Stalin – depesza do towarzysza Bolesława Bieruta

Depesza towarzysza Józefa Stalina do towarzysza Bolesława Bieruta

Do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 

Towarzysza Bolesława Bieruta

 Warszawa

W dniu Waszego sześćdziesięciolecia pozwólcie pozdrowić Was, Towarzyszu Prezydencie, jako wielkiego budowniczego i kierownika nowej, zjednoczonej, niepodległej ludowo-demokratycznej Polski.

 Przesyłam Wam serdeczne życzenia zdrowia i sukcesów w Waszej działalności dla dobra bratniego narodu polskiego i dalszego umocnienia przyjaźni między Rzecząpospolitą Polską i Związkiem Radzieckim w interesie pokoju na całym świecie.

J. STALIN

Kwiecień 1952

Telegram Stalina do Kim Ir Sena

Generalisimus Stalin wystosował do premiera Koreańskiej Republiki Ludowo-Demojratycznej – Kim Ir Sena – telegram następującej treści:

Proszę Pana, Panie Premierze, przyjąć me podziękowanie za wyrazy uczuć przyjaźni i życzenia z okazji rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną a Związkiem Socjalistycznych Republik Rad. Życzę narodowi koreańskiemu dalszych sukcesów w dziele budownictwa swojej Republiki Ludowo-Demokratycznej.

(–) STALIN,

14 października 1949 r.

Stalin – F Dzierzyński 

(na śmierć F. Dzierzyńskiego) 

Po Frunzem — Dzierzyński. 

Stara gwardia leninowska straciła jeszcze jednego z najlepszych przywódców i bojowników. Partia poniosła jeszcze jedną niepowetowaną stratę. 

Kiedy teraz, nad otwartą trumną, wspominany całą przebytą tow. Dzierzyńskiego drogę — więzienia, katorgę, zesłanie, Komisję Nadzwyczajną do walki z kontrrewolucją odbudowę zrujnowanego transportu, budowę młodego przemysłu socjalistycznego — ma się ochotę scharakteryzować to tętniące energią życie jednym słowem: WIECZNY PŁOMIEŃ. 

Rewolucja Październikowa postawiła go na trudnym posterunku — na posterunku kierownika Komisji Nadzwyczajnej do walki z kontrrewolucją. Żadne imię nie było dla burżuazji bardziej nienawistne niż imię Dzierzyńskiego, który stalowym ramieniem odpierał ciosy wrogów rewolucji proletariackiej. „Postrach burżuazji”  — tak nazywano wówczas tow. Feliksa Dzierzyńskiego. 

Gdy nastąpił „okres pokoju”, tow. Dzierzyński prowadzi dalej swą tętniącą energią działalność. Tow. Dzierzyński płonie ogniem usprawniając zdezorganizowany transport, a potem jako przewodniczący Najwyższej Rady Gospodarki Narodowej płonie ogniem budując nasz przemysł. Nie znając wytchnienia, nie stroniąc od żadnej szeregowej pracy, walcząc mężnie z trudnościami i przezwyciężając je, oddając wszystkie swe siły, całą swą energię sprawie, którą mu powierzyła partia — spłonął w pracy w imię interesów proletariatu, w imię zwycięstwa komunizmu. 

Żegnaj, bohaterze Października! Żegnaj, wierny synu partii! 

Żegnaj, budowniczy jedności i potęgi naszej partii! 

J Stalin 

22 lipca 1926r

,,prawda '' nr 166   22 lipca 1926 r. 

Stalin – na międzynarodowy komunistyczny dzień kobiet 

 na międzynarodowy komunistyczny dzień kobiet 

Gorąco pozdrawiam robotnice i kobiety pracujące całego świata, zespalające się wokół socjalistycznego proletariatu w jedną rodzinę ludzi pracy. 

Życzę im całkowitego powodzenia :

  1. W dziele umacniania więzi międzynarodowej robotników wszystkich krajów i zapewniania zwycięstwa rewolucji proletariackiej ;
  2. W dziele wyzwolenia zacofanych warstw kobiet pracujących z duchowej i ekonomicznej niewoli burżuazji;
  3. W dziele zespolenia chłopek wokół proletariatu – wodza rewolucji i kierownika budownictwa socjalistycznego ;
  4. W dziele przekształcenia dwu nierównych jeszcze pod względem swej sytuacji części mas uciskanych w jednolitą armię bojowników o zniesienie wszelkiej nierówności, o zniesieniu wszelkiego ucisku, o zwycięstwo proletariatu, o zbudowanie w naszym kraju nowego, socjalistycznego społeczeństwa. 

Niech żyje Międzynarodowy Komunistyczny Dzień Kobiet! 

J Stalin 

” prawda ” nr 55,

7 marca 1926r.

Stalin – Przeciwko wulgaryzacji hasła samokrytyki

Hasła samokrytyki nie można uważać za coś przemijającego i krótkotrwałego. Samokrytyka — to szczególna metoda, bolszewicka metoda wychowania kadr partii i w ogóle klasy robotniczej w duchu rewolucyjnego rozwoju. Już Marks mówił o samokrytyce jako o metodzie wzmacniania rewolucji proletariackiej [1]. Co się tyczy samokrytyki w naszej partii, to początek samokrytyki sięga początku pojawienia się bolszewizmu w naszym kraju, już pierwszych dni jego narodzin jako odrębnego prądu rewolucyjnego w ruchu robotniczym.

Wiadomo, że Lenin już wiosną 1904 roku, kiedy bolszewizm nie był jeszcze samodzielną partią polityczną, lecz działał razem z mieńszewikami wchodząc w skład wspólnej partii socjaldemokratycznej — wiadomo, że Lenin już wówczas wzywał partię do „samokrytyki i nieubłaganego demaskowania własnych minusów”. Oto co pisał wówczas Lenin w swojej broszurze „Krok naprzód, dwa kroki wstecz”:

„Tryumfują oni (tj. przeciwnicy marksistów. — J. St.) złośliwie i robią błazeńskie miny obserwując nasze spory; postarają się, rzecz prosta, wyrywać dla swych celów poszczególne ustępy z mojej broszury poświęconej brakom i nie-domaganiom naszej partii. Rosyjscy socjaldemokraci są już dostatecznie ostrzelani w bitwach, by nie przejmować się tymi ukłuciami, by wbrew nim prowadzić nadal pracę samokrytyki i bezlitosnego odsłaniania własnych minusów, które zostaną bezwarunkowo i niechybnie przezwyciężone przez potężniejący ruch robotniczy. A panowie przeciwnicy niechaj spróbują przedstawić nam obraz rzeczywistego stanu rzeczy w ich «partiach», choćby z lekka zbliżony do tego obrazu, który dają protokoły naszego Drugiego Zjazdu!” (t. VI, str. 161 [2]).

Dlatego też zupełnie nie mają racji ci towarzysze, którzy sądzą, że samokrytyka jest zjawiskiem przemijającym, modą. która wkrótce musi się skończyć, podobnie jak kończą się zwykle wszystkie mody. W rzeczywistości samokrytyka jest w arsenale bolszewizmu nieodłącznym i stale działającym orężem, nierozerwalnie związanym z samą naturą bolszewizmu, z jego rewolucyjnym duchem.

Mówi się niekiedy, że samokrytyka — to dobra rzecz dla partii, która nie doszła jeszcze do władzy i która „nie ma nic do stracenia”, ale że jest ona niebezpieczna i szkodliwa dla partii, która doszła już do władzy, która otoczona jest wrogimi siłami i przeciw której wrogowie mogą wykorzystać ujawnianie jej słabych stron.

Jest to niesłuszne. Jest to zupełnie niesłuszne! Przeciwnie, właśnie dlatego, że bolszewizm doszedł do władzy, właśnie dlatego, że bolszewicy mogą się stać zarozumiali wskutek sukcesów naszego budownictwa, właśnie dlatego, że bolszewicy mogą nie zauważyć swoich słabych stron i w ten sposób ułatwić sprawę swoim wrogom — właśnie dlatego samokrytyka potrzebna jest w szczególności obecnie, w szczególności po zdobyciu władzy.

Samokrytyka ma na celu ujawnianie i likwidację naszych błędów, naszych słabych stron — czyż nie jest jasne, że samokrytyka w warunkach dyktatury proletariatu może tylko ułatwić sprawę walki bolszewizmu z wrogami klasy robotniczej? Lenin uwzględniał te właściwości sytuacji po zdobyciu władzy przez bolszewików, gdy pisał w swojej broszurze „Dziecięca choroba «lewicowości» w komunizmie” w kwietniu—maju 1920 roku:

„Stosunek partii politycznej do jej własnych błędów jest jednym z najważniejszych i najpewniejszych sprawdzianów powagi partii i rzeczywistego wykonywania przez nią swoich obowiązków wobec swojej klasy i wobec mas pracujących. Otwarte przyznanie się do błędu, wykrycie jego przyczyn, zanalizowanie warunków, które go zrodziły, gruntowne omówienie środków naprawienia błędu — oto oznaka powagi partii, oto wykonanie przez nią swych obowiązków, oto — wychowywanie i szkolenie klasy, a następnie również mas” (t. XXV, str. 200).

Lenin miał po tysiąckroć rację, kiedy na XI Zjeździe partii w marcu 1922 roku mówił:

„Proletariat nie boi się przyznać, że w rewolucji to a to udało mu się znakomicie, to a to zaś nie udało się. Wszystkie partie rewolucyjne, które dotychczas ginęły — ginęły dlatego, że stawały się zarozumiałe i nie umiały dostrzec, na czym polega ich siła, oraz bały się mówić o swoich słabych stronach *. A my nie zginiemy, ponieważ nie boimy się mówić o swoich słabych stronach i nauczymy się je przezwyciężać” (t. XXVII, str. 260—261).

Wniosek jest jeden: bez samokrytyki nie ma należytego wychowania partii, klasy, mas; bez należytego wychowania partii, klasy, mas — nie ma bolszewizmu.

Dlaczego hasło samokrytyki stało się szczególnie aktualne właśnie teraz, właśnie w obecnym momencie historycznym, właśnie w 1928 roku?

Dlatego że obecnie wyraźniej niż przed rokiem czy dwoma laty ujawniło się zaostrzenie stosunków klasowych zarówno w dziedzinie wewnętrznej, jak i zewnętrznej.

Dlatego że obecnie wyraźniej niż przed rokiem czy dwoma laty wyszła na jaw krecia robota wrogów klasowych Władzy Radzieckiej, wykorzystujących przeciwko klasie robotniczej naszego kraju nasze słabe strony, nasze błędy.

Dlatego że nauki sprawy szachtyńskiej i „manewrowanie wobec skupu”, uprawiane przez kapitalistyczne elementy wsi, plus nasze błędy w dziedzinie planowania nie mogą i nie powinny przejść dla nas bez śladu.

Jeśli chcemy umocnić rewolucję i spotkać wrogów w pełnym uzbrojeniu — musimy jak najprędzej uwolnić się od błędów i słabych stron, które ujawniła sprawa szachtyńska i trudności w skupie zboża.

Jeśli nie chcemy dać się zaskoczyć znienacka przez wszelkiego rodzaju „niespodzianki” i „przypadki” ku radości wrogów klasy robotniczej — musimy jak najprędzej ujawniać nasze słabe strony i błędy, które me zostały jeszcze ujawnione, ale które niewątpliwie istnieją.

Zwlekać z tym — znaczy to ułatwiać sprawę naszym wrogom, pogłębiać nasze słabe strony i błędy. Nie można jednak tego wszystkiego dokonać nie rozwijając samokrytyki, nie wzmagając samokrytyki, nie wciągając milionowych mas klasy robotniczej i chłopstwa do sprawy ujawniania i likwidowania naszych słabych stron, naszych błędów.

Dlatego kwietniowe plenum KC i CKK miało całkowitą rację stwierdzając w swojej rezolucji o sprawie szachtyńskiej, że

„Najważniejszym warunkiem zapewnienia pomyślnej realizacji wszystkich zamierzonych posunięć powinna być rzeczywista realizacja hasła XV Zjazdu o samokrytyce” [3].

Aby jednak rozwinąć samokrytykę, trzeba przede wszystkim przezwyciężyć szereg trudności piętrzących się przed partią. Należy do nich zacofanie kulturalne mas, niedostatek sił kulturalnych awangardy proletariackiej, nasza skostniałość, nasza „komunistyczna pycha” itp. Jedną z najpoważniejszych przeszkód, jeśli nie najpoważniejszą przeszkodą, jest jednak biurokratyzm naszych aparatów. Chodzi o to, że w naszych organizacjach partyjnych, państwowych, zawodowych, spółdzielczych i wszelkiego rodzaju innych istnieją elementy biurokratyczne. Chodzi o elementy biurokratyczne, które żyją dzięki naszym słabym stronom i błędom, które boją się jak ognia krytyki mas, kontroli mas i które przeszkadzają nam rozwinąć samokrytykę, przeszkadzają nam uwolnić się od naszych słabych stron, od naszych błędów. Na biurokratyzm w naszych organizacjach nie można patrzeć jedynie jako na mitręgę i kancelaryjną formalistykę. Biurokratyzm jest przejawem burżuazyjnego wpływu na nasze organizacje. Lenin miał rację, gdy mówił:

„…trzeba, abyśmy zrozumieli, że walka z biurokratyzmem jest walką absolutnie konieczną i że jest ona równie skomplikowana, jak zadanie walki z żywiołem drobnoburżuazyjnym. Biurokratyzm w naszym ustroju państwowym stał się takim niedomaganiem, że mówi o nim nasz program partyjny, a to dlatego, że jest on związany z tym żywiołem drobnoburżuazyjnym i jego rozproszeniem”* (t. XXVI, str. 220).

Z tym większą uporczywością należy prowadzić walkę z biurokratyzmem naszych organizacji, jeśli rzeczywiście chcemy rozwinąć samokrytykę i uwolnić się od niedomagań naszego budownictwa.

Z tym większą uporczywością musimy mobilizować milionowe masy robotników i chłopów wokół sprawy oddolnej krytyki, wokół sprawy oddolnej kontroli jako podstawowej odtrutki przeciwko biurokratyzmowi. Lenin miał rację, gdy mówił:

„Jeśli chcemy walczyć z biurokratyzmem, musimy przyciągnąć do tego doły”… albowiem „w jakiż inny sposób można położyć kres biurokratyzmowi, jeśli nie przez przyciągnięcie robotników i chłopów?” (t. XXV, str. 496, 495).

Aby jednak „przyciągnąć” milionowe masy, trzeba we wszystkich masowych organizacjach klasy robotniczej, a przede wszystkim wewnątrz samej partii rozwinąć demokrację proletariacką. Bez spełnienia tego warunku samokrytyka jest zerem, pustym dźwiękiem, frazesem.

Nie każda samokrytyka jest nam potrzebna. Potrzebna nam jest taka samokrytyka, która podnosi poziom kultury klasy robotniczej, rozwija jej ducha bojowego, umacnia jej wiarę w zwycięstwo, pomnaża jej siły i pomaga jej stać się rzeczywistym gospodarzem kraju.

Niektórzy powiadają, że skoro jest samokrytyka, to nie potrzeba dyscypliny pracy, można porzucić pracę i zająć się gadaniną o wszystkim po trochu. Jest to nie samokrytyka, lecz naigrawanie się z klasy robotniczej. Samokrytyka potrzebna jest nie dla zniweczenia dyscypliny pracy, lecz dla jej umocnienia, potrzebna jest po to, aby dyscyplina pracy stała się świadomą, taką, która potrafi wytrzymać napór drobnomieszczańskiej rozlazłości.

Inni powiadają, że skoro jest samokrytyka, to nie potrzeba więcej kierownictwa, można odejść od steru i pozostawić wszystko „naturalnemu biegowi rzeczy”. Jest to nie samokrytyka, lecz hańba. Samokrytyka potrzebna jest nie po to, by osłabić kierownictwo, lecz po to, by je umacniać, potrzebna jest po to, aby z kierownictwa papierkowego i posiadającego mały autorytet przekształcić je w kierownictwo związane z życiem i posiadające rzeczywisty autorytet.

Istnieje jednak także innego rodzaju „samokrytyka”, prowadząca do zniweczenia partyjności, do zdyskredytowania Władzy Radzieckiej, do osłabienia naszego budownictwa, do rozkładu kadr gospodarczych, do rozbrojenia klasy robotniczej, do gadaniny o wyroszeniu się. Do takiej właśnie „samokrytyki” nawoływała nas wczoraj trockistowska opozycja. Nie trzeba nawet dowodzić, że partia nie ma nic wspólnego z taką „samokrytyką”. Nie trzeba nawet dowodzić, że partia wszystkimi siłami, wszelkimi środkami walczyć będzie z taką „samokrytyką”.

Trzeba ściśle odróżniać tę obcą nam, destrukcyjną, antybolszewicką „samokrytykę” od naszej, bolszewickiej samokrytyki, mającej na celu krzewienie partyjności, utrwalenie Władzy Radzieckiej, udoskonalenie naszego budownictwa, wzmocnienie naszych kadr gospodarczych, uzbrojenie klasy robotniczej.

Kampania o wzmożenie samokrytyki zaczęła się u nas zaledwie przed kilku miesiącami. Nie mamy jeszcze danych niezbędnych do tego, by podsumować pierwsze wyniki kampanii. Jednakże już teraz można powiedzieć, że kampania zaczyna dawać pozytywne rezultaty.

Nie można zaprzeczyć, że fala samokrytyki zaczyna narastać i rozszerzać się, ogarniając coraz szersze warstwy klasy robotniczej i wciągając je do budownictwa socjalistycznego, świadczą o tym chociażby takie fakty, jak ożywienie narad wytwórczych i tymczasowych komisji kontroli.

Co prawda, ciągle jeszcze zdarzają się próby odkładania pod sukno uzasadnionych i sprawdzonych wskazań narad wytwórczych i tymczasowych komisji kontroli, z czym trzeba bezwzględnie prowadzić najbardziej zdecydowaną walkę, gdyż próby takie mają na celu odebranie robotnikom ochoty do samokrytyki. Ale nie ma chyba podstaw wątpić, że tego rodzaju biurokratyczne próby zmiecie do ostatka narastająca fala samokrytyki. Nie można zaprzeczyć również temu, że w rezultacie samokrytyki nasze kadry gospodarcze zaczynają się podciągać, stają się bardziej czujne, zaczynają poważniej traktować sprawy kierowania gospodarką, a nasze kadry partyjne, radzieckie, związkowe i wszelkie inne zwracają baczniejszą uwagę i bardziej reagują na potrzeby mas.

Co prawda, nie można uważać, że demokracja wewnątrzpartyjna i w ogóle robotnicza została już w pełni zrealizowana w masowych organizacjach klasy robotniczej. Ale nie ma podstaw, by wątpić, że dalszy rozwój kampanii pchnie naprzód tę sprawę.

Nie można zaprzeczać także i temu, że w rezultacie samokrytyki nasza prasa stała się żywsza i bardziej związana z życiem, a takie oddziały naszych pracowników prasowych, jak organizacje korespondentów robotniczo-chłopskich, zaczynają już stawać się bardzo poważną siłą polityczną.

Co prawda, nasza prasa wciąż jeszcze niekiedy ślizga się po powierzchni, nie nauczyła się jeszcze przechodzić od poszczególnych uwag krytycznych do głębokiej krytyki, a od głębokiej krytyki do uogólniania rezultatów krytyki, do ujawniania tego, jakie osiągnięcia mamy w dziedzinie naszego budownictwa w rezultacie krytyki. Ale nie można chyba wątpić, że dalsza kampania pchnie naprzód tę sprawę.

Obok tych plusów trzeba jednak wymienić minusy naszej kampanii. Chodzi o wypaczenia hasła samokrytyki, które zdarzają się już teraz, na początku kampanii, i które rodzą niebezpieczeństwo wulgaryzacji samokrytyki, jeśli natychmiast nie da się im odporu.

1) Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że w szeregu organów prasowych daje się zauważyć dążenie do zepchnięcia kampanii z gruntu rzeczowej krytyki braków naszego budownictwa socjalistycznego na grunt reklamiarskich krzyków przeciwko nieumiarkowaniu w życiu osobistym. Może się to wydać nieprawdopodobne. Ale jest to, niestety, fakt.

Weźcie na przykład gazetę „Wlast’ Truda” [„Władza Pracy” — Red. przekł. polsk.], organ irkuckiego komitetu okręgowego oraz okręgowego komitetu wykonawczego (nr 128). Znajdziecie tam całą stronę upstrzoną reklamiarskimi „hasłami”: „Nieopanowanie w życiu płciowym — to zjawisko burżuazyjne”, „Jeden kieliszek pociąga za sobą drugi”, „Do własnego domku pasuje własna krówka”, „Bandyci dwuosobowego łóżka”, „Wystrzał, który się nie rozległ” itd. itp. Powstaje pytanie, co może być wspólnego między tymi „krytycznymi” krzykami, godnymi „Birżowki” [4], a bolszewicką samokrytyką, mającą na celu udoskonalenie naszego budownictwa socjalistycznego? Bardzo możliwe, że autor tych reklamiarskich notatek jest komunistą. Możliwe, że pała on nienawiścią do „wrogów klasowych” Władzy Radzieckiej. Ale że schodzi on tu z właściwej drogi, wulgaryzuje hasło samokrytyki i przemawia głosem nie naszej klasy — co do tego nie może być wątpliwości.

2) Trzeba dalej zaznaczyć, że nawet te organy prasowe, które na ogół biorąc nie są pozbawione zdolności do słusznej krytyki — nawet one schodzą czasem na manowce krytyki dla krytyki, czyniąc z krytyki sport goniący za sensacją. Weźmy na przykład „Komsomolską Prawdę”. Wszyscy znają zasługi „Komsomolskiej Prawdy” w dziele rozwijania samokrytyki. Ale weźcie ostatnie numery tej gazety i przejrzyjcie „krytykę” kierowników WCSPS, szereg niedopuszczalnych karykatur na ten temat. Powstaje pytanie, komu potrzebna jest taka „krytyka” i co ona może przynieść poza kompromitacją hasła samokrytyki? Na co się zda taka „krytyka”, jeśli oczywiście mieć na względzie interesy naszego budownictwa socjalistycznego, a nie tanią sensację, obliczoną na to, by dać mieszczuchowi sposobność pochichotać? Oczywiście samokrytyka musi posługiwać się wszelkimi rodzajami broni, a więc również „lekką kawalerią”. Ale czyż z tego wynika, że lekka kawaleria musi stać się lekkomyślną kawalerią?

3) Trzeba wreszcie podkreślić, że istnieje pewna skłonność szeregu naszych organizacji do przekształcania samokrytyki w nagankę na naszych działaczy gospodarczych, w dyskredytowanie ich w oczach klasy robotniczej. Faktem jest, że niektóre organizacje terenowe na Ukrainie i w Rosji Centralnej wszczęły wprost nagankę na naszych najlepszych działaczy gospodarczych, których cała wina polega na tym, że nie posiadają w całych 100 procentach gwarancji niepopełniania błędów. Jakże inaczej można rozumieć uchwały organizacji terenowych o usunięciu ze stanowisk tych działaczy gospodarczych, uchwały, które nie posiadają żadnej mocy obowiązującej, ale wyraźnie zmierzają do dyskredytowania tych działaczy? Jakże inaczej można rozumieć fakt, że krytykować — krytykuje się, lecz nie pozwala się działaczom gospodarczym odpowiedzieć na krytykę? Od kiedy to „sąd Szemiakowy” [niesprawiedliwy sąd, wydający niesłuszne wyroki. Zwrot pochodzi od nazwiska sędziego Szemiaki, który występuje w starej powieści rosyjskiej pt. „Sąd Szemiakowy”. — Red. przekł. polsk.] jest uważany u nas za samokrytykę?

Nie możemy oczywiście wymagać, by krytyka była w całych 100 procentach słuszna. Jeśli krytyka wychodzi z dołu, to nie powinniśmy lekceważyć nawet takiej krytyki, która jest słuszna zaledwie w 5—10 procentach. Wszystko to prawda. Ale czyż z tego wynika, że powinniśmy żądać od działaczy gospodarczych stuprocentowej gwarancji niepopełniania błędów? Czyż są na świecie ludzie, którzy posiadają w całych 100 procentach gwarancję niepopełniania błędów? Czy trudno jest zrozumieć, że na wychowanie kadr gospodarczych potrzeba wielu lat, że do działaczy gospodarczych powinniśmy odnosić się jak najbardziej oględnie i troskliwie? Czy trudno jest zrozumieć, że samokrytyka jest nam potrzebna nie dla naganki na kadry gospodarcze, lecz dla ich udoskonalenia i wzmocnienia?

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie wulgaryzujcie hasła samokrytyki i nie czyńcie z niego narzędzia reklamiarskich wprawek w rodzaju: „Bandyci dwuosobowego łóżka”, „Wystrzał, który się nie rozległ” itp.

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie dyskredytujcie hasła samokrytyki i nie przekształcajcie go w kuchnię dla przyrządzania tanich sensacji.

Krytykujcie braki naszego budownictwa, ale nie wypaczajcie hasła samokrytyki i nie przekształcajcie go w narzędzie naganki na naszych pracowników gospodarczych i wszelkich innych.

I co najważniejsze: nie zastępujcie masowej oddolnej krytyki „krytycznym” gadulstwem z góry, pozwólcie masom klasy robotniczej wciągnąć się do tej sprawy i przejawić swą twórczą inicjatywę w dziele korygowania naszych braków, w dziele udoskonalania naszego budownictwa.

„Prawda” nr 146, 26 czerwca 1928 r.

Podpis: J. Stalin

——–

PRZYPISY

[1] K. Marks, „Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte” (patrz K. Marks i F. Engels, Dzieła wybrane, Warszawa 1949, t. I, str. 232).

[2] Patrz W. I. Lenin, Dzieła wybrane, Warszawa 1951, t. I, str. 301.

[3] Patrz „WKP(b) w świetle rezolucji i uchwał zjazdów, konferencji i posiedzeń plenarnych KC”, wyd. ros., cz. II, 1941, str. 275.

[4] „Birżowka” — skrócona pogardliwa nazwa gazety „Birżewyje Wiedomosti” („Wiadomości Giełdowe”) — brukowa gazeta burżuazyjna, która wychodziła w Petersburgu od roku 1880. Wyzucie z zasad i sprzedajność tej gazety uczyniły jej nazwę przysłowiową. W końcu października 1917 roku gazeta została zamknięta przez Rewolucyjny Komitet Wojskowy Rady Piotrogrodzkiej.

Stalin – O CHŁOPSTWIE JAKO SOJUSZNIKU KLASY ROBOTNICZEJ

Odpowiedź tow. tow. P. F. Bołtniewowi, W. I. Jejremowowi i W. I. Iwlewowi.

Przepraszam, że muszę odpowiedzieć z opóźnieniem.

W przemówieniu moim1 wcale nie jest powiedziane, że chłopstwo jako sojusznik klasy robotniczej jest niezbędne klasie robotniczej jedynie w obecnym okresie.

Nie jest też powiedziane tam, że po zwycięstwie rewolucji w jednym z krajów europejskich sojusz klasy robotniczej i chłopstwa w Rosji będzie zbyteczny. Myślę, że niedobrze przeczytaliście moje przemówienie na konferencji moskiewskiej.

Powiedziano tam tylko, że: „chłopstwo jest jedynym sojusznikiem, który może już teraz okazać naszej rewolucji bezpośrednią pomoc”. Czy z tego wynika, że chłopstwo po zwycięskiej rewolucji w Europie może okazać się zbędne dla klasy robotniczej naszego kraju? Oczywiście, nie wynika.

Pytacie: „Cóż nastąpi, gdy dokona się rewolucja światowa, kiedy nie będzie już potrzebny czwarty sojusznik — chłopstwo? Jaki wówczas będzie pogląd na nie?”

Po pierwsze, niesłuszne jest twierdzenie, że „po rewolucji światowej” chłopstwo nie będzie już potrzebne.

Niesłuszne, ponieważ „po rewolucji światowej” nasza praca w dziedzinie budownictwa gospodarczego powinna ruszyć naprzód siedmiomilowymi krokami, a socjalizmu nie można budować bez chłopstwa, tak samo jak chłopstwo nie może wydostać się z nędzy bez proletariatu. Zatem sojusz robotników i chłopów po zwycięskiej rewolucji na Zachodzie nie osłabnie, a na odwrót, powinien okrzepnąć.

Po drugie, „po rewolucji światowej”, gdy nasza praca w dziedzinie budownictwa zwiększy się stokrotnie, rozpocznie się proces, w którym robotnicy i chłopi, jako zupełnie różne od siebie grupy ekonomiczne, będą zanikali, będą się przekształcali w pracowników ziemi i fabryki, tzn. ich sytuacja ekonomiczna będzie się zrównywała. A cóż to znaczy? Znaczy to, że sojusz robotniczo-chłopski będzie się stopniowo przekształcał w zespolenie, w całkowite zjednoczenie, w jedno socjalistyczne społeczeństwo byłych robotników i byłych chłopów, a następnie po prostu — ludzi pracy społeczeństwa socjalistycznego.

Oto nasz pogląd na chłopstwo „po zwycięstwie rewolucji światowej”.

W przemówieniu moim nie o to chodzi, jaka w przyszłości będzie postawa naszej partii wobec chłopstwa, lecz o to, który spośród czterech sojuszników jest najbliższym sojusznikiem i najbliższym pomocnikiem klasy robotniczej w danej minucie, w danej chwili, gdy kapitaliści na Zachodzie zaczynają po trosze wracać do sił.

Dlaczego w ten właśnie sposób stawiałem zagadnienie w swym przemówieniu? Ponieważ w naszej partii są ludzie, którzy z głupoty i braku rozsądku mniemają, że chłopstwo nie jest naszym sojusznikiem. Czy to źle, czy dobrze, że tacy ludzie są w naszej partii — to inna sprawa, ale tacy ludzie są. Przemówienie wygłosiłem występując przeciwko takim właśnie ludziom i dlatego wykazywałem, że w danej chwili chłopstwo jest najbliższym sojusznikiem klasy robotniczej, że ludzie siejący nieufność do chłopstwa mogą, sami tego nie rozumiejąc, zaprzepaścić sprawę naszej rewolucji, tzn. mogą zaprzepaścić zarówno sprawę robotniczą jak i sprawę chłopską.

O tym właśnie jest mowa.

Przypuszczam, że czujecie się nieco dotknięci tym, że nazywam chłopstwo sojusznikiem niezbyt mocnym i nie tak pewnym jak proletariat krajów rozwiniętego kapitalizmu. Widzę, że czujecie się tym dotknięci. Ale czyż nie mam racji? Czyż nie powinienem mówić prawdy w oczy? Czy nie jest prawdą, że chłopstwo w czasie najazdu Kołczaka i Denikina wahało się na każdym kroku to w stronę robotników, to w stronę generałów? A czyż mało chłopów było w armii Denikina i Kołczaka, chłopów-ochotników?

Nie winię chłopów, gdyż wahania ich tłumaczą się ich niedostatecznym uświadomieniem. Ale muszę mówić prawdę w oczy, skoro jestem komunistą. Tak nas uczył Lenin. A prawda polega na tym, że w ciężkiej chwili, kiedy Kołczak i Denikin nacierali na robotników, chłopstwo, jako sojusznik klasy robotniczej, nie zawsze przejawiało dostateczną wytrwałość i hart.

Czy oznacza to, że można machnąć ręką na chłopstwo, jak to czynią obecnie niektórzy nierozsądni towarzysze, nie uważający w ogóle chłopstwa za sojusznika proletariatu? Nie, nie oznacza. Machnąć ręką na chłopstwo — to znaczy dopuścić się przestępstwa zarówno wobec robotników jak i wobec chłopów. Użyjemy wszelkich środków, aby pogłębić świadomość chłopów, oświecić ich, zbliżyć do klasy robotniczej jako do wodza naszej rewolucji — i osiągniemy to, że chłopstwo stawać się będzie coraz mocniejszym i coraz pewniejszym sojusznikiem proletariatu w naszym kraju.

A gdy na Zachodzie wybuchnie rewolucja, chłopstwo będzie już całkiem okrzepłe i stanie się jednym z najwierniejszych sojuszników klasy robotniczej naszego kraju.

Tak należy rozumieć stosunek komunistów do chłopstwa jako sojusznika klasy robotniczej.

Z prolet. pozdrowieniem
J. Stalin

9 luty 1926 r.

 Przypisy:

1.   Mowa o przemówieniu J. W. Stalina „Przyczynek do zagadnienia proletariatu i chłopstwa”, wygłoszonym 27 stycznia 1925 r. na XIII gubernialnej konferencji moskiewskiej organizacji RKP(b) w czasie omawiania kwestii pracy na wsi (patrz J.W.Stalin, Dzieła, wyd. ros., t. 7, str. 25—33).

STALIN – O POLITYCZNYCH ZADANIACH UNIWERSYTETU NARODÓW WSCHODU

O POLITYCZNYCH ZADANIACH UNIWERSYTETU NARODÓW WSCHODU

Przemówienie na zebraniu studentów KUTW  18 maja 1925 r.

Towarzysze! Pozwólcie przede wszystkim, że pogra­tuluję wam z okazji czwartej rocznicy istnienia Komuni­stycznego Uniwersytetu Pracujących Wschodu. Nie ma potrzeby mówić, że życzę waszemu Uniwersytetowi wszelkich sukcesów na trudnej drodze szkolenia komu­nistycznych kadr dla Wschodu.

A teraz przejdźmy do rzeczy.

Gdy analizuje się skład osobowy Uniwersytetu Pra­cujących Wschodu, nie podobna nie dostrzec pewnej dwoistości tego składu. Uniwersytet ten jednoczy przed­stawicieli nie mniej niż 50 narodów i grup narodowo­ściowych Wschodu. Słuchacze Uniwersytetu, wszyscy oni — to synowie Wschodu. Ale to określenie nie daje je­szcze nic jasnego i skończonego. Rzecz w tym, że wśród słuchaczy uniwersytetu są dwie grupy podstawowe, re­prezentujące dwa rodzaje całkowicie odmiennych wa­runków rozwoju. Pierwsza grupa — to ludzie, którzy przyjechali do nas z radzieckiego Wschodu, z krajów, w których nie ma już władzy burżuazji, ucisk imperialistyczny Jest obalony, a u władzy są robotnicy. Druga grupa słuchaczy — to ludzie, którzy przyjechali do nas z krajów kolonialnych i zależnych, z krajów, w których wciąż jeszcze panuje kapitalizm, w których ucisk impe­rializmu zachował całą swoją siłę i w których należy do­piero wywalczyć niepodległość, wypędzając precz impe­rialistów.

Tak więc mamy przed sobą dwa Wschody, które ży­ją odmiennym życiem i rozwijają się w odmiennych warunkach.

Nie ma potrzeby mówić, że ten dwoisty charakter składu słuchaczy nie może nie wyciskać swojego piętna na pracy Uniwersytetu Pracujących Wschodu. Tym się też właśnie tłumaczy, że Uniwersytet ten stoi jedną no­gą na gruncie radzieckim, a drugą — na gruncie kolonii  i krajów zależnych.

Stąd dwie linie w działalności Uniwersytetu: jedna linia, której celem jest stworzenie kadr mogących za­spokoić potrzeby radzieckich republik Wschodu, i dru­ga linia, której celem jest stworzenie kadr mogących zaspokoić rewolucyjne potrzeby mas pracujących kolo­nialnych i zależnych krajów Wschodu.

Stąd też wypływają dwa rodzaje zadań stojących przed Uniwersytetem Pracujących Wschodu.

Rozpatrzymy te zadania KUTW, każde z osobna.

I

ZADANIA KUTW WOBEC RADZIECKICH REPUBLIK WSCHODU

Na czym polegają charakterystyczne właściwości by­tu i rozwoju tych krajów, tych republik, w odróżnieniu od krajów kolonialnych i zależnych?

Po pierwsze na tym, że republiki te są wolne od ucis­ku imperialistycznego.

Po wtóre na tym, że rozwijają się one i konsolidują jako narody nie pod egidą burżuazyjnego ustroju, lecz pod egidą Władzy Radzieckiej. Jest to fakt bezprzy­kładny w historii, a jednak jest to fakt.

Po trzecie na tym, że ponieważ są one mało rozwi­nięte pod względem przemysłowym, mogą swój rozwój oprzeć całkowicie i w zupełności na pomocy przemysło­wego proletariatu Związku Radzieckiego.

Po czwarte na tym, że będąc wolnymi od ucisku ko­lonialnego, znajdując się pod ochroną dyktatury pro­letariatu i wchodząc w skład Związku Radzieckiego, republiki te mogą i powinny włączyć się do budownictwa socjalistycznego naszego kraju.

Podstawowe zadanie polega na tym, by ułatwić spra­wę włączenia się robotników i chłopów tych republik do budownictwa socjalizmu w naszym kraju, stworzyć i rozwinąć, stosownie do szczególnych warunków bytu tych republik, przesłanki, które mogą pchnąć naprzód i przyśpieszyć to włączenie się.

Stąd wypływają aktualne zadania, które stoją przed aktywnymi działaczami radzieckiego Wschodu:

1) Stworzyć ogniska przemysłowe w radzieckich re­publikach Wschodu jako bazy dla zjednoczenia chłopów wokół klasy robotniczej. Wiecie, że ta sprawa już jest rozpoczęta i będzie się posuwała naprzód w miarę go­spodarczego wzrostu Związku Radzieckiego. Istnienie różnego rodzaju surowców w tych republikach jest gwa­rancją, że sprawa ta będzie z czasem doprowadzona do końca.

Podnieść rolnictwo, a przede wszystkim nawodnie­nie. Wiecie, że sprawa ta również ruszyła naprzód, przy­najmniej w Kraju Zakaukaskim i w Turkiestanie.

Podnieść i pchnąć naprzód sprawę uspółdzielczania szerokich mas chłopów i chałupników jako najpew­niejszą drogę włączenia radzieckich republik Wschodu do ogólnego systemu radzieckiego budownictwa gospo­darczego.

Zbliżyć Rady do mas, uczynić je narodowymi pod względem składu i zaszczepić w ten sposób narodowo- radziecką państwowość, bliską masom pracującym i zro­zumiałą dla nich.

Rozwinąć kulturę narodową, założyć szeroką sieć kursów i szkół o charakterze zarówno ogólnokształcą­cym jak i zawodowo-technicznym, z ojczystym językiem nauczania, dla przygotowania kadr radziecko-partyjnych i zawodowo-gospodarczych spośród ludzi miej­scowych.

Wykonać te zadania — to właśnie znaczy ułatwić sprawę budownictwa socjalistycznego w radzieckich re­publikach Wschodu.

Mówi się o wzorowych republikach radzieckiego Wschodu. Ale co to jest wzorowa republika? Wzorowa re­publika jest to taka republika, która wykonuje wszystkie te zadania uczciwie i sumiennie, wywołując tym samym ciążenie robotników i chłopów sąsiednich krajów kolo­nialnych i zależnych do ruchu wyzwoleńczego.

Mówiłem wyżej o zbliżeniu Rad do mas pracujących poszczególnych narodowości — o unarodowieniu Rad. Ale co to znaczy i jak to się przejawia w praktyce? Są­dzę, że za wzór takiego zbliżenia do mas można byłoby uważać zakończone niedawno rozgraniczenie narodowo­ściowe w Turkiestanie30. Prasa burżuazyjna dopatruje się w tym rozgraniczeniu „bolszewickiej chytrości”. A tymczasem jasne jest, że przejawiła się tutaj nie „chytrość”, lecz najgłębsze dążenie mas ludowych Turkmeni­stanu i Uzbekistanu do tego, by mieć swoje własne or­gany władzy, bliskie i zrozumiałe dla nich. W epoce przedrewolucyjnej oba te kraje były rozdarte na części, rozdzielone pomiędzy różne chanaty i państwa, stano­wiąc dogodne pole do eksploatatorskich machinacji tych, którzy „dzierżą władzę”. Teraz nastąpił moment, kiedy zaistniała możliwość -ponownego połączenia roz­dartych części w niezależne państwa, by zbliżyć i związać masy pracujące Uzbekistanu i Turkmenistanu z organa­mi władzy. Rozgraniczenie Turkiestanu jest przede wszystkim ponownym połączeniem rozdartych części tych krajów w niezależne państwa. Jeżeli państwa te za­pragnęły potem wstąpić do Związku Radzieckiego w cha­rakterze jego równouprawnionych członków, to świadczy to jedynie o tym, że bolszewicy znaleźli klucz do najgłęb­szych dążeń mas ludowych Wschodu, a Związek Ra­dziecki jest jedynym na świecie dobrowolnym zjedno­czeniem mas pracujących rozmaitych narodowości. Po to, by ponownie zjednoczyć Polskę, burżuazji trzeba by­ło szeregu wojen. A po to, by ponownie zjednoczyć Turk­menistan i Uzbekistan, komunistom potrzeba było tylko kilku miesięcy propagandy uświadamiającej.

Oto, jak należy zbliżać organy administracji, w da­nym wypadku Rady, do szerokich mas pracujących roz­maitych narodowości.

Oto, w czym tkwi dowód tego, że bolszewicka polityka narodowościowa jest jedyną słuszną polityką.

Mówiłem dalej o podniesieniu kultury narodowej w radzieckich republikach Wschodu. Ale co to jest kul­tura narodowa? Jak ją pogodzić z kulturą proletariacką?

Czyż Lenin nie mówił jeszcze przed wojną, że mamy dwie kultury — burżuazyjną i socjalistyczną, że hasło kultury narodowej jest reakcyjnym hasłem burżuazji, która usi­łuje zatruć świadomość mas pracujących jadem nacjo­nalizmu?3‘ Jak pogodzić budowanie kultury narodowej, rozwój szkół i kursów w ojczystym języku oraz przygo­towanie kadr spośród ludzi miejscowych z budowaniem socjalizmu, budowaniem kultury proletariackiej? Czy nie ma tu sprzeczności nie do pokonania? Oczywiście, że nie! Budujemy kulturę proletariacką. To jest zupeł­nie słuszne. Ale słuszne jest również to, że kultura pro­letariacka, socjalistyczna w swojej treści, przybiera roz­maite formy i sposoby wyrażenia u rozmaitych narodów wciągniętych do budownictwa socjalistycznego, w zależ­ności od różnic języka, warunków bytu itd. Proletariac­ka w swojej treści, narodowa w formie — taka jest owa ogólnoludzka kultura, do której zmierza socjalizm. Kul­tura proletariacka nie przekreśla kultury narodowej, lecz nadaje jej treść. I na odwrót, kultura narodowa nie przekreśla kultury proletariackiej, lecz nadaje jej formę. Hasło kultury narodowej było hasłem burżuazyjnym, dopóki burżuazja była przy władzy, a konsolidacja na­rodów odbywała się pod egidą ustroju burżuazyjnego. Hasło kultury narodowej stało się hasłem proletariackim, gdy przy władzy znalazł się proletariat, a konsolidacja narodów zaczęła przebiegać pod egidą Władzy Radziec­kiej. Kto nie zrozumiał tej zasadniczej różnicy dwóch różnych sytuacji, ten nigdy nie zrozumie ani leninizmu, ani istoty kwestii narodowej.

Prawią (na przykład Kautsky) o stworzeniu jednego wspólnego języka ogólnoludzkiego przy obumieraniu wszystkich innych języków w okresie socjalizmu. Ja mało wierzę w tę teorię jednego wspólnego, wszechogarniające­ go języka. Doświadczenie w każdym razie przemawia nie za taką teorią, lecz przeciwko niej. Dotychczas rzecz odbywała się tak, że rewolucja socjalistyczna nie zmniej­szała, lecz powiększała liczbę języków, albowiem wstrzą­sając najgłębszymi dołami ludzkości i wypychając je na scenę polityczną, budzi ona do nowego życia szereg no­wych narodowości, nieznanych lub mało znanych przed­tem. Któż mógł pomyśleć, że stara Rosja carska repre­zentuje nie mniej niż 50 narodów i grup narodowościo­wych? Jednakże Rewolucja Październikowa, zrywając stare kajdany i wysuwając na widownię szereg zapo­mnianych narodów i narodowości, dała im nowe życie i nowy rozwój. Obecnie mówi się o Indiach jako o jedno­litej całości. Ale nie ulega chyba wątpliwości, że w ra­zie rewolucyjnego wstrząsu w Indiach na widownię wy­płyną dziesiątki nieznanych przedtem narodowości, któ­re mają swój odrębny język, swoją odrębną kulturę. I jeśli chodzi o włączenie rozmaitych narodowości do kultury proletariackiej, to chyba nie można wątpić, że to włą­czenie będzie się odbywało według form odpowiadają­cych językowi i bytowi tych narodowości.

Niedawno otrzymałem list towarzyszy buriackich z prośbą o wyjaśnienie poważnych i trudnych zagadnień stosunków wzajemnych między kulturą ogólnoludzką a narodową. Oto on:

„Usilnie prosimy o udzielenie wyjaśnienia w następujących, bardzo dla nas poważnych i trudnych zagadnieniach. Ostatecznym celem partii komunistycznej jest jedna wspólna kul­tura ogólnoludzka. Jak należy pojmować przejście przez kultury narodowe, rozwijające się w ramach poszczególnych naszych republik autonomicznych, do jednej wspólnej kultury ogólno­ludzkiej? Jak się powinna odbywać asymilacja cech odrębnych poszczególnych kultur narodowych (język itd.)?”

Sądzę, że to, co wyżej powiedziano, mogłoby posłużyć jako odpowiedź na trwożne pytanie towarzyszy buriac-kich.

Buriaccy towarzysze stawiają problem asymilacji po­szczególnych narodowości w toku budowania ogólno­ludzkiej kultury proletariackiej. Nie ulega wątpliwości, że pewne narodowości mogą ulec i chyba na pewno uleg­ną procesowi asymilacji. Takie procesy miały miejsce również przedtem. Ale rzecz w tym, że proces asymila­cji jednych narodowości nie wyklucza, lecz zakłada prze­ciwstawny proces wzmocnienia i rozwoju szeregu żywych i rozwijających się narodów, albowiem częściowy proces asymilacji poszczególnych narodowości jest rezultatem ogólnego procesu rozwoju narodów. Właśnie dlatego możliwość asymilacji niektórych poszczególnych naro­dowości nie osłabia, lecz potwierdza owo zupełnie słusz­ne twierdzenie, że proletariacka kultura ogólnoludzka nie wyklucza narodowej kultury poszczególnych naro­dów, lecz zakłada ją i żywi, podobnie jak narodowa kul­tura poszczególnych narodów nie przekreśla, lecz uzu­pełnia i wzbogaca proletariacką kulturę ogólnoludzką.

Takie są, ogólnie biorąc, kolejne zadania, które sto­ją przed aktywnymi działaczami radzieckich republik Wschodu.

Taki jest charakter i treść tych zadań.

Należy koniecznie wykorzystać obecny okres wzmo­żonego budownictwa gospodarczego i nowych ustępstw wobec chłopstwa, żeby pchnąć naprzód wykonanie tych zadań i ułatwić przez to sprawę włączenia ra­dzieckich republik Wschodu, które są przeważnie kraja­mi chłopskimi, do budownictwa socjalizmu w Związku Radzieckim.

Powiadają, że nowa polityka partii w stosunku do chłopstwa, czyniąc szereg nowych ustępstw (krótkoter­minowa dzierżawa, dopuszczenie pracy najemnej), za­wiera pewne elementy odwrotu. Czy to jest słuszne? Tak, słuszne. Ale to są takie elementy odwrotu, na które idzie­my przy zachowaniu ogromnej przewagi sił po stronie partii i Władzy Radzieckiej. Trwała waluta, rozwijający się przemysł, rozwijający się transport, umacniający się system kredytowy, za pomocą którego, poprzez ulgowy kredyt, można zrujnować lub podnieść na wyższy szcze­bel dowolną warstwę ludności, nie wywołując najmniej­szych nawet wstrząsów — wszystko to są takie rezerwy w rękach dyktatury proletariackiej, na których podsta­wie pewne elementy odwrotu na jednym odcinku frontu mogą tylko ułatwić przygotowanie ofensywy na całym froncie. Dlatego też pewne nowe ustępstwa wobec chłop­stwa, ustępstwa, na które partia poszła, nie powin­ny utrudniać, lecz ułatwiać w obecnej chwili sprawę włą­czenia chłopstwa do budownictwa socjalistycznego.

Jakie znaczenie może mieć ta okoliczność dla radzie­ckich republik Wschodu? Może ona mieć tylko takie zna­czenie, że aktywnym działaczom tych republik daje do rąk nową broń, która ułatwia i przyśpiesza sprawę ze­spolenia tych krajów z ogólnym systemem radzieckiego rozwoju gospodarczego.

Taki jest związek między polityką partii na wsi a ak­tualnymi zadaniami narodowymi, które stoją przed ak­tywnymi działaczami radzieckiego Wschodu.

W związku z tym zadanie Uniwersytetu Narodów Wschodu wobec radzieckich republik Wschodu polega na tym, by wychować kadry dla tych republik w kierun­ku zapewniającym wykonanie wyżej wskazanych aktual­nych zadań.

Uniwersytet Narodów Wschodu nie może oderwać się od życia. Nie jest on i nie może być instytucją, która stoi ponad życiem. Musi on być związany z realnym ży­ciem wszystkimi korzeniami swojego istnienia. Ze wzglę­du na to nie może on odrywać się od aktualnych zadań, które stoją przed radzieckimi republikami Wschodu. Oto dlaczego zadanie Uniwersytetu Narodów Wschodu pole­ga na tym, by uwzględnić aktualne zadania tych repu­blik przy wychowywaniu dla nich odpowiednich kadr.

Niezbędną przy tym rzeczą jest mieć na uwadze ist­nienie w praktyce aktywnych działaczy radzieckiego Wschodu dwóch odchyleń, z którymi walka w murach tego Uniwersytetu jest konieczna, by wychować praw­dziwe kadry i prawdziwych rewolucjonistów dla radziec­kiego Wschodu.

Pierwsze odchylenie polega na upraszczaniu, na upro­szczeniu tych zadań, o których mówiłem wyżej, na próbie mechanicznego przeszczepienia wzorów budownictwa go­spodarczego zupełnie zrozumiałych i przydatnych w cen­trum Związku Radzieckiego, ale zupełnie nie pasujących do warunków rozwoju na tak zwanych kresach. Towa­rzysze, którzy ulegają temu odchyleniu, nie rozumieją dwóch rzeczy. Nie rozumieją oni, że Warunki w centrum i na „kresach” nie są jednakowe i bynajmniej nie są identyczne. Nie rozumieją oni poza tym, że same radziec­kie republiki Wschodu nie są jednorodne, że jedne z nich, na przykład Gruzja i Armenia, stoją na wyższym szczeblu ukształtowania narodowego, a drugie, na przy­kład Czeczenia i Kabarda, stoją na niższym szczeblu ukształtowania narodowego, trzecie zaś, na przykład Kirgizja, zajmują miejsce pośrednie między tymi dwie ma krańcowościami. Towarzysze ci nie rozumieją, że bez przystosowania się do warunków lokalnych, bez staranne­go uwzględnienia najrozmaitszych właściwości każdego kraju nie można nic poważnego zbudować. Rezultatem tego odchylenia jest oderwanie się od mas i wyrodzenie się w lewicowych frazesowiczów. Zadanie Uniwersytetu Narodów Wschodu polega na tym, żeby wychować kadry w duchu nieubłaganej walki z tym upraszczaniem.

Drugie odchylenie polega, na odwrót, na wyolbrzy­mieniu właściwości lokalnych, na zapominaniu o tym, co jest wspólne i główne, co łączy radzieckie republiki Wschodu z przemysłowymi rejonami Związku Radziec­kiego, na przemilczaniu zadań socjalistycznych, na przy­stosowywaniu się do zadań ciasnego i ograniczonego na­cjonalizmu. Towarzysze, którzy ulegają temu odchyleniu, mało się troszczą o wewnętrzne budownictwo swojego kraju, wolą oni pozostawić ten rozwój naturalnemu biegowi rzeczy. Dla nich główne jest nie budownictwo wewnętrzne, lecz „zewnętrzna” polityka, rozszerzenie granic swojej republiki, prawowanie się z otaczającymi republikami, chęć oderwania jeszcze jakiegoś kąska od sąsiadów i przypodobania się w ten sposób burżuazyjnym nacjonalistom swojego kraju. Rezultatem tego od­chylenia jest oderwanie się od socjalizmu i wyrodzenie się w zwykłych burżuazyjnych nacjonalistów. Zadanie Uniwersytetu Narodów Wschodu polega na tym, żeby wychować kadry w duchu nieubłaganej walki z tym ukrytym nacjonalizmem.

Takie są zadania Uniwersytetu Narodów Wschodu wobec radzieckich republik Wschodu.

II

ZADANIA KUTW WOBEC KOLONIALNYCH I ZALEŻNYCH KRAJÓW WSCHODU

Przejdźmy do drugiego zagadnienia, do zagadnienia zadań KUTW wobec kolonialnych i zależnych krajów Wschodu.

Na czym polegają charakterystyczne właściwości bytu i rozwoju tych krajów w odróżnieniu od radzieckich republik Wschodu?

Po pierwsze na tym, że kraje te żyją i rozwijają się pod uciskiem imperializmu.

Po wtóre na tym, że istnienie podwójnego ucisku, ucisku wewnętrznego (własnej burżuazji) i ucisku ze­wnętrznego (obcej, imperialistycznej burżuazji), za­ostrza i pogłębia w tych krajach kryzys rewolucyjny.

Po trzecie na tym, że w niektórych z tych krajów, na przykład w Indiach, kapitalizm rośnie we wzmożonym tempie, rodząc i kształtując mniej lub bardziej liczną klasę miejscowych proletariuszy.

Po czwarte na tym, że wraz ze wzrostem ruchu rewo­lucyjnego narodowa burżuazja takich krajów rozpada się na dwie części, na rewolucyjną (drobna burżuazja) i ugodową (wielka burżuazja), z których pierwsza kon­tynuuje walkę rewolucyjną, a druga przystępuje do bloku z imperializmem.

Po piąte na tym, że obok bloku imperialistycznego kształtuje się w takich krajach inny blok, blok robotni­ków i rewolucyjnej drobnej burżuazji, blok antyimperialistyczny, którego celem jest całkowite wyzwolenie od imperializmu.

Po szóste na tym, że zagadnienie hegemonii prole­tariatu w takich krajach oraz wyzwolenia mas ludowych spod wpływu ugodowej burżuazji narodowej przybiera coraz bardziej palący charakter.

Po siódme na tym, że okoliczność ta w znacznym stopniu ułatwia sprawę spójni ruchu narodowo-wyzwoleńczego takich krajów z proletariackim ruchem czołowych krajów Zachodu.

Z tego wypływają co najmniej trzy wnioski:

1) Osiągnąć wyzwolenie krajów kolonialnych i zależnych od imperializmu bez zwycięskiej rewolucji jest rzeczą niemożliwą: niepodległości darmo się nie dostaje.

2) Posuwać naprzód rewolucję i zdobyć całkowitą niepodległość rozwiniętych pod względem kapitalistycznym kolonii i krajów zależnych jest rzeczą niemożliwą bez izolowania ugodowej burżuazji narodowej, bez wyzwolenia drobnomieszczańskich mas rewolucyjnych spod wpływu tej burżuazji, bez przeprowadzenia polityki hegemonii proletariatu, bez zorganizowania przodujących elementów klasy robotniczej w samodzielną partię komunistyczną.

3) Osiągnąć trwałe zwycięstwo w krajach kolonialnych i zależnych jest rzeczą niemożliwą bez realnej spójni między ruchem wyzwoleńczym tych krajów a ruchem proletariackim czołowych krajów Zachodu.

Podstawowe zadanie komunistów krajów kolonialnych i zależnych polega na tym, by w swojej pracy rewolucyjnej wziąć za punkt wyjścia te wnioski.

Na czym polegają aktualne zadania ruchu rewolucyjnego kolonii i krajów zależnych w związku z tymi okolicznościami?

Swoista cecha kolonii i krajów zależnych polega w obecnej chwili na tym, że jednolitego i wszechogarniającego kolonialnego Wschodu już nie ma na świecie. Dawniej przedstawiano kolonialny Wschód jako coś jednolitego i jednorodnego. Teraz taki obraz nie od­powiada już rzeczywistości. Mamy teraz co najmniej trzy kategorie krajów kolonialnych  i zależnych. Po pierwsze, kraje — takie jak Maroko — które nie posia­dają albo też prawie nie posiadają swego proletariatu i pod względem przemysłowym są zupełnie nierozwinięte. Po wtóre, kraje — takie jak Chiny i Egipt — mało roz­winięte pod względem przemysłowym i posiadające sto­sunkowo nieliczny proletariat. Po trzecie, kraje — takie jak Indie — w większym lub mniejszym stopniu roz­winięte pod względem kapitalistycznym i posiadające mniej lub bardziej liczny proletariat narodowy.

Jasne jest, że w żadnym razie nie można stawiać wszystkich tych krajów na jednej płaszczyźnie.

Dla krajów takich jak Maroko, w których burżuazja narodowa nie ma jeszcze podstawy do rozbicia się na partię rewolucyjną i ugodową, zadanie elementów ko­munistycznych polega na tym, by przedsięwziąć wszyst­kie środki zmierzające do utworzenia jednolitego frontu narodowego przeciwko imperializmowi. Wyodrębnienie elementów komunistycznych w jednolitą partię może odbywać się w takich krajach tylko w toku walki z im­perializmem, zwłaszcza po zwycięskiej walce rewolucyj­nej przeciwko imperializmowi.

W krajach takich jak Egipt czy Chiny, w których już się dokonał rozłam narodowej burżuazji na partię rewolucyjną i ugodową, ale w których ugodowa część burżuazji nie może się jeszcze zjednoczyć z imperia­lizmem, komuniści już nie mogą stawiać sobie za cel utworzenia jednolitego frontu narodowego przeciwko imperializmowi. W takich krajach komuniści powinni przejść od polityki jednolitego frontu narodowego do po lityki rewolucyjnego bloku robotników i drobnej burżua­zji. Blok ten może przybrać w takich krajach postać jednej wspólnej partii, partii robotniczo-chłopskiej, z tym jednak, żeby ta swoista partia stanowiła w rzeczywistości blok dwóch sił — partii komunistycznej i partii rewolu­cyjnej drobnej burżuazji. Zdemaskowanie połowiczności i niekonsekwencji burżuazji narodowej oraz zdecydowa­na walka z imperializmem — takie są zadania tego bloku. Taka dwuczłonowa partia jest potrzebna i celowa, jeśli nie związuje ona rąk i nóg partii komunistycznej, jeśli nie krępuje swobody agitacyjnej i propagandowej roboty partii komunistycznej, jeśli nie przeszkadza w jednoczeniu proletariuszy wokół partii komunistycz­nej, jeśli ułatwia sprawę faktycznego kierowania ruchem rewolucyjnym przez partię komunistyczną. Taka dwu­członowa partia jest niepotrzebna i niecelowa, jeśli nie odpowiada wszystkim tym warunkom, albowiem może ona doprowadzić tylko do roztopienia się elementów ko­munistycznych w szeregach burżuazji, do tego, że partia komunistyczna utraci armię proletariacką.

Nieco inaczej przedstawia się sprawa w krajach ta­kich jak Indie. To, co jest podstawowe i nowe w warun­kach istnienia takich kolonii jak Indie, polega nie tylko na tym, że narodowa burżuazja rozpadła się na partię rewolucyjną i ugodową, ale przede wszystkim na tym, że ugodowa część tej burżuazji już zdążyła w zasadzie po­rozumieć się z imperializmem. Lękając się rewolucji bar­dziej niż imperializmu, troszcząc się o interesy swojej sakiewki bardziej niż o interesy swej własnej ojczyzny, ta część burżuazji, najbogatsza i najbardziej wpływowa, staje obiema nogami w obozie nieubłaganych wrogów rewolucji, zawiera z imperializmem blok przeciwko ro­botnikom i chłopom swojego własnego kraju. Nie można osiągnąć zwycięstwa rewolucji bez rozbicia tego bloku. Ale po to, by rozbić ten blok, trzeba skoncentrować ogień przeciwko ugodowej burżuazji narodowej, demaskując jej zdradę, wyzwalając masy pracujące spod jej wpływu i systematycznie przygotowując warunki niezbędne do hegemonii proletariatu. Innymi słowy, chodzi o to, by w takich koloniach jak Indie przygotować proletariat do roli wodza ruchu wyzwoleńczego, krok za krokiem wypierając z tego zaszczytnego stanowiska burżuazję i jej heroldów. Stworzyć rewolucyjny blok antyimperialistyczny i zapewnić w tym bloku hegemonię proletariatu — takie jest zadanie. Blok ten może przybrać, ale nie koniecznie musi zawsze przybrać postać jednej wspólnej partii robotniczo-chłopskiej związanej formalnie jedną wspólną platformą. Samodzielność partii komunistycznej w takich krajach powinna być podstawowym hasłem czołowych elementów komunizmu, albowiem hegemonia proletariatu może być przygotowana i przeprowadzona jedynie przez partię komunistyczną. Partia komunistyczna może jednak i powinna wejść do jawnego bloku z rewolucyjnym skrzydłem burżuazji po to, by izolując uprzednio ugodową burżuazję narodową, poprowadzić za sobą w walce przeciwko imperializmowi milionowe masy miejskiej i wiejskiej drobnej burżuazji.

Stąd aktualne zadania rewolucyjnego ruchu w rozwiniętych pod względem kapitalistycznym koloniach i krajach zależnych:

1) Zdobycie najlepszych elementów klasy robotniczej dla komunizmu i stworzenie samodzielnych partii komunistycznych.

2) Stworzenie narodowo-rewolucyjnego bloku robotników, chłopów i rewolucyjnej inteligencji przeciwko blokowi ugodowej burżuazji narodowej i imperializmu.

3) Zapewnienie hegemonii proletariatu w tym bloku.

4) Walka o wyzwolenie miejskiej i wiejskiej drobnej burżuazji spod wpływu ugodowej burżuazji narodowej.

5) Zapewnienie spójni ruchu wyzwoleńczego z ruchem proletariackim przodujących krajów.

Takie są trzy grupy aktualnych zadań, które stoją przed aktywnymi działaczami kolonialnych i zależnych krajów Wschodu.

Zadania te nabierają szczególnie poważnego charakteru i szczególnie ważnego znaczenia, jeśli rozpatrzyć je w świetle obecnej sytuacji międzynarodowej. Sytuację międzynarodową w obecnej chwili charakteryzuje okres tymczasowego zacisza w ruchu rewolucyjnym. Ale co to jest zacisze, co ono może oznaczać w chwili obecnej? Może ono oznaczać jedynie wzmożenie nacisku na robotników Zachodu, na kolonie Wschodu, a przede wszystkim na Związek Radziecki jako na chorążego ruchu rewolucyjnego wszystkich krajów. Nie ulega chyba wątpliwości, że przygotowanie tego nacisku na Związek Radziecki już się zaczęło w szeregach imperialistów. Oszczercza kampania w związku z powstaniem w Estonii, szalbiercza nagonka na Związek Radziecki w związku z wybuchem w Sofii, ogólna kampania prasy burżuazyjnej przeciwko naszemu krajowi — wszystko to jest etapem przygotowawczym do ofensywy. Jest to artyleryjskie przygotowanie opinii publicznej, obliczone na to, by przyzwyczaić kołtunerię do wypadów przeciwko Związkowi Radzieckiemu i stworzyć moralne przesłanki dla interwencji. Co wyjdzie z tej kampanii kłamstw i oszczerstw, czy imperialiści zaryzykują podjęcie poważnego natarcia — zobaczymy jeszcze. Ale że te wypady nic dobrego nie wróżą koloniom, co do tego nie ma chyba podstaw do wątpliwości. Dlatego zagadnienie przygotowania kontruderzenia zjednoczonych sił rewolucji przeciwko prawdopo­dobnemu uderzeniu ze strony imperializmu jest nieod­zownym zagadnieniem dnia.

Oto dlaczego bezwzględne wykonywanie aktualnych zadań ruchu rewolucyjnego w koloniach i krajach za­leżnych nabiera w chwili obecnej szczególnie ważnego znaczenia.

Na czym polega misja Uniwersytetu Narodów Wscho­du w stosunku do krajów kolonialnych i zależnych w związku z wszystkimi tymi okolicznościami? Misja ta polega na tym, by wziąć pod uwagę wszystkie szczególne właściwości rewolucyjnego rozwoju tych krajów i wy­chować kadry przybyłe z tych krajów w takim duchu, który zapewnia wykonanie wymienionych powyżej różnorodnych aktualnych zadań.

Na Uniwersytecie Narodów Wschodu istnieje około 10 różnych grup słuchaczy, którzy przybyli do nas z kra­jów kolonialnych i zależnych. Wszystkim wiadomo, że towarzysze ci są żądni światła i wiedzy. Zadanie Uniwer­sytetu Narodów Wschodu polega na tym, by wykuć z nich prawdziwych rewolucjonistów, uzbrojonych w teo­rię leninizmu, wyposażonych w praktyczne doświadcze­nie leninizmu i zdolnych do wykonania aktualnych za­dań ruchu wyzwoleńczego kolonii i krajów zależnych nie ze strachu, a z nakazu sumienia.

Należy mieć przy tym na uwadze istnienie w praktyce aktywnych działaczy kolonialnego Wschodu dwóch od­chyleń, z którymi bezwzględnie walczyć należy, by wy­chować kadry rzeczywiście rewolucyjne.

Pierwsze odchylenie polega na niedocenianiu rewolu­cyjnych możliwości ruchu wyzwoleńczego i na przecenia­niu idei jednolitego, wszechogarniającego frontu narodo­wego w koloniach i krajach zależnych, niezależnie od stanu i stopnia rozwoju tych krajów. Jest to odchylenie w prawo, brzemienne w niebezpieczeństwo degradacji ruchu rewolucyjnego i roztopienia się elementów komu­nistycznych w ogólnym chórze burżuazyjnych nacjona­listów. Zdecydowana walka z tym odchyleniem jest bezpośrednim obowiązkiem Uniwersytetu Narodów Wschodu.

Drugie odchylenie polega na przecenianiu rewolu­cyjnych możliwości ruchu wyzwoleńczego i na niedo­cenianiu sprawy sojuszu klasy robotniczej z rewolucyjną burżuazją przeciwko imperializmowi. Na to odchylenie chorują, zdaje się, komuniści na Jawie, którzy błędnie wysunęli niedawno hasło władzy radzieckiej dla swojego kraju. To jest odchylenie w lewo, brzemienne w niebez­pieczeństwo oderwania się od mas i przekształcenia partii komunistycznej w sektę. Zdecydowana walka z tym odchyleniem stanowi niezbędny warunek wycho­wania rzeczywiście rewolucyjnych kadr dla kolonii i kra­jów zależnych Wschodu.

Takie są, ogółem biorąc, polityczne zadania Uniwer­sytetu Narodów Wschodu wobec narodów radzieckiego i kolonialnego Wschodu.

Miejmy nadzieję, że Uniwersytet Narodów Wschodu potrafi z honorem wykonać te zadania.

„Prawda” nr 115, 22 maja 1925 r.

Stalin – Orędzie do narodu, 9 maja 1945 roku.

Towarzysze! Rodacy i rodaczki!

Nastąpił wielki dzień zwycięstwa nad Niemcami. Faszystowskie Niemcy, rzucone na kolana przez Armię Czerwoną i wojska naszych sojuszników, uznały się za pokonane i ogłosiły bezwarunkową kapitulację.

7 maja w mieście Reims podpisany został wstępny protokół kapitulacji. 8 maja przedstawiciele niemieckiego dowództwa naczelnego w obecności przedstawicieli Naczelnego Dowództwa wojsk sojuszniczych oraz Naczelnego Dowództwa wojsk radzieckich podpisali w Berlinie ostateczny akt kapitulacji, którego wykonanie rozpoczęło się 8 maja o godzinie 24.

Znając wilcze narowy wodzirejów niemieckich, uważających umowy i układy za świstki papieru, nie mamy podstawy wierzyć im na słowo. Jednakże dzisiaj od rana wojska niemieckie wykonując akt kapitulacji zaczęły masowo składać broń i poddawać się naszym wojskom. To już nie świstek papieru. To rzeczywista kapitulacja sił zbrojnych Niemiec. Co prawda, jedno zgrupowanie wojsk niemieckich na terytorium Czechosłowacji wciąż jeszcze uchyla się od kapitulacji. Mam jednak nadzieję, że Armia Czerwona potrafi doprowadzić je do przytomności.

Teraz możemy z całkowitym uzasadnieniem oświadczyć, że nastąpił historyczny dzień ostatecznego rozgromienia Niemiec, dzień wielkiego zwycięstwa naszego narodu nad niemieckim imperializmem.

Wielkie ofiary poniesione przez nas w imię wolności i niepodległości naszej ojczyzny, niezliczone wyrzeczenia się i cierpienia przeżyte przez naród nasz w toku wojny, wytężona praca w zapleczu i na froncie, złożona na ołtarzu Ojczyzny — nie były daremne i uwieńczone zostały całkowitym zwycięstwem nad wrogiem. Wielowiekowa walka narodów słowiańskich o swe istnienie i o swoją niepodległość zakończyła się zwycięstwem nad niemieckimi najeźdźcami i niemiecką tyranią.

Odtąd nad Europą powiewać będzie wielki sztandar wolności narodów i pokoju między narodami.

Przed trzema laty Hitler publicznie oświadczył, że do jego zadań należy rozbiór Związku Radzieckiego i oderwanie od niego Kaukazu, Ukrainy, Białorusi, krajów nadbałtyckich i innych obwodów. Oświadczył on otwarcie: „Unicestwimy Rosję, by nigdy więcej nie zdołała się podźwignąć”. Było to przed trzema laty. Lecz nie sądzone było ziścić się szaleńczym planom Hitlera — przebieg wojny rozwiał je w pył. W rzeczy samej doszło do czegoś wręcz przeciwnego temu, o czym majaczyli hitlerowcy. Niemcy zostały pobite na głowę. Wojska niemieckie kapitulują. Związek Radziecki święci zwycięstwo, chociaż nie zamierza ani dokonać rozbioru Niemiec, ani ich unicestwiać.

Towarzysze! Wielka Wojna Narodowa zakończyła się naszym całkowitym zwycięstwem. Okres wojny w Europie skończył się. Rozpoczął się okres pokojowego rozwoju.

Gratuluję wam zwycięstwa, moi drodzy rodacy i rodaczki!

Chwała naszej bohaterskiej Armii Czerwonej, która obroniła niepodległość naszej Ojczyzny i wywalczyła zwycięstwo nad wrogiem!

Chwała naszemu wielkiemu narodowi, narodowi-zwycięzcy!

Wieczna chwała bohaterom, którzy polegli w walce z wrogiem i oddali życie za wolność i szczęście naszego narodu!

Stalin – Nie zapominajcie o Wschodzie!

W chwili gdy podnosi się ruch rewolucyjny w Euro­pie, gdy ustępując miejsca rewolucyjnym Radom robot­ników i żołnierzy walą się stare trony i korony, a oku­powane obwody wyrzucają precz ze swego terytorium kreatury imperializmu — oczy wszystkich, rzecz prosta, kierują się na Zachód. Tam, na Zachodzie, przede wszystkim powinny pęknąć kajdany imperializmu, wy­kute w Europie i dławiące cały świat. Tam, na Zachodzie, przede wszystkim winno wytrysnąć nowe, socjalistyczne życie. W takiej chwili jakoś „samo przez się” znika z po­la widzenia, idzie w zapomnienie daleki Wschód z jego ujarzmioną przez imperializm, setki milionów liczącą ludnością.

A przecież o Wschodzie nie wolno zapominać ani na chwilę, chociażby dlatego, że odgrywa on rolę „niewy­czerpanej” rezerwy i „najpewniejszego” zaplecza świa­towego imperializmu.

Imperialiści zawsze patrzyli na Wschód jako na pod­stawę swej pomyślności. Niezliczone bogactwa naturalne krajów Wschodu (bawełna, ropa naftowa, złoto, węgiel, ruda) — czyż nie one były „jabłkiem niezgody” dla imperialistów wszystkich krajów. Tym w istocie rzeczy tłumaczy się fakt, że tocząc wojnę w Europie i gadając o Zachodzie imperialiści nigdy nie przestawali mieć na myśli Chin, Indii, Persji, Egiptu, Maroka, albowiem w istocie rzeczy chodziło przez cały czas o Wschód. Tym przede wszystkim tłumaczy się gorliwość, z jaką podtrzy­mują oni „ład i praworządność” w krajach Wschodu: bez tego głębokie zaplecze imperializmu nie byłoby za­bezpieczone.

Ale dla imperialistów niezbędne są nie tylko bo­gactwa Wschodu. Potrzebny im jest ten „posłuszny” „materiał ludzki”, w który obfitują kolonie i półkolonie Wschodu. Potrzebne im są „potulne” i tanie „ręce robo­cze” narodów Wschodu. Potrzebni im są ponadto z kra­jów Wschodu „posłuszni”, „młodzi chłopcy”, spośród których werbują oni tzw. „kolorowe” wojska i których nie omieszkają rzucić przeciwko „swoim własnym” re­wolucyjnym robotnikom. Oto dlaczego nazywają oni kraje Wschodu swoją „niewyczerpaną” rezerwą.

Przerwać wiekowy sen ujarzmionych narodów Wscho­du, zarazić robotników i chłopów tych krajów wyzwoleń­czym duchem rewolucji, podnieść ich do walki z impe­rializmem i pozbawić w ten sposób imperializm światowy jego „najpewniejszego” zaplecza, jego „niewy­czerpanej” rezerwy — oto zadanie komunizmu.

Bez tego nie można nawet myśleć o ostatecznym tryumfie socjalizmu, o pełnym zwycięstwie nad imperia­lizmem.

Rewolucja w Rosji pierwsza podniosła ujarzmione narody Wschodu do walki z imperializmem. Rady Dele­gatów w Persji, Indiach, Chinach są bezpośrednią ozna­ką tego, że wiekowy letarg robotników i chłopów Wschodu odchodzi w dziedzinę przeszłości.

Rewolucja na Zachodzie doda niewątpliwie nowego bodźca ruchowi rewolucyjnemu na Wschodzie, doda mu otuchy i napełni wiarą w zwycięstwo.

Niemałą pomoc okażą sprawie rewolucjonizowania Wschodu sami imperialiści przez swe nowe aneksje, któ­re wciągają do walki z imperializmem nowe kraje i roz­szerzają bazę światowej rewolucji.

Wtrącić się do narastającego żywiołowego ruchu na Wschodzie i rozwinąć go dalej do świadomej walki z imperializmem — oto zadanie komunistów.

W tym sensie rezolucja niedawno odbytej konferen­cji komunistów-muzułmanów [1] o wzmocnieniu propa­gandy w krajach Wschodu — w Persji, Indiach, Chi­nach — posiada niewątpliwie głębokie rewolucyjne znaczenie.

Miejmy nadzieję, że nasi muzułmańscy towarzysze wykonają swoją nader doniosłą uchwałę.

Albowiem trzeba raz na zawsze przyswoić sobie tę prawdę, że kto pragnie tryumfu socjalizmu, temu nie wolno zapomnieć o Wschodzie.

„Zizń Nacjonalnostiej”- nr 3, 24 listopada 1918 r. Artykuł wstępny

PRZYPISY

[1] Mowa o I zjeździe komunistów-muzułmanów, który odbywał się w Moskwie w listopadzie 1918 roku. Zjazd wybrał Centralne Biuro muzułmańskich organizacji RKP(b).

Stalin – O Antysemitizmie

Odpowiedź na zapytanie Żydowskej Agencji Telegraficznej w Ameryce

Odpowiadam na Wasze pytanie.

Szowinizm narodowy i rasowy jest przeżytkiem obyczajów, które głosiły nienawiść między ludźmi, obyczajów właściwych okresowi kanibalizmu. Antysemityzm, jako skrajna forma szowinizmu rasowego, jest najbardziej niebiezpiecznym przeżytkiem kanibalizmu.

Antysemityzm jest dogodny dla wyzyskiwaczy jako piorunochron, chroniący kapitalizm przed ciosem mas pracujących. Antysemityzm jest niebiezpieczny dla mas pracujących, jest bowiem fałszywą ścieżką, która sprowadza je z właściwej drogi na manowce. Toteż komuniści, jako konsekwentni intenacjonaliści, nie mogą nie być nieprzejednanymi i śmiertelnymi wrogami antysemityzmu.

W ZSRR prawo najsurowiej tępi antysemityzm jako zjawisko z gruntu wrogie ustrojowi radzieckiemu. Aktywni antysemici w myśl ustaw ZSRR podlegają karze śmierci.

J.Stalin

12 stycznia 1931 r.