Dymitrow – Przemówienie końcowe na procesie o podpalenie Reichstagu

DYMITROW: Na podstawie paragrafu 258 kodeksu postępowania karnego mam prawo przemawiać zarówno jako obrońca, jak i jako oskarżony.

PRZEWODNICZĄCY: Przysługuje panu prawo do ostatniego słowa; może pan z niego teraz skorzystać.

DYMITROW: Na podstawie kodeksu postępowania karnego mam prawo polemizować z oskarżeniem, a potem dopiero przejść do ostatniego słowa.

Panowie sędziowie, panowie oskarżyciele, panowie obrońcy! Już na początku tego procesu, przed trzema miesiącami, jako oskarżony, wystosowałem pismo do przewodniczącego. Wyraziłem w nim ubolewanie, że moje wypowiedzi doprowadzały do konfliktów. Ale stanowczo zastrzegłem się przeciw temu, by moje postępowanie tłumaczono jako świadome nadużywanie dla celów propagandowych prawa zadawania pytań i składania oświadczeń. Skoro zostałem niewinnie oskarżony, starałem się bronić wszelkimi środkami, którymi rozporządzałem.

„Przyznaję — pisałem — że niektóre moje pytania były czasami niewłaściwe z formalnego punktu widzenia. Tłumaczy się to jednak tylko tym, że nie znam prawa niemieckiego. Poza tym po raz pierwszy w życiu uczestniczę w takim procesie sądowym. Gdybym miał obrońcę z wyboru, im pewno potrafiłbym uniknąć tak niepomyślnych dla mojej obrony incydentów.

Przypominam jednak, że wszystkie proponowane przeze mnie kandydatury (adwokaci Deczew, Giafferi, Campinchi, Torres, Grigorow, Leo Gallagher z Ameryki i dr Lehmann z Saarbrucken) zostały jedna po drugiej pod różnymi pretekstami odrzucone przez Trybunał Rzeszy, a panu Deczewowi, zdaje się, odmówiono nawet karty wstępu.

Nie żywię żadnej osobistej nieufności do pana dra Pawła Teicherta jako człowieka i adwokata. Ale w obecnej sytuacji w Niemczech nie mogę mieć koniecznego zaufania do Teicherta jako do obrońcy z urzędu. Dlatego też staram się bronić sam, przy czym niewątpliwie czasem czynię niewłaściwe z prawniczego punktu widzenia kroki.

W interesie mojej obrony przed sądem i, jak mi się wydaje, także w interesie normalnego przebiegu procesu jeszcze raz — po raz ostatni — zwracam się do Trybunału Rzeszy z prośbą o zezwolenie adwokatowi Marcelemu Willard, który otrzymał ostatnio pełnomocnictwo od mojej siostry, na wzięcie udziału w mojej obronie.

Gdyby i ta moja propozycja została odrzucona, to nie pozostanie mi nic innego, jak bronić się samemu, tak jak to umiem i rozumiem”.

Po odrzuceniu i tej mojej propozycji postanowiłem bronić się sam. Nie chcę ani miodu, ani jadu narzuconego mi obrońcy i przez cały czas broniłem się sam.

Jest całkiem zrozumiałe, że i teraz wcale nie czuję się związany mową obrończą dra Teicherta. Dla mojej obrony miarodajne jest tylko to, co ja sam dotychczas mówiłem przed sądem, i to, co powiem teraz. Nie chciałbym urazić Torglera, którego moim zdaniem dość już spotkało zniewag ze strony jego obrońcy — ale wolałbym być raczej niewinnie skazany na śmierć przez Trybunał Rzeszy, niż uzyskać uniewinnienie dzięki takiej obronie, z jaką wystąpił dr Sack na rzecz Torglera.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): To nie pańska rzecz zajmować się tu krytyką.

DYMITROW: Przyznaję, że mówię ostrym i surowym językiem. Moje życie i moja walka były także zawsze ostre i surowe. Ale język ten jest prosty i szczery. Nazywam rzeczy po imieniu. Nie jestem adwokatem, który broni tu z obowiązku swego klienta.

Bronię sam siebie jako oskarżony komunista.
Bronię mej własnej, komunistycznej, rewolucyjnej czci.
Bronię moich idei, moich komunistycznych przekonań.
Bronię sensu i treści mego życia.

Dlatego każde zdanie wypowiedziane przeze mnie przed sądem jest jakby krwią z mojej krwi i kością z mojej kości.

Każde słowo jest wyrazem mojego najgłębszego oburzenia z powodu niesłusznego oskarżenia, z powodu faktu, że zbrodnie antykomunistyczne przypisuje się komunistom.
Zarzucano mi wielokrotnie, że niepoważnie traktuję najwyższą niemiecką instancję sądową.

Jest to całkowicie niesłuszne.

Prawdą jest, że dla mnie, jako komunisty, najwyższym prawem jest program Międzynarodówki Komunistycznej, a najwyższym sądem — Komisja Kontroli Międzynarodówki Komunistycznej.

Jednakże dla mnie, jako oskarżonego, Trybunał Rzeszy jest instancją, którą muszę traktować z całą powagą. Nie tylko dlatego, że składa się on z sędziów o i szczególnie wysokich kwalifikacjach, ale i dlatego, że sąd ten jest bardzo ważnym organem władzy państwowej panującego ustroju społecznego — Instancją, która może ostatecznie wymierzyć najwyższą karę. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że przed Trybunałem Rzeszy, a co za tym idzie, przed opinią publiczną mówiłem zawsze tylko prawdę. Jeśli chodzi o moją nielegalną partię, odmówiłem jakichkolwiek zeznań. Mówiłem zawsze poważnie l kierując się moim najgłębszym przekonaniem.

PRZEWODNICZĄCY: Nie pozwolę, aby pan tutaj, w tej sali, uprawiał propagandę komunistyczną. Robił pan to przez cały czas. Jeżeli nadal będzie pan tak przemawiał, pozbawię pana głosu.

DYMITROW: Muszę stanowczo zaprzeczyć twierdzeniu, jakobym miał na względzie cele propagandowe. Możliwe, że moja obrona przez Trybunałem Rzeszy odegrała pewną rolą propagandową. Możliwe też, że moja postawa przed sądem może służyć za przykład dla oskarżonego komunisty. Ale nie to przecież było celem mojej obrony. Celem moim było oba-lenie oskarżenia, jakoby Dymitrow, Torgler, Popów i Tanew, Komunistyczna Partia Niemiec i Międzynarodówka Komunistyczna mieli coś wspólnego z pożarem.
Wiem, że w Bułgarii nikt nie wierzy w nasz rzekomy udział w podpaleniu Reichstagu. Wiem, że w ogóle za granicą nikt w to nie wierzy. Ale w Niemczech są inne warunki, tutaj mogą uwierzyć w takie dziwaczne twierdzenia. Dlatego chciałem dowieść, że partia komunistyczna nie miała i nie ma nic wspólnego z udziałem w takim przestępstwie.

Skoro mowa o propagandzie, to stwierdzić trzeba, że wiele wypowiedzi miało tutaj taki charakter. Wystąpienia Goebbelsa i Goeringa także były pośrednią propagandą na rzecz komunizmu, ale nikt nie może pociągnąć ich do odpowiedzialności za to, że ich wystąpienia odniosły taki skutek propagandowy. (Na sali poruszenie i śmiech).

Prasa na wszelki sposób starała się nie tylko mnie oczerniać — jest mi to obojętne – ale w związku ze mną nazywała i mój bułgarski naród „dzikim” i „barbarzyńskim”, mnie nazywano „ciemnym typem bałkańskim”, „dzikim Bułgarem” — a tego nie mogę pominąć milczeniem.

Prawdą jest, że bułgarski faszyzm jest dziki i barbarzyński. Ale bułgarska klasa robotnicza i chłopstwo, wywodząca się z ludu inteligencja bułgarska nie są wcale dzikie i barbarzyńskie. Poziom kultury materialnej na Bałkanach nie jest z pewnością tak wysoki, jak w innych krajach europejskich, ale pod względem umysłowym i politycznym nasze masy ludowe nie stoją niżej od mas ludowych w innych krajach europejskich. Nasza walka polityczna, nasze dążenia polityczne nie są na niższym poziomie niż w innych krajach. Naród, który w ciągu pięciuset lat żył pod obcym jarzmem nie zatracając swego języka i narodowości, nasza klasa robotnicza i chłopi, którzy walczyli i walczą przeciw bułgarskiemu faszyzmowi i o komunizm — taki naród nie jest dziki i barbarzyński. Dziki i barbarzyński jest W Bułgarii tylko faszyzm. Ale pytam pana, panie przewodniczący, w jakim kraju faszyzm nie jest barbarzyński i dziki?

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Nie ma pan chyba na myśli stosunków politycznych w Niemczech?

DYMITROW (z ironicznym uśmiechem): Oczywiście, że nie, panie przewodniczący …

W owych czasach, kiedy „niemiecki” cesarz, Karol V mawiał, że po niemiecku odzywa się tylko do swoich koni, a niemiecka szlachta i inteligencja pisały tylko po łacinie wstydząc się języka niemieckiego, w „barbarzyńskiej” Bułgarii apostołowie Cyryl i Metody stworzyli i rozpowszechniali pismo starobułgarskie.

Naród bułgarski wytrwale i ze wszystkich sił walczył przeciw obcemu jarzmu. Dlatego protestuję przeciw napaściom na naród bułgarski. Nie mam powodu wstydzić się tego, że jestem Bułgarem, i szczycę się tym, że jestem synem bułgarskiej klasy robotniczej.

Zanim przejdę do podstawowego zagadnienia, muszę zwrócić uwagę na następującą rzecz: dr Teichert zarzucił nam, że to my sami postawiliśmy się w sytuacji oskarżonych o podpalenie Reichstagu. Muszę na to odpowiedzieć, że od 9 marca, to znaczy od dnia, kiedy nas aresztowano, do początku tego procesu upłynęło dużo czasu. W ciągu tego czasu można było zbadać wszystkie momenty wzbudzające podejrzenia. Podczas dochodzeń rozmawiałem o podpaleniu Reichstagu z urzędnikami tak zwanej komisji do wyjaśnienia przyczyn pożaru; urzędnicy ci powiedzieli mi, że Bułgarzy nie są winni podpalenia Reichstagu. Zarzucano nam tylko nasze przybrane nazwiska, cudze paszporty, fałszywe adresy itd.

PRZEWODNICZĄCY: To, o czym pan teraz mówi, nie było rozpatrywane na rozprawie. Dlatego też nie ma pan prawa tu o tym mówić.

DYMITROW: Panie przewodniczący, w ciągu tego czasu trzeba było sprawdzić wszystkie dane, aby w porą uwolnić nas od tego oskarżenia. Akt oskarżenia głosi, iż Dymitrow, Popów i Tanew twierdzą, że są bułgarskimi emigrantami. Mimo to jednak uznano za dowiedzione, iż przebywali oni w Niemczech dla prowadzenia nielegalnej pracy! Są oni — głosi akt oskarżenia — emisariuszami partii komunistycznej z Moskwy mającymi za zadanie przygotowanie powstania zbrojnego.

Na str. 83 aktu oskarżenia powiedziane jest, że chociaż Dymitrow oświadczył, iż nie było go w Berlinie od 25 do 28 lutego, nie zmienia to postaci rzeczy i nie uwalnia Dymitrowa od oskarżenia o udział w podpaleniu Reichstagu. Wynika to — powiedziane jest dalej w akcie oskarżenia — nie tylko z zeznań Hellmera; inne fakty także świadczą o tym, że…

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Nie może pan tu czytać całego aktu oskarżenia, który jest nam dostatecznie znany.

DYMITROW: Muszę zaznaczyć, że trzy czwarte tego wszystkiego, co mówili przed sądem prokurator i obrońcy, jest już od dawna powszechnie znane, a jednak powtórzyli to tutaj od nowa. (Na sali poruszenie i śmiech). Hellmer powiedział, że Dymitrow i van der Lubbe byli w restauracji „Bayernhof”. Dalej czytam w akcie oskarżenia:

„Chociaż Dymitrow nie został schwytany na gorącym uczynku, brał on jednak udział w przygotowaniach do podpalenia Reichstagu. Wyjechał on do Monachium, aby zapewnić sobie alibi. Znalezione u Dymitrowa broszury świadczą o tym, że brał on udział w ruchu komunistycznym w Niemczech”.

Takie było uzasadnienie tego pochopnego oskarżenia, które okazało się poronione.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Nie wolno panu tak się wyrażać o oskarżeniu.

DYMITROW: Poszukam innego wyrażenia.

PRZEWODNICZĄCY: Byleby nie było podobnie niedopuszczalne.

DYMITROW: Powracam do innego aspektu metod oskarżenia i aktu oskarżenia.

O charakterze tego procesu zadecydowała teza, że podpalenie Reichstagu jest dziełem Komunistycznej Partii Niemiec, a nawet światowego komunizmu. Ten antykomunistyczny akt — podpalenie Reichstagu — został przypisany komunistom, zakwalifikowany jako sygnał do powstania komunistycznego i wezwanie do obalenia ustroju w Niemczech. Za pomocą tej tezy całemu procesowi nadano charakter antykomunistyczny. Akt oskarżenia głosi:

„…Oskarżenie stoi na stanowisku, że ten zbrodniczy zamach miał być hasłem, sygnałem dla wrogów państwa, którzy chcieli podjąć generalny atak przeciw Rzeszy Niemieckiej, aby ją zburzyć i stworzyć zamiast niej dyktaturę proletariatu, państwo radzieckie z łaski III Międzynarodówki…”

Panowie sędziowie! Nie pierwszy to raz taki zamach przypisuje się komunistom. Nie mogę tu przytoczyć wszystkich przykładów na to. Przypominam o zamachu kolejowym tu, w Niemczech, w pobliżu Juterbogu, dokonanym przez jakiegoś psychopatę, awanturnika i prowokatora. Nie tylko w Niemczech, ale i w innych krajach przez kilka tygodni rozpowszechniano wtedy twierdzenie, że zamach jest dziełem Komunistycznej Partii Niemiec, że jest to terrorystyczny akt komunistów. Później wyjaśniło się, że sprawcą był psychopata i awanturnik Matuschka. Został on aresztowany i skazany.

Przypominam drugi przykład — zamordowanie prezydenta Francji przez Gorgułowa. Pisano wtedy także we wszystkich krajach, że widać w tym rękę komunistów. Gorgułowa opisywano jako komunistę, jako agenta sowieckiego. A co się okazało? Okazało się, że zamach ten był zorganizowany przez białogwardzistów i że Gorgułow jest prowokatorem, który chciał doprowadzić do zerwania stosunków między Związkiem Radzieckim a Francją.

Przypominam także zamach na katedrę sofijską. Nie był on zorganizowany przez Bułgarską Partię Komunistyczną, a jednak w związku z nim partia komunistyczna doznała prześladowań. Dwa tysiące robotników, chłopów i inteligentów zostało w barbarzyński sposób zamordowanych przez bandy faszystowskie pod pretekstem, że katedra została wysadzona w powietrze przez komunistów. Ta prowokacja z wysadzeniem w powietrze katedry sofijskiej była zorganizowana przez bułgarską policję. Już w 1920 roku prezydent policji sofijskiej, Prutkin, sam organizował w czasie strajku kolejarzy zamachy bombowe jako prowokacje przeciw bułgarskim robotnikom.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): To nie dotyczy procesu.

DYMITROW: Urzędnik policji, Heller, mówił tu o komunistycznej propagandzie podpaleń itp. Spytałem go, czy nie zna wypadków, kiedy to podpalenia dokonane przez samych przedsiębiorców przypisywane były później komunistom. „Volkischer Beobachter” z 5 października donosi, że policja w Szczecinie…

PRZEWODNICZĄCY: Artykuł ten nie był przedstawiony podczas rozprawy.

DYMITROW (usiłuje mówić dalej).

PRZEWODNICZĄCY: Niech pan się nie waży mówić tu o tym, skoro nie było to poruszone na procesie.

DYMITROW: Szereg pożarów…

PRZEWODNICZĄCY (znowu przerywa Dymitrowowi)

DYMITROW: To było przedmiotem śledztwa, ponieważ szereg pożarów inkryminowano tutaj komunistom. Później okazało się, że spowodowali je sami przedsiębiorcy — „w celu dostarczenia pracy”. Przypominam jeszcze jeden moment: fałszowanie dokumentów. Istnieje szereg sfałszowanych dokumentów, które wykorzystano przeciw klasie robotniczej. Takich Wypadków jest mnóstwo. Przypomnę tylko tzw. list Zinowjewa, który był sfałszowany. Falsyfikat ten został wykorzystany przez angielskich konserwatystów przeciw klasie robotniczej. Przypomnę szereg sfałszowanych dokumentów, które tu, w Niemczech, odegrały pewną rolę.

PRZEWODNICZĄCY: To wykracza poza ramy rozprawy sądowej.

DYMITROW: Mówiono tu, że pożar Reichstagu miał być sygnałem do powstania zbrojnego. Próbowano uzasadnić to w następujący sposób:

Goering powiedział tutaj, przed sądem, że Komunistyczna Partia Niemiec, w chwili kiedy Hitler doszedł do władzy, musiała dodać otuchy idącym za nią masom i cośkolwiek przedsięwziąć. Powiedział on: „Komuniści zmuszeni byli coś przedsięwziąć — teraz albo nigdy!” Powiedział, że partia komunistyczna już od lat wzywała do walki przeciwko narodowym socjalistom i że Komunistyczna Partia Niemiec w chwili objęcia władzy przez narodowych socjalistów nie miała innego Wyjścia, jak uderzyć natychmiast albo nigdy. Prokurator generalny usiłował sformułować tę tezę jeszcze ściślej i „mądrzej”.

PRZEWODNICZĄCY: Nie pozwolę, by pan obrażał Trybunał Rzeszy.

DYMITROW (mówi dalej): To, co twierdził Goering jako główny oskarżyciel, rozwinął dalej prokurator generalny. Prokurator generalny, dr Werner, powiedział: „ …Partia komunistyczna znajdowała się wówczas w takiej sytuacji, że albo musiała skapitulować, albo też podjąć walkę, chociaż przygotowania nie były całkowicie zakończone. Była to jedyna szansa, na którą w danych okolicznościach mogła liczyć. Albo wyrzec się swoich celów bez walki, albo zdobyć się na jakiś akt rozpaczy, grę va banque – to mogło jeszcze w pewnych warunkach uratować sytuację. Ta gra mogła także skończyć się niepowodzeniem, ale wówczas sytuacja nie byłaby gorsza niż w wypadku, gdyby partia komunistyczna skapitulowała bez walki”.

Postawiona tutaj i przypisywana partii komunistycznej teza nie jest tezą komunistyczną. Takie przypuszczenia dowodzą, że wrogowie Komunistycznej Partii Niemiec słabo ją znają. Kto chce skutecznie zwalczać swego wroga, ten musi dobrze go znać. Delegalizacja partii, rozwiązanie organizacji masowych są oczywiście ciężkimi ciosami dla ruchu rewolucyjnego. Ale nie oznacza to bynajmniej, że wskutek tego wszystko jest stracone.

W lutym 1933 roku partii komunistycznej groziło niebezpieczeństwo delegalizacji. Zakazano wydawania prasy komunistycznej, oczekiwano delegalizacji partii komunistycznej. Komunistyczna Partia Niemiec liczyła się z tym. Była o tym mowa w ulotkach, w gazetach. Komunistyczna Partia Niemiec dobrze wiedziała, że w wielu krajach partie komunistyczne są nielegalne, ale mimo to kontynuują swoją pracę i walkę. Partie komunistyczne w Polsce, w Bułgarii, we Włoszech i w wielu innych krajach są nielegalne.

Mogę o tym mówić na podstawie doświadczeń Bułgarskiej Partii Komunistycznej. Po powstaniu w 1923 roku Bułgarska Partia Komunistyczna została zdelegalizowana, ale kontynuowała swą działalność, chociaż kosztowało to wiele ofiar, i stała się silniejszą niż przed 1923 rokiem. Rozumie to każdy krytycznie myślący człowiek.

Komunistyczna Partia Niemiec, będąc nawet nielegalną, może w odpowiedniej sytuacji dokonać rewolucji. Tego dowodzi doświadczenie Komunistycznej Partii Rosji. Komunistyczna Partia Rosji była nielegalna, była krwawo prześladowana, ale potem klasa robotnicza z partią komunistyczną na czele zdobyła władzę. Przywódcy Komunistycznej Partii Niemiec nie mogli rozumować w ten sposób, że teraz wszystko jest stracone i że stoją wobec alternatywy „albo — albo”: albo powstanie, albo zagłada. W kierownictwie partii komunistycznej nie mogła powstać tak niedorzeczna myśl. Komunistyczna Partia Niemiec doskonale wiedziała, że nielegalna działalność będzie kosztowała wiele ofiar, będzie wymagała poświęcenia i odwagi, ale wiedziała także, że jej siły rewolucyjne okrzepną i że potrafi ona zrealizować stojące przed nią zadania. Dlatego jest absolutnie wykluczone, aby Komunistyczna Partia Niemiec grała w tym okresie va banque. Komuniści nie są na szczęście tak krótkowzroczni jak ich przeciwnicy i nie ulegają panice nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
Należy nadmienić, że Komunistyczna Partia Niemiec i inne partie komunistyczne są sekcjami Międzynarodówki Komunistycznej. Czym jest Międzynarodówka Komunistyczna? Pozwolę sobie zacytować statut Międzynarodówki Komunistycznej (paragraf 1).

„Międzynarodówka Komunistyczna — międzynarodowe zrzeszenie robotników — jest zespoleniem partyj komunistycznych różnych krajów w jednolitą partię świata. Jako wódz i organizator ruchu rewolucyjnego proletariatu całego świata, jako nosiciel zasad i celów komunizmu, Międzynarodówka Komunistyczna walczy o zdobycie większości klasy robotniczej i szerokich rzesz biedoty chłopskiej, o ustanowienie światowej dyktatury proletariatu, o stworzenie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich świata, o całkowite zniesienie klas i o wcielenie w życie socjalizmu — tego pierwszego stopnia społeczeństwa komunistycznego”.

W tej wielomilionowej, światowej partii — Międzynarodówce Komunistycznej — najsilniejszą partią jest Wszechzwiązkowa Komunistyczna Partia (bolszewików). Jest ona partią rządzącą Związku Radzieckiego — największego państwa na świecie. Międzynarodówka Komunistyczna — światowa partia komunistyczna — ocenia sytuację polityczną wespół z kierownictwami partii komunistycznych wszystkich krajów.

Międzynarodówka Komunistyczna, przed którą odpowiedzialne są bezpośrednio wszystkie sekcje, nie jest organizacją spiskowców, lecz partią światową. Taka światowa partia nie igra z powstaniem i rewolucją. Taka światowa partia nie może oficjalnie mówić milionom swoich zwolenników jednego, a jednocześnie robić po kryjomu coś wręcz przeciwnego. Taka partia, drogi, poczciwy doktorze Sack, nie zna podwójnej buchalterii.

DR SACK: Proszę, niech pan kontynuuje swoją komunistyczną propagandę.

DYMITROW: Kiedy taka partia zwraca się do milionowych mas proletariatu, kiedy podejmuje uchwały w sprawie swojej taktyki i najbliższych zadań, postępuje ona poważnie i z pełnym poczuciem swej odpowiedzialności.

Praca masowa, walka masowa, masowy opór, jednolity front, żadnych awanturniczych przedsięwziąć. Oto alfa i omega taktyki komunistycznej.

Znaleziono u mnie odezwę Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej. Przypuszczam, że mogę ją także zacytować. W odezwie tej szczególnie ważne są dwa momenty. Jest w niej mowa o demonstracjach w różnych krajach w związku z wydarzeniami w Niemczech. Jest w niej mowa o zadaniach partii komunistycznej w walce przeciw narodowo-socjalistycznemu terrorowi, a także o obronie organizacyj i prasy klasy robotniczej. Odezwa ta między innymi stwierdza:

„Główną przeszkodą na drodze stworzenia jednolitego frontu walki robotników komunistycznych i socjaldemokratycznych była i jest polityka współpracy z burżuazją, uprawiana przez partie socjaldemokratyczne, które obecnie wystawiły proletariat międzynarodowy na ciosy wroga klasowego. Ta polityka współpracy z burżuazją, znana pod nazwą polityki „mniejszego zła”, w praktyce doprowadziła w Niemczech do tryumfu reakcji faszystowskiej.

Międzynarodówka Komunistyczna i partie komunistyczne wszystkich krajów niejednokrotnie oświadczały o swej gotowości do wspólnej walki wraz z robotnikami socjaldemokratycznymi przeciwko ofensywie kapitału, przeciwko reakcji politycznej i niebezpieczeństwu wojny. Partie komunistyczne były organizatorami wspólnej walki robotników komunistycznych, socjaldemokratycznych i bezpartyjnych wbrew przywódcom partyj socjaldemokratycznych, którzy systematycznie rozbijali jednolity front mas robotniczych. Jeszcze 20 lipca ubiegłego roku, po rozpędzeniu pruskiego rządu socjaldemokratycznego przez Papena, Komunistyczna Partia Niemiec zaproponowała Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i Ogólnoniemieckiemu Zjednoczeniu Związków Zawodowych zorganizowanie wspólnego strajku przeciwko faszyzmowi. Ale za zgodą całej Międzynarodówki Socjaldemokratyczna Partia Niemiec i Ogólnoniemieckie Zjednoczenie Związków Zawodowych zakwalifikowały tę propozycję zorganizowania wspólnego strajku jako prowokację. W chwili zagarnięcia władzy przez Hitlera Komunistyczna Partia Niemiec wznowiła swoją propozycję wspólnej walki. Wezwała ona Komitet Centralny Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i Zarząd Ogólnoniemieckiego Zjednoczenia Związków Zawodowych do zorganizowania oporu przeciwko faszyzmowi, ale również i tym razem otrzymała odpowiedź odmowną. Nie dość na tym. Kiedy w listopadzie ubiegłego roku berlińscy robotnicy transportowi jednomyślnie zastrajkowali przeciwko obniżeniu płacy roboczej Socjaldemokratyczna Partia Niemiec złamała jednolity front walki. Praktyka międzynarodowego ruchu robotniczego zna mnóstwo podobnych przykładów.

A tymczasem 19 lutego br. Biuro Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej opublikowało oświadczenie o gotowości socjaldemokratycznych partyj, wchodzących do tej Międzynarodówki, do stworzenia jednolitego frontu walki wraz z komunistami przeciwko reakcji faszystowskiej w Niemczech. Oświadczenie to pozostaje w absolutnej sprzeczności z całym dotychczasowym postępowaniem Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej i partyj socjaldemokratycznych. Cała dotychczasowa polityka i działalność Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej upoważnia Międzynarodówkę Komunistyczną i partie komunistyczne do tego, by nie ufać w szczerość tego oświadczenia Biura Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej, które wystąpiło z tą propozycją w chwili, w szeregu krajów, a przede wszystkim w Niemczech, masy robotnicze zabrały się same do stworzenia jednolitego frontu walki.

Tym niemniej wobec ofensywy na klasę robotniczą Niemiec podjętej przez faszyzm, który rozpętał wszystkie siły reakcji światowej, Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej wzywa wszystkie partie komunistyczne do podjęcia jeszcze jednej próby stworzenia jednolitego frontu walki wespół z socjaldemokratycznymi masami robotniczymi za pośrednictwem partyj socjaldemokratycznych. Komitet Wykonawczy
Międzynarodówki Komunistycznej podejmuje tę próbę w głębokim przekonaniu, że jednolity front klasy robotniczej na gruncie walki klasowej potrafi odeprzeć ofensywę kapitału i faszyzmu i niezwykle przyśpieszy nieunikniony kres wszelkiego wyzysku kapitalistycznego.

Ze względu na swoistość warunków i różnorodność konkretnych zadań walki, stojących przed klasą robotniczą w każdym poszczególnym kraju, porozumienie między partiami komunistycznymi a socjaldemokratycznymi co do określonych akcyj przeciwko burżuazji może być najskuteczniej zrealizowane w ramach poszczególnych krajów. Wobec tego Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej poleca partiom komunistycznym poszczególnych krajów zwrócić się do Komitetów Centralnych partii socjaldemokratycznych, wchodzących w skład Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej, z propozycją przeprowadzenia wspólnej akcji przeciwko faszyzmowi i ofensywie kapitału. Ale za podstawę tych pertraktacyj między partiami zawierającymi porozumienie w tej sprawie należy przyjąć elementarne założenia wspólnej walki. Wszelkie porozumienie między partiami bez konkretnego programu działania przeciwko burżuazji byłoby skierowane przeciwko interesom klasy robotniczej.

Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej, występując z tymi propozycjami wobec międzynarodowej klasy robotniczej, wzywa wszystkie partie komunistyczne, a przede wszystkim Komunistyczną Partię Niemiec, by nie czekając na wyniki pertraktacyj i porozumienia z socjaldemokracją w sprawie wspólnej walki, przystąpiła niezwłocznie do organizowania wspólnych komitetów walki zarówno z robotnikami socjaldemokratycznymi, jak i z robotnikami innych kierunków.

Swoją wieloletnią walką komuniści wykazali, że nie w słowach, lecz w praktyce kroczyli i będą nadal kroczyć w pierwszych szeregach walki o jednolity front w akcjach klasowych przeciwko burżuazji.

Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej jest głęboko przekonany, że robotnicy socjaldemokratyczni i bezpartyjni przezwyciężą wszystkie przeszkody i wspólnie z komunistami, nie w słowach, lecz w praktyce, stworzą jednolity front bez względu na to, jak się do tego ustosunkują przywódcy socjaldemokracji.

Właśnie teraz, kiedy faszyzm niemiecki w celu rozgromienia ruchu robotniczego w Niemczech uciekł się do niesłychanej prowokacji — podpalenia Reichstagu, sfałszowania dokumentów o powstaniu — każdy robotnik powinien sobie uświadomić swoje obowiązki klasowe w walce przeciwko ofensywie kapitału i reakcji faszystowskiej…”

W odezwie tej nie ma ani słowa o bezpośredniej walce o władzę. Takiego zadania nie postawiła ani Komunistyczna Partia Niemiec, ani Międzynarodówka Komunistyczna. Ale mogę powiedzieć, że odezwa Międzynarodówki Komunistycznej przewiduje powstanie zbrojne.

Sąd wyciągnął stąd wniosek, że skoro partia komunistyczna stawia sobie w ogóle jako cel powstanie zbrojne, to znaczy, że powstanie było bezpośrednio przygotowane i musiało wybuchnąć. Jest to jednak — żeby nie użyć dosadniejszego określenia – niesłuszne i nielogiczne. Oczywiście, walka o dyktaturę proletariatu jest zadaniem partii komunistycznych na całym świecie. To jest nasza zasada i nasz cel. Ale jest to określony program, którego urzeczywistnienie wymaga sił nie tylko klasy robotniczej, ale również innych warstw ludu pracującego.

Wszystkim wiadomo, że Komunistyczna Partia Niemiec jest za rewolucją proletariacką, ale nie to zagadnienie ma ten proces rozstrzygnąć. Zagadnienie polega na tym, czy rzeczywiście 27 lutego w związku z pożarem Reichstagu wyznaczony był termin powstania mającego na celu zdobycie władzy.

Co wykazało śledztwo sądowe, panowie sędziowie?

Legenda, jakoby pożar Reichstagu był dziełem komunistów, całkowicie upadła. Nie będę tu cytował wielu zeznań świadków, jak to czynili inni obrońcy. Ta sprawa jest zupełnie jasna dla każdego normalnie rozumującego człowieka. Pożar Reichstagu nie pozostaje w żadnym związku z działalnością Komunistycznej Partii Niemiec — nie tylko z powstaniem, ale i z żadną demonstracją, żadnym strajkiem, czy czymkolwiek w tym rodzaju. Dowiodło tego całkowicie sądowe postępowanie dowodowe. Pożar Reichstagu nie był przez nikogo — nie mówię o przestępcach i psychopatach — uważany za sygnał do powstania. Nikt nie zauważył w związku z pożarem Reichstagu usilnych działań, aktów i prób wywołania powstania. O niczym podobnym nikt wtedy nie słyszał. Wszystkie bajki o tym pochodzą z dużo późniejszego okresu. Robotnicy w tym czasie odpierali atakujący faszyzm. Komunistyczna Partia Niemiec próbowała organizować opór mas, obronę. Zostało natomiast dowiedzione, że pożar Reichstagu był pretekstem, preludium do szeroko zakrojonej, niszczycielskiej ofensywy przeciw klasie robotniczej i jej awangardzie — Komunistycznej Partii Niemiec.

Jest niezbicie dowiedzione, że odpowiedzialni przedstawiciele rządu 27 i 28 lutego nie myśleli wcale o spodziewanym powstaniu komunistycznym. W tej sprawie zadałem wiele pytań wezwanym świadkom. Pytałem przede wszystkim Hellera, słynnego Karwahne (na sali śmiech), Freya, hrabiego Helldorfa i urzędników policji. Wszyscy oni — choć w różnych wariantach — odpowiedzieli, że nic nie wiedzieli i nic nie słyszeli o tym, że ma wybuchnąć powstanie komunistyczne. Znaczy to, że koła rządowe nie podjęły absolutnie żadnych kroków.

PRZEWODNICZĄCY: Jednakże w sądzie zostało złożone oświadczenie komendanta wydziału zachodniego policji w tej sprawie.

DYMITROW: Komendant policji stwierdza w swym oświadczeniu, że Goering wezwał go do siebie i dał mu ustne wskazówki w sprawie walki przeciw partii komunistycznej, tj. walki przeciw komunistycznym zebraniom, strajkom, demonstracjom, kampanii wyborczej, itd. Ale nawet w tym oświadczeniu nie ma mowy o podjęciu kroków przeciw bezpośrednio grożącemu powstaniu komunistycznemu.

Mówił o tym wczoraj i obrońca Seuffert. Wyciągnął on stąd wniosek, że w kołach rządowych nikt w danej chwili nie oczekiwał powstania, Seuffert powoływał się na Goebbelsa, wskazując, że początkowo nie uwierzył on w wiadomość o pożarze Reichstagu. Czy tak było istotnie — to już inna sprawa.

Dowodem w tej sprawie jest także nadzwyczajny dekret rządu niemieckiego z 28 lutego 1933 roku. Został on wydany tuż po pożarze. Przeczytajcie ten dokument. Cóż on zawiera? Jest tam powiedziane, że uchyla się pewne artykuły konstytucji mianowicie artykuły o wolności zrzeszania się, nietykalności osobistej, nietykalności mieszkania itd. Na tym polega istota dekretu nadzwyczajnego, jego drugiego paragrafu – ofensywa przeciw klasie robotniczej.
Przewodniczący: Nie przeciw klasie robotniczej, lecz przeciw komunistom.

DYMITROW: Muszę stwierdzić, że na podstawie tego dekretu nadzwyczajnego aresztowano nie tylko komunistów, ale także robotników socjaldemokratycznych i chrześcijańskich, których organizacje rozwiązano. Pragnę podkreślić, że ten nadzwyczajny dekret skierowany był nie tylko przeciw Komunistycznej Partii Niemiec — chociaż oczywiście przede wszystkim przeciw niej — ale także przeciw innym opozycyjnym partiom i grupom. Dekret ten, był konieczny dla wprowadzenia stanu wyjątkowego i ma on bezpośredni, organiczny związek z pożarem Reichstagu.

PRZEWODNICZĄCY: Jeżeli będzie pan atakował rząd niemiecki, pozbawię pana głosu.

DYMITROW: W procesie tym jedna sprawa pozostała zupełnie niewyjaśniona.

PRZEWODNICZĄCY: Powinien pan mówić zwracając się do sędziów, a nie do sali, inaczej bowiem pańskie przemówienie może być uważane za propagandę.

DYMITROW: Jedno zagadnienie nie zostało wyjaśnione ani przez oskarżenie, ani przez obrońców. Nie dziwię się, że nie chciano tego zrobić. Boją się oni bardzo tego zagadnienia. Zagadnienie, jaka była sytuacja polityczna w Niemczech w lutym 1933 roku. Muszę zatrzymać się nad tą sprawą. W końcu lutego w łonie obozu frontu nacjonalistycznego toczyła się walka.

PRZEWODNICZĄCY: Wkracza pan w dziedzinę, którą i niejednokrotnie zabraniałem panu poruszać.

DYMITROW: Pragnę przypomnieć sądowi mój wniosek w sprawie wezwania szeregu świadków: Schleichera, Bruninga, Papena, Hugenberga, zastępcy przewodniczącego „Stahlhelmu” — Dusterberga i innych.

PRZEWODNICZĄCY: Ale sąd odmówił wezwania tych świadków. Dlatego nie wolno panu poruszać tego.

DYMITROW: Wiem o tym i wiem dlaczego.

PRZEWODNICZĄCY: Nieprzyjemnie mi jest ciągle przerywać panu pańskie ostatnie słowo, ale musi się pan stosować do moich zarządzeń.

DYMITROW: Ta wewnętrzna walka w obozie nacjonalistycznym wynikała z zakulisowej walki w niemieckich kołach gospodarczych. Z jednej strony grupa Thyssena i Kruppa (przemysł zbrojeniowy), która przez wiele lat finansowała ruch narodowo-socjalistyczny, z drugiej zaś strony ich konkurenci, których należało odsunąć na dalszy plan. Thyssen i Krupp chcieli ustanowić w kraju zasadę samowładztwa i władzy absolutnej pod ich faktycznym kierownictwem, radykalnie obniżyć stopę życiową klasy robotniczej; w tym celu należało zniszczyć rewolucyjny proletariat. Partia komunistyczna starała się w tym czasie stworzyć jednolity front, aby zespolić siły do obrony przed próbami rozbicia ruchu robotniczego. Część robotników-socjaldemokratów odczuwała konieczność jednolitego frontu klasy robotniczej i rozumiała to. Wiele tysięcy robotników socjaldemokratycznych przeszło do szeregów Komunistycznej Partii Niemiec. Ale w lutym i marcu zadanie utworzenia jednolitego frontu wcale nie oznaczało powstania zbrojnego i przygotowań do niego, lecz oznaczało mobilizację klasy robotniczej przeciw zbójeckiej ofensywie kapitalistów i przeciw gwałtom narodowych socjalistów.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Podkreślał pan stale, że interesuje się pan tylko sytuacją polityczną w Bułgarii, ale obecne pańskie wypowiedzi wskazują, że miał pan również ogromne zainteresowanie dla niemieckich zagadnień politycznych.

DYMITROW: Panie przewodniczący, postawił mi pan zarzut. Mogę panu odpowiedzieć w następujący sposób: jako bułgarski rewolucjonista interesuję się ruchem rewolucyjnym na całym świecie; interesuję się na przykład także zagadnieniami politycznymi w Ameryce Południowej i orientuję się w nich, być może, nie gorzej niż w niemieckich, chociaż nigdy nie byłem w Ameryce. Co zresztą nie znaczy, że jeśli przypadkiem w Ameryce Południowej spłonie gmach jakiegoś parlamentu, to ja będę temu winien. W czasie śledztwa sądowego tu, im procesie, dowiedziałem się wielu rzeczy, a dzięki mojemu wyczuciu politycznemu wyjaśniłem sobie wiele szczegółów.

W sytuacji politycznej tamtego okresu istniały dwa podstawowe momenty: pierwszy — to dążenie narodowych socjalistów do samowładztwa, drugi — jako jego przeciwwaga — to działalność partii komunistycznej zmierzająca do utworzenia Jednolitego frontu robotników. Moim zdaniem, ujawniło się to także w toku przewodu sądowego.

Narodowym socjalistom potrzebny był manewr dywersyjny, łby odwrócić uwagę od trudności w łonie obozu nacjonalistycznego i rozbić jednolity front robotników.

„Rządowi narodowemu” potrzebny był przekonywający pretekst do wydania dekretu nadzwyczajnego z 28 lutego, który zniósł wolność prasy, nietykalność osobistą i wprowadził system represji policyjnych, obozów koncentracyjnych i innych środków walki przeciw komunistom.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Przekracza pan wszelkie granice, pozwala pan sobie czynić aluzje!

DYMITROW: Chcę jedynie naświetlić sytuację polityczną w Niemczech w przeddzień pożaru Reichstagu tak, jak ja to rozumiem.

PRZEWODNICZĄCY: Nie tu miejsce na aluzje pod adresem rządu i na twierdzenia, które już dawno zostały obalone.

DYMITROW: Klasa robotnicza musiała bronić się wszelkimi siłami i dlatego partia komunistyczna próbowała zorganizować jednolity front wbrew sprzeciwom Welsa i Breischeida, którzy podnoszą teraz za granicą histeryczny krzyk.

PRZEWODNICZĄCY: Powinien pan przejść do swojej obrony, jeżeli pan chce się bronić; inaczej bowiem nie starczy panu na to czasu.

DYMITROW: Uprzednio już oświadczyłem, że w jednym punkcie zgadzam się z aktem oskarżenia. Muszę teraz potwierdzić to swoje stanowisko. Dotyczy to zagadnienia, czy van der Lubbe wzniecił pożar sam, czy też miał wspólników. Przedstawiciel oskarżenia Parrisius oświadczył tu, że los oskarżonych zależy od tego, jak wypadnie odpowiedź na pytanie, czy van der Lubbe miał wspólników, czy też nie. Odpowiadam na to: nie, po tysiąckroć nie; ten wniosek prokuratora jest nielogiczny. Uważam, że van der Lubbe rzeczywiście nie sam podpalił Reichstag. Na podstawie ekspertyzy i wyników przewodu sądowego dochodzę do wniosku, że podpalenie w sali posiedzeń plenarnych Reichstagu było inne niż podpalenie w restauracji, na dolnym piętrze itd. Sala posiedzeń plenarnych podpalona została przez innych ludzi i innymi środkami. Podpalenie dokonane przez Lubbe i podpalenie w sali plenarnej są zbieżne tylko pod względem czasu — poza tym różnią się zasadniczo. Najprawdopodobniej Lubbe jest nieświadomym, ślepym narzędziem tych ludzi. Van der Lubbe nie powiedział tu wszystkiego. Milczy on uparcie i teraz; rozwiązanie tego zagadnienia nie decyduje o losie oskarżonych. Van der Lubbe nie był sam, ale nie był z nim ani Torgler, ani Popów, ani Tanew, ani Dymitrow. Van der Lubbe niewątpliwie spotkał się 26 lutego w Hennigsdorfie z jakimś człowiekiem i opowiedział mu o swoich próbach podpalenia ratusza i pałacu.

Człowiek ten powiedział mu, że wszystkie te podpalenia są tylko „dziecinadą”. Prawdziwym czynem byłoby podpalenie Reichstagu w czasie wyborów. W taki to sposób z tajnego przymierza ciemnoty politycznej z prowokacją polityczną zrodził się pożar Reichstagu. Sprzymierzeniec ze strony ciemnoty politycznej siedzi na ławie oskarżonych. Sprzymierzeńcy ze strony prowokacji politycznej są na wolności. Głupawy van der Lubbe nie mógł wiedzieć, że w tym samym czasie, kiedy on dokonywał swych niezręcznych prób podpalenia restauracji, korytarza dolnego piętra, ktoś nieznany za pomocą płynu zapalającego, o którym mówił dr Schatz, wzniecił pożar w sali posiedzeń plenarnych.

(Van der Lubbe zaczyna się śmiać. Całą jego postacią wstrząsa bezdźwięczny śmiech. Uwaga całej sali, sędziów i oskarżonych zwrócona jest w tej chwili na Lubbe).

DYMITROW (wskazując na Lubbe): Nieznany prowokator zatroszczył się o wszystkie przygotowania do podpalenia. Temu udało się zniknąć bez śladu. I oto obecne jest narządzie, żałosny Faust, a Mefistofeles zniknął. Najprawdopodobniej w Hennigsdorfie powstał pomost między Lubbe a przedstawicielami prowokacji politycznej — agentami wrogów klasy robotniczej.

Prokurator generalny, Werner, powiedział tu, że van der Lubbe jest komunistą; powiedział dalej, że jeżeli nawet sam nie jest komunistą, to dokonał swego czynu w interesie partii komunistycznej i w kontakcie z nią. Jest to niesłuszne twierdzenie. Kim jest van der Lubbe? Komunistą? – Nie! Anarchistą? – Nie! Jest on zdeklasowanym robotnikiem, zbuntowanym lumpenproletariuszem, kreaturą, którą nikczemnie wykorzystano przeciw klasie robotniczej. Nie, nie jest on komunistą! Nie, nie jest on anarchistą! Żaden na świecie komunista, żaden anarchista nie będzie zachowywał się przed sądem tak, jak zachowuje się van der Lubbe. Prawdziwi anarchiści popełniają bezsensowne czyny, ale sądowi udzielają odpowiedzi i wyjaśniają swoje cele. Gdyby jakiś komunista zrobił coś podobnego, to nie milczałby przed sądem, kiedy na ławie oskarżonych siedzą niewinni ludzie. Nie, van der Lubbe nie jest komunistą, mi jest anarchistą, jest on ślepym narzędziem faszyzmu.
Z tym człowiekiem, z tym ślepym narzędziem, którym posłużono się na szkodę komunizmu, nie mają nic wspólnego ani przewodniczący frakcji komunistycznej Reichstagu, ani komuniści bułgarscy.

Muszę tu przypomnieć, że 28 lutego w godzinach rannych Goering opublikował komunikat o pożarze. Komunikat ten głosił, że Torgler i Koenen uciekli z gmachu Reichstagu o godzinie 10 wieczorem.

Komunikat ten rozpowszechniono w całym kraju. Głosił on, że podpalenie dokonane zostało przez komunistów. Jednocześnie nie badano śladów van der Lubbe w Hennigsdorfie. Człowiek, który nocował razem z van der Lubbe w policyjnym domu noclegowym w Hennigsdorfie, nie został odszukany.

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): Kiedy pan ma zamiar skończyć swoje przemówienie?

DYMITROW: Chcę mówić jeszcze pół godziny. Muszę wypowiedzieć swój pogląd na tę sprawę.

PRZEWODNICZĄCY: Nie może pan mówić bez końca.

DYMITROW: W przeciągu trzech miesięcy trwania tego procesu zmuszał mnie pan, panie przewodniczący, niezliczoną ilość razy do milczenia zapewnieniem, że pod koniec procesu będę mógł szczegółowo wypowiedzieć się w swojej obronie. I oto nadszedł koniec, a pan, wbrew swoim zapewnieniom, znowu ogranicza mnie w prawie wypowiadania się.

Sprawa Hennigsdorfu jest nadzwyczaj ważna. Osoba, która nocowała z van der Lubbe — Waschinski — nie została odszukana. Mój wniosek o odszukanie go uznano za niecelowy. Twierdzenie, że van der Lubbe był w Hennigsdorfie z komunistami, jest kłamstwem, spreparowanym tu przez narodowo-socjalistycznego świadka — fryzjera Grawe. Gdyby van der Lubbe był w Hennigsdorfie z komunistami, to byłoby to już dawno zbadane, panie przewodniczący! Nikt nie interesuje się tym, by szukać Waschinskiego.

Człowiek w cywilnym ubraniu, który pierwszy zjawił się w brandenburskim komisariacie z wiadomością o pożarze Reichstagu, nie był poszukiwany, nie ustalono jego personaliów i po dziś dzień pozostał nieznany. Śledztwo prowadzone było w fałszywym kierunku. Narodowo-socjalistyczny poseł, dr Albrecht wyszedł z Reichstagu bezpośrednio po pożarze, nie był przesłuchany. Podpalaczy szukano nie tam, gdzie się oni znajdowali, lecz tam, gdzie ich nie było. Szukano ich w szeregach partii komunistycznej, a to było niesłuszne. Dało to rzeczywistym podpalaczom możność zniknięcia. Zdecydowano więc: skoro nie schwytano i nie śmiano schwytać rzeczywistych sprawców pożaru, to należy schwytać innych, że tak powiem – ersatz-podpalaczy Reichstagu.

PRZEWODNICZĄCY: Zabraniam panu tego, pozostawiam panu jeszcze 10 minut.

DYMITROW: Mam prawo stawiać i motywować wnioski dotyczące wyroku. Prokurator generalny w swoim przemówieniu potraktował wszystkie zeznania świadków – komunistów jako niewiarygodne. Ja nie stoję na takim stanowisku.
Nie mogę na przykład twierdzić, że wszyscy świadkowie narodowo-socjalistyczni są kłamcami. Myślę, że wśród milionów narodowych socjalistów są i uczciwi ludzie.

PRZEWODNICZĄCY: Zabraniam panu takich złośliwych wycieczek.

DYMITROW: Ale czyż nie jest znamienne to, że wszyscy główni świadkowie oskarżenia są narodowo-socjalistycznymi posłami, dziennikarzami i zwolennikami narodowego socjalizmu?

Narodowo-socjalistyczny poseł, Karwahne, powiedział przecież, że widział Torglera razem z van der Lubbe w gmachu Reichstagu. Narodowo-socjalistyczny poseł, Frey, oświadczył, że widział Popowa razem z Torglerem w gmachu Reichstagu. Narodowo-socjalistyczny kelner, Hellmer, zeznał, że widział van der Lubbe razem z Dymitrowem. Narodowo-socjalistyczny dziennikarz, Weberstedt, widział Tanewa razem z van der Lubbe. Cóż to jest — przypadek? Występujący w roli świadka dr Droescher, który jako współpracownik „Volkischer Beobachter” nazywa się Zimmermann…

PRZEWODNICZĄCY (przerywa Dymitrowowi): To nie jest dowiedzione.

DYMITROW: … twierdził, że Dymitrow był organizatorem zamachu na katedrę sofijską (co zostało obalone) i że widział mnie jakoby razem z Torglerem w Reichstagu. Ze stuprocentową pewnością oświadczam, że Droescher i Zimmermann są jedną i tą samą osobą.

PRZEWODNICZĄCY: Zaprzeczam temu, to nie jest dowiedzione.

DYMITROW: Urzędnik policji, Heller, cytował tu wiersz komunistyczny z książki wydanej w 1925 roku, aby dowieść, że w 1933 roku komuniści podpalili Reichstag.

Ja także pozwolę sobie zacytować wiersz, ale wiersz największego poety niemieckiego, Goethego:

Ucz się w porę mądrym być.
Na ogromnej szczęścia wadze
Rzadko szale tkwią w bezruchu;
Musisz wznosić się lub padać,
Musisz rządzić i zwyciężać
Albo służyć i przegrywać,
Cierpieć albo tryumfować,
Miotem lub kowadłem być.

Tak, kto nie chce być kowadłem, musi być młotem! Ogół niemieckiej klasy robotniczej nie zrozumiał tej prawdy ani w 1918 roku, ani w 1923, ani 20 lipca 1932 roku, ani w styczniu 1933 roku. Winę za to ponoszą przywódcy socjaldemokratyczni: Welsowie, Severingowie, Braunowie, Leipartowie, Grassmannowie. Teraz dopiero robotnicy niemieccy potrafią to zrozumieć!

Dużo się tu mówiło o prawie niemieckim, chcę więc i ja wypowiedzieć swoje zdanie w tej sprawie. Na decyzję sądu ma bez wątpienia zawsze wpływ aktualny układ sił politycznych i panujące tendencje polityczne.
Minister sprawiedliwości, Kerrl, jest dla sądu kompetentnym świadkiem. Cytuję:

„Jest to przesąd prawa formalno-liberalnego, że bożyszczem sprawiedliwości ma być obiektywizm. Teraz wreszcie dotarliśmy do źródła tego, że sądownictwo stało się dla narodu czymś obcym. Winę za to w ostatecznym rachunku zawsze ponosi sądownictwo.

Albowiem czym jest obiektywizm, w chwili walki narodu o jego istnienie? Czyż zna obiektywizm żołnierz, który walczy, armia, która zmaga się? Żołnierz i armia znają tylko jeden wzgląd, jeden drogowskaz: jak ocalić wolność i honor, jak ocalić naród?

Dlatego też rozumie się samo przez się, że sądownictwo narodu, który walczy na śmierć i życie, nie może hołdować martwemu obiektywizmowi prokuratura i adwokatura w działalności swej powinny pod jednym tylko względem: co jest korzystne dla życia narodu.

Nie bezmyślny obiektywizm, który oznacza zastój, a tym samym skostnienie, oderwanie się od narodu — nie, każda czynność, każdy krok ogółu i jednostki musi być podporządkowany żywotnym potrzebom ludu, narodowi!”

A zatem, prawo jest pojęciem względnym.

PRZEWODNICZĄCY: To nie należy do tematu. Powinien pan przedstawić swoje wnioski.

DYMITROW: Prokurator generalny wniósł o uniewinnienie oskarżonych Bułgarów z powodu braku dowodów winy. To mi jednak wcale nie wystarczy. Sprawa bynajmniej nie jest tak Nie usunęłoby to podejrzeń. Nie, w czasie procesu zostało dowiedzione, że z podpaleniem Reichstagu nie mieliśmy nic wspólnego, dlatego nie ma miejsca dla jakichkolwiek podejrzeń. My, Bułgarzy, tak samo jak i Torgler, musimy być uniewinnieni nie z powodu braku dowodów, lecz dlatego, że jako komuniści, nie mamy i nie mogliśmy mieć nic wspólnego z tym antykomunistycznym aktem. Proponuję powzięcie decyzji:

1.Trybunał Rzeszy uznaje nas za niewinnych w tej sprawie, a oskarżenie za niesłuszne; dotyczy to mnie, Torglera, Popowa i Tanewa.

2.Van der Lubbe zostaje uznany za narządzie wykorzystane przez wrogów klasy robotniczej.

3.Winni bezpodstawnego oskarżenia nas zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

4.Trybunał Rzeszy przyznaje nam na koszt tych winnych odszkodowanie za stracony czas, nadwerężone zdrowie i przeżyte cierpienia.

PRZEWODNICZĄCY: Pańskie tzw. wnioski sąd rozpatrzy przy ferowaniu wyroku.

DYMITROW: Nadejdzie czas, kiedy te żądania zostaną spełnione z nawiązką. Jeśli zaś chodzi o całkowite wyjaśnić nie sprawy pożaru Reichstagu i znalezienie rzeczywistych pod-palaczy, to naturalnie będzie to zadaniem sądu ludowego przyszłej dyktatury proletariatu.
W XVII wieku twórca fizyki, Galileusz, stanął przed surowym sądem inkwizycji i jako heretyk miał być skazany na śmierć. Z najgłębszym przekonaniem i stanowczością zawołał on:

„A jednak – ziemia się kręci.”

To twierdzenie naukowe stało się później dorobkiem całej ludzkości.

PRZEWODNICZĄCY (ostro przerywa Dymitrowowi, wstaje, zbiera, akta i zamierza wyjść).

DYMITROW (kontynuuje):

MY, KOMUNIŚCI, MOŻEMY DZIŚ Z NIE MNIEJSZĄ STANOWCZOŚCIĄ NIŻ NIEGDYŚ GALILEUSZ POWIEDZIEĆ:
„A JEDNAK SIĘ KRĘCI!”

KOŁO HISTORII TOCZY SIĘ NAPRZÓD KU RADZIECKIEJ EUROPIE, KU ŚWIATOWEMU ZWIĄZKOWI REPUBLIK RADZIECKICH I TEGO KOŁA, WPRAWIONEGO W RUCH PRZEZ PROLETARIAT POD KIEROWNICTWEM MIĘDZYNARODÓWKI KOMUNISTYCZNEJ, NIE UDA SIĘ POWSTRZYMAĆ ANI DRAKOŃSKIMI ZARZĄDZENIAMI, ANI KARAMI WIĘZIENIA, ANI WYROKAMI ŚMIERCI. TOCZY SIĘ ONO I BĘDZIE SIĘ TOCZYĆ AŻ DO OSTATECZNEGO ZWYCIĘSTWA KOMUNIZMU!

(Policjanci chwytają Dymitrowa i przemocą sadzają na ławie oskarżonych. Przewodniczący i sąd wychodzą, by naradzić się, czy pozwolić Dymitrowowi kontynuować przemówienie. Po naradzie sąd powraca i oświadcza, że Dymitrowowi ostatecznie odbiera się głos.)