zerem, pustym dźwiękiem, frazesem.

Nie każda samokrytyka jest nam potrzebna. Potrzebna nam jest taka samokrytyka, która podnosi poziom kultury klasy robotniczej, rozwija jej ducha bojowego, umacnia jej wiarę w zwycięstwo, pomnaża jej siły i pomaga jej stać się rzeczywistym gospodarzem kraju.

Niektórzy powiadają, że skoro jest samokrytyka, to nie potrzeba dyscypliny pracy, można porzucić pracę i zająć się gadaniną o wszystkim po trochu. Jest to nie samokrytyka, lecz naigrawanie się z klasy robotniczej. Samokrytyka potrzebna jest nie dla zniweczenia dyscypliny pracy, lecz dla jej umocnienia, potrzebna jest po to, aby dyscyplina pracy stała się świadomą, taką, która potrafi wytrzymać napór drobnomieszczańskiej rozlazłości.

Inni powiadają, że skoro jest samokrytyka, to nie potrzeba więcej kierownictwa, można odejść od steru i pozostawić wszystko „naturalnemu biegowi rzeczy”. Jest to nie samokrytyka, lecz hańba. Samokrytyka potrzebna jest nie po to, by osłabić kierownictwo, lecz po to, by je umacniać, potrzebna jest po to, aby z kierownictwa papierkowego i posiadającego mały autorytet przekształcić je w kierownictwo związane z życiem i posiadające rzeczywisty autorytet.

Istnieje jednak także innego rodzaju „samokrytyka”, prowadząca do zniweczenia partyjności, do zdyskredytowania Władzy Radzieckiej, do osłabienia naszego budownictwa, do rozkładu kadr gospodarczych, do rozbrojenia klasy robotniczej, do gadaniny o wyroszeniu się. Do takiej właśnie „samokrytyki” nawoływała nas wczoraj trockistowska opozycja. Nie trzeba nawet dowodzić, że partia nie ma nic wspólnego z taką „samokrytyką”. Nie trzeba nawet dowodzić, że partia wszystkimi siłami, wszelkimi środkami walczyć będzie z taką „samokrytyką”.

Trzeba ściśle odróżniać tę obcą nam, destrukcyjną, antybolszewicką „samokrytykę” od naszej, bolszewickiej samokrytyki, mającej na celu krzewienie partyjności, utrwalenie Władzy Radzieckiej, udoskonalenie naszego budownictwa, wzmocnienie naszych kadr gospodarczych, uzbrojenie klasy robotniczej.

Kampania o wzmożenie samokrytyki zaczęła się u nas zaledwie przed kilku miesiącami. Nie mamy jeszcze danych niezbędnych do tego, by podsumować pierwsze wyniki kampanii. Jednakże już teraz można powiedzieć, że kampania zaczyna dawać pozytywne rezultaty.

Nie można zaprzeczyć, że fala samokrytyki zaczyna narastać i rozszerzać się, ogarniając coraz szersze warstwy klasy robotniczej i wciągając je do budownictwa socjalistycznego, świadczą o tym chociażby takie fakty, jak ożywienie narad wytwórczych i tymczasowych komisji kontroli.

Co prawda, ciągle jeszcze zdarzają się próby odkładania pod sukno uzasadnionych i sprawdzonych wskazań narad wytwórczych i tymczasowych komisji kontroli, z czym trzeba bezwzględnie prowadzić najbardziej zdecydowaną walkę, gdyż próby takie mają na celu odebranie robotnikom ochoty do samokrytyki. Ale nie ma chyba podstaw wątpić, że tego rodzaju biurokratyczne próby zmiecie do ostatka narastająca fala samokrytyki. Nie można zaprzeczyć również temu, że w rezultacie samokrytyki nasze kadry gospodarcze zaczynają się podciągać, stają się bardziej czujne, zaczynają poważniej traktować sprawy kierowania gospodarką, a nasze kadry partyjne, radzieckie, związkowe i wszelkie inne zwracają baczniejszą uwagę i bardziej reagują na potrzeby mas.

Co prawda, nie można uważać, że demokracja wewnątrzpartyjna i w ogóle robotnicza została już w pełni zrealizowana w masowych organizacjach klasy robotniczej. Ale nie ma podstaw, by wątpić, że dalszy rozwój kampanii pchnie naprzód tę sprawę.

Nie można zaprzeczać także i temu, że w rezultacie samokrytyki nasza prasa stała się żywsza i bardziej związana z życiem, a takie oddziały naszych pracowników prasowych, jak organizacje korespondentów robotniczo-chłopskich, zaczynają już stawać się bardzo poważną siłą polityczną.

Co prawda, nasza prasa wciąż jeszcze niekiedy ślizga się po powierzchni, nie nauczyła się jeszcze przechodzić od poszczególnych uwag krytycznych do głębokiej krytyki, a od głębokiej krytyki do uogólniania rezultatów krytyki, do ujawniania tego, jakie osiągnięcia mamy w dziedzinie naszego budownictwa w rezultacie krytyki. Ale nie można chyba wątpić, że dalsza kampania pchnie naprzód tę sprawę.

Obok tych plusów trzeba jednak wymienić minusy naszej kampanii. Chodzi o wypaczenia hasła samokrytyki, które zdarzają się już teraz, na początku kampanii, i które rodzą niebezpieczeństwo wulgaryzacji samokrytyki, jeśli natychmiast nie da się im odporu.

1) Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że w szeregu organów prasowych daje się zauważyć dążenie do zepchnięcia kampanii z gruntu rzeczowej krytyki braków naszego budownictwa socjalistycznego na grunt reklamiarskich krzyków przeciwko nieumiarkowaniu w życiu osobistym. Może się to wydać nieprawdopodobne. Ale jest to, niestety, fakt.

Weźcie na przykład gazetę „Wlast’ Truda” [„Władza Pracy” — Red. przekł. polsk.], organ irkuckiego komitetu okręgowego oraz okręgowego komitetu wykonawczego (nr 128). Znajdziecie tam całą stronę upstrzoną reklamiarskimi „hasłami”: „Nieopanowanie w życiu płciowym — to zjawisko burżuazyjne”, „Jeden kieliszek pociąga za sobą drugi”, „Do własnego domku pasuje własna krówka”, „Bandyci dwuosobowego łóżka”, „Wystrzał, który się nie rozległ” itd. itp. Powstaje pytanie, co może być wspólnego między tymi „krytycznymi” krzykami, godnymi „Birżowki” [4], a bolszewicką samokrytyką, mającą na celu udoskonalenie naszego budownictwa socjalistycznego? Bardzo możliwe, że autor tych reklamiarskich notatek jest komunistą. Możliwe, że pała on nienawiścią do „wrogów klasowych” Władzy Radzieckiej. Ale że schodzi on tu z właściwej drogi, wulgaryzuje hasło samokrytyki i przemawia głosem nie naszej klasy — co do tego nie może być wątpliwości.

2) Trzeba dalej zaznaczyć, że nawet te organy prasowe, które na ogół biorąc nie są pozbawione zdolności do słusznej krytyki — nawet one schodzą czasem na manowce krytyki dla krytyki, czyniąc z krytyki sport goniący za sensacją. Weźmy na przykład „Komsomolską Prawdę”. Wszyscy znają zasługi „Komsomolskiej Prawdy” w dziele rozwijania samokrytyki. Ale weźcie ostatnie numery tej gazety i przejrzyjcie „krytykę” kierowników WCSPS, szereg niedopuszczalnych karykatur na ten temat. Powstaje pytanie, komu potrzebna jest taka „krytyka” i co ona może przynieść poza kompromitacją hasła samokrytyki? Na co się zda taka „krytyka”, jeśli oczywiście mieć na względzie interesy naszego budownictwa socjalistycznego, a nie tanią sensację, obliczoną na to, by dać mieszczuchowi sposobność pochichotać? Oczywiście samokrytyka musi posługiwać się wszelkimi rodzajami broni, a więc również „lekką kawalerią”. Ale czyż z tego wynika, że lekka kawaleria musi stać się lekkomyślną kawalerią?

3) Trzeba wreszcie podkreślić, że istnieje pewna skłonność szeregu naszych organizacji do przekształcania samokrytyki w nagankę na naszych działaczy gospodarczych, w dyskredytowanie ich w oczach klasy robotniczej. Faktem jest, że niektóre organizacje terenowe na Ukrainie i w Rosji Centralnej wszczęły wprost nagankę na naszych najlepszych działaczy gospodarczych, których cała wina polega na tym, że nie posiadają w całych 100 procentach gwarancji niepopełniania błędów. Jakże inaczej można rozumieć uchwały organizacji terenowych o usunięciu ze stanowisk tych działaczy gospodarczych, uchwały, które nie posiadają żadnej mocy obowiązującej, ale wyraźnie zmierzają do dyskredytowania tych działaczy? Jakże inaczej można rozumieć fakt, że krytykować — krytykuje się, lecz nie pozwala się działaczom gospodarczym odpowiedzieć na krytykę? Od kiedy to „sąd Szemiakowy” [niesprawiedliwy sąd, wydający niesłuszne wyroki. Zwrot pochodzi od nazwiska sędziego Szemiaki, który występuje w starej powieści rosyjskiej pt. „Sąd Szemiakowy”. — Red. przekł. polsk.] jest uważany u nas za samokrytykę?

Nie możemy oczywiście wymagać, by krytyka była w całych 100 procentach słuszna. Jeśli krytyka wychodzi z dołu, to nie powinniśmy lekceważyć nawet takiej krytyki, która jest słuszna zaledwie w 5—10 procentach. Wszystko to prawda. Ale czyż z tego wynika, że powinniśmy żądać od działaczy gospodarczych stuprocentowej gwarancji niepopełniania błędów? Czyż są na świecie ludzie, którzy posiadają w całych 100 procentach gwarancję niepopełniania błędów? Czy trudno jest zrozumieć, że na wychowanie kadr gospodarczych potrzeba wielu lat, że do działaczy gospodarczych powinniśmy odnosić się jak najbardziej oględnie i troskliwie? Czy trudno jest zrozumieć, że samokrytyka jest nam potrzebna nie dla naganki na kadry gospodarcze, lecz dla ich udoskonalenia i wzmocnienia?

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie wulgaryzujcie hasła samokrytyki i nie czyńcie z niego narzędzia reklamiarskich wprawek w rodzaju: „Bandyci dwuosobowego łóżka”, „Wystrzał, który się nie rozległ” itp.

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie dyskredytujcie hasła samokrytyki i nie przekształcajcie go w kuchnię dla przyrządzania tanich sensacji.

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie wypaczajcie hasła samokrytyki i nie przekształcajcie go w narzędzie naganki na naszych pracowników gospodarczych i wszelkich innych.

I co najważniejsze: nie zastępujcie masowej oddolnej krytyki „krytycznym” gadulstwem z góry, pozwólcie masom klasy robotniczej wciągnąć się do tej sprawy i przejawić swą twórczą inicjatywę w dziele korygowania naszych braków, w dziele udoskonalania naszego budownictwa.

„Prawda” nr 146, 26 czerwca 1928 r.

Podpis: J. Stalin

——–

PRZYPISY

[1] K. Marks, „Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte” (patrz K. Marks i F. Engels, Dzieła wybrane, Warszawa 1949, t. I, str. 232).

[2] Patrz W. I. Lenin, Dzieła wybrane, Warszawa 1951, t. I, str. 301.

[3] Patrz „WKP(b) w świetle rezolucji i uchwał zjazdów, konferencji i posiedzeń plenarnych KC”, wyd. ros., cz. II, 1941, str. 275.

[4] „Birżowka” — skrócona pogardliwa nazwa gazety „Birżewyje Wiedomosti” („Wiadomości Giełdowe”) — brukowa gazeta burżuazyjna, która wychodziła w Petersburgu od roku 1880. Wyzucie z zasad i sprzedajność tej gazety uczyniły jej nazwę przysłowiową. W końcu października 1917 roku gazeta została zamknięta przez Rewolucyjny Komitet Wojskowy Rady Piotrogrodzkiej.

Dymitrow – Dzisiejsi władcy krajów kapitalistycznych to ludzie, którzy przeminą; prawdziwym panem świata jest proletariat

Dzisiejsi władcy krajów kapitalistycznych to ludzie, którzy przeminą; prawdziwym panem świata jest proletariat

Przemówienie końcowe na ostatnim posiedzeniu VII Światowego Kongresu Międzynarodówki Komunistycznej 20 sierpnia 1935 roku.

Towarzysze!

VII Światowy Kongres Międzynarodówki Komunistycznej, Kongres komunistów wszystkich krajów i wszystkich konty­nentów świata dobiega końca.

Jakie są jego wyniki, czym jest ten Kongres dla naszego ruchu, dla klasy robotniczej całego świata, dla mas pracują­cych wszystkich krajów?

Kongres ten był kongresem wspaniałego tryumfu jedności proletariatu Związku Radzieckiego — kraju zwycięskiego so­cjalizmu — z walczącym o swe wyzwolenie proletariatem świata kapitalistycznego. Zwycięstwo socjalizmu w Związku Radzieckim, zwycięstwo o znaczeniu historycznym w skali światowej, wywołuje potężny pęd do socjalizmu we wszyst­kich krajach kapitalistycznych. Zwycięstwo to utrwala pokój między narodami, podnosząc międzynarodowe znaczenie Związku Radzieckiego i jego rolę potężnej ostoi mas pracują­cych w ich walce przeciw kapitałowi, faszyzmowi i reakcji. Umacnia ono Związek Radziecki jako bazę światowej rewolucji proletariackiej. Wprawia ono w ruch na całym świecie nie tylko robotników, którzy coraz bardziej skłaniają się ku ko­munizmowi, ale także miliony chłopów, drobnomieszczan, znaczną część inteligencji, ujarzmione narody kolonialne.

Zwycięstwo to zagrzewa ich do walki, wzmaga ich przywiąza­nie do wielkiej ojczyzny wszystkich ludzi pracy, potęguje ich wolę popierania i obrony państwa proletariackiego przed wszystkimi jego wrogami.

To zwycięstwo socjalizmu wzmacnia wiarę międzynarodo­wego proletariatu we własne siły i w realną możliwość zwy­cięstwa. Sama ta wiara staje się ogromną siłą działającą prze­ciw panowaniu burżuazji.

Zjednoczenie sił proletariatu Związku Radzieckiego z bojo­wymi siłami proletariatu i mas pracujących krajów kapitali­stycznych otwiera wielką perspektywę bliskiego upadku ka­pitalizmu i jest gwarancją zwycięstwa socjalizmu na całym świecie.

Kongres nasz stworzył podstawy do tak szerokiej mobili­zacji sił wszystkich ludzi pracy przeciw kapitalizmowi, jakiej nie znała dotąd historia walki klasy robotniczej.

Kongres postawił przed międzynarodowym proletariatem jako najważniejsze i najbliższe zadanie — zespolenie politycz­ne i organizacyjne jego sił i zlikwidowanie izolacji, do której doprowadziła go socjaldemokratyczna polityka współpracy klasowej z burżuazją; zespolenie mas pracujących wokół klasy robotniczej w szerokim ludowym froncie walki przeciw ofen­sywie kapitału i reakcji, przeciw faszyzmowi i groźbie wojny, w każdym poszczególnym kraju i na arenie międzynarodowej.

Zadania tego nie wymyśliliśmy. Wysunęło je samo doświad­czenie światowego ruchu robotniczego, a przede wszystkim doświadczenie proletariatu Francji. Zasługą Francuskiej Partii Komunistycznej jest to, że zrozumiała ona, co powinna robić dziś, że nie posłuchała się sekciarzy, którzy rozpraszali siły partii i przeszkadzali w urzeczywistnieniu jednolitego frontu walki z faszyzmem, ale że odważnie, po bolszewicku, drogą paktu o wspólnym działaniu z partią socjalistyczną przygoto­wała jednolity front proletariatu jako bazę do powstania anty­faszystowskiego frontu ludowego. Tym dziełem, które odpowiada żywotnym interesom wszystkich ludzi pracy, robotnicy francuscy, komuniści i socjaliści, wysuwają na nowo francuski ruch robotniczy na pierwsze, przodujące miejsce w krajach kapitalistycznych Europy, dowodzą, że są godnymi potomkami komunardów i spadkobiercami chlubnych tradycji Komuny Paryskiej.

Zasługą Francuskiej Partii Komunistycznej i proletariatu francuskiego jest to, że swoją praktyką walki przeciw fa­szyzmowi w jednolitym froncie proletariatu pomogli w przy­gotowaniu uchwał naszego Kongresu, które mają tak ogromne znaczenie dla robotników wszystkich krajów.

Ale to, co zostało zrobione we Francji, to dopiero pierwsze kroki. Kongres nasz, nakreślając linię taktyczną na najbliższe lata, nie mógł poprzestać na zarejestrowaniu tych doświadczeń, lecz poszedł dalej.

My, komuniści, jesteśmy partią klasową, proletariacką. Ale jesteśmy gotowi, jako awangarda proletariatu, organizować wspólne akcje proletariatu z innymi klasami pracującymi, za­interesowanymi w walce przeciw faszyzmowi. My, komuniści, jesteśmy partią rewolucyjną. Ale jesteśmy gotowi zgodzić się na wspólne akcje z innymi partiami, walczącymi przeciw fa­szyzmowi.

My, komuniści, mamy inne ostateczne cele aniżeli te klasy i partie, ale walcząc o nasze cele gotowi jesteśmy jednocześnie walczyć wspólnie o takie najbliższe zadania, których urzeczy­wistnienie osłabia pozycje faszyzmu i umacnia pozycje prole­tariatu.

Nasze metody walki różnią się od metod innych partii; ale walcząc przeciw faszyzmowi swoimi metodami, komuniści będą także popierać metody walki innych partii, choćby wydawały im się niewystarczające, jeżeli te metody rzeczywiście skiero­wane są przeciw faszyzmowi.

Jesteśmy gotowi zrobić to wszystko, ponieważ chcemy za­grodzić drogę reakcji i ofensywie kapitału i faszyzmu w kra­jach demokracji burżuazyjnej, ponieważ chcemy przeszkodzić likwidacji swobód burżuazyjno-demokratycznych, zapobiec terrorystycznemu rozprawieniu się faszyzmu z proletariatem oraz rewolucyjną częścią chłopstwa i inteligencji, uchronić młode pokolenie przed fizycznym i duchowym zwyrodnieniem.

Jesteśmy gotowi zrobić to wszystko, ponieważ chcemy przy­gotować i przyśpieszyć obalenie dyktatury faszystowskiej w krajach faszystowskich.

Jesteśmy gotowi zrobić to wszystko, ponieważ chcemy ocalić świat przed faszystowskim barbarzyństwem i okropnościami wojny imperialistycznej.

*

Na trybuną wchodzi delegat Komunistycznej Partii Niemiec, tow. Weber, i przekazuje tow. Dymitrowowi album. Tow. Weber oświadcza:

„Towarzyszu Dymitrow, w imieniu delegacji Komunistycznej Partii Niemiec wręczam ci tę książkę — książkę o bohaterstwie niemieckich bojowników rewolucji. To ty, dzięki swemu wystąpieniu na procesie lipskim i całej swej dalszej działalności, byłeś przykładem dla Komu­nistycznej Partii Niemiec, dla niemieckich antyfaszystów w ich walce. Przyjmij tę księgę, tę pieśń o bohaterstwie niemieckich bojowników proletariackich, dla których jesteś wzorem i którzy poświęcają swą wolność, swoje zdrowie i życie sprawie rewolucji!”

Towarzysz Dymitrow przyjmuje album i serdecznie ściska tow. We­bera.

*

Kongres nasz jest kongresem walki o zachowanie pokoju, przeciw groźbie wojny imperialistycznej.

Walkę tę stawiamy teraz po nowemu. Kongres nasz sta­nowczo odrzuca fatalistyczne poglądy na sprawę wojen impe­rialistycznych stanowiące naleciałości starych, socjaldemokra­tycznych koncepcji.

Prawdą jest, że wojny imperialistyczne są produktem kapi­talizmu i że jedynie obalenie kapitalizmu położy kres wszyst­kim wojnom; ale prawdą jest także, że masy pracujące mogą swymi bojowymi akcjami zapobiec wojnie imperialistycznej.

Świat nie jest teraz taki, jaki był w 1914 r.

Na jednej szóstej kuli ziemskiej rozpościera się teraz po­tężne państwo proletariackie, opierające się na materialnej sile zwycięskiego socjalizmu. Dzięki mądrej stalinowskiej polityce pokojowej Związek Radziecki niejednokrotnie udaremniał agre­sywne plany podżegaczy wojennych.

Światowy proletariat w walce przeciw wojnie rozporządza teraz nie tylko bronią swej akcji masowej jak w roku 1914. Dziś masowa walka międzynarodowej klasy robotniczej prze­ciw wojnie łączy się z państwowym oddziaływaniem Związku Radzieckiego, jego potężnej Armii Czerwonej, najważniejszej straży pokoju.

Dziś międzynarodowa klasa robotnicza nie znajduje się, jak w roku 1914, pod wyłącznym wpływem zblokowanej z burżuazją socjaldemokracji. Dziś istnieje światowa partia komu­nistyczna — Międzynarodówka Komunistyczna. Dziś wśród mas robotników socjaldemokratycznych następuje zwrot ku Związkowi Radzieckiemu i jego pokojowej polityce, ku jedno­litemu frontowi z komunistami.

Dziś narody krajów kolonialnych i półkolonialnych nie uważają swego wyzwolenia za sprawę beznadziejną. Przeciw­nie, przechodzą one coraz bardziej do stanowczej walki przeciw imperialistycznym ciemiężcom. Najlepszym świadectwem tego jest radziecka rewolucja w Chinach i bohaterskie czyny Armii Czerwonej ludu chińskiego.

Nienawiść narodów do wojny staje się coraz głębsza i silniej­sza. Burżuazja, która ciągnie masy pracujące w otchłań wojen imperialistycznych, ryzykuje własną głową. O zachowanie po­koju walczy teraz nie tylko klasa robotnicza, chłopstwo i inni ludzie pracy, ale także uciśnione narodowości i słabe narody, których niepodległość zagrożona jest przez nowe wojny. Nawet niektóre wielkie państwa kapitalistyczne, które obawiają się stracić na nowym podziale świata, zainteresowane są na da­nym etapie w uniknięciu wojny.

Wypływa stąd możliwość jak najszerszego frontu klasy ro­botniczej, wszystkich ludzi pracy i całych narodów przeciw groźbie wojny imperialistycznej. Opierając się na pokojowej polityce Związku Radzieckiego i na woli pokoju wielu milio­nów ludzi pracy Kongres nasz nakreślił perspektywy rozwija­nia szerokiego frontu antywojennego nie tylko dla awangardy komunistycznej, ale także dla całej międzynarodowej klasy ro­botniczej i narodów całego świata. Od stopnia urzeczywistnie­nia i oddziaływania tego światowego frontu będzie zależało, czy faszystowskim i imperialistycznym podżegaczom wojen­nym uda się w najbliższym czasie wzniecić pożar nowej wojny imperialistycznej, czy też ich zbrodnicze ręce zostaną odrąbane toporem potężnego frontu antywojennego.

Kongres nasz jest kongresem jedności klasy robotniczej, kon­gresem walki o jednolity front proletariatu.

Nie łudzimy się, że łatwo będzie przezwyciężyć trudności, które przy urzeczywistnianiu jednolitego frontu proletariatu stwarzać będzie reakcyjna część przywódców socjaldemokra­tycznych. Ale nie boimy się tych trudności, ponieważ wyraża­my wolę milionów robotników, ponieważ walcząc o jednolity front najlepiej służymy interesom proletariatu. Albowiem je­dnolity front proletariatu jest niezawodną drogą do obalenia faszyzmu i ustroju kapitalistycznego, do zapobieżenia wojnom imperialistycznym.

Na kongresie tym wysoko podnieśliśmy sztandar jedności związków zawodowych. Komuniści nie upierają się przy zacho­waniu za wszelką cenę samodzielnego istnienia czerwonych związków zawodowych. Ale komuniści chcą jedności związko­wej na gruncie walki klasowej i zlikwidowania raz na zawsze takiej sytuacji, w której najbardziej konsekwentni i zdecydo­wani zwolennicy jedności związkowej i walki klasowej są wykluczani ze związków zawodowych Międzynarodówki Amsterdamskiej.

Wiemy, że nie wszyscy jeszcze działacze związków zawodo­wych, należących do Czerwonej Międzynarodówki, zrozumieli i przyswoili sobie tę linię Kongresu. Istnieją jeszcze wśród tych działaczy pozostałości sekciarskiego zarozumialstwa, które mu­simy przezwyciężyć, aby konsekwentnie przeprowadzić linię Kongresu. Ale linię tę przeprowadzimy za wszelką cenę i znaj­dziemy wspólny język z naszymi braćmi klasowymi, z towa­rzyszami walki, z robotnikami, którzy należą dziś do Amster­damskiego Zjednoczenia.

Na tym Kongresie obraliśmy kurs na utworzenie jednolitej, masowej partii politycznej klasy robotniczej, na zlikwidowanie politycznego rozbicia proletariatu, będącego wynikiem socjal­demokratycznej polityki współpracy klasowej. Jedność poli­tyczna klasy robotniczej nie jest dla nas manewrem, ale spra­wą przyszłych losów całego ruchu robotniczego. Gdyby wśród nas znaleźli się ludzie, którzy by sprawę ustanowienia jedności politycznej klasy robotniczej uważali za manewr, będziemy z nimi walczyć jako z ludźmi, którzy szkodzą klasie robotniczej i dlatego właśnie, że odnosimy się do tej sprawy z głęboką powagą i szczerością, podyktowaną troską o interesy proletariatu, wysuwamy określone, zasadnicze warunki jako podstawę tej jedności. Te zasadnicze warunki nie są przez nas wy­myślone, proletariat doszedł do nich w procesie swej pełnej cierpień walki; odpowiadają one także woli milionów robotni­ków socjaldemokratycznych, woli, która wyrasta z doświadczeń poniesionych klęsk. Te zasadnicze warunki przeszły próbę do­świadczeń całego rewolucyjnego ruchu robotniczego.

A ponieważ Kongres nasz przeszedł pod znakiem jedności proletariatu, był on nie tylko kongresem awangardy komuni­stycznej, ale kongresem całej międzynarodowej klasy robotni­czej, pragnącej jedności bojowej, związkowej i politycznej.

Chociaż na naszym Kongresie nie byli obecni delegaci ro­botników socjaldemokratycznych, chociaż nie było bezpartyj­nych delegatów, chociaż nie byli reprezentowani robotnicy za­pędzeni przemocą do organizacji faszystowskich, Kongres mó­wił nie tylko do komunistów, ale i do tych milionów robotni­ków, wyrażał myśli i uczucia przytłaczającej większości klasy robotniczej. I nie wątpimy, że gdyby organizacje robotnicze różnych kierunków przeprowadziły naprawdę swobodną dy­skusję nad naszymi uchwałami wśród proletariuszy całego świata, to robotnicy poparliby te uchwały, za którymi wy, to­warzysze, głosowaliście z taką jednomyślnością.

Tym bardziej zobowiązuje to nas, komunistów, by uchwały naszego Kongresu stały się naprawdę wspólnym dobrem całej klasy robotniczej. Nie wystarczy głosować za tymi uchwałami. Nie wystarczy popularyzować je wśród członków partii komu­nistycznych. Chcemy, by robotnicy, którzy należą do partii II Międzynarodówki, do Amsterdamskiego Zjednoczenia Związ­ków Zawodowych oraz robotnicy należący do organizacji innych kierunków politycznych, przedyskutowali razem z nami te uchwały, wnosili swoje praktyczne propozycje i uzupełnienia, zastanawiali się razem z nami, jak można będzie najlepiej wprowadzić je w życie, razem z nami, ramię w ramię, realizo­wali je w praktyce.

Kongres nasz był kongresem nowej orientacji taktycznej Międzynarodówki Komunistycznej.

Stojąc twardo na niewzruszonej pozycji marksizmu-leninizmu, której słuszność potwierdziło całe doświadczenie mię­dzynarodowego ruchu robotniczego, a przede wszystkim zwy­cięstwa Wielkiej Rewolucji Październikowej, Kongres nasz właśnie w duchu i za pomocą metody żywego marksizmu-leninizmu zrewidował zasady taktyczne Międzynarodówki Ko­munistycznej stosownie do zmienionej sytuacji światowej.

Kongres powziął stanowczą uchwałę o konieczności stosowa­nia po nowemu taktyki jednolitego frontu. Kongres domaga się zdecydowanie, byśmy nie ograniczali się do propagowania ogólnych haseł dyktatury proletariatu i władzy radzieckiej, lecz byśmy prowadzili konkretną, aktywną, bolszewicką poli­tykę we wszystkich problemach polityki wewnętrznej i zagra­nicznej kraju, we wszystkich aktualnych zagadnieniach, doty­czących żywotnych interesów klasy robotniczej, własnego na­rodu i międzynarodowego ruchu robotniczego. Kongres najkategoryczniej domaga się, by wszystkie taktyczne posunięcia partii opierały się na trzeźwej analizie konkretnej rzeczywi­stości, na ocenie układu sił klasowych i poziomu politycznego najszerszych mas. Kongres żąda zupełnego wykorzenienia z praktyki ruchu komunistycznego wszystkich pozostałości sekciarstwa, które w obecnej chwili stanowi największą prze­szkodę w realizacji prawdziwie masowej bolszewickiej polityki partii komunistycznych.

Natchniony wolą realizacji tej linii taktycznej i wiarą, że droga ta doprowadzi nasze partie do wielkich sukcesów, Kon­gres liczy się jednocześnie z możliwością, że urzeczywistnienie tej bolszewickiej linii w praktyce nie zawsze będzie szło gład­ko, bez błędów, bez poszczególnych odchyleń w prawo albo w lewo — odchyleń w kierunku przystosowywania się i wle­czenia w ogonie wydarzeń albo w kierunku sekciarskiej samoizolacji. Które z tych niebezpieczeństw jest „w ogóle” głów­nym niebezpieczeństwem, o to spierać się mogą tylko schola­stycy. Większe i gorsze jest to niebezpieczeństwo, które w danej chwili, w danym kraju bardziej przeszkadza w realizacji linii naszego Kongresu, w rozwijaniu słusznej masowej polityki partii komunistycznych.

Sprawa komunizmu wymaga nie abstrakcyjnej, lecz kon­kretnej walki z odchyleniami, zwalczania w porę i stanowczo szkodliwych tendencji i naprawiania w porę błędów. Zastępo­wanie koniecznej, konkretnej walki z odchyleniami jakimś sportem, polowanie na rzekome odchylenia lub odchyleńców — to niedopuszczalnie szkodliwe przegięcie. W naszej praktyce partyjnej musimy wszechstronnie popierać rozwijanie inicja­tywy w stawianiu nowych zagadnień, przyczyniać się do wszechstronnego omawiania zagadnień dotyczących działal­ności partii i nie kwalifikować pośpiesznie każdej wątpliwości czy uwagi krytycznej członka partii na temat praktycznych zadań ruchu jako jakiegoś odchylenia. Trzeba dążyć do tego, by towarzysz, który popełnił błąd, mógł go swoją pracą napra­wić, a bezlitośnie bić tych tylko, którzy upierają się przy swych błędach i którzy dezorganizują partię.

Walcząc o jedność klasy robotniczej, z tym większą energią i nieprzejednaniem będziemy walczyć o wewnętrzną jedność naszych partii. W naszych szeregach nie może być miejsca dla frakcji i frakcyjnych zapędów. Ten, kto spróbuje podważyć żelazną jedność naszych szeregów jakąkolwiek frakcyjnością, doświadczy na sobie, co oznacza bolszewicka dyscyplina, której zawsze uczyli nas Lenin i Stalin. Niechaj to będzie przestrogą dla nielicznych elementów w niektórych partiach, które myślą, że uda im się wykorzystać trudności swej partii, rany, klęski i ciosy zadane przez rozszalałego wroga dla urzeczywistnienia swych frakcyjnych planów i zaspokojenia swych grupowych interesów. Partia ponad wszystko! Strzec bolszewickiej jedności partii jak źrenicy oka — oto pierwsze, i najwyższe prawo bolszewizmu!

Kongres nasz jest kongresem bolszewickiej samokrytyki i wzmocnienia kierownictwa Międzynarodówki Komunistycznej i jej sekcji.

Nie boimy się otwarcie wskazywać na błędy, słabe strony i braki w naszych szeregach, ponieważ jesteśmy partią rewolu­cyjną, która wie, że może się rozwijać, rosnąć i spełniać swe zadania tylko wówczas, gdy wyzbędzie się wszystkiego, co ha­muje jej rozwój jako partii rewolucyjnej.

Tę pracę, której dokonał Kongres przez swą bezlitosną krytykę zarozumiałego sekciarstwa, schematyzmu, szablonowości, lenistwa myśli i zastępowania metod kierowania masami me­todami kierowania partią — całą tę pracę musimy odpowiednio kontynuować na miejscu we wszystkich partiach, we wszyst­kich ogniwach naszego ruchu, ponieważ jest to jedna z najistotniejszych przesłanek właściwego wprowadzenia w życie uchwał Kongresu.

W swojej rezolucji w sprawie referatu sprawozdawczego Komitetu Wykonawczego Kongres postanowił ześrodkować operatywne kierownictwo naszym ruchem w samych sekcjach. Zobowiązuje to do wszechstronnego wzmożenia pracy nad two­rzeniem i wychowywaniem kadr i wzmocnieniem partii ko­munistycznych prawdziwymi bolszewickimi przywódcami po to, aby partie te mogły na podstawie uchwał kongresów Mię­dzynarodówki Komunistycznej i plenarnych posiedzeń jej Ko­mitetu Wykonawczego samodzielnie znajdować słuszne rozwiązanie politycznych i taktycznych zadań ruchu komunistycznego na ostrych zakrętach wydarzeń. Wybierając organy kierownicze Kongres starał się powołać kierownictwo Międzynarodówki Komunistycznej złożone z takich ludzi, którzy nie z poczucia dyscypliny, ale z głębokiego przekonania przyjmują, gotowi są i potrafią stanowczo wprowadzać w życie nowe wytyczne i uchwały Kongresu.

Trzeba także w każdym kraju zapewnić właściwą realizację powziętych przez Kongres uchwał, co przede wszystkim zależeć będzie od odpowiedniego sprawdzenia, rozstawienia i orientacji kadr. Wiemy, że nie jest to łatwe zadanie. Trzeba mieć na uwadze, że część naszych kadr wychowywała się nie na doświadczeniach bolszewickiej polityki masowej, lecz głów­nie na podstawie ogólnej propagandy. Musimy zrobić wszystko, by pomóc naszym kadrom przestawić się, wychować się w no­wym duchu, w duchu uchwał Kongresu. Tam zaś, gdzie się okaże, że stare gąsiory nie nadają się dla nowego wina, bę­dziemy musieli wyciągnąć odpowiednie wnioski — nie przele­wać nowego wina do starych gąsiorów, w których by się ze­psuło, lecz zastąpić stare gąsiory — nowymi.

Towarzysze, świadomie usunęliśmy zarówno z referatów, jak i uchwał Kongresu szumne frazesy o rewolucyjnych perspektywach. Nie dlatego, że mamy mniej podstaw do optymistycznej oceny tempa rozwoju rewolucyjnego niż da­wniej, lecz dlatego, że chcemy uchronić nasze partie od skłon­ności do zastępowania bolszewickiej aktywności frazesami re­wolucyjnymi lub jałowymi sporami co do oceny perspektyw. Prowadząc stanowczą walkę z wszelkim nastawianiem się na żywiołowość, widzimy i rozpatrujemy proces rozwoju rewo­lucji nie jako obserwatorzy, ale jako aktywni uczestnicy tego procesu. Jako partia czynu rewolucyjnego wypełniając na każdym etapie ruchu zadania, które leżą w interesie rewolucji, które odpowiadają konkretnym warunkom danego etapu, trzeźwo oceniając poziom polityczny szerokich mas pracujących, najskuteczniej przyśpieszamy powstanie koniecznych, subiektywnych przesłanek zwycięstwa rewolucji proletariac­kiej.

„Należy brać rzeczy jakimi są — mówił Marks — to znaczy bronić sprawy rewolucji w sposób odpowiadający zmienionym warunkom.” [1]

W tym sedno sprawy. O tym nigdy nie powinniśmy zapo­minać.

Towarzysze! Musimy uchwały światowego Kongresu prze­nieść do mas, musimy je wyjaśniać masom, musimy je stoso­wać jako wytyczną działania mas, jednym słowem, przekształ­cić je w krew i ciało milionów ludzi pracy!

Trzeba wszędzie maksymalnie wzmóc inicjatywę robotników w terenie, inicjatywę dołowych organizacji partii komunistycz­nych i ruchu robotniczego w realizacji tych uchwał.

Wyjeżdżając stąd przedstawiciele rewolucyjnego proletariatu powinni zanieść do swych krajów mocne przekonanie, że my, komuniści, ponosimy odpowiedzialność za losy klasy robotni­czej, ruchu robotniczego, za losy każdego narodu, za losy całej pracującej ludzkości.

Do nas, robotników, a nie do pasożytów społecznych i darmo­zjadów, należy świat — świat zbudowany rękami robotników. Dzisiejsi władcy świata kapitalistycznego to ludzie, którzy przeminą.

Proletariat jest prawdziwym, jutrzejszym panem świata. I musi on wejść w swe historyczne prawa, ująć w swoje ręce ster rządów w każdym kraju, na całym świecie.

Jesteśmy uczniami Marksa i Engelsa, Lenina i Stalina. Mu­simy okazać się godnymi naszych wielkich nauczycieli.

Ze Stalinem na czele nasza wielomilionowa armia polityczna przezwyciężając wszystkie trudności, dzielnie pokonując wszy­stkie przeszkody, musi i zdoła zburzyć twierdzę kapitalizmu i wywalczyć zwycięstwo socjalizmu na całym świecie!

Niech żyje jedność klasy robotniczej!

Niech żyje VII Światowy Kongres Międzynarodówki Komu­nistycznej!

Przypisy:

[1] Karol Marks, Listy do Kugelmanna, Warszawa 1950, str. 31.

Dymitrow – Zwycięstwo solidarności proletariackiej

[„Prawda", 4 marca 1934 r.]

Piętnasta rocznica Międzynarodówki Komunistycznej jest epokową datą w walce międzynarodowego proletariatu przeciw panowaniu burżuazji i faszystowskiej reakcji.

W walce tej osiągnięte zostało wielkie zwycięstwo, które wejdzie do dziejów Międzynarodówki Komunistycznej pod nazwą procesu lipskiego. Znaczenie polityczne tego zwycięstwa jest bez wątpienia ogromne.

Podpalenie Reichstagu miało być i faktycznie było sygnałem do terrorystycznej ofensywy faszyzmu niemieckiego przeciwko rewolucyjnemu ruchowi proletariatu. Faszystowska prowokacja z 27 lutego 1933 roku miała być sygnałem do „rozbicia” marksizmu, przy czym przez marksizm rozumiano rewolucyjny ruch proletariatu w Niemczech. Faszystowskie błazny chciały zademonstrować wszystkie siły wrogie ruchowi rewolucyjnemu i ZSRR, zademonstrować „historyczną rolę” faszyzmu niemieckiego, rolę żandarma tłumiącego rewolucję proletariacką w kapitalistycznej Europie. Innymi słowy, „czystej krwi aryjski” faszyzm niemiecki postawił sobie za zadanie być ostoją europejskiej reakcji i katem ruchu rewolucyjnego w epoce rewolucji proletariackiej, to samo zadanie, które kiedyś samowładztwo carskie w Rosji uważało za swą „historyczną misję” w epoce rewolucji burżuazyjno-demokratycznych.

Prowokacyjne podpalenie Reichstagu przez faszystów — omówimy jeszcze tę sprawę bardziej szczegółowo — było prologiem do niezliczonych bestialstw, do krwawych dni marcowych w Niemczech w 1933 roku, które zmobilizowały przeciw dyktaturze faszystowskiej całą pracującą ludzkość.

Przez prowokacyjny proces w Lipsku — największy proces we współczesnej historii politycznej — faszystowscy wodzireje chcieli pokazać całemu światu, że w końcu lutego 1933 roku faszystowscy kaci „uratowali Europę przed bolszewizmem”.

Faszyzm niemiecki chciał w wyniku procesu lipskiego zostać powszechnie uznany za „zbawcę”. Z aktu oskarżenia, który trzymany był w największej tajemnicy przed procesem i w czasie trzymiesięcznego śledztwa, widać jasno, że proces skierowany był nie tylko przeciw komunizmowi w Niemczech, lecz głównie przeciw Międzynarodówce Komunistycznej i równocześnie przeciw Związkowi Radzieckiemu.

Faszystowska prasa niemiecka na początku procesu nie uważała nawet za konieczne ukrywanie tego. Mnie i moich towarzyszy — jak otwarcie stwierdzono w akcie oskarżenia — oskarżano, że jesteśmy „pełnomocnikami rosyjskiej partii komunistycznej w Moskwie” wysłanymi dla zorganizowania powstania zbrojnego w Niemczech poprzez podpalenie Reichstagu w celu skomunizowania całej Europy. Wyuczeni przez prokuraturę fałszywi świadkowie zgodnie z życzeniami faszystów dowodzili podczas wstępnego śledztwa, że „po tej akcji”, tj. po podpaleniu Reichstagu, podobne podpalenia miały być dokonane w Warszawie, Wiedniu, Pradze, aby „pożar ogarnął całą Europę”.

Jakie konkretne zadania stawiał sobie faszyzm niemiecki organizując proces lipski?

Po pierwsze, zrehabilitować w kraju i za granicą faszystowskich podpalaczy i katów, ukryć rzeczywistych podpalaczy, zrzucając winę na komunistów.

Po drugie, usprawiedliwić barbarzyński terror i potworne prześladowania rewolucyjnego proletariatu. Usprawiedliwić w oczach opinii publicznej całego świata barbarzyńskie niszczenie ogromnych skarbów kultury, niszczenie nauki, bezlitosne tępienie nawet lewicowo-burżuazyjnej „wolnomyślności”, masowe pogromy, morderstwa itd.

Po trzecie, proces miał dostarczyć żeru dla nowej kampanii antykomunistycznej. Miał być podstawą do nowego „pokazowego procesu” przeciw Komunistycznej Partii Niemiec.

Po czwarte, proces miał wykazać, że faszystowski rząd „zwycięsko” walczy przeciw1 komunizmowi światowemu i że w ostatniej chwili uratował kapitalistyczną Europę przed niebezpieczeństwem komunistycznym. Głowy czterech oskarżonych komunistów uważane były przez faszystów] za monetę wymienną w dalszych targach z krajami imperialistycznymi, które w zamian za „historyczne zasługi” Hitlera powinny pogodzić się z nim w sprawie „równouprawnienia” w zbrojeniach itd. Faszyści niemieccy przypisywali temu procesowi wyjątkowe znaczenie polityczne.

Proces przygotowano niezwykle gruntownie. Faszyści puścili w ruch wszystkie środki, jakimi rozporządzali. Zmobilizowany został cały aparat policyjny i sądowy, aparat centralny partii narodowo-socjalistycznej, kolosalny i szeroko rozbudowany aparat Ministerstwa Propagandy. A celem tego wszystkiego było nie tylko sfabrykowanie aktu oskarżenia, ale przede wszystkim znalezienie za wszelką ceną „odpowiednich” świadków. Na gorączkowym i rozpaczliwym szukaniu świadków upłynęło około pół roku.

Faszystom bardzo zależało na znalezieniu potrzebnych im świadków właśnie wśród robotników, wśród komunistów, wśród kierownictwa ruchu komunistycznego. Ci świadkowie według planu faszystowskich podpalaczy mieli udowodnić, że właśnie Komunistyczna Partia Niemiec wspólnie z czerwonymi kombatantami przygotowała w lutym — marcu 1933 roku powstanie zbrojne, że wydała odpowiednie dyrektywy i że pożar w Reichstagu był sygnałem do tego powstania. Faszyści nie zawahali się przed niczym, aby stworzyć takich świadków. Tysiące komunistów i rewolucyjnych robotników poddano w więzieniach i obozach koncentracyjnych najpotworniejszym torturom fizycznym i moralnym, aby zrobić z nich potulnych świadków, którzy zgodziliby się potwierdzić wszystko, czego wymagały tezy prowokacyjnego aktu oskarżenia.

Ale skończyło się to dla faszystów całkowitym fiaskiem. Mimo wszystkich usiłowań głównymi świadkami oskarżenia okazali się tylko narodowo-socjalistyczni posłowie, faszystowscy dziennikarze, przestępcy kryminalni, fałszerze pieniędzy, złodzieje-recydywiści, psychopaci, morfiniści.

Faszyści nie potrafili znaleźć ani jednego potrzebnego im świadka wśród robotników, aktywnych uczestników ruchu proletariackiego w Niemczech czy odpowiedzialnych działaczy komunistycznych. I to było piętą achillesową oskarżenia. Z drugiej strony fakt ten wspaniale demonstruje całemu światu niezłomność, wierność i bezgraniczne oddanie niemieckich robotników dla sprawy rewolucji proletariackiej, komunizmu i Międzynarodówki Komunistycznej.

Na procesie lipskim faszyzm po raz pierwszy zadebiutował w roli żandarma strzegącego Europy przed komunizmem. Debiut ten skończył się dla faszystów katastrofą. Parafrazując znane przysłowie bułgarskie, można powiedzieć, że faszyzm niemiecki zjawił się w Lipsku jak dumny lew, a wyszedł stamtąd oplwany od stóp do głowy.

Proces był kamieniem probierczym dla partii komunistycznej i rewolucyjnego proletariatu, dla klasy robotniczej, której najlepsi ludzie znajdują się w obozach koncentracyjnych i innych faszystowskich więzieniach. I przekształcił się on we wspaniałą demonstrację, wierności dla swego sztandaru, pełnego oddania dla swego rewolucyjnego obowiązku i dyscypliny proletariackiej.

Już sam fakt, że faszyści nie mogli znaleźć wśród robotników potrzebnego im świadka, fakt, że robotnicy wzywani na świadków mimo pogróżek i tortur zachowali w sądzie męstwo godne proletariusza, świadczy o tym, że sceptycy i oportunistyczni pesymiści w Niemczech i innych krajach grubo pomylili się w ocenie perspektyw rewolucji proletariackiej w Niemczech po dojściu faszyzmu’ do władzy.

Gorąca sympatia, jaką okazywały nam w czasie procesu masy robotnicze w Niemczech, sympatia, z jaką przyjmowano moje przemówienia demaskujące faszystowskich podpalaczy, sympatia, którą odczuwałem także na sali sądowej i wszędzie, gdzie musiałem występować pod strażą, a nawet w samym więzieniu, sympatia, która wyrażała się w otrzymywaniu przeze mnie nieznanymi dla mnie samego drogami listów, pozdrowień, wyrazów współczucia, przenikających przez wszystkie bariery policyjne — wszystko to jest niezbitym dowodem, że mimo strasznych ciosów, jakie poniosła niemiecka klasa robotnicza w wyniku zdrady socjaldemokracji, nie opuściła ona rąk, nie upadła na duchu, lecz w niesłychanie ciężkich warunkach kontynuuje walkę.

Proces wskazuje dalej, jak ogromną siłę stanowi międzynarodowa solidarność mas urzeczywistniana pod kierownictwem Międzynarodówki Komunistycznej.

Faszyzm, a szczególnie „klasyczny” faszyzm niemiecki, to nieokiełznany, wojujący nacjonalizm i szowinizm. Sztandarem jego wewnątrz kraju jest wojna przeciwko proletariatowi, a na zewnątrz wojna mająca na celu nowe grabieże. Cała praca ideologiczna narodowych socjalistów — a jest ona kolosalna — nastawiona jest na wykorzenienie i wyplenienie poczucia międzynarodowej solidarności w niemieckiej klasie robotniczej. Właśnie dlatego Międzynarodówka Komunistyczna — bojowy sztab światowego rewolucyjnego ruchu proletariatu, — jest dla faszyzmu najbardziej niebezpiecznym i nienawistnym wrogiem. Ale proces i to, co działo się poza ścianami sali sądowej na całym świecie, pokazały, że międzynarodowa solidarność żyje i stanowi wielką silę. Zmobilizowane wysiłki mas robotniczych w Niemczech, proletariatu całego świata, proletariatu w ZSRR, wszystkiego, co uczciwe w międzynarodowej opinii publicznej, przekształciły proces lipski w plac boju, a cios przeznaczony dla komunizmu spadł z miażdżącą siłą na faszyzm niemiecki.

Ta międzynarodowa solidarność żywo przejawiła się w walce proletariatu niemieckiego podczas procesu. Przejawiła się także w innych krajach. Stworzyła ona nie tylko przesłanki zwycięstwa nad faszyzmem w Lipsku, zwycięstwa polegającego na ocaleniu dla walki czterech komunistów przeznaczonych na zgilotynowanie, ale zadała także miażdżący cios dalszym prowokacyjnym planom faszyzmu: Rozbiła ona plan Goeringa zmierzający do fizycznego wytępienia kadr rewolucyjnego proletariatu niemieckiego.

Między ławą oskarżonych, z której walczyliśmy przeciw faszyzmowi, a walką proletariatu w Niemczech i innych krajach istniał przez cały czas — i ciągle odczuwaliśmy to — nierozerwalny związek. Świadczą o tym nie tylko echa naszej walki na całym świecie i sympatia, jaką byliśmy otoczeni w innych krajach. Poprzez nas, poprzez oskarżonych w procesie, walczył przeciw faszyzmowi rewolucyjny proletariat niemiecki i walka jego poruszyła proletariat na całym świecie. Natchnęła ona do walki przeciw faszyzmowi robotników austriackich, robotników we Francji; była bodźcem do wzmożenia walki z faszyzmem na całym świecie. Podobnie jak my, oskarżeni w procesie, nabraliśmy odwagi i siły wiedząc, że popierają nas miliony robotników w Niemczech i za granicą, tak i robotnicy w Niemczech i na całym świecie nabrali odwagi i siły, śledząc naszą walkę przeciw faszyzmowi na sali sądowej.

Klęska faszyzmu w Lipsku i nasze uwolnienie są ogromnym zwycięstwem Międzynarodówki Komunistycznej. Ale walka trwa i musi się wzmóc. To zwycięstwo nie powinno uspokoić antyfaszystowskiej opinii publicznej. Walka o uwolnienie wodza rewolucyjnych robotników niemieckich, Thalmanna, walka o uwolnienie tysięcy innych więźniów faszyzmu jest sprawą honoru międzynarodowego ruchu antyfaszystowskiego.

Klęska faszyzmu w Lipsku jest zwycięstwem międzynarodowego proletariatu. Zwycięstwo to zawdzięczamy Międzynarodówce Komunistycznej stworzonej przed 15 laty w ogniu walk przez naszego niezapomnianego nauczyciela i wodza Lenina, Międzynarodówce — mądrze, niezłomnie i pewnie kierowanej przez naszego ukochanego wodza Stalina, który prowadzi międzynarodowy proletariat do ostatecznego zwycięstwa nad burżuazją i jej psem łańcuchowym — faszyzmem.

Lenin – Angielski pacyfizm i angielska niechęć do teorii

W Anglii wolność polityczna była dotychczas bez porównania większa niż w innych krajach Europy. Burżuazja tutaj bardziej niż gdzie indziej przywykła do rządzenia i umie rządzić. Stosunki pomiędzy klasami są bardziej rozwinięte i pod wieloma względami wyraźniejsze niż w innych państwach. To, że nie ma obowiązkowej służby wojskowej, czyni lud swobodniejszym, jeśli chodzi o zagadnienie stosunku do wojny, w tym sensie, iż każdy ma prawo odmówić wstąpienia do wojska i dlatego rząd (a w Anglii rząd jest w najczystszej postaci komitetem zarządzającym sprawami burżuazji) zmuszony jest wytężać wszystkie siły, aby rozwinąć entuzjazm „ludu” do wojny, przy czym osiągnięcie tego celu byłoby absolutnie niemożliwe bez gruntownego pogwałcenia praw, gdyby masa proletariacka nie była całkowicie zdezorganizowana i zdemoralizowana na skutek przejścia mniejszości najlepiej sytuowanych, wykwalifikowanych, skupionych w związkach robotników na stronę polityki liberalnej, tzn. burżuazyjnej. Angielskie trade-uniony obejmują około 1/5 robotników najemnych. Przywódcy tych trade-unionów są w większości liberałami i Marks już z dawien dawna nazywał ich agentami burżuazji.

Wszystkie te specyficzne cechy Anglii przyczyniają się, z jednej strony, do tym łatwiejszego zrozumienia istoty współczesnego socjalszowinizmu — istota ta bowiem jest jednakowa w krajach absolutystycznych i demokratycznych, militarystycznych i nie znających obowiązku służby wojskowej — z drugiej zaś strony, ułatwiają nam dokonanie, na podstawie faktów, oceny znaczenia tej pojednawczości wobec socjalszowinizmu, która przejawia się na przykład w wychwalaniu hasła pokoju itp.

Najpełniejszym wyrazem oportunizmu i liberalnej polityki robotniczej jest niewątpliwie Towarzystwo Fabiańskie. Niech czytelnik zajrzy do korespondencji Marksa i Engelsa z Sorgem (istnieje przekład rosyjski w dwóch wydaniach). Znajdzie tam świetną charakterystykę tego towarzystwa, daną przez Engelsa, który piętnuje panów Sidneya Webba i skę jako szajkę burżuazyjnych łotrów, usiłujących zdemoralizować robotników i wpływać na nich w duchu kontrrewolucyjnym. Można zaręczyć, że żaden z choć trochę odpowiedzialnych i wpływowych przywódców Drugiej Międzynarodówki nigdy nie próbował nie tylko podważać tej oceny Engelsa, ale nawet powątpiewać o jej słuszności.

A teraz porównajcie fakty, odkładając na chwilę teorie na bok. Zobaczycie wówczas, że postępowanie fabian w czasie wojny (patrz na przykład ich tygodnik „The New Statesman”) i niemieckiej partii socjaldemokratycznej łącznie z Kautskim jest zupełnie jednakowe. Ta sama jest zarówno bezpośrednia, jak pośrednia obrona socjalszowinizmu; to samo łączenie tej obrony z gotowością wygłaszania wszelkich miłych, humanitarnych i prawie lewicowych frazesów o pokoju, rozbrojeniu itp. itd.

To fakt oczywisty, a wniosek z niego, aczkolwiek dla pewnych osób nieprzyjemny, jest nieuchronnie i niewątpliwie następujący: w rzeczywistości przywódcy obecnej niemieckiej partii socjaldemokratycznej łącznie z Kautskim są zupełnie takimi samymi agentami burżuazji jak fabianie, których Engels już dawno tak nazwał. To, że fabianie nie uznają marksizmu, a „uznają” go Kautsky i ska, absolutnie niczego nie zmienia w istocie rzeczy, w faktycznej polityce, i dowodzi jedynie, że niektórzy publicyści, politycy itd. przekształcają marksizm w struwizm. Ich obłuda nie jest wadą ich charakteru, mogą oni być niekiedy najbardziej wzorowymi ojcami rodzin — ich obłuda jest wynikiem obiektywnego fałszu ich sytuacji społecznej, tego, że reprezentują oni rzekomo proletariat rewolucyjny, w rzeczywistości zaś są agentami krzewiącymi burżuazyjne szowinistyczne idee w szeregach proletariatu.

Fabianie są bardziej szczerzy i uczciwi niż Kautsky i ska, nie przyrzekali bowiem walczyć o rewolucję, ale pod względem politycznym — są tacy sami.

„Odwieczność” wolności politycznej w Anglii oraz wysoki rozwój jej życia politycznego w ogóle, a jej burżuazji w szczególności, sprawiły, że różne odcienie w poglądach burżuazyjnych szybko, lekko i swobodnie znalazły w tym kraju nowy wyraz w nowych organizacjach politycznych. Jedną z takich organizacji jest Związek Kontroli Demokratycznej (Union of Democratic Control). Sekretarzem i skarbnikiem tej organizacji jest E. D. Morel, który obecnie jest również stałym współpracownikiem organu centralnego Niezależnej Partii Pracy, gazety „Labour Leader”. Osobnik ten był przez kilka lat kandydatem partii liberalnej w okręgu Birkenhead. Gdy Morel wkrótce po wybuchu wojny wypowiedział się przeciwko niej, komitet birkenheadzkiego stowarzyszenia liberalnego powiadomił go w liście z 2 października 1914 r., że odtąd jego kandydatura jest dla liberałów nie do przyjęcia, czyli po prostu wykluczył go z partii. Morel odpowiedział listem z 14 października, który wydał następnie w postaci broszurki pod tytułem „The out-break of the war” („Jak wybuchła wojna”). W broszurze tej, a także w wielu innych artykułach Morel demaskuje swój rząd, dowodząc kłamliwości powoływania się na to, jakoby przyczyną wojny było pogwałcenie neutralności Belgii, jakoby celem wojny było zniszczenie imperializmu pruskiego itd. itp. Morel broni programu Związku Kontroli Demokratycznej, który głosi pokój, rozbrojenie, umożliwienie wszystkim okręgom decydowania o swoim losie w drodze plebiscytu oraz demokratyczną kontrolę nad polityką zagraniczną.

Z tego wszystkiego widać, że Morel jako człowiek niewątpliwie zasługuje na uznanie za szczere sympatie do demokratyzmu, za zwrot od burżuazji szowinistycznej do burżuazji pacyfistycznej. Gdy Morel udowadnia na podstawie faktów, że jego rząd oszukiwał lud oświadczając, iż nie było tajnych umów, choć w rzeczywistości one istniały; że burżuazja angielska już w 1887 roku zupełnie wyraźnie zdawała sobie sprawę z nieuchronności pogwałcenia neutralności Belgii na wypadek wojny niemiecko-francuskiej i stanowczo odrzucała myśl o interwencji (wówczas Niemcy nie były jeszcze groźnym konkurentem!); że militaryści francuscy, tacy jak pułkownik Boucher, w wielu książkach przyznawali się przed wojną zupełnie otwarcie do swych planów agresywnej wojny Francji i Rosji przeciwko Niemcom; że znany autorytet wojskowy w Anglii, pułkownik Repington, w 1911 roku w druku uznawał potęgowanie zbrojeń w Rosji od 1905 roku za zagrożenie Niemiec; gdy Morel udowadnia to wszystko, nie możemy nie przyznać, iż jest to wyjątkowo uczciwy i śmiały burżua, nie lękający się zerwania ze swą partią.

Ale każdy zgodzi się od razu, że jest to jednak burżua, którego frazesy o pokoju i rozbrojeniu pozostają pustymi frazesami, ponieważ bez rewolucyjnych działań proletariatu nie może być nawet mowy ani o pokoju demokratycznym, ani o rozbrojeniu. I Morel, który teraz poróżnił się z liberałami w związku z zagadnieniem obecnej wojny, pozostał liberałem, jeśli chodzi o wszystkie inne zagadnienia ekonomiczne i polityczne. Dlaczego więc, gdy w Niemczech takie same frazesy burżuazyjne o pokoju i rozbrojeniu Kautsky maskuje marksistowską manierą, to upatrują w tym nie obłudę Kautskiego, lecz jego zasługę? Tylko niski rozwój stosunków politycznych i brak wolności politycznej w Niemczech przeszkadza temu, by i tam, tak samo szybko i łatwo jak w Anglii, powstała burżuazyjna liga pokoju i rozbrojenia z programem Kautskiego.

Uznajmy więc prawdę, że Kautsky zajmuje stanowisko pacyfistycznego burżua, a nie rewolucyjnego socjaldemokraty.

Przeżywamy wydarzenia dość wielkie, aby mieć odwagę uznawania prawdy „bez względu na osoby”.

Odczuwając niechęć do abstrakcyjnych teorii i szczycąc się swym praktycyzmem, Anglicy stawiają częstokroć bardziej otwarcie zagadnienia polityczne i pomagają w ten sposób socjalistom innych krajów odkrywać realną treść ukrytą pod powłoką wszelkiego (w tym „marksistowskiego”) werbalizmu. Pod tym względem pouczająca jest broszura „Socjalizm a wojna” [1], która ukazała się przed wojną w wydaniu szowinistycznej gazety „Clarion”. Broszurka ta zawiera antywojenny „manifest” socjalisty amerykańskiego Uptona Sinclaira oraz odpowiedź Roberta Blatchforda, podzielającego już od dawna imperialistyczne stanowisko Hyndmana.

Sinclair jest socjalistą z wyczucia, bez wykształcenia teoretycznego. Ujmuje on zagadnienie „po prostu”, wyrażając oburzenie nadciągającą wojną oraz szukając ratunku przed nią w socjalizmie.

„Mówią nam — pisze Sinclair — że ruch socjalistyczny jest jeszcze zbyt słaby, że musimy stawiać na ewolucję. Ale ewolucja odbywa się w sercach ludzkich; jesteśmy narzędziami ewolucji i jeżeli nie będziemy walczyli, to nie będzie żadnej ewolucji. Mówią nam, że nasz ruch [przeciwko wojnie] będzie zdławiony; ale wyrażam własne głębokie przeświadczenie, że zdławienie jakiejkolwiek działalności, która z pobudek wyższego humanitaryzmu obiera sobie za cel zapobieżenie wojnie, byłoby największym zwycięstwem socjalizmu, największym, jakie kiedykolwiek osiągnął, że wstrząsnęłoby ono sumieniem cywilizacji i wyrwało z odrętwienia robotników całego świata w stopniu nie znanym dotychczas w historii. Nie miejmy nadmiernych obaw co do naszego ruchu, nie przywiązujmy nadmiernego znaczenia do liczb i zewnętrznych pozorów siły. Kilka tysięcy ludzi z płomienną wiarą i zdecydowanych jest większą siłą niż milion ostrożniejszych i stateczniejszych (szacowniejszych). I nie ma większego niebezpieczeństwa dla ruchu socjalistycznego niż niebezpieczeństwo przeistoczenia się w akceptowaną instytucję”.

Jak widzicie, jest to naiwne, teoretycznie nie przemyślane, ale głęboko słuszne ostrzeżenie przed zwulgaryzowaniem socjalizmu oraz wezwanie do walki rewolucyjnej.

A cóż odpowiada Sinclairowi Blatchford?

To, że przyczyną wojen — powiada on — są interesy kapitalistyczne i militarystyczne — wszystko to jest prawdziwe. Ja również nie mniej niż jakikolwiek inny socjalista dążę do pokoju i przezwyciężenia kapitalizmu przez socjalizm. Ale „retorycznymi i pięknymi frazesami” Sinclair mnie nie przekona i nie przekreśli faktów. „Fakty, przyjacielu Sinclairze — to rzecz uparta, a niebezpieczeństwo niemieckie jest faktem”. Ani my, ani socjaliści niemieccy nie jesteśmy w stanie przeszkodzić wojnie. Sinclair bezgranicznie przecenia nasze siły. Nie jesteśmy zjednoczeni, nie mamy ani pieniędzy, ani broni, „ani dyscypliny”. Pozostaje nam tylko pomagać rządowi brytyjskiemu w zwiększeniu floty, gdyż nie ma i być nie może innej rękojmi pokoju.

Na kontynencie europejskim szowiniści ani przed wojną, ani po jej wybuchu nie występowali tak otwarcie. W Niemczech zamiast szczerości panuje obłuda Kautskiego i zabawa w sofizmaty; u Plechanowa to samo. Właśnie dlatego pouczające jest przyjrzeć się stosunkom w kraju bardziej rozwiniętym. Tutaj nikogo nie zwiedzie się sofistyką i karykaturą marksizmu. Zagadnienia stawia się w sposób bardziej otwarty i prawdziwy. Będziemy się więc uczyli u „przodujących” Anglików.

Sinclair jest naiwny w swym wezwaniu, aczkolwiek wezwanie to jest w gruncie głęboko słuszne — naiwny, ponieważ ignoruje półwiekowy, masowy rozwój socjalizmu, walkę między jego nurtami, ignoruje warunki narastania działań rewolucyjnych przy istnieniu obiektywnej sytuacji rewolucyjnej i organizacji rewolucyjnej. „Uczuciem” tego nie da się zastąpić. Retoryką nie da się załatwić surowej i bezlitosnej walki między potężnymi nurtami w socjalizmie — oportunistycznym i rewolucyjnym.

Blatchford rąbie prosto z mostu i ujawnia najskrytszy argument kautskistów i ski, którzy boją się mówić prawdę. Jesteśmy jeszcze słabi — oto wszystko — oznajmia Blatchford. Ale szczerością od razu demaskuje i obnaża swój oportunizm, swój szowinizm. Od razu widać, że służy burżuazji i oportunistom. Uznając „słabość” socjalizmu, sam osłabia go, głosząc politykę antysocjalistyczną, burżuazyjną.

Podobnie jak Sinclair, ale w sposób odwrotny, jak tchórz, a nie jak bojownik, jak zdrajca, a nie jak „szaleńczo śmiały” ignoruje on również warunki powstawania sytuacji rewolucyjnej.

Natomiast w swych wnioskach praktycznych i w swej polityce (wyrzeczenie się działań rewolucyjnych, propagowania ich i przygotowywania) wulgarny szowinista Blatchford całkowicie zgadza się z Plechanowem i Kautskim.

W obecnych czasach marksistowskie słowa stały się osłoną maskującą całkowite wyrzeczenie się marksizmu; ażeby być marksistą, trzeba demaskować „obłudę marksistowską” przywódców Drugiej Międzynarodówki, trzeba spojrzeć bez lęku na walkę między dwoma nurtami w socjalizmie i przemyśleć do końca zagadnienia tej walki. Taki wniosek nasuwają stosunki angielskie, ukazujące nam marksistowską istotę sprawy bez marksistowskich słów.

Napisane w czerwcu 1915 r.

Po raz pierwszy opublikowano 27 lipca 1924 r.

w gazecie „Prawda” nr 169

Przypisy

[1] „Socialism and war”. „The Clarion Press”, 44. Warship Street, London E. C.

Stalin – O CHŁOPSTWIE JAKO SOJUSZNIKU KLASY ROBOTNICZEJ

Odpowiedź tow. tow. P. F. Bołtniewowi, W. I. Jejremowowi i W. I. Iwlewowi.

Przepraszam, że muszę odpowiedzieć z opóźnieniem.

W przemówieniu moim1 wcale nie jest powiedziane, że chłopstwo jako sojusznik klasy robotniczej jest niezbędne klasie robotniczej jedynie w obecnym okresie.

Nie jest też powiedziane tam, że po zwycięstwie rewolucji w jednym z krajów europejskich sojusz klasy robotniczej i chłopstwa w Rosji będzie zbyteczny. Myślę, że niedobrze przeczytaliście moje przemówienie na konferencji moskiewskiej.

Powiedziano tam tylko, że: „chłopstwo jest jedynym sojusznikiem, który może już teraz okazać naszej rewolucji bezpośrednią pomoc”. Czy z tego wynika, że chłopstwo po zwycięskiej rewolucji w Europie może okazać się zbędne dla klasy robotniczej naszego kraju? Oczywiście, nie wynika.

Pytacie: „Cóż nastąpi, gdy dokona się rewolucja światowa, kiedy nie będzie już potrzebny czwarty sojusznik — chłopstwo? Jaki wówczas będzie pogląd na nie?”

Po pierwsze, niesłuszne jest twierdzenie, że „po rewolucji światowej” chłopstwo nie będzie już potrzebne.

Niesłuszne, ponieważ „po rewolucji światowej” nasza praca w dziedzinie budownictwa gospodarczego powinna ruszyć naprzód siedmiomilowymi krokami, a socjalizmu nie można budować bez chłopstwa, tak samo jak chłopstwo nie może wydostać się z nędzy bez proletariatu. Zatem sojusz robotników i chłopów po zwycięskiej rewolucji na Zachodzie nie osłabnie, a na odwrót, powinien okrzepnąć.

Po drugie, „po rewolucji światowej”, gdy nasza praca w dziedzinie budownictwa zwiększy się stokrotnie, rozpocznie się proces, w którym robotnicy i chłopi, jako zupełnie różne od siebie grupy ekonomiczne, będą zanikali, będą się przekształcali w pracowników ziemi i fabryki, tzn. ich sytuacja ekonomiczna będzie się zrównywała. A cóż to znaczy? Znaczy to, że sojusz robotniczo-chłopski będzie się stopniowo przekształcał w zespolenie, w całkowite zjednoczenie, w jedno socjalistyczne społeczeństwo byłych robotników i byłych chłopów, a następnie po prostu — ludzi pracy społeczeństwa socjalistycznego.

Oto nasz pogląd na chłopstwo „po zwycięstwie rewolucji światowej”.

W przemówieniu moim nie o to chodzi, jaka w przyszłości będzie postawa naszej partii wobec chłopstwa, lecz o to, który spośród czterech sojuszników jest najbliższym sojusznikiem i najbliższym pomocnikiem klasy robotniczej w danej minucie, w danej chwili, gdy kapitaliści na Zachodzie zaczynają po trosze wracać do sił.

Dlaczego w ten właśnie sposób stawiałem zagadnienie w swym przemówieniu? Ponieważ w naszej partii są ludzie, którzy z głupoty i braku rozsądku mniemają, że chłopstwo nie jest naszym sojusznikiem. Czy to źle, czy dobrze, że tacy ludzie są w naszej partii — to inna sprawa, ale tacy ludzie są. Przemówienie wygłosiłem występując przeciwko takim właśnie ludziom i dlatego wykazywałem, że w danej chwili chłopstwo jest najbliższym sojusznikiem klasy robotniczej, że ludzie siejący nieufność do chłopstwa mogą, sami tego nie rozumiejąc, zaprzepaścić sprawę naszej rewolucji, tzn. mogą zaprzepaścić zarówno sprawę robotniczą jak i sprawę chłopską.

O tym właśnie jest mowa.

Przypuszczam, że czujecie się nieco dotknięci tym, że nazywam chłopstwo sojusznikiem niezbyt mocnym i nie tak pewnym jak proletariat krajów rozwiniętego kapitalizmu. Widzę, że czujecie się tym dotknięci. Ale czyż nie mam racji? Czyż nie powinienem mówić prawdy w oczy? Czy nie jest prawdą, że chłopstwo w czasie najazdu Kołczaka i Denikina wahało się na każdym kroku to w stronę robotników, to w stronę generałów? A czyż mało chłopów było w armii Denikina i Kołczaka, chłopów-ochotników?

Nie winię chłopów, gdyż wahania ich tłumaczą się ich niedostatecznym uświadomieniem. Ale muszę mówić prawdę w oczy, skoro jestem komunistą. Tak nas uczył Lenin. A prawda polega na tym, że w ciężkiej chwili, kiedy Kołczak i Denikin nacierali na robotników, chłopstwo, jako sojusznik klasy robotniczej, nie zawsze przejawiało dostateczną wytrwałość i hart.

Czy oznacza to, że można machnąć ręką na chłopstwo, jak to czynią obecnie niektórzy nierozsądni towarzysze, nie uważający w ogóle chłopstwa za sojusznika proletariatu? Nie, nie oznacza. Machnąć ręką na chłopstwo — to znaczy dopuścić się przestępstwa zarówno wobec robotników jak i wobec chłopów. Użyjemy wszelkich środków, aby pogłębić świadomość chłopów, oświecić ich, zbliżyć do klasy robotniczej jako do wodza naszej rewolucji — i osiągniemy to, że chłopstwo stawać się będzie coraz mocniejszym i coraz pewniejszym sojusznikiem proletariatu w naszym kraju.

A gdy na Zachodzie wybuchnie rewolucja, chłopstwo będzie już całkiem okrzepłe i stanie się jednym z najwierniejszych sojuszników klasy robotniczej naszego kraju.

Tak należy rozumieć stosunek komunistów do chłopstwa jako sojusznika klasy robotniczej.

Z prolet. pozdrowieniem
J. Stalin

9 luty 1926 r.

 Przypisy:

1.   Mowa o przemówieniu J. W. Stalina „Przyczynek do zagadnienia proletariatu i chłopstwa”, wygłoszonym 27 stycznia 1925 r. na XIII gubernialnej konferencji moskiewskiej organizacji RKP(b) w czasie omawiania kwestii pracy na wsi (patrz J.W.Stalin, Dzieła, wyd. ros., t. 7, str. 25—33).

Bierut – Partia klasy robotniczej – kierownicza siła narodu polskiego

[„Prawda”, 18 kwietnia 1952 r.]

Przed dziesięciu laty powstała Polska Partia Robotnicza, jako awangarda bojowa polskiej klasy robotniczej, która stanęła na czele walki narodowo-wyzwoleńczej przeciwko hitlerowskiemu najazdowi. Wyrosła w ciężkiej i krwawej walce z tyranią hitlerowską Polska Partia Robotnicza stała się wkrótce jedyną rzeczywistą przewodniczką polskich mas pracujących w najcięższym dla narodu okresie niewoli, kiedy rozwścieczony wróg postawił przed sobą zadanie całkowitej zagłady Polski, starcia jej z mapy Europy.

Im cięższe niepowodzenia spotykały hitlerowców na frontach w ZSRR — tym okrutniej rozprawiały się bandy gestapowców z bezbronną ludnością na podbitych terenach, z jeńcami wojennymi, z więźniami obozów koncentracyjnych — podobnie jak to czynią dziś imperialistyczni zbrodniarze amerykańscy wobec ludności i jeńców w Korei.

Polska Partia Robotnicza była jedyną siłą wzywającą do czynnego oporu wobec okupanta w łącznym wysiłku z narodem radzieckim, który prowadził bohaterską walkę nie tylko o wolność swojej ojczyzny, ale i o wyzwolenie innych narodów z niewoli faszystowskiej. Polska Partia Robotnicza organizowała partyzanckie oddziały zbrojne na tyłach wroga, przeciwstawiając się nikczemnej i podstępnej polityce emigracyjnego „rządu” polskiego i popierających go partii burżuazyjnych w kraju. Polscy wodzireje faszystowscy realizowali w Polsce w czasie drugiej wojny światowej politykę wyczekiwania, licząc na „wykrwawienie się dwóch wrogów”, to jest taką samą politykę, jaką faktycznie realizowali angielsko-amerykańscy imperialiści. Istotną treścią tej polityki był bezgraniczny lęk przed rewolucyjnymi dążeniami własnej klasy robotniczej i dzika nienawiść klasowa do jedynego wówczas w świecie państwa socjalistycznego — nienawiść do ZSRR.

Dziś amerykańsko-angielscy politykierzy dążą jak najintensywniej do zorganizowania nowej agresji przeciwko wolnym narodom obozu demokracji i socjalizmu, odbudowują w swych agresywnych celach, wbrew interesom wszystkich narodów i wbrew interesom narodu niemieckiego, neohitlerowski Wehrmacht.

Klasowa nienawiść burżuazji polskiej, jej tępota, ograniczoność i sprzedajność były zręcznie wykorzystywane przez Hitlera, który bez skrupułów wyprowadził w pole tych politykierów, gdy stali się bezużyteczni. Nie inaczej też postąpią w stosunku do swych nędznych sługusów również obecni amerykańscy protektorzy zdrajców narodu polskiego. Nie przeszkadza to nikczemnym rozbitkom polskiej burżuazji wysługiwać się za nędzne ochłapy imperialistycznym wywiadom. Stanowią oni najbezwstydniejszą bodaj część kadry agentów, szpiegów i dywersantów biorących udział w akcji dywersyjnej imperialistów przeciwko wolnym narodom obozu socjalistycznego. Właśnie na dywersyjną działalność tych wrogów wolnych narodów Kongres Stanów Zjednoczonych nie krępował się uchwalić jawnie 100 milionów dolarów, depcąc zwyczajem drapieżców i kolonizatorów elementarne normy i zwyczaje prawa międzynarodowego.

W świetle dzisiejszej postawy rozbitków polskiej burżuazji Łatwiej jest ocenić ówczesną jej lokajską rolę wobec okupanta hitlerowskiego, jej wrogość wobec bohaterskich zmagań armii radzieckich, jak również obojętność wobec cierpień własnego narodu w okresie okupacji niemiecko-faszystowskiej. Nie trudno też zrozumieć, dlaczego Polska Partia Robotnicza, działając w warunkach potwornego terroru, zdobyła uznanie i poparcie polskich mas pracujących, stała się najgroźniejszym przeciwnikiem burżuazji i postrachem dla okupanta hitlerowskiego. Polskie masy pracujące, natchnione bojowymi czynami Polskiej Partii Robotniczej — wyczuły w niej instynktem klasowym jedynego rzeczywistego przywódcę w walce o swe wyzwolenie narodowe i społeczne. W tej walce polska klasa robotnicza, która od wielu lat, przez cały okres międzywojenny z podziwem i gorącą sympatią śledziła ogromne osiągnięcia budownictwa socjalistycznego w ZSRR, właśnie w okresie wojny i okupacji, w okresie straszliwej niewoli i cierpień spoglądała ku ZSRR z nadzieją i wiarą.

Bojowa droga PPR jest jeszcze jednym potwierdzeniem słuszności oraz międzynarodowego znaczenia nauk Lenina i Stalina o zdobyciu przez proletariat i jego partię hegemonii i kierownictwa w walce mas ludowych.

***

Padło pod kulami lub zamęczonych zostało w katowniach faszystowskich najeźdźców niemało czołowych przywódców PPR. Ale partia pozostała i nie udało się ani gestapowskim siepaczom, ani też godzącym w nią zdradziecko skrytobójcom z obozu polskiej burżuazji zepchnąć jej choćby na chwilę z pola walki.

Był jednakże okres szczególnie niebezpieczny w życiu partii — w pierwszej połowie 1944 roku — kiedy jej ideologię i linię polityczną usiłowały wypaczyć elementy oportunistyczne, które przedostały się do szeregów kierowniczego aktywu partii.

Zwycięskie armie radzieckie zbliżały się już w tym okresie ku ziemiom polskim. Zdradziecka postawa partii burżuazyjnych, których przywódcy usiłowali hamować w miarę swych sił walkę narodowo-wyzwoleńczą ludu polskiego, stawała się coraz bardziej widoczna dla szerokich mas. Tym silniej więc wiązały one swe nadzieje z hasłami i wskazaniami PPR oraz z wyłonioną dzięki inicjatywie partii Krajową Radą Narodową — podziemną reprezentacją polityczną narodu polskiego. W skład Krajowej Rady Narodowej weszły również grupy polityczne ustosunkowane opozycyjnie do starych partii burżuazyjnych.

Stare partie burżuazyjne za głównego swego wroga uważały w tym okresie nie okupanta, lecz PPR i Krajową Radę Narodową. PPR demaskowała bezlitośnie zdradę obozu polskiej burżuazji, który w śmiertelnej trwodze, aby polski lud pracujący nie wyrwał mu z rąk władzy w chwili wyzwolenia — nie wahał się rozpętywać walki bratobójczej, organizując zarówno samodzielnie, jak i wespół z gestapo napady na oddziały partyzanckie Armii Ludowej, wydając w ręce gestapo listy działaczy PPR, tworząc specjalne organizacje zbójeckie w rodzaju osądzonego niedawno przez sąd polski „Startu”.

I oto w tym właśnie okresie oportunistyczna grupa Gomułki wysunęła tezę, że Krajowa Rada Narodowa nie zdoła przyciągnąć do siebie stronnictw burżuazyjnych. Bez tych stronnictw zaś — według Gomułki i jego grupy — nie podobna było jakoby stworzyć frontu narodowego, zdobycie zaś władzy przez masy pracujące uważali oni za nierealne. Skoro więc sprawa tak się przedstawia — twierdzili gomułkowcy — to czy nie lepiej wyrzec się Krajowej Rady Narodowej i spróbować włączyć się niepostrzeżenie do ogólnego frontu partii burżuazyjnych, reprezentowanych przez tzw. Radę Jedności Narodowej, której cała działalność wyrażała się w sianiu nienawiści nie przeciwko hitlerowskim najeźdźcom, lecz przeciwko ZSRR i Polskiej Partii Robotniczej. Ta tchórzliwa i kapitulancka postawa grupy Gomułki spotkała się ze zdecydowanym potępieniem większości kierownictwa partyjnego. Z taką samą odprawą ze strony całej partii spotkała się druga wroga próba Gomułki, podjęta przez niego później, w 1948 r., gdy zdemaskowana została titowska klika jako agentura imperialistyczna w Jugosławii. Gomułka usiłował posiać w partii opozycyjno-nacjonalistyczne wahania, co spowodowało usunięcie gomułkowców z kierownictwa partii i zdemaskowanie do końca ich rzeczywistej roli.

Wysuwając w okresie wojny hasło frontu narodowego w walce z okupantem hitlerowskim — Polska Partia Robotnicza bynajmniej nie stawiała przed sobą zadania przyciągnięcia do tego frontu wszystkich partii burżuazyjnych, które nie tylko unikały walki z najeźdźcą hitlerowskim, ale zajmowały wobec tej walki dwulicową i obłudną postawę. Kierownictwa tych partii nie chciały i nie były zdolne do walki o wyzwolenie narodowe, gdyż bały się ludu i jego zwycięstwa bardziej niż okupanta.

Szczytem marzeń sprzedajnych klik burżuazyjnych było wprzęgnięcie Polski do rydwanu imperializmu amerykańskiego i angielskiego i gorliwe wysługiwanie się bankierom amerykańskim w eksploatowaniu przez nich polskich bogactw narodowych, polskiej klasy robotniczej.

W tych warunkach tylko polska klasa robotnicza i jej partia mogły stać się niezawodnym ośrodkiem i hegemonem walki o narodowe i społeczne wyzwolenie Polski.

Grupa prawicowych oportunistów nie wierzyła w siły klasy robotniczej, w jej zdolność poprowadzenia za sobą podstawowych mas chłopstwa, pracującej inteligencji i drobnomieszczaństwa; przeceniała wpływy partii burżuazyjnych, traciła z oczu właściwą rewolucyjną perspektywę dalszego rozwoju walki klasowej. Dlatego też próbowała wypaczyć linię bojową partii i skapitulować przed burżuazją. Nic dziwnego, że w warunkach tak zaostrzonej walki klasowej grupa prawicowo-nacjonalistyczna Gomułki—Spychalskiego stawała się narzędziem wrogiej dywersji, kanałem penetracji agentur imperialistycznych, jak o tym świadczą niezbicie procesy Tatara i innych agentów imperialistycznych. Partia odparła i rozgromiła tę wrogą robotę dzięki temu, że jej aktyw kierował się wskazaniami rewolucyjnej nauki marksizmu-leninizmu, że hartując się w bojach czerpała z doświadczeń bohaterskiej walki partii bolszewików przeciwko wszelkim wrogom narodu.

Partia, opierając się na klasie robotniczej, szukała i znajdowała sojuszników w tych patriotycznych warstwach chłopstwa, inteligencji i drobnomieszczaństwa, które chciały uczestniczyć jak najaktywniej w walce o wyzwolenie kraju i widziały w ZSRR najpotężniejszego sprzymierzeńca oraz siłę zdolną pokonać potęgę militarną hitleryzmu. Partia dała odpór wahaniom i podszeptom oportunistycznym, ponieważ jej aktyw przyswoił sobie zasadnicze wytyczne nauk towarzysza Stalina o konieczności bezlitosnej walki z oportunizmem.

***

Polska klasa robotnicza głęboko czci i ceni postępowe tradycje i idee wyzwoleńcze, w imię których walka i losy polskiego narodu splatały się w ciągu dziesiątków lat z wydarzeniami rewolucyjnymi na szerokiej arenie międzynarodowej, a w szczególności z walką postępowych i rewolucyjnych sił w Rosji.

Dziesięciolecie Polskiej Partii Robotniczej zbiegło się z okresem dyskusji ogólnonarodowej nad projektem Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Jest to jeden z najdonioślejszych momentów w życiu narodu polskiego. Znajduje to wyraz w przebiegu tej dyskusji, w ogromnym poruszeniu, jakie wzbudziła ona w polskich masach pracujących. Setki tysięcy listów, wypowiedzi, uwag robotników, chłopów, inteligentów, kobiet, młodzieży — oto wspaniały plon tej rzeczywiście ogólnonarodowej dyskusji. Masy pracujące nie tylko wypowiadają swą opinię słowami, ale i czynami produkcyjnymi: wzmożeniem wysiłku nad wykonaniem Planu Sześcioletniego — planu budowy fundamentów socjalizmu w Polsce.

Konstytucja jest widocznym dla polskich mas pracujących uwieńczeniem ich walk, które toczyły się w ciągu minionego dziesięciolecia pod przewodem klasy robotniczej, pod kierownictwem jej partii. Konstytucja jest bilansem wielkich osiągnięć i przeobrażeń rewolucyjnych, które stały się punktem zwrotnym w historii narodu polskiego i otwarły przed nim nie znane nigdy przedtem perspektywy rozwoju.

We wstępie do projektu Konstytucji czytamy:

„Historyczne zwycięstwo Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich nad faszyzmem wyzwoliło ziemie polskie, umożliwiło polskiemu ludowi pracującemu zdobycie władzy i stworzyło warunki narodowego odrodzenia Polski w nowych, sprawiedliwych granicach.. W wyniku rewolucyjnych walk i przemian obalona została władza kapitalistów i obszarników, utrwaliło się państwo demokracji ludowej, kształtuje się i umacnia nowy ustrój społeczny, odpowiadający interesom i dążeniom najszerszych mas ludowych…”

W art. 3 projektu Konstytucji jasno i wyraźnie określone zostały rola i zadania państwa demokracji ludowej w Polsce i jego funkcje. Funkcje te są analogiczne do funkcji państwa dyktatury proletariatu w ZSRR w pierwszym okresie jego rozwoju, przed likwidacją antagonistycznych klas. Obecny ustrój społeczno-ekonomiczny w Polsce jest ustrojem przejściowym od kapitalizmu do socjalizmu.

W powyższych słowach projektu Konstytucji zawarty jest krótki, ale jakże wymowny bilans rewolucyjnych przeobrażeń od wyzwolenia narodu z najcięższej niewoli faszystowskiej do nowego ustroju społecznego, o który walczyły przez dziesiątki lat masy ludowe.

Przez dwadzieścia z górą lat istniało — między pierwszą a drugą wojną światową — burżuazyjne państwo polskie, którym rządzili kapitaliści i obszarnicy. Państwo to powstało dzięki rozbiciu carskiego systemu ucisku przez Wielką Październikową Rewolucję Socjalistyczną, powstało dzięki zwycięstwu ludu rosyjskiego, ale natychmiast stało się bazą wrogich sił imperialistycznych przeciwko temu ludowi. Był to gorzki okres rozczarowań, nędzy i niedoli dla polskich mas pracujących, okres brutalnego i bezwzględnego ucisku ludności ukraińskiej i białoruskiej, która dostała się pod władzę polskiego państwa burżuazyjno-obszarniczego, był to okres ograbiania Polski przez imperialistyczne kartele i trusty. Państwo to nie przysporzyło sił narodowi, na odwrót — w ciągu tych dwudziestu lat nie polepszały się, lecz pogarszały wciąż warunki bytu mas pracujących, na które spadał coraz ostrzej bicz zgniłego reżymu reakcyjnego. Aż przyszła katastrofa nowej wojny i napaść hitlerowska, której polskie rządy kapitalistyczno-obszarnicze całą swoją polityką torowały drogę.

Taki był wynik, taki był ponury bilans rządów burżuazyjnych dla narodu polskiego. Lecz polskie masy pracujące, z komunistami na czele, walczyły nieustannie z faszystowską dyktaturą, hartowały się w tej walce i gromadziły doświadczenie, które pomogło im zrozumieć do końca, że rządy burżuazji i obszarnictwa — prowadzą niechybnie do nędzy i katastrofy narodowej.

W tym samym zaś czasie — miedzy pierwszą a drugą wojną światową — istniało, walczyło i potężniało z roku na rok pierwsze w świecie państwo robotników i chłopów. Kraj Rad nie tylko odparł interwencję państw imperialistycznych, zdławił kontrrewolucję, zdruzgotał raz na zawsze tyranię, lecz również stworzył nowe warunki braterskiego współżycia narodów.

Władza radziecka zniosła wszelkie formy ucisku i wyzysku człowieka przez człowieka, zlikwidowała klasy wyzyskujące, wyzwalając potężne siły twórcze narodu, zmieniła od podstaw bazę gospodarczą zacofanego przedtem kraju, oparła całą jego ekonomikę na zasadach gospodarki planowej, na przodującej technice, stworzyła wykwalifikowane i przodujące kulturalnie kadry, przekształciła masy pracujące w świadomych, twórczych budowniczych nowego życia. To jedyne w świecie państwo socjalistyczne zdołało w ciągu krótkiego czasu stworzyć siły, które zdruzgotały największą w historii świata militarną machinę imperialistycznych agresorów faszystowskich, uwolniło z niewoli hitlerowskiej szereg narodów i dziś stoi na przodujących pozycjach w walce o pokój, przeciwko knowaniom imperialistycznych agresorów — w walce, którą popiera olbrzymia większość ludzi na całym świecie.

Taki jest krótki — ale porywający swą treścią — bilans zwycięstw nowego, socjalistycznego państwa, którego przykład przenika dziś myśli i serca milionów ludzi pracy zarówno w Polsce, jak i we wszystkich krajach.

W walce o zbudowanie nowego życia Polska Zjednoczona Partia Robotnicza czerpała i czerpie siły i naukę z tej niewyczerpanej skarbnicy zwycięskich doświadczeń w budownictwie socjalizmu. Polska klasa robotnicza analizuje dziś drogę swych walk w ciągu minionego dziesięciolecia pod kierownictwem partii, która doprowadziła do zjednoczenia rozbitego w ciągu dziesiątków lat ruchu robotniczego, stworzyła na podstawie marksizmu-leninizmu jednolitą partię robotniczą i zdobyła zaufanie mas pracujących.

W ciągu tych niewielu lat pod kierownictwem partii polskiego proletariatu w Polsce zbudowane zostało państwo demokracji ludowej, zlikwidowane zostały pozycje kapitalistyczne nie tylko w wielkim i średnim przemyśle, ale i w przeważającej części drobnego przemysłu oraz w handlu. Równocześnie uczyniony został wielki krok naprzód w likwidacji dawnego zacofania gospodarczego, w technicznej rekonstrukcji przemysłu, w socjalistycznym uprzemysłowieniu kraju.

Klasa robotnicza Polski rośnie w zdumiewająco szybkim tempie i liczy obecnie 5 i pół miliona osób, podczas gdy w końcu roku 1945 liczyła poniżej 2 milionów.

Klasa robotnicza przeciągnęła na swoją stronę olbrzymią większość chłopstwa pracującego, izolując coraz bardziej kułaków, konsekwentnie realizując politykę ograniczania i wypierania kułactwa. Coraz głębiej przenikają w masy chłopski« formy i metody gospodarki zespołowej.

Tworzy się nowa inteligencja, wyrosła z klasy robotniczej, z synów i córek robotniczych i chłopskich, a równocześnie pogłębia się zbliżenie starej inteligencji twórczej i technicznej do klasy robotniczej.

Coraz szerzej rozwija partia wśród aktywu partyjnego i wśród mas pracujących swą pracę ideologiczną, propagandową i masowo-polityczną. Wśród setek tysięcy i milionów ludzi, zwłaszcza spośród młodzieży robotniczej i chłopskiej, spośród inteligencji, wzrosło niezmiernie zainteresowanie dla książek, czasopism, odczytów i wykładów, które otwierają im bezcenne zdobycze wielkiej nauki marksistowsko-leninowskiej. Świadczą o tym rosnące nakłady książek, które w zakresie literatury marksistowsko-leninowskiej osiągnęły od powstania Polski Ludowej do końca roku ubiegłego 21 200 tysięcy egzemplarzy, w tym dzieła Lenina i Stalina przeszło 14 milionów egzemplarzy.

Wszystkie wyższe uczelnie, których liczba jest dziś trzykrotnie wyższa niż przed wojną, wprowadziły od roku katedry marksizmu-leninizmu w oparciu o kadry wykładowców szkolone przez Instytut Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR oraz przez centralne szkoły partyjne. Wszystkie organizacje partyjne prowadzą akcję masowego szkolenia członków partii w dziedzinie historii WKP(b) oraz polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego.

Wśród badaczy naukowych, pisarzy i artystów występuje coraz wyraźniej zwrot w kierunku ścisłego powiązania ich działalności z walką mas pracujących o realizację i o przekroczenie Planu Sześcioletniego, z zagadnieniami budownictwa nowego życia, w kierunku przepojenia zasadami marksizmu-leninizmu postawy naszych działaczy i twórców w dziedzinie nauki i sztuki.

***

PZPR ma niemałe sukcesy, ale zagrażałoby jej największe niebezpieczeństwo, gdyby na skutek swych osiągnięć wpadła w stan samozadowolenia, gdyby w jej szeregach zapanowało samouspokojenie.

Walka klasowa bynajmniej nie słabnie, przeciwnie — zaostrza się. Wywiady imperialistyczne nasyłają agentów, szpiegów i dywersantów dla prowadzenia antypolskiej działalności. Wzmaga się również wroga, prowokacyjna propaganda przeciwko naszemu krajowi.

W tych warunkach staje się pilnym nakazem wszechstronne wzmożenie czujności rewolucyjnej, zdecydowane usprawnienie całej partyjno-organizacyjnej i masowej pracy politycznej, doskonalenie metod partyjnego kierownictwa, pogłębianie świadomości mas pracujących, ich zaufania do partii, walka o ciągłe podnoszenie poziomu politycznego kadr partyjnych i państwowych, poziomu politycznego całej partii. Zawsze pozostają dla nas drogowskazem słowa towarzysza Stalina:

„… Niezbędne jest, żeby partia umiała w swojej pracy łączyć najwyższą pryncypialność (nie mieszać z sekciarstwem!) z maksimum więzi i kontaktu z masami (nie mieszać z «chwostyzmem»! (wleczenie się w ogonie żywiołowych nastrojów mas.), bez czego partia nie może nie tylko uczyć mas, ale również uczyć się od nich, nie tylko prowadzić masy i podnosić je do poziomu partii, ale również słuchać głosu mas i odgadywać ich palące potrzeby.

… Niezbędne jest, aby partia nie ukrywała swoich błędów, żeby nie lękała się krytyki, żeby umiała doskonalić i wychowywać swoje kadry na swoich własnych błędach.

… Niezbędne jest, żeby partia systematycznie sprawdzała wykonywanie swoich własnych uchwał i dyrektyw, bez czego istnieje ryzyko, że te ostatnie przekształcą się w czcze obiecanki, mogące jedynie poderwać zaufanie do niej szerokich mas proletariackich …” (J. W. Stalin, Dzieła, t. 7, „Książka i Wiedza” 1950 r., str. 47—48—49)

Te wskazania partia nasza będzie wytrwale wcielać w życie, prowadząc w swej codziennej pracy walkę zarówno z oportunizmem, jak z sekciarstwem, zarówno z wszelkimi resztkami tendencji nacjonalistycznych, jak i wszelkimi objawami kosmopolityzmu.

Bardzo wiele jest jeszcze do zrobienia w zakresie walki z balastem obcej ideologii i z próbami przenikania wrogiej ideologii, z próbami wypaczania marksizmu. Olbrzymie znaczenie pod tym względem mają dla nas klasyczne prace towarzysza Stalina oraz wielkie osiągnięcia przodującej nauki radzieckiej. Ta walka ideologiczna wraz ze zrastaniem się wysiłków starej i nowej inteligencji z wysiłkiem milionowych mas w budownictwie socjalizmu niesłychanie wzbogaca naszą naukę i sztukę, dla której Polska Ludowa otworzyła olbrzymie, nie znane przedtem perspektywy rozwoju.

Najbardziej aktualnym i palącym zadaniem partii jest mobilizacja szeregów partyjnych i milionowych mas pracujących w celu jak najpomyślniejszej realizacji wyznaczonych przez plan zadań gospodarczych. Zadania pierwszych dwóch lat wielkiego sześcioletniego planu uprzemysłowienia Polski zostały wykonane z nadwyżką. W roku ubiegłym produkcja przemysłowa Polski była już o 13 proc. wyższa od produkcji założonej pierwotnie na ten rok według Planu Sześcioletniego.

Plan na rok 1952 przewiduje wzrost produkcji o 22,3 proc. w porównaniu z rokiem 1951. Zgodnie z jedynie słusznym kursem na szybkie uprzemysłowienie kraju produkcja dóbr wytwórczych wzrosnąć ma o 28,7 proc., zaś produkcja dóbr konsumpcyjnych o 16,5 proc.

Zwycięska realizacja planu trzeciego roku sześciolatki wymaga mobilizacji wszystkich rezerw tkwiących w gospodarce narodowej, wymaga wytrwałej walki milionów robotników i pracowników, przodowników pracy i inżynierów o dalszy wzrost wydajności pracy, zdecydowanej walki z rozrzutnością i marnotrawstwem, walki o obniżenie kosztów własnych, o zastosowanie nowej techniki.

W oparciu o bezinteresowną gospodarczą pomoc radziecką, w oparciu o doświadczenia i przykład budownictwa socjalistycznego w ZSRR, partia nasza i władza ludowa spotęgują walkę o wzrost świadomości mas robotniczych, o poszanowanie własności socjalistycznej, o socjalistyczny stosunek do pracy.

Rozwój rolnictwa pozostaje nadmiernie w tyle wobec tempa rozwoju produkcji przemysłowej. Dlatego też partia postawiła zadanie, aby wytężoną pracą osiągnąć szybszy niż dotychczas wzrost produkcji rolnej. Wymaga to zwiększenia inwestycji w rolnictwie, dostarczenia rolnictwu większej liczby maszyn, traktorów, nawozów sztucznych itd. Wymaga to uporczywej walki o zwiększenie plonów z hektara, o pełne wykorzystanie doświadczeń agrobiologii radzieckiej.

Ale wymaga to równocześnie poważnego wzmocnienia pracy partii w kierunku dalszego rozwoju spółdzielczych form gospodarki chłopskiej, wymaga wielkiej i nieustannej pracy nad uświadamianiem masom chłopskim wyższości gospodarki zespołowej w rolnictwie, jak również nad rozpowszechnieniem wśród tych mas doświadczeń polskich spółdzielni produkcyjnych, które od dwóch lat zaczęły rozwijać się i mogą już wykazać się niemałymi osiągnięciami. Wezwania partii i jej akcja organizacyjna znalazły żywy oddźwięk wśród szerokich mas mało- i średniorolnych chłopów.

Partia nasza jest głęboko przekonana, że wielkie zadania budownictwa nowego życia w Polsce będą wykonane.

Wzmaga się aktywność klasy robotniczej, mas chłopskich i inteligencji pracującej wokół realizacji wielkich zadań Planu Sześcioletniego, który jest planem zbudowania ekonomicznych fundamentów socjalizmu w Polsce.

Przed rokiem Plenum KC PZPR wysunęło hasło szerokiego frontu narodowego w walce o pokój i Plan Sześcioletni. Znalazło ono zrozumienie i gorący oddźwięk wśród robotników i pracowników umysłowych, wśród chłopów pracujących, wśród najszerszych kół inteligencji technicznej i twórczej, to znaczy, że poparł je cały naród. Naród polski jest dziś bowiem nowym narodem, narodem, który rośnie w siły, przeobraża się gospodarczo i kulturalnie, staje się w coraz to większej mierze narodem socjalistycznym.

Od kierownictwa w narodowym froncie walki o wyzwolenie narodowe do przodującej i kierowniczej roli w narodowym froncie walki o pokój i plan budownictwa socjalistycznego — taka jest droga rozwojowa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która czerpie swą moc z niewyczerpanych sił bohaterskiej polskiej klasy robotniczej i narodu polskiego, uzbrojonych w genialną naukę Lenina — Stalina. Rękojmią dalszego pomyślnego rozwoju naszej partii jest jej nierozerwalna więź ze sławną partią Lenina i Stalina — Wszechzwiązkową Komunistyczną Partią (bolszewików).