Gwardia Ludowa – Z FRONTU POLSKIEGO (1942)

GWARDZISTA
ORGAN GWARDII LUDOWEJ
nr 3 – 1 lipca 1942 r. – rok I

Z FRONTU POLSKIEGO

KOMUNIKAT SZTABU GŁÓWNEGO GWARDII LUDOWEJ

Spalono most na Liwcu.

Spalono most pod Mińskiem Mazowieckim.

Pod Rejowcem wysadzono w powietrze pociąg z materiałami

wojennymi. Przerwa w ruchu trwała 10 godzin.

W okolicach Piotrkowa miały miejsce wystąpienia kilku grup partyzanckich. Między innymi doszlo do poważniejszego starcia w lesie pomiędzy wsią Polichno i Kotem. Większy oddział żandarmów i gestapowców natknął się na zasadzkę partyzancką. Niemcy zostali podpuszczeni na 15 metrów, a potem powitano ich salwą rewolwerową i granatami. W starciu tym zginął szef gestapo, jeden gestapowiec oraz został ciężko ranny jeden żandarm. Niemcy wycofali się w popłochu, otwierając bezskuteczny ogień z karabinów i automatów. Partyzanci wycofali się z pola walki bez prób pościgu ze strony hitlerowców.

W innych potyczkach partyzanci zranili kilku policjantów i agentów gestapo.

Kilka grup partyzanckich w Krakowskiem i okolicach Rzeszowa rozpoczęło ożywioną działalność.

Wyszły w pole oddziały partyzanckie z szeregu innych miejscowości. W starych ogniskach walk partyzanckich nastapiło zaktywizowanie działalnosci.

W Tarnowatce koło Tomaszowa Lub. partyzanci spalili tartak i fabrykę mebli giętych. Obie wytwórnie zaopatrywały Niemców: Przy okazji doszło do strzelaniny, podczas której zabito 3 żandarmów. Żandarmi w Tomaszowie nie czuja się pewnie. Zarówno żandarmi jak i burmistrz nocują w Zamościu.

W Piotrkowskiem, na brzegach lasów, pojawiły sie tabliczki z napisami: „,Niemcom wstep wzbroniony”, albo: „,Niemcy wejść mogą, ale wyjść stąd nie mogą”. Okoliczna ludność odnosi się z wielka sympatią do partyzantów. Do oddziałów wstępują nowi bojownicy o wolność.

Lenin – Rezolucja w sprawie polityki międzynarodowej

Rezolucja w sprawie polityki międzynarodowej

uchwalona na VII Ogólnorosyjskim Zjeździe Rad Delegatów Robotniczych, Żołnierskich i Chłopskich
5 grudnia 1919 r.

Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka pragnie żyć w pokoju ze wszystkimi narodami i poświęcić wszystkie swe siły budownictwu wewnętrznemu, ażeby w oparciu o ustrój radziecki postawić na nogi produkcję, transport i administrację publiczną, czemu dotychczas stała na przeszkodzie interwencja Ententy i blokada głodowa.

Rząd robotniczo-chłopski proponował pokój państwom Ententy niejednokrotnie, a mianowicie: 5 si erpnia 1918 r. – oświadczenie Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych skierowane do przedstawiciela amerykańskiego, p. Poola; 21 października 1918 r. – do prezydenta Wilsona; 3 listopada 1918 r. – do wszystkich rządów Ententy za pośrednictwem przedstawicieli krajów neutralnych; 7 listopada 1918 r. – w imieniu VI Ogólnorosyjskiego Zjazdu Rad; 23 grudnia 1918 r. – nota Litwinowa w Sztokholmie do wszystkich przedstawicieli Ententy; następnie oświadczenia z 12 stycznia, 17 stycznia i 4 lutego 1919 r. oraz projekt układu opracowany z Bullittem 12 marca 1919 r.; 7 maja 1919 r. – oświadczenie za pośrednictwem Nansena.

Całkowicie aprobując wszystkie te liczne kroki Rady Komisarzy Ludowych i Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, VII Zjazd Rad raz jeszcze potwierdza swe niezłomne dążenie do pokoju, raz jeszcze proponuje wszystkim państwom Ententy – Anglii, Francji, Stanom Zjednoczo nym Ameryki, Włochom, Japonii – wszystkim razem i każdemu z osobna, niezwłoczne rozpoczęcie rokowań pokojowych oraz poleca Ogólnorosyjskiemu Centralnemu Komitetowi Wykonawczemu, Radzie Komisarzy Ludowych i Ludowemu Komisariatowi Spraw Zagranicznych, aby systematycznie kontynuowały tę politykę pokoju podejmując wszelkie niezbędne dla jej powodzenia kroki.

Lenin – Referat o zadaniach Władzy Rad

Referat o zadaniach Władzy Rad

wygłoszony na na posiedzeniu piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich

25 października (7 listopada) 1917 r.

Towarzysze! Robotnicza i chłopska rewolucja, o której konieczności bolszewicy ciągle mówili, dokonała się.

Jakie jest znaczenie tej robotniczej i chłopskiej rewolucji? Znaczenie tego przewrotu polega przede wszystkim na tym, że. będziemy mieli radziecki rząd, nasz własny organ władzy, bez jakiegokolwiek udziału burżuazji. Masy uciskane same stworzą władzę. Stary aparat państwowy zo stanie doszczętnie rozbity i stworzony zostanie nowy aparat rządzenia w postaci organizacji radzieckich.

Z dniem dzisiejszym nastaje nowa era w historii Rosji, a obecna trzecia rewolucja rosyjska w ostatecznym swym wyniku musi doprowadzić do zwycięstwa socjalizmu.

Jedno z najbliższych naszych zadań to konieczność niezwłocznego zakończenia wojny. Jest jednak rzeczą jasną dla wszystkich, że aby zakończyć tę wojnę, ściśle związaną z obecnym ustrojem kapitalistycznym, trzeba pokonać sam kapitał.

Pomoże nam w tym ów światowy ruch robotniczy, który zaczyna się już rozwijać we Włoszech, Anglii i Niemczech.

Sprawiedliwy, niezwłoczny pokój, zaproponowany przez nas międzynarodowej demokracji, znajdzie wszędzie gorący oddźwięk w międzynarodowych masach proletariackich. Aby to zaufanie proletariatu umocnić, należy niezwłocznie opublikować wszystkie tajne traktaty.

Wewnątrz Rosji ogromna część chłopstwa oświadczyła: dość zabawy z kapitalistami – pójdziemy z robotnikami. Zaufanie chłopów zdobędziemy jednym dekretem, który zniesie własność obszarniczą. Chłopi zrozumieją, że jedynie w sojuszu z robotnikami leży ocalenie chłopstwa. Ustanowimy prawdziwą kontrolę robotniczą nad produkcją.

Obecnie nauczyliśmy się pracować zgodnie. Świadczy o tym dokonana właśnie rewolucja. Posiadamy tę siłę masowej organizacji, która zwycięży wszystko i doprowadzi proletariat do rewolucji światowej.

W Rosji musimy się teraz zająć zbudowaniem proletariackiego państwa socjalistycznego. Niech żyje światowa rewolucja socjalistyczna!

Fryderyk Engels – Przemówienie nad grobem Karola Marksa

Przemówienie Fryderyka Engelsa nad grobem Karola Marksa (1883)

Dnia 14 marca, kwadrans przed trzecią po południu, przestał myśleć największy ze współczesnych myślicieli. Na dwie zaledwie minuty pozostawiliśmy go samego, a kiedyśmy znowu weszli, znaleźliśmy go w fotelu śpiącego – ale już na zawsze.

Nie sposób ocenić, co stracił w tym człowieku walczący proletariat Europy i Ameryki, co straciła w nim nauka historyczna. Rychło się da odczuć wyrwa, sprawiona śmiercą tego mocarza.

Podobnie jak Darwin odkrył prawo rozwoju świata organicznego, tak Marks odkrył prawo rozwoju dziejów ludzkich – ten prosty, przesłonięty dotychczas ideologicznymi nawarstwieniami fakt, że ludzie muszą przede wszystkim jeść, pić, mieszkać, odziewać się, zanim mają możność zajmować się polityką, nauką, sztuką, religią itd., że przeto produkcja bezpośrednich materialnych środków utrzymania, a więc każdorazowy szczebel ekonomicznego rozwoju narodu, albo danego okresu stanowi podstawę, z której rozwijają się urządzenia państwowe, poglądy prawne, wyobrażenia estetyczne i nawet religijne danych ludzi, i z ktorej wychodzić należy przy objaśnieniu tych zjawisk, nie zaś na odwrót, jak to dotąd robiono.

 Nie dość na tym. Marks odkrył również szczególne prawo ruchu współczesnego kapitalistycznego sposobu produkcji i zrodzonego przezeń społeczeństwa burżuazyjnego. Odkrycie wartości dodatkowej wniosło od razu światło w tę dziedzinę, gdy wszystkie dawniejsze badania zarówno burżuazyjnych ekonomistów, jak i socjalistycznych krytyków były błądzeniem w ciemnościach.

Dwa takie odkrycia starczyłyby dla jednego żywota. Szczęśliwy byłby ten, kto zdołałby dokonać jednego bodaj podobnegi odkrycia. Ale w każdej poszczególnej dziedzinie, którą Marks badał – a dziedzin tych było bardzo wiele i żadnej z nich nie poruszył tylko pobieżnie – w każdej, nawet w dziedzinie matematyki, dokonał samodzielnych odkryć.

Takim był Marks, jako człowiek nauki. Ale nie to było najważniejsze u niego. Nauka była u Marksa siłą poruszającą dzieje, siłą rewolucyjną. Jakkolwiek żywą radość sprawiało mu nowe odkrycie w tej lub owej dziedzinie nauki teoretycznej, odkrycie, którego praktyczne zastosowanie może nie dawało się jeszcze wcale przewidzieć – zupełnie inna była radość, jaką odczuł z powodu każdego odkrycia, które natychmiast oddziaływało rewolucjonizująco na przemysł lub w ogóle na rozwój historyczny. Tak więc obserwował bacznie rozwój odkryć w dziedzinie elektryczności i ostatnio jeszcze śledził prace Marcelego Deprez.

Bo Marks był przede wszystkim rewolucjonistą. Przyczynić się w ten lub inny sposób do obalenia społeczeństwa kapitalistycznego i stworzonych przez nie urządzeń państwowych, przyczynić się do wyzwolenia współczesnego proletariatu, któremy ON pierwszy dał świadomość jego własnego położenia i jego potrzeb, świadomość warunków jego wyzwolenia – oto było prawdziwe powołanie jego życia. Walka była jego żywiołem. A walczył z taką namiętnością, z takim uporem, z takim powodzeniem, jak niewielu. Pierwsza „Gazeta Reńska” 1842r., paryski „Vorwarts”(„Naprzód”) 1844r., „Brukselska Gazeta Niemiecka” 1847r., „Nowa Gazeta Reńska” 1848–49r., „Trybuna Nowojorska” 1852–1861r., – ponadto mnóstwo bojowych broszur, praca w Paryżu, Brukseli i Londynie, aż wreszcie, jako uwieńczenie wszystkiego, powstało wielkie „Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników” – doprawdy już to samo było dziełem, którym mógłby się szczycić jego twórca, gdyby nawet nic innego nie dokonał.

I dlatego Marks był najbardziej znienawidzonym i najbardziej oczernianym człowiekiem swego czasu. Wydalały go rządy, zarówno absolutystyczne jak i republikańskieBurżua, zarówno konserwa­tywni jak i ultrademokratyczni, prześcigali się w miotaniu nań kłam­liwych oszczerstw. Marks odsuwał to wszystko na bok jak pajęczy­nę, nie zwracał na to uwagi, odpowiadał tylko wówczas, kiedy za­chodziła nieodzowna potrzeba. I umarł czczony, kochany, opłakiwany przez miliony rewolucyjnych współbojowników — od kopalń syberyjskich poprzez całą Europę i Amerykę, aż do Kalifornii.

I śmiało mogę powiedzieć: wielu mógł Marks mieć przeciwników, ale bodaj ani jednego osobistego wroga.

Imię jego żyć będzie poprzez stulecia i poprzez stulecia żyć będzie jego dzieło.

Bierut – Czcząc świetlaną pamięć  Klementa Gottwalda umacniajmy przyjaźń naszych narodów

Poniżej zamieszczamy artykuł towarzysza Bolesława Bieruta opublikowany na łamach dziennika „Rude Pravo“ , centralnego organu Komunistycznej Partii Czechosłowacji. 

Cały naród polski łączy się z bratnimi narodami Czechosłowacji w głębokim smutku. Śmierć Klementa Gottwalda jest niepowetowaną i ciężką stratą całego obozu pokoju i socjalizmu. Przyszła ona niespodziewanie w chwili, gdy cała przodująca ludzkość boleśnie przeżywa rozstanie się z życiem Wielkiego Nauczyciela i Bojownika, Wodza mas pracujących całego świata, Geniusza i Przodownika epoki Wielkiej Rewolucji Socjalistycznej — Józefa Stalina.

 Jeszcze czuje się w dłoni serdeczny, braterski, przeniknięty w spólnie odczuwanym bólem uścisk Klementa Gottwalda w Domu Związków Zawodowych i pod Mauzoleum na Placu Czerwonym. Jeszcze zachowało się w oczach Jego pełne smutku i hartu spojrzenie w chwili, gdy żegnaliśmy wspólnie Tego, kogośmy najgoręcej kochali. Dlatego tak trudno oswoić się z myślą, że śmierć wydarła z naszych szeregów jednego z najwierniejszych uczniów i towarzyszy walki Stalina, jednego z chorążych Jego nieśmiertelnego Sztandaru, pod którym kroczą nieprzerwanie rosnące wciąż miliony wielkiej proletariackiej armii komunistycznej.

Niewypowiedzianie wielkie nieszczęście ugodziło w bratnie narody Czechosłowacji, które Klement Gottwald wiódł niezłomnie, poprzez dziesiątki lat walki ciężkiej i trudnej — jako bezgranicznie wierny sprawie ich wolności, jako nieugięty ich Przywódca w walkach o wyzwolenie narodowe i społeczne, jako Wielki Budowniczy ich nowego państwa, opartego na trwałych, spiżowych podstawach demokracji ludowej i nierozerwalnego braterskiego sojuszu z narodami, które wyzwoliły  się z jarzma kapitalizmu. Ale wielkość i nieśmiertelność zasługi Klementa Gottwalda dla historii narodów Czechosłowacji na tym polega przede wszystkim, że narody te nie są już i nigdy nie będą osamotnione ani w swych uczuciach, ani w swych wysiłkach. Świadomość, że wielkie przeżycia i dzieje narodów Czechosłowacji są dziś już przeżyciami i dziejami potężnego międzynarodowego obozu, który jest niezniszczalnym i zwycięskim dziełem nieśmiertelnego geniuszu stalinowskiego, jest czynnikiem krzepiącym uczucia, silę i wolę narodów Czechosłowacji, a wraz z nimi wszystkich narodów obozu pokoju i socjalizmu.

 Bezpowrotnie przeminął czas niepewności losów dla narodów, które dzięki bohaterskiej pomocy Wielkiego Związku Radzieckiego zdobyły na zawsze wolność i niezależność, utrwaliły władzę ludu pracującego i budują zwycięsko socjalizm w swoich krajach. Jakże zmieniło się współżycie i wzajemne stosunki między narodami Czechosłowacji i Polski od chwili, gdy nie rządzą już tymi krajami kapitaliści i obszarnicy. Pamiętamy okres między pierwszą i drugą wojną światową, kiedy to rządząca w obu krajach burżuazja kultywowała niezmiennie wzajemną niechęć i spory między sąsiadującymi z sobą i przecież bliskimi sobie narodami, złączonymi wspólnymi korzeniami i tradycjami kulturalnymi i historycznymi. Pamiętamy haniebny rok 1938, kiedy faszystowska klika , rządząca Polską, choć znienawidzona przez olbrzymią większość narodu, nie zawahała się współuczestniczyć w napaści hitlerowskiej na Czechosłowację, pomagając — wbrew najżywotniejszym interesom narodów całej Europy — w ohydnej, ukartowanej wspólnie przez imperialistów niemieckich, angielskich, francuskich i działających za kulisami imperialistów amerykańskich, zbrodni monachijskiej. Ta zbrodnia monachijska przyśpieszyła rozpętanie najkrwawszej pożogi w dziejach ludzkich, jaką była druga wojna światowa.

 Z odmętu tej wojny, z niewoli i zniszczeń, w które pogrążyła ona wiele narodów — wyzwolenie przyniosła bohaterska, ofiarna i zwycięska walka narodów radzieckich. Przewodził tej walce i temu ogólnoświatowemu, historycznemu zwycięstwu Józef Stalin. Przewodnikiem w tej walce była bohaterska, zahartowana w niezliczonych bojach klasowych, bezgranicznie wierna międzynarodowej sprawie wyzwolenia proletariatu , niezłomna w służbie narodowi — partia komunistyczna, partia Lenina i Stalina, partia zwycięskiej Rewolucji Socjalistycznej. Wpierwszych szeregach walczących o wyzwolenie narodowe i społeczne kroczyli wszędzie komuniści, demaskując zdradę burżuazji lub jej niechęć i niezdolność do walki z najeźdźcą hitlerowskim . Burżuazja wówczas, tak samo jak dziś w wielu krajach kapitalistycznych, przejawiała gotowość wyrzeczenia się suwerenności i niepodległości własnego kraju w strachu przed tym, aby lud pracujący nie ujął w swe ręce władzy. Ale wszędzie tam, dokąd dotarła Armia Wyzwoleńcza i bratnia pomoc narodów radzieckich, lud pracujący pod przewodem partii komunistycznych i robotniczych ujmował losy swego kraju we własne dłonie, utrwalał swą władzę, budował nowe życie na nowych podstawach. 

Wiemy dziś, jak niełatwą była ta walka, wiemy, jak wiele zawdzięczamy w tej walce o nowy, sprawiedliwy, socjalistyczny ustrój społeczny bra tn ie j pomocy narodów radzieckich; ile zawdzięczamy naukom Wielkiego naszego Ojca i Nauczyciela, Obrońcy i Przyjaciela wyzwolonych krajów demokracji ludowej, Towarzysza Stalina. 

Towarzysz Klement Gottwald, niezłomny rewolucjonista i najofiarniejszy patriota swego narodu, zahartowany od lat młodzieńczych w walkach klasowych i utalentowany przywódca Komunistycznej Partii Czechosłowacji, wybitny działacz międzynarodowego ruchu robotniczego — był przez całe swe życie nieugiętym bojownikiem wielkiej idei socjalizmu. Znaliśmy go wszyscy —- starzy i młodzi współtowarzysze Jego walki i pracy pod wspólnymi sztandarami idei marksistowsko-leninowskich, znała go cała, walcząca pod tymi sztandarami polska i międzynarodowa klasa robotnicza, która dziś schyla nad Jego trumną swoje bojowe sztandary i łączy swój głęboki żal z narodami Czechosłowacji.

 Naród polski nigdy nie zapomni wielkich zasług i wysiłków towarzysza Klementa Gottwalda w dziele zbliżenia naszych bratnich narodów, w dziele pogłębiania ich przyjaźni, współpracy i pomocy wzajemnej. Dzięki tym wysiłkom narody Czechosłowacji i Polski kroczą dziś wspólną i niezawodną drogą braterskiego współdziałania w pomnażaniu sił wytwórczych, w podnoszeniu na coraz wyższy poziom zdobyczy gospodarczych i kulturalnych, w umacnianiu państwa jako niezłomnej podstawy obronności każdego kraju przed wszelkimi zakusami imperialistycznych podżegaczy wojennych. Jesteśmy dziś nawzajem jak najżywotniej zainteresowani w jak największym rozszerzaniu i pogłębianiu tego współdziałania i naszej przyjaźni, która łączy nas wspólnie z narodami Związku Radzieckiego i in­nymi krajami, wyzwolonymi z pęt kapitalizmu — w jeden potężny i niepokonany obóz pokoju, demokracji i socjalizmu.

 Przy bezpośrednim współudziale towarzysza Gottwalda, dzięki Jego aktywnej inicjatywie, pod Jego mądrym kierownictwem rozwinęły się już od chwili wyzwolenia nowe stosunki wzajemne między naszymi narodami, których korzyści i znaczenie dla obu naszych krajó stają się z każdym rokiem coraz bardziej cenne i trwałe. Naszym zadaniem jest i będzie dalsze nieustanne pogłębianie tych braterskich stosunków jako wspólnego i niewyczerpanego źródła wzrostu naszych sił, jako czynnika utrwalającego i przyspieszającego budownictwo socjalistyczne w naszych krajach.

 Podstawą naszych stosunków sąsiedzkich jest Układ o Przyjaźni i Wzajemnej Pomocy między Czechosłowacją a Polską zawarty w dniu 10 marca 1947 r., a podpisany osobiście przez towarzysza Gottwalda. Olbrzymie znaczenie dla obu krajów ma rozwijająca się wciąż wymiana handlowa oraz współpraca naukowo-techniczna, wzajemna pomoc i współpraca gospodarcza w wielu najróżnorodniejszych dziedzinach. Naszym wspólnym zadaniem jest jak najbardziej wszechstronne rozwijanie i pogłębianie tych stosunków, kierując się wskazaniami Wielkiego Stalina — twórcy braterskiej przyjaźni między wolnymi narodami.

 W dniu podpisania układu o przyjaźni i współpracy w 1947 r. towarzysz Gottwald powiedział:

 „Wierzę…, że sojusz nasz w przyszłości będzie się stale wzmacniać i pogłębiać, że szybko będą się rozwijać nasze stosunki gospodarcze i kulturalne oraz, że między narodami naszymi nastąpi zbliżenie większe niż kiedykolwiek dotąd w historii“ .

 Od tej chwili upłynęło 6 lat, a wagę i aktualne znaczenie tych słów towarzysza Gottwalda potwierdziło w pełni życie. Czyż nasze dzisiejsze, oparte na przyjaźni i braterskiej współpracy, stosunki międzynarodowe nie są stokroć lepsze, pewniejsze, trwalsze i szlachetniejsze od dawnych stosunków pod panowaniem kapitalistów i obszarników, od skrycie podsycanej przez burżuazję niechęci, obłudy, nieufności lub zdrady i niespodziewanego ciosu w chwili przełomowej?

 Nową historię i nowe stosunki tworzą dziś nasze narody, które stały się nowymi narodami — narodami zjednoczonymi wewnętrznie, jak nigdy przedtem, narodami, których zdobycze gospodarcze i kulturalne rosną i rosnąć będą nieprzerwanie, narodami, których żadna wroga siła nie jest w stanie zepchnąć z drogi budownictwa socjalistycznego. Po drodze tej, wytkniętej przez wielkie idee i wskazania Józefa Stalina prowadził niezłomnie, wytrwale i zdecydowanie narody Czechosłowacji Klement Gottwald. Pamięć o Jego świetlanej i drogiej nam wszystkim postaci będzie nam towarzyszyć w dalszej naszej pracy i walce o urzeczywistnienie, o całkowite zwycięstwo nieśmiertelnego dzieła Wielkiego Wodza i Nauczyciela wszystkich narodów, Józefa Stalina.

 Daremnie łudzą się imperialiści i ich agentury, licząc na zamieszanie w naszych szeregach. Daremne są ich podłe rachuby na osłabienie międzynarodowego obozu bojowników o pokój, demokrację i socjalizm. Wprost przeciwnie. Jeszcze mocniej zewrzemy nasze szeregi, jeszcze ofiarniej, aktywniej walczyć będziemy o umacnianie naszych sił, naszych państw, naszych kierownictw , naszych partii, a wraz z tym naszej przyjaźni, ufności i pomocy wzajemnej i braterskiego współdziałania wolnych narodów, budujących i nowe życie.

 Narody nasze miłują pokój i nienawidzą wojny. Narody nasze wszystkie swe siły skupiają na budownictwie ustroju społecznego, całkowicie wolnego od wszelkiego wyzysku i ucisku człowieka przez człowieka. Budujemy nasze nowe życie społeczne w oparciu o pomoc wzajemną i przyjaźń między narodami, które łączy wspólna idea — idea braterstwa ludów, budujących socjalizm i komunizm . Nie chcemy nikomu narzucać swych dążeń, ani drogi, po której kroczymy. Pragniemy współpracy pokojowej ze wszystikimi krajami niezależnie od ich ustroju. Ale nikomu także nie pozwolimy zepchnąć nas siłą z drogi, po której kroczymy i będziemy iść wciąż naprzód zgodnie z wolą mas pracujących, zgodnie z wolą naszych niezależnych i suwerennych narodów.

 Dobro narodu, nieustanny wzrost jego sił, Jego dobrobytu i kultury , obrona jego wolności i niepodległości, obrona pokoju — oto jest nasze prawo najwyższe.

 Żegnając na zawsze wielkiego Bojownika o dobro narodów Czechosłowacji i o zwycięstwo idei wyzwolenia ludu pracującego na całym świecie, czcić będziemy wieczyście świetlaną pamięć Klementa Gottwalda, umacniać będziemy przyjaźń i braterstwo naszych wolnych narodów.

Luksemburg – “Tak defilowała przede mną cała wspaniała wojna. “

List do Zofii Liebknecht,
Wrocław, grudzień 1917 r.

Sonieczko, ptaszyno moja, tak się ucieszyłam Pani listem, chciałam zaraz odpisać, ale miałam właśnie dużo pracy, nad którą musiałam się bardzo skoncentrować, dlatego nie mogłam pozwolić sobie na ten luksus. Poźniej zaś wolałam już raczej poczekać na okazję, bo przecież o wiele milej jest swobodnie porozmawiać, tylko między nami. […]

Mija teraz rok, od kiedy Karol (Liebknecht)  siedzi w Luckau.[1] W tym miesiącu często o tym myślałam i równo roku temu była Pani u mnie we Wronkach, podarowała mi Pani piękną choinkę. W tym roku kazałam sobie tutaj ją kupić, ale przyniesiono mi nędzne drzewko, w którym brak wielu gałęzi – nie ma porównania z zeszłoroczną. Nie wiem, jak umieszczę na niej osiem świeczek, które zdobyłam. To już trzecie moje święta Bożego Narodzenia w ciupie, ale proszę tylko nie traktować tego tragicznie. Jestem tak spokojna i wesoła jak zawsze.

Wczoraj długo nie mogłam zasnąć – nigdy nie mogę teraz spać przed pierwszą, ale muszę już o dziesiątej kłaść się do łóżka, bo gaszą światło – wtedy marzę sobie w ciemności o różnych rzeczach. Wczoraj więc myślałam, jakie to dziwne, że stale żyję w radosnym upojeniu – bez żadnej szczególnej przyczyny. I tak leżę na przykład tutaj w ciemnej celi na materacu twardym jak kamień, wokół mnie panuje w domu, jak zwykle, cmentarna cisza, człowiek ma wrażenie, że jest w grobie; od strony okna odbija się na suficie refleks latarni, która całą noc się pali przed więzieniem. Od czasu do czasu słychać tylko całkiem stłumiony, daleki turkot przejeżdżającego pociągu albo zupełnie blisko pod oknami chrząkanie strażnika, który w swoich ciężkich butach powoli robi kilka kroków, by rozruszać zesztywniałe nogi. Piasek tak beznadziejnie skrzypi pod tymi krokami, że w wilgotną, ciemną noc rozbrzmiewa z tego cała pustka i rozpaczliwość istnienia. Leżę wtedy cicho, samotna, otulona wieloma czarnymi chustami ciemności, nudy, niewoli, zimy – a zarazem serce mi bije z niepojętej, nieznanej wewnętrznej radości, jak gdybym chodziła po kwitnącej łące w promieniach słonecznego blasku. I w ciemności uśmiecham się do życia, jakbym znała jakąś czarodziejską tajemnicę, która przeczy wszystkiemu, co złe i smutne, i przeistacza to w samą światłość i szczęście. A przy tym sama szukam powodu tej radości, nic nie znajduję i znów muszę się śmiać – z samej siebie. Przypuszczam, że tą tajemnicą nie jest nic innego jak samo życie; głęboka ciemność nocy jest tak piękna i miękka jak aksamit, jeśli się tylko dobrze patrzy; a zgrzyt wilgotnego piasku pod powolnymi, ciężkimi krokami strażnika śpiewa także małą piękną pieśń o życiu – jeśli się tylko umie dobrze słuchać. W takich chwilach myślę o Pani i tak bardzo pragnęłabym przekazać Pani ten czarodziejski klucz, który pozwala we wszelkich sytuacjach dostrzegać piękno i radość życia, aby Pani też żyła w upojeniu i chodziła jak po barwnej łące. Nie mam przecież zamiaru zbywać Pani ascezą, urojonymi radościami. Życzę Pani wszystkich realnych radości zmysłowych, jakich Pani pragnie. Chciałabym tylko dać Pani jeszcze oprócz tego moją niewyczerpaną pogodę wewnętrzną, abym mogła być spokojna, że idzie Pani przez życie w haftowanym gwiazdami płaszczu, który chroni Panią przed wszystkim, co małe, trywialne i budzi trwogę.

Zerwała Pani w parku w Steglitz ładny bukiet czarnych i różowo-fioletowych jagód. Jeśli chodzi o czarne jagody, może to być albo dziki bez – jego jagody wiszą w ciężkich gęstych gronach między dużymi, pierzastymi wachlarzami liści, zapewne je Pani zna – albo, co bardziej prawdopodobne, ligustr: smukłe, delikatne, proste wiechy jagód i wąskie, podłużne, zielone listki. Różowo-fioletowe jagody, schowane pod małymi liśćmi, mogą być karłowatymi niesplikami; co prawda, są one właściwie czerwone, ale o tej późnej porze roku są już trochę przejrzałe i nadgniłe, więc często wyglądają jak fioletowo-czerwonawe; listki są podobne do mirtu; małe, ostro zakończone, ciemnozielone, z wierzchu skórzane, a od spodu chropowate.

Soniusiu, czy zna Pani Die verhängnisvolle Gabel Platena? Czy mogłaby mi Pani to przysłać lub przywieźć? Karol wspomniał kiedyś, że czytał to w domu. Wiersze Georgego są piękne; teraz wiem, skąd pochodzi wiersz: „I w szumie czerwonawych zbóż”, który Pani zwykle deklamowała, kiedy spacerowałyśmy po polach. Czy może Pani przy okazji przepisać mi Nowego Amadisa?[2] Tak lubię ten wiersz – oczywiście dzięki pieśni Hugona Wolfa – ale go tu nie mam. Czyta Pani dalej Legendę o Lessingu? Wróciłam do Historii materializmu Langego,[3]  która zawsze działa na mnie pobudzająco i odświeżająco. Tak bardzo chciałabym, aby ją Pani kiedyś przeczytała.

Ach, Sonieczko, przeżyłam tutaj ciężki ból – . Na podwórze, po którym spaceruję, często przyjeżdżają wojskowe wozy załadowane workami albo starymi żołnierskimi mundurami i koszulami, często poplamionymi krwią… Tutaj się je wyładowuje, przekazuje do cel, łata, a później znów załadowuje i dostacza wojsku. Ostatnio przyjechał taki wóz, zaprzężony nie w konie, lecz bawoły.

Pierwszy raz widziałam z bliska te zwierzęta  . Mają budowę mocniejszą i szerszą niż nasze woły, płaskie głowy i płasko zagięte rogi, a zatem czaszki bardziej podobne do naszych owiec, są całkiem czarne, a oczy mają duże, łagodne i czarne. Pochodzą z Rumunii, są łupem wojennym… Żołnierze, którzy jechali tym wozem, opowiadali, że bardzo było trudno złapać te dzikie zwierzęta, a jeszcze trudniej użyć ich jako siły pociągowej, bo były przyzwyczajone do wolności. Były strasznie bite, póki pojęły, że przegrały wojnę i że powiedzenie „vae victis” ma do nich zastosowanie…

W samym Wrocławiu podobno jest bez mała sto takich zwierząt; w dodatku były przyzwyczajone do obfitych rumuńskich pastwisk, a tu dostają marną i skąpą paszę. Wykorzystuje się je bezlitośnie do dźwigania wszelkich możliwych wozów ciężarowych i szybko przy tym zdychają. – Otóż kilka dni temu przyjechał wóz z workami. Był tak wysoko załadowany, że bawoły nie mogły go przeciągnąć przez próg bramy wjazdowej. Żołnierz-konwojent, brutalne chłopisko, zaczął tak okładać zwierzęta grubym końcem biczyska, że strażniczka z oburzeniem zapytała go, czy nie ma litości dla zwierząt! „Dla nas, ludzi, też nikt nie ma litości!” odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, i uderzył jeszcze silniej… W końcu zwierzęta pociągnęły wóz i przebyły wzniesienie, ale jedno z nich krwawiło…

Sonieczko, bawola skóra jest przysłowiowo gruba i twarda, a była zdarta. Podczas wyładowywania zwierzęta stały później całkiem cicho, zmęczone, a jedno z nich, to, które krwawiło, patrzyło przed siebie z takim wyrazem czarnego oblicza i łagodnych czarnych oczu jak zapłakane dziecko. Był to wręcz wygląd dziecka, które zostało surowo ukarane, a nie wie, za co, dlaczego, nie wie, jak uniknąć męki i brutalnej przemocy… Stałam przed nim, a zwierzę patrzyło na mnie, łzy płynęły mi z oczu – były to jego łzy; nie można spazmować z większym żalem z powodu najukochańszego brata, niż ja spazmowałam w swej bezsilności z powodu tego cichego cierpienia. Jak dalekie, jak nieosiągalne, stracone są piękne, wolne, soczyście zielone pastwiska Rumunii! Jak inaczej świeciło tam słońce, wiał wiatr, jak inne były piękne głosy ptaków, które się tam słyszało, czy też melodyjne wołanie pasterzy. A tutaj – to obce, okropne miasto, ta duszna stajnia, to obrzydliwe stęchłe siano zmieszane ze zgniłą słomą, ci obcy, straszni ludzie i – bicie, krew cieknąca ze świeżej rany… Och, mój biedny bawole, mój biedny, kochany bracie, oboje stoimy tu tak bezsilni i niemi, a łączy nas tylko ból, bezsilność, tęsknota. – 

Tymczasem więźniowie skrzętnie uwijali się przy wozie, zdejmowali ciężkie worki i dźwigali je do budynku; natomiast żołnierz włożył obie ręce do kieszeni spodni, spacerował dużymi krokami po podwórku, uśmiechał się i cicho gwizdał modną piosenkę. Tak defilowała przede mną cała wspaniała wojna.

Proszę wkrótce napisać, ściskam Panią, Sonieczko.

Oddana Pani

Rosa

Soniusiu najdroższa, niech Pani mimo wszystko będzie spokojna i pogodna. Takie jest życie i tak je trzeba przyjmować, dzielnie, odważnie i z uśmiechem – mimo wszystko, Wesołych Świąt!

Przypisy
  1. Karl Liebknecht został 8 grudnia 1916 r. przewieziony do zakładu karnego w Luckau.
  2. J. W. Goethe, Nowy Amadis, przeł. Zbigniew Bieńkowski, w: J. W. Goethe, Poezje, t. I, Wrocław 1960.
  3. Friedrich Albert Lange, Historia filozofii materialistycznej i jej znaczenie w teraźniejszości, przeł. Aleksander Świętochowski, Warszawa 1881.

Dzierzyński – KOMUNIKAT PRZEWODNICZĄCEGO OGÓLNOROSYJSKIEJ KOMISJI NADZWYCZAJNEJ

KOMUNIKAT PRZEWODNICZĄCEGO OGÓLNOROSYJSKIEJ KOMISJI NADZWYCZAJNEJ [1] 

Wobec wykrycia spisku, który miał na celu wywołanie zbrojnego wystąpienia przeciwko władzy radzieckiej za pomocy eksplozji, uszkadzania torów kolejowych i wywoływania pożarów, Ogólnorosyjska Komisja Nadzwyczajna uprzedza, że wszelkie tego rodzaju wystąpienia oraz agitacja będą tłumione z całą bezwzględnością. 

W celu uchronienia od głodu Piotrogrodu i Moskwy, w celu uratowania setek i tysięcy niewinnych ofiar, Ogólnorosyjska Komisja Nadzwyczajna będzie zmuszona zastosować jak najsurowsze sankcje karne przeciw każdemu, kto będzie miał coś wspólnego z białogwardzyjskimi wystąpieniami i próbami zbrojnego powstania. 

Przewodniczący WCzK 

F Dzierzyński 

,, Izwiestija ” nr 71

Z 2 Kwietnia 1919r

[1] powyższy komunikat został wydany w związku z telenografem Lenina, zlecającym WCzK likwidowanie w jak najbliższym czasie usiłowań agentów Kołczaka i Denikina oraz ” aliantów”, zmierzających przy pomocy eksplozji, uszkadzania torów kolejowych i agitacji strajkowej do pozbawienia ludności Piotrogrodu i innych miejscowości wody, żywności itp., do wywołania niezadowolenia i w ten sposób do obalenia władzy radzieckiej. Red. 

Marchlewski – List 4

Steglitz pod Berlinem. Forst – Str. 15   31.10.10

Drogi Szanowny Panie! Śmiem przypomnieć się Wam i w imię dawnej znajomości prosić Was o przyczynek do „Młota”. Pisał mi redaktor Fiedler*), że czyniliście mu obietnice i polecił mi prosić usilnie o jej spełnienie. Wiecie, że cała czereda z prasy warszawskiej miota się na „Młot”. My sobie to mamy za zaszczyt. Wśród zgrai dziennikarstwa warszawskiego ludzi rozumnych a czystych pono na pięciu palcach policzy, więc ta cała powódź fałszów, śród których sfałszowanie cytaty o „trupie Polski” jest wcale jeszcze nie najbardziej potworne, – dziwić nie może. A zresztą: wszystko w porządku. Przywykliśmy n.p. do tego, że o „Vorwärts’ie” lub „Humanité” nigdy żaden publicysta burżuazyjny Niemiec lub Francji nie wyrazi się inaczej jak z pianą na ustach; dlaczegoż więc w Polsce mieli by inaczej traktować „Młot”? Żywię przecież nadzieję, że Wy oceniacie tę nagankę jak należy i ona nie powstrzyma Was od tego, abyście robociarzom warszawskim sprawili duszną „frajdę”, dając im w „Młocie” jakiś swój utwór.

Korzystam ze sposobności, aby Wam donieść o osobie, o ile się tym interesujecie. Więc: od 1905 do 1908 żyłem cała piersią, pracując w Kraju. Bywało niekiedy szpetnie; parę miesięcy wszy jadły w kazamatach Waszego sługę, gorsze było, gdy w okresie reakcji obrzydzenie człowieka brało, ile razy musiał stykać się z „inteligencją”, z „sympatykami” i innym plugastwem. Lecz zawsze, nawet w czasach najgorszych, było zawsze jeszcze dobrze śród owych rogatych dusz robociarzy polskich. Wierzę, że tych sam diabeł nie zmoże.

W roku 1908 już nazbyt ciasno mi się zrobiło: na piętach miałem psiarnię i trzeba było wynieść się. Od tego czasy pełnię służbę po dawnemu: w partii polskiej i niemieckiej s.d. No, służba to znana: orka aż do upadłego i kwita, Lecz skarżyć się nie ma co: zdrowie jako tako dopisuje, żona – też placu wszelakim przykrościom życiowym wbrew dotrzymuje, córa mi rośnie na schwał, więc się żywot kołacze.

Wdzięcznym będę, jeżeli mi parę słów o sobie nakreślicie, a prośę swą gorąco jeszcze raz polecam.

Uścisk dłoni

J.B. Marchlewski

*) Towarzysz Franciszek Fiedler był wówczas członkiem redakcji pism legalnych SDKPiL i sekretarzem tej redakcji na kraj, podpisywał też jako redaktor odpowiedzialny „Młot”.

Marchlewski – Interes narodu – to interes ludu roboczego

Interes narodu – to interes ludu roboczego

„…Wszędzie burżuazja wynajduje hasła niby „wspólne całemu narodowi”. U nas w Polsce prawi ona o interesach narodowych, o „wspólnej nam wszystkim sprawie” i tak dalej… Interes narodu polskiego – to interes ludu roboczego, który stanowi olbrzymią większość narodu. Ten lud roboczy ojczyznę swą kocha, o swe interesy narodowe dba… Zwycięską rewolucją ludową zniesie carat i zabezpieczy również naród polski od ucisku i prześladowań narodowych…”

Luksemburg – List 10

[Paryż] Poniedziałek [12.III.1894) [a]

Znowu dzień upłynął i ja siedzę przy swoim stoliku i piszę do Ciebie. Pisałam Ci dziś kartę z moją decyzją[1] Czy to się uda zrobić, będę jutro wiedziała pocztą od Reiffa. Jeśliby się nie udało rozinterliniować wstępnego, to napiszę jutro prędko wewnętrzny na 4 szpalty. Jestem tak odurzona tu, że, wyobraź sobie, nie przyszło mi to wpierw na myśl, ciągle mi się

kręcił Julka artykuł[2] Prawda i to, że wczoraj ani dziś nie byłam w stanie. Mam ciężki ból głowy. Jutro mi może będzie lepiej. Dziś zaledwie zrobiłam korektę wstępnego[3] i prawodawstwa[4] i posłałam już Reiffowi. Prawda i to, że to żmudna robota i długo czasu zajęła, bo oni jeszcze wcale korekty nie robili. Artykuł o prawodawstwie wcale nie zepsuty. A co Jadzia nad nim pracowała tyle – nie wiem. Zmienione może 2 – 3 slowa. I to ja teraz musiałam sama język w wielu miejscach poprawiać. Ale nie wypada mi jej to wykazywać, bo ona taka miła i skromna. Tak więc, jak widzisz, dziś zeszedł mi dzień na jeździe do Reiffa (1 1/2godz.), potem na korekty i raz na wyjście z Jadzią po sprawunki. Niezbyt to dużo. Ale od jutra biorę się energicznie. Jutro poprawię majową broszurę i skończę korekty. Pojutrze zaś do pisania. Postanowiłam w nr majowy vel marcowy wsadzić dla urozmaicenia tłumaczenie artykuliku Guesde’a z ich majowej broszurki i napisać mały kawałek o kobietach[5]. Razem na szpaltę. To ożywi nr, prawda?

Broszurka majowa będzie złożona na nr 8 elsevirem, bo on tylko ten ma wolny, zresztą to dość ładny numer. Papier obstalowałam cienki. Wyjdzie akurat na arkusik.

Złoto, co Ty robisz, jak się masz? Co z Twoim reumatyzmem? Co z nerwami? Czyś   j u ż   o b s t a l o w a ł   a r t y k u ł   u   K r ( i c z e w s k i e g o)   i   G e l [f a n d a]?  Czy Julek już kończy swoje? Niech wszystko będzie gotowe, aby nie było zwłoki. Adolf i Jadzia są dzieciaki, zupełnie innego kalibru ludzie niż my. Dziwnie się trochę z nimi czuję. Dość widzieć ich obejście z obcymi ludźmi, aby poznać, o ile oni są w stanie mieć wpływ i być przedstawicielami partii. Naiwność, prostota arkadyjska! O odczycie przemyśliwam. Miałby duże znaczenie, a gdyby się udał – ogromne. 

Z prowodyrów tamtych[6] są Motz[7] Bolek [Dębiński] i Urbach(!)[8]. Argumenty – o ile mi Jadzia powtarzała – zupełnie te same co

w Zurychu. Prócz Adolfa, Jadzi Wojnarowskiej[9] z Gutmayerem 10 – wszyscy patrioci[11]! Nie dziw, że te dzieciaki się tu tak niemocno czują. To prawdziwe gniazdo szerszeni. Ano zobaczymy! Ale wpierw wszystko musi być zrobione.

Złoto moje, tak mi z Toba dziwnie – doprowadziłeś mnie do tego, że się żenuję pisać Ci prywatnie, o swoich uczuciach i wrażeniach. Zdaje mi się, że to coś złego, jeśli nie o sprawie pisać.

Dlatego skończę. Mniejsza o to. Bądź zdrów i pisz!

Twoja R.

Do Anny [Gor.] zbieram się pisać. Co u niej słychać? Czy l e p i e j? Kiedy się zbiera wychodzić? Czy chodzisz do niej co dzień?!

Pokłoń się jej serdecznie ode mnie!

Julka też uściskaj ode mnie.

Pisz!

Lopek [Bein] zaaresztowany.

Czyś babie wymówił mój pokój!!

[a] Data ustalona na podstawie treści.

[1] Zob. list 9.

[2] Zob. przypis 8 do listu 8.

[3] Ch. (J. Chrzanowska): Święto Majowe.

Sprawa Robotnicza II, 1894, nr 8, s. 1.

[4] [R. Luksemburg]: Ochronne prawodawstwo robotnicze. [II odcinek] Sprawa Robotnicza III, 1894, nr 9, s. 1-2.

[5] Żaden z dwu wymienionych artykułów nie znalazł się w numerze.

[6] Mowa o działaczach ZZSP i PPS.

[7] Bolesław Motz (1865-1935) – lekarz, studiował medycynę w Petersburgu, a następnie w Paryżu. W omawianym okresie przebywał już stale na emigracji w Paryżu, gdzie związany był z PPS, współredagował ukazujący się w latach 1892-1893 „Przegląd socjalistyczny”, przez wiele lat aktywnie działał w środowiskach postępowej niepodległościowej emigracji polskiej. W późniejszych latach – profesor Sorbony, wybitny specjalista – urolog. W latach 1928–1933 – senator z ramienia PSL „Wyzwolenie” (mieszkał wówczas nadal stale w Paryżu).

[8] Ignacy Urbach – polski emigrant socjalistyczny pochodzący z Łodzi, od 1892 lub 1893 r. przebywał w Paryżu, gdzie związany byt początkowo z PPS, zaś w 1895 r. zbliżył się do SDKP. Pod pseudonimem

Rivière stale współpracował z czołowymi francuskimi pismami socjalistycznymi, jak „La Petite République” i in. Po I wojnie światowej – współpracownik „,La Nouvelle Revue Socialiste”. Członek PPS. Zmarł w latach dwudziestych.

[9] Cezaryna Wanda Wojnarowska (1858-1911) – wybitna działaczka pierwszych kółek socjalistycznuch i I Proletariatu, a następnie SDKPiL. W owym okresie Wojnarowska zamieszkiwała stale w Paryżu i do 1904 r. była przedstawicielką SDKPiL w Międzynarodowym Biurze socjalistycznym. Biografię jej zob. Z pola walki 1963, mr 4(24), s. 180-208.

[10] Guttmayer Stanisław (1857-?) – robotnik-tapicer, członek „Wielkiego Proletariatu”, następnie na emigracji w Paryżu, gdzie po kilku latach dorobił się własnego warsztatu tapicerskiego. Członek SDKPiL.

[11] Termin używany wówczas przez internacjonalistyczny nurt ruchu robotniczego wobec przedstawicieli kierunku niepodległościowego w socjaliźmie polskim, miał odcień pejoratywny i oznaczać miał uleganie tendencjom nacjonalistycznym.