Stalin – OBLICZE POLITYCZNE OPOZYCJI ROSYJSKIEJ

Z przemówienia na wspólnym posiedzeniu Prezydium KWMK i MKK [1]
27 września 1927 r.

Towarzysze! Mówcy przemawiali tu tak trafnie i wyczerpująco, że niewiele pozostaje mi do powiedzenia.

Nie wysłuchałem przemówienia Wujowicza, ponieważ nie było mnie na sali, i uchwyciłem tylko koniec jego przemówienia. Z zakończenia tego zrozumiałem, że zarzuca on WKP(b) oportunizm, siebie zaś uważa za bolszewika i zamierza uczyć WKP(b) leninizmu.

Cóż można na to powiedzieć? Mamy niestety w partii pewną ilość ludzi, którzy nazywają siebie bolszewikami, w rzeczywistości zaś nic wspólnego z leninizmem nie mają. Sądzę, że do takich ludzi należy również Wujowicz. Gdy tacy ludzie zabierają się do nauczania WKP(b) leninizmu, nie trudno zrozumieć, co z tego może wyniknąć. Sądzę, że krytyka Wujowicza nie zasługuje na odpowiedź.

Przypomniała mi się pewna historia, jaka wydarzyła się poecie niemieckiemu Heinemu. Pozwolę sobie opowiedzieć tę historię. Wśród różnych krytyków, którzy występowali w prasie przeciw Heinemu, był pewien bardzo niefortunny, a przy tym kiepski krytyk literacki, niejaki Aufenberg. Główną cechą tego pisarza było to, że ustawicznie „krytykował” Heinego i bezceremonialnie prześladował go swoją krytyką w prasie. Heine widać nie uważał za konieczne reagować na tę „krytykę” i milczał uparcie. Zdziwieni tym przyjaciele Heinego napisali do niego list, że niby jak to rozumieć, że pisarz Aufenberg napisał mnóstwo artykułów krytycznych przeciw Heinemu, a ten nie uważa za stosowne odpowiedzieć. Heine musiał więc odpowiedzieć. Cóż więc napisał w odpowiedzi na apel swoich przyjaciół? Odpowiedział w prasie w kilku słowach: „Pisarza Aufenberga nie znam; sądzę, że to ktoś w rodzaju D’Arlincourta, którego również nie znam”.

Parafrazując słowa Heinego bolszewicy rosyjscy mogliby powiedzieć o krytycznych wypocinach Wujowicza: „Bolszewika Wujowicza nie znamy, sądzimy, że to chyba ktoś w rodzaju Ali Baby, którego również nie znamy”.

O Trockim i opozycji. Główne nieszczęście opozycji polega na tym, że nie rozumie ona rzeczy, o których tu rozprawia. W przemówieniu swoim Trocki mówił o polityce w Chinach. Nie chce on jednak przyznać, że opozycja żadnej linii, żadnej polityki w sprawie Chin nie miała. Były wahania, było dreptanie w miejscu, miotanie się z jednej krańcowości w drugą, ale żadnej linii opozycja nie miała. W sprawie Chin spory nasze toczyły się wokół trzech zagadnień: zagadnienia udziału komunistów w Kuomintangu, wokół sprawy Rad i wokół zagadnienia charakteru rewolucji chińskiej. We wszystkich tych zagadnieniach opozycja okazała się bankrutem, nie miała bowiem żadnej linii.

Sprawa udziału w Kuomintangu. W kwietniu 1926 roku, tzn. w miesiąc po VI plenum KWMK, na którym podjęto uchwałę na rzecz udziału komunistów w Kuomintangu, opozycja zażądała niezwłocznego wystąpienia komunistów z Kuomintangu. Dlaczego? Dlatego że nastraszona pierwszym naporem Czang Kai-szeka (marzec 1926 r.) opozycja w istocie rzeczy żądała przystosowania się do Czang Kai-szeka, zmierzała do wycofania komunistów z gry sił rewolucyjnych w Chinach.

Formalnie jednak opozycja uzasadniała swoje żądanie wystąpienia z Kuomintangu tym, że komuniści nie mogą należeć do organizacji burżuazyjno-rewolucyjnych, do których nie podobna nie zaliczyć Kuomintangu. Rok później zaś, w kwietniu 1927 roku, opozycja domagała się już udziału komunistów w Kuomintangu Wuhanu. Dlaczego? Na jakiej podstawie? Czyżby Kuomintang przestał być w roku 1927 organizacją burżuazyjną? Gdzież tu linia, gdzie choćby cień linii?

Sprawa Rad. I tu opozycja nie miała określonej linii. Jeden odłam opozycji domagał się w kwietniu 1927 roku niezwłocznego organizowania w Chinach Rad w celu obalenia Kuomintangu w Wuhanie (Trocki). Jednocześnie drugi odłam opozycji domagał się również niezwłocznego organizowania Rad, ale już w celu poparcia Kuomintangu w Wuhanie, a nie w celu obalenia go (Zinowjew). I to się u nich nazywa linią! Przy tym oba odłamy opozycji, i Trocki, i Zinowjew, domagając się organizowania Rad, żądali zarazem udziału komunistów w Kuomintangu, udziału komunistów w partii rządzącej. I niech to ktoś spróbuje zrozumieć! Tworzyć Rady i zarazem żądać udziału komunistów w partii rządzącej, tj. w Kuomintangu — taka bzdura nie każdemu przyjdzie do głowy. I to się nazywa linią!

Sprawa charakteru rewolucji chińskiej. Komin tern uważał i w dalszym ciągu uważa, że podstawą rewolucji w Chinach jest w obecnym okresie rewolucja agrarno-chłopska. A jaki jest pogląd opozycji na tę sprawę?

Opozycja w ogóle nigdy nie miała na tę sprawę określonego poglądu. Już to zapewniała, że w Chinach nie może być rewolucji agrarnej, ponieważ nie ma tam w ogóle feudalizmu; już to oświadczała, że w Chinach rewolucja agrarna jest możliwa i konieczna, aczkolwiek nie przywiązywała poważniejszego znaczenia do przeżytków feudalnych w Chinach, przy czym nie podobna było zrozumieć, skąd się w takim razie miała wziąć rewolucja agrarna; już to dowodziła, że rzeczą główną w rewolucji chińskiej jest nie rewolucja agrarna, lecz rewolucja mająca na celu autonomię celną. I niech to ktoś spróbuje zrozumieć!

Oto jak wygląda tak zwana „linia” opozycji w spornych sprawach rewolucji chińskiej.

To nie linia, lecz dreptanie w miejscu, mętlik, absolutny brak linii.

I ci ludzie zabierają się do krytykowania leninowskich pozycji Kominternu! Czy to nie zabawne, towarzysze?

Trocki mówił tu o ruchu rewolucyjnym w Kuan-tungu, o wojskach Ho Lunga i Je Tinga, zarzucając nam, że tworzymy tu jakoby nowy Kuomintang, żeby go postawić na czele tego ruchu. Nie myślę polemizować z tą plotką wyssaną z palca przez Trockiego. Pragnę tylko oświadczyć, że cała ta sprawa południowego ruchu rewolucyjnego, wymarsz wojsk Je Tinga i Ho Lunga z Wu-hanu, ich posuwanie się w kierunku Kuantungu, połączenie się ich z chłopskim ruchem rewolucyjnym itd., — pragnę powiedzieć, że wszystko to nastąpiło z inicjatywy chińskiej partii komunistycznej. Czy Trocki wie o tym? Powinien o tym wiedzieć, jeżeli w ogóle cokolwiek wie.

Kto będzie stał na czele tego ruchu, jeżeli ruch ten będzie się mógł wykazać sukcesami, jeżeli nowy przypływ rewolucji w Chinach stanie się faktem? Oczywiście Rady. — Jeżeli przedtem, w okresie rozkwitu Kuomintangu, warunki nie sprzyjały niezwłocznemu tworzeniu Rad, to teraz, kiedy kuomintangowcy skompromitowali się i zdyskredytowali swoim związkiem z kontrrewolucją — teraz Rady w razie powodzenia ruchu mogą się stać i staną się rzeczywiście podstawową siłą skupiającą wokół siebie robotników i chłopów Chin. A kto będzie stał na czele Rad? Oczywiście komuniści. Jednakże komuniści nie wezmą już udziału w Kuomintangu, jeżeli rewolucyjny Kuomintang zjawi się jeszcze raz na widowni. Tylko ignoranci mogą godzić istnienie Rad z możliwością udziału komunistów w partii Kuomintangu. Łączyć te dwie rzeczy wykluczające się wzajem — to znaczy nie rozumieć istoty i przeznaczenia Rad.

To samo należy powiedzieć w sprawie Komitetu Angielsko-Rosyjskiego. Widzimy tu u opozycji te same wahania i brak linii. Początkowo opozycja była oczarowana Komitetem Angielsko-Rosyjskim. Twierdziła nawet, że Komitet Angielsko-Rosyjski jest środkiem umożliwiającym „unieszkodliwienie reformizmu w Europie” (Zinowjew); zapomniała, jak widać, że angielska połowa Komitetu Angielsko-Rosyjskiego składa się właśnie z re-formistów.

Później, kiedy się wreszcie przekonała, że Purcell i jego przyjaciele są reformistami, oczarowanie jej zamieniło się w rozczarowanie, co więcej — w rozpacz, zażądała też natychmiastowego zerwania jako środka do obalenia Rady Generalnej, nie rozumiejąc, że nie można obalić Rady Generalnej w Moskwie. Od jednego głupstwa do drugiego — taki był obraz tzw. „linii” opozycji w sprawie Komitetu Angielsko-Rosyjskiego.

Trocki nie potrafi zrozumieć, że kiedy rzecz dojrzała do zerwania, sprawą zasadniczą staje się nie zerwanie samo przez się, lecz sprawa, przy której do zerwania dochodzi, idea, którą zerwanie to demonstruje. Jaką ideę demonstruje zerwanie, które już nastąpiło? Ideę grożącego niebezpieczeństwa wojny, ideę konieczności walki z niebezpieczeństwem wojennym. Któż zaprzeczy, że to właśnie ta idea jest teraz podstawowym zagadnieniem naszych czasów w całej Europie? Wynika z tego jednak, że właśnie na gruncie tego nad wyraz doniosłego zagadnienia trzeba było doprowadzić do tego, żeby masy robotnicze zetknęły się ze zdradą Rady Generalnej, czego też dokonaliśmy. Fakt, że Rada Generalna musiała wziąć na siebie inicjatywę i odium zerwania w momencie zagrażającego niebezpieczeństwa nowej wojny — fakt ten najlepiej demaskuje w oczach mas robotniczych zdradziecką i socjalimperialistyczną „naturę” Rady Generalnej w podstawowym zagadnieniu wojny. Opozycja zaś dowodzi, że byłoby lepiej, gdybyśmy to my wzięli na siebie inicjatywę i odium zerwania!

I to się u nich nazywa linią! I ci ludzie, którzy się tak zaplątali, zabierają się do krytykowania leninowskich pozycji Kominternu! Czy to nie zabawne, towarzysze?

Jeszcze gorzej przedstawia się postawa opozycji, jeśli chodzi o naszą partię, o WKP(b). Trocki nie rozumie naszej partii. Nie ma właściwego poglądu na naszą partię. Spogląda na naszą partię jak arystokrata na motłoch albo jak biurokrata na podwładnych. Bo inaczej nie byłby twierdził, że w milionowej partii, w WKP(b), mogą „zagarnąć” władzę, „uzurpować” władzę poszczególne jednostki, poszczególni przywódcy. „Zagarnąć” władzę w milionowej partii, która dokonała trzech rewolucji i wstrząsa dziś posadami imperializmu światowego — oto do jakiego głupstwa dogadał się Trocki!

Czy można w ogóle „zagarnąć” władzę w milionowej partii, bogatej w rewolucyjne tradycje? Dlaczego w takim razie nie udało się Trockiemu „zagarnąć” władzy w partii, dostać się do kierownictwa partii? Czym to wytłumaczyć? Alboż to Trocki nie pragnie, nie dąży do ujęcia kierownictwa? Czyż nie jest faktem, że już od przeszło dwóch dziesiątków lat Trocki walczy z bolszewikami o kierownictwo w partii? Dlaczego nie udało mu się „zagarnąć” władzy w partii? Alboż jest on mniej wybitnym mówcą, niż obecni przywódcy naszej partii? Czy nie należałoby raczej powiedzieć, że jako mówca Trocki góruje nad wielu obecnymi przywódcami naszej partii? Czym się w takim razie tłumaczy, że Trocki mimo swój kunszt oratorski, mimo że dąży do ujęcia kierownictwa, mimo swoje zdolności został odepchnięty od kierowania wielką partią, która nosi miano WKP(b)? Trocki skłonny jest tłumaczyć to tym, że partia nasza jest, jego zdaniem, stadem baranów do głosowania, idącym ślepo za KC partii. Ale tak mogą mówić o naszej partii tylko ludzie, którzy nią gardzą, którzy ją uważają za motłoch. Pogląd na partię jako na stado baranów do głosowania to pogląd podupadłego arystokraty partyjnego. To oznaka tego, że Trocki utracił poczucie partyjności, utracił zdolność rozpoznawania rzeczywistych przyczyn braku zaufania partii do opozycji.

W rzeczy samej, czym się tłumaczy, że WKP(b) wyraża opozycji całkowity brak zaufania? Tłumaczy się to tym, że opozycja chciałaby zastąpić leninizm trockizmem, uzupełnić leninizm trockizmem, „ulepszyć” leninizm trockizmem. Tymczasem zaś partia chce pozostać wierna leninizmowi wbrew wszelkim wybiegom podupadłych arystokratów w partii. Oto dlaczego partia, która dokonała trzech rewolucji, uznała za wskazane odwrócić się od Trockiego i w ogóle od opozycji.

I partia postąpi podobnie ze wszystkimi „przywódcami” i „kierownikami”, którzy zechcą zabarwić leninizm trockizmem czy jakąkolwiek inną odmianą oportunizmu.

Przedstawiając naszą partię jako stado baranów do głosowania Trocki daje wyraz pogardzie dla mas partyjnych WKP(b). Cóż więc dziwnego, że z kolei partia odpowiada na to Trockiemu pogardą i całkowitym brakiem zaufania?

Równie źle przedstawia się postawa opozycji, jeśli chodzi o sprawę reżymu w naszej partii. Trocki przedstawia sprawę tak, jakoby obecny reżym w partii, który tak obrzydł całej opozycji, miał być czymś zasadniczo odmiennym od reżymu, jaki ustanowiony został w partii za Lenina. Chce on przedstawić sprawę tak, że jakoby nie kwestionuje reżymu ustanowionego przez Lenina po X Zjeździe, że walkę prowadzi, właściwie mówiąc, z obecnym reżymem w partii, który, zdaniem jego, nie ma nic wspólnego z reżymem ustanowionym przez Lenina.

Stwierdzam, że Trocki mówi tu po prostu nieprawdę.

Stwierdzam, że obecny reżym w partii jest dokładnym wyrazem tego właśnie reżymu, który ustanowiony został w partii za Lenina w okresie X i XI Zjazdu naszej partii.

Stwierdzam, że Trocki prowadzi walkę przeciw leninowskiemu reżymowi w partii ustanowionemu przez Lenina i pod kierownictwem Lenina.

Stwierdzam, że walka trockistów przeciw leninowskiemu reżymowi w partii rozpoczęła się jeszcze za Lenina, że obecna walka trockistów jest dalszym ciągiem walki przeciw reżymowi partii, jaką prowadzili jeszcze za Lenina.

Na czym polegają podstawy tego reżymu? Na tym, ażeby urzeczywistniając demokrację wewnątrzpartyjną i dopuszczając rzeczową krytykę niedomagań i błędów w partii nie dopuszczać zarazem do żadnej frakcyjności i zlikwidować wszelką frakcyjność pod rygorem wydalenia z partii.

Kiedy reżym taki ustanowiony został w partii? Na X i XI Zjeździe naszej partii, tzn. za Lenina.

Stwierdzam, że Trocki i opozycja prowadzą walkę właśnie z tym reżymem w partii.

Mamy taki dokument jak „deklaracja 46-u” podpisana przez takich trockistów jak Piatakow, Preobrażeński, Sieriebriakow, Alski i in., w której powiedziane jest wręcz, że reżym ustanowiony w partii po X Zjeździe przeżył się i stał się dla partii nie do zniesienia.

Czego żądali ci ludzie? Żądali zalegalizowania grup frakcyjnych w partii i uchylenia odpowiedniego postanowienia X Zjazdu. Było to w roku 1923. Oświadczam, że Trocki całkowicie solidaryzował się ze stanowiskiem „46-u” prowadząc walkę przeciw reżymowi w partii, ustanowionemu po X Zjeździe. Oto skąd bierze początek walka trockistów przeciw leninowskiemu reżymowi w partii. (Trocki: „Ja nie mówiłem o X Zjeździe, zmyślacie”). Trocki nie może nie wiedzieć, że mogę wykazać to dokumentami. Dokumenty te zachowały się, rozdam je towarzyszom, a wtedy będzie rzeczą jasną, kto z nas mówi nieprawdę [2].

Stwierdzam, że trockiści podpisani pod „deklaracją 46-u” prowadzili walkę z reżymem leninowskim w partii jeszcze za Lenina.

Stwierdzam, że tę walkę przeciw leninowskiemu reżymowi Trocki zawsze popierał inspirując i podjudzając opozycję.

Stwierdzam, że obecna walka Trockiego przeciw reżymowi w naszej partii stanowi dalszy ciąg owej anty-leninowskiej walki, o której przed chwilą mówiłem.

Sprawa nielegalnej antypartyjnej drukarni trockistów. Trocki zbudował swoją na piśmie opracowaną mowę tak, że nawet nie poruszył należycie sprawy nielegalnej drukarni; uważał widać, że nie jest obowiązany poruszać takich „drobiazgów” jak nielegalna antypartyjna drukarnia trockistów. Było to nie przemówienie oskarżonego, lecz deklaracja opozycji występującej z oskarżeniami pod adresem Komin ternu i WKP(b). Tymczasem jest rzeczą jasną, że sprawa nielegalnej antypartyjnej drukarni trockistów całkowicie demaskuje i Trockiego, i jego zwolenników z opozycji jako wrogów partyjności, jako rozłamowców i dezorganizatorów proletariackiej sprawy.

W rzeczy samej Trocki uważa, że opozycja ma rację — i dlatego ma prawo do urządzania sobie nielegalnych drukarń.

Ale oprócz grupy Trockiego są jeszcze w WKP(b) inne grupy opozycyjne: „opozycja robotnicza”, sapronowcy itd. Każda z tych małych grupek uważa, że ma rację. Gdyby rozumować tak jak Trocki, to należałoby uznać, że każda z tych grup ma prawo do urządzania sobie nielegalnej drukarni. Przypuśćmy, że rzeczywiście urządzają one sobie nielegalne drukarnie, partia zaś nie prowadzi walki z tym złem — co zostanie wówczas z partii?

Co to znaczy tolerować istnienie nielegalnych drukarń wszelkich grup w partii? To znaczy tolerować istnienie w partii kilku ośrodków mających swoje „programy”, swoje „platformy”, swoje „linie”. Cóż zostanie wówczas z żelaznej dyscypliny w naszej partii, z dyscypliny, którą Lenin uważał za podstawę dyktatury proletariatu? Czy możliwa jest taka dyscyplina bez jednego i to jedynego ośrodka kierowniczego? Czy Trocki rozumie, w jakie wpada bagno broniąc prawa grup opozycyjnych do organizowania nielegalnych drukarń antypartyjnych?

Sprawa bonapartyzmu. W tej sprawie opozycja ujawnia kompletną ignorancję. Zarzucając olbrzymiej większości naszej partii próby bonapartyzmu Trocki demonstruje przez to samo swoje kompletne nieuctwo i nierozumienie źródeł bonapartyzmu.

Co to jest bonapartyzm? Bonapartyzm to próba narzucenia większości woli mniejszości w drodze przemocy. Bonapartyzm to zagarnięcie władzy w partii lub w kraju przez mniejszość wbrew większości w drodze przemocy. Skoro jednak zwolennicy linii KC WKP(b) stanowią ogromną większość i w partii, i w Radach, to jak można wygadywać takie bzdury, że jakoby większość usiłuje samej sobie narzucić swoją własną wolę w drodze przemocy? Kiedyż to zdarzało się w historii, żeby większość miała narzucać sobie własną wolę w drodze przemocy? Któż oprócz ludzi niespełna rozumu może uwierzyć w możliwość takiej fantastycznej rzeczy?

Czyż nie jest faktem, że zwolennicy linii KC WKP(b) stanowią olbrzymią większość i w partii, i w kraju? Czyż nie jest faktem, że opozycja stanowi znikomą garstkę? Można sobie wyobrazić, że większość naszej partii narzuca swoją wolę mniejszości, tj. opozycji. I to jest rzeczą w partyjnym sensie tego słowa zupełnie uzasadnioną. Ale jak można sobie wyobrazić, żeby większość narzucała samej sobie własną wolę, i to jeszcze w drodze przemocy? O jakimże bonapartyzmie może tu być mowa? Czy nie należy raczej powiedzieć, że to wśród mniejszości, tj. wśród opozycji, pojawić się mogą tendencje do narzucenia swojej woli większości? Gdyby się tendencje takie pojawiły, nie byłoby w tym nic dziwnego, mniejszość bowiem, tj. opozycja trockistowska, nie ma teraz innych możliwości opanowania kierownictwa jak tylko w drodze przemocy wobec większości. Więc skoro już mowa o bonapartyzmie, to niech Trocki kandydatów na Bonapartego poszuka w swojej własnej grupie.

Kilka słów o wyradzaniu się i termidorianizmie. Nie będę się tu zajmował analizowaniem owych bzdurnych i prostackich oskarżeń o wyradzanie się i termidorianizm, jakie opozycjoniści wysuwają czasem pod adresem partii. Nie będę się zajmowała ponieważ nie warto ich analizować. Chcę potraktować tę sprawę z czysto praktycznego punktu widzenia.

Przypuśćmy przez chwilę, że opozycja trockistowska reprezentuje politykę rzeczywiście rewolucyjną, a nie odchylenie socjaldemokratyczne — czym w takim razie wytłumaczyć, że wszystkie wyradzające się i wyrzucone z partii i Kominternu elementy oportunistyczne grupują się wokół opozycji trockistowskiej znajdując tam sobie schronienie i obronę?

Czym wytłumaczyć, że Ruth Fischer i Masłów, Scholem i Urbans, wyrzuceni z Kominternu i niemieckiej partii komunistycznej jako elementy wyradzające się i renegackie, znajdują obronę i serdeczne przyjęcie właśnie ze strony opozycji trockistowskiej?

Czym wytłumaczyć, że tacy oportuniści i faktyczne wyrodki, jak Souvarine i Rosner we Francji, Ossowski i Daszkowski w ZSRR, znajdują sobie schronienie właśnie w opozycji trockistowskiej?

Czy można to nazwać przypadkiem, że Komintern i WKP(b) usuwają ze swego środowiska tych wyrodków o rzeczywiście termidoriańskiej orientacji, Trocki zaś i Zinowjew otwierają im ramiona udzielając im schronienia i obrony?

Czy fakty te nie świadczą, że „rewolucyjne” frazesy opozycji trockistowskiej pozostają frazesami, w rzeczywistości zaś opozycja jest ośrodkiem grupującym elementy wyradzające się?

Czy wszystko to nie świadczy, że opozycja trockistowska jest gniazdem i rozsadnikiem wyrodzenia się i termidorianizmu?

W każdym razie u nas w WKP(b) istnieje jedna jedyna grupa skupiająca wokół siebie wszelakich szalbierzy w rodzaju Masłowa i Ruth Fischer, w rodzaju Souvarine’a i Ossowskiego. Grupą tą jest grupa Trockiego.

Takie jest, towarzysze, z grubsza biorąc, oblicze polityczne opozycji.

A jaki stąd wniosek, zapytacie?

Wniosek jest jeden. Opozycja tak się uwikłała, tak wyśmienicie wpakowała się w ślepy zaułek bez wyjścia, że znalazła się wobec konieczności wyboru: albo Kom-intern i WKP(b), albo Masłów, Ruth Fischer i renegaci z nielegalnej drukarni antypartyjnej.

Nie można obijać się wiecznie między tymi dwoma obozami. Czas już dokonać wyboru. Albo z Kominter-nemiWKP(b), a wówczas — wojna z Masłowem i Ruth Fischer, wojna z wszelkimi renegatami. Albo przeciw WKP(b) i Kominternowi – a wówczas — krzyżyk na drogę do grupy Masłowa i Ruth Fischer, do wszystkich renegatów i odszczepieńców, do wszystkich Szczerbakowów i podobnego tałałajstwa. (Oklaski).

Czasopismo „Kommunisticzeskij Internacjonał”

[„Międzynarodówka Komunistyczna”] nr 41.

14 października 1927 r.

PRZYPISY

[1] KWMK — Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej; MKK — Międzynarodowa Komisja Kontroli (przy KWMK). — Red. przekł. polsk.

[2] Uwaga redakcji „Międzynarodówki Komunistycznej”, 3 października tow. Stalin przedstawił Sekretariatowi Politycznemu KWMK jako załącznik do protokołu wspólnego posiedzenia Prezydium KWMK i Międzynarodowej Komisji Kontroli dowody w postaci dokumentów, na które powoływał się w swoim przemówieniu, mianowicie:

1) Wyciąg z „deklaracji 46-u” (15 października 1923 r.) opatrzonej podpisami Piatakowa, Preobrażeńskiego, Sieriebriakowa, Alskiego i in., w której jest powiedziane:

„Reżym, jaki się wytworzył wewnątrz partii, jest absolutnie nie do zniesienia. Paraliżuje on inicjatywę partii zastępując partię odpowiednio dobranym aparatem urzędniczym, który działa bez zarzutu w czasach normalnych, który jednak niechybnie musi zawodzić w momentach kryzysów i może się okazać całkowicie zawodny w obliczu zbliżających się poważnych wydarzeń. Sytuacja, jaka się wytworzyła, tłumaczy się tym, że reżym dyktatury frakcyjnej w łonie partii, jaki się obiektywnie ukształtował po X Zjeździe, przeżył się”.

2) Wyciąg z oświadczenia Trockiego, skierowanego do KC i CKK (8 października 1923 roku), w którym powiedziane jest:

„Reżym, który w zasadzie ukształtował się jeszcze przed XII Zjazdem, a po tym zjeździe został ostatecznie ugruntowany i formalnie usankcjonowany, jest o wiele bardziej daleki od demokracji robotniczej, niż reżym najsurowszych okresów komunizmu wojennego”.

Dla wyjaśnienia należy tu dodać, że przed XII Zjazdem mieliśmy XI Zjazd (wiosna roku 1922) oraz X Zjazd (wiosna roku 1921); pracami tych zjazdów kierował Lenin, w rezolucjach ich ustalony został ten właśnie reżym w partii, przeciw któremu występuje zarówno „deklaracja 46-u” (trockiści), jak i wyżej wymienione oświadczenie Trockiego.