Stalin – o towarzyszu kotowskim 

o towarzyszu kotowskim 

Znałem tow. Kotowskiego jako wzorowego członka partii, doświadczonego organizatora wojskowego i uzdolnionego dowódcę.

Szczególnie dobrze pamiętam go na polskim froncie w roku 1920, gdy tow. Budionny przebijał się na tyłach armii polskiej do Żytomierza, zaś Kotowski prowadził swą kawaleryjską brygadę do szaleńczo śmiałych nalotów na kijowską armię Polaków. Był on postrachem białych Polaków, gdyż jak powiadali wówczas czerwonoarmiści, jak nikt inny umiał ich ” siec ”. 

Najmężniejszy wśród naszych skromnych dowódców, najskromniejszy wśród mężnych – takim pamiętam towarzysza Kotowskiego. 

 Wieczysta mu pamięć i chwała! 

J Stalin 

,, kommunist ” (Charków) 

Nr 43(1828),23 luty 1926r

KPP – PRZECIWKO ZAGRABIANIU MASOM LUDOWYM RESZTEK PRAW WYBORCZYCH 

PRZECIWKO ZAGRABIANIU MASOM LUDOWYM RESZTEK PRAW WYBORCZYCH 

Oświadczenie Komunistycznej Frakcji Poselskiej w dniu uchwalenia ordynacji wyborczej 

Uniemożliwiono nam wypowiedzienie się w całej rozciągłości w sprawie ordynacji wyborczej do Sejmu i senatu. Będziemy głosowali przeciwko ustawie wyborczej, która grabi masom ludu pracującego resztki praw politycznych. 

Na tę ordynację wyborczą, jak i na wszystkie zamachy na prawa i byt robotników, chłopów, pracującej inteligencji oraz narodów uciskanych i podbitych, masy pracujące odpowiedzą wam walką w jednolitym, antyfaszystowskim froncie ludowym, odpowiedzą wam strajkami politycznymi i walkami chłopskimi. 

Przyjdzie dzień, kiedy rozerwane zostaną wszystkie te okowy, w które zakuwaliście i zakuwacie masy pracujące. 

Na gruzach waszej władzy faszystowskiej powstanie rząd robotniczo-chłopski, który da ludowi wolność, ziemię i pracę, który zbuduje socjalizm. 

8 lipca 1935r 

KPP

Lenin – List do robotników niemieckich i francuskich

W związku z dyskusjami o drugim Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej [„Prawda" nr 213, 25 września 1920 r.]

Towarzysze! Prasa burżuazyjna Niemiec i Francji poświęca wiele uwagi dyskusjom w sprawie przystąpienia do Międzynarodówki Komunistycznej, toczącym się w Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i socjalistycznej partii Francji. Prasa burżuazyjna z niezwykłą energią broni poglądów prawicowego, oportunistycznego odłamu obu partii.

Jest to zupełnie zrozumiałe, gdyż elementy prawicowe — to w gruncie rzeczy drobnomieszczańscy demokraci, którzy, podobnie jak Dittmann i Crispien, nie umieją rewolucyjnie myśleć, niezdolni są do udzielania pomocy klasie robotniczej w przygotowywaniu się do rewolucji i w przeprowadzeniu rewolucji. Rozłam z tymi prawicowymi, oportunistycznymi elementami jest konieczny, jest on jedynym środkiem do scementowania ogółu rzeczywiście rewolucyjnych, rzeczywiście proletariackich mas.

Krzyki o „dyktatorstwie” Moskwy itp. — to zwykłe mydlenie oczu. W rzeczywistości w Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej zasiada dwadzieścia osób, w tym tylko pięciu członków Rosyjskiej Komunistycznej Partii. Wszelka gadanina o „dyktatorstwie” itp. — to oszukiwanie samego siebie lub oszukiwanie robotników. Gadanina ta tak samo osłania krach pewnej liczby oportunistycznych przywódców, jak taka gadanina w szeregach KAPD (Komunistycznej Partii Robotniczej Niemiec) osłaniała krach niektórych przywódców tej partii, którzy zboczyli z drogi proletariackiej rewolucyjności. Takim samym oszukiwaniem samych siebie lub oszukiwaniem innych są krzyki, jakoby „dyktatorzy moskiewscy”, ustalając warunki przyjęcia do Międzynarodówki Komunistycznej, prześladowali określone osoby. W warunkach przyjęcia, w § 20, powiedziane jest wyraźnie, czarno na białym, że „wyjątki” (Ausnahmen) od surowych reguł w stosunku do przywódców prawego skrzydła i w stosunku do członków instancji centralnych są dopuszczalne za zgodą Komitetu Wykonawczego III Międzynarodówki.

Skoro oświadcza się wręcz, że wyjątki są dopuszczalne, znaczy to, że nie może być nawet mowy o bezwarunkowym niedopuszczaniu tych czy innych poszczególnych osób. Oznacza to, że mamy do czynienia z pełnym uznaniem konieczności tego, że należy brać pod uwagę nie przeszłość, lecz teraźniejszość, uwzględniać zmianę zapatrywań i postępowania poszczególnych osób, poszczególnych przywódców. Skoro oświadcza się, że wyjątki dopuszczalne są w zależności od zgody Komitetu Wykonawczego III Międzynarodówki, a w Komitecie Wykonawczym jest tylko jedna czwarta Rosjan — znaczy to, że krzyki o „dyktatorstwie” itp. stanowią najzupełniejszą bzdurę i najzupełniejszą nieprawdę.

Wszystkie te krzyki to tylko mydlenie oczu. W rzeczywistości toczy się walka między żywiołami rewolucyjnymi, proletariackimi, a żywiołami oportunistycznymi, drobnomieszczańskimi. Do tych ostatnich należeli i należą Hilferdingowie, Dittmannowie, Crispienowie, liczni członkowie frakcji parlamentarnych w Niemczech, we Francji itp. Walka tych dwóch nurtów politycznych toczy się we wszystkich bez wyjątku krajach świata, walka ta ma swą długą historię, walka ta zaostrzyła się i zaostrza wszędzie podczas wojny imperialistycznej i po jej zakończeniu. Oportunizm reprezentują żywioły „arystokracji robotniczej”, starej biurokracji związków zawodowych, spółdzielni itp., warstwy inteligencko-mieszczańskie itp. Bez oczyszczenia się z tego nurtu, który w istocie przez swe wahania, przez swój „mienszewizm” (Dittmannowie i Crispienowie są zupełnie podobni do naszych mienszewików) przenosi wpływ burżuazji na proletariat od wewnątrz ruchu robotniczego, od wewnątrz partii socjalistycznych — bez oczyszczenia się z tego nurtu, bez zerwania z nim, bez wydalenia wszystkich jego czołowych przedstawicieli niemożliwe jest zespolenie rewolucyjnego proletariatu.

Dittmannowie, Crispienowie itp. na skutek swych nieustannych wahań w stronę reformizmu i mienszewizmu, na skutek swej nieumiejętności rewolucyjnego myślenia i działania w istocie — nie zdając sobie z tego sprawy — przenoszą wpływ burżuazji na proletariat od wewnątrz partii proletariackiej, podporządkowują proletariat burżuazyjnemu reformizmowi. Jedynie zerwanie z takimi i im podobnymi ludźmi przekształca w rzeczywistość międzynarodową jedność rewolucyjnego proletariatu przeciwko burżuazji, w celu jej obalenia.

Wydarzenia we Włoszech powinny otworzyć oczy nawet najbardziej zatwardziałym spośród tych, którzy nie widzą, że szkodliwa jest „jedność” i „pokój” z Crispienami i Dittmannami. Kiedy na porządku dziennym stanęła kwestia prawdziwej rewolucji, włoscy Crispienowie i Dittmannowie (Turati, Prampolini, D’Aragona) natychmiast zaczęli przeszkadzać sprawie rewolucji we Włoszech. A do tego rzecz zmierza — mniej lub bardziej szybko, z mniejszym lub większym trudem i męką — w całej Europie, na całym świecie.

Czas porzucić ostatecznie wszystkie te arcyszkodliwe łudzenia o możliwości „jedności” czy „pokoju” z Dittmannami i Crispienami, z prawym skrzydłem niemieckiej Niezależnej Partii Socjaldemokratycznej, angielskiej Niezależnej Partii Pracy, Francuskiej Partii Socjalistycznej itp. Czas, aby wszyscy rewolucyjni robotnicy oczyścili z nich swe partie i utworzyli rzeczywiście jednolite komunistyczne partie proletariatu.

N. Lenin

21 września 1920 r.

Lenin – Klasa robotnicza a neomaltuzjanizm

[„Prawda" nr 137, 16 czerwca 1913 r.]

Na zjeździe stowarzyszenia lekarzy im. Pirogowa duże zainteresowanie i wiele dyskusji wywołała kwestia abortów, tj. wywoływania sztucznych poronień. Referent Liczkus przytoczył dane o nadzwyczaj szerokim rozpowszechnieniu spędzania płodu we współczesnych tak zwanych kulturalnych państwach.

W Nowym Jorku w ciągu jednego roku było 80 000 sztucznych poronień, we Francji bywa ich po 36 000 miesięcznie. W Petersburgu procent sztucznych poronień wzrósł w ciągu 5 lat więcej niż dwukrotnie.

Zjazd stowarzyszenia lekarzy im. Pirogowa powziął uchwałę, że pociąganie matki do odpowiedzialności karnej za sztuczne poronienie nigdy nie powinno mieć miejsca, lekarze zaś powinni być za to ścigani jedynie w razie „chęci zysku”.

W dyskusji większość, wypowiadając się za niekaralnością abortu, poruszała, rzecz naturalna, również zagadnienie tak zwanego neomaltuzjanizmu (sztuczne środki zapobiegające poczęciu) dotykając przy tym także społecznej strony sprawy. Na przykład pan Wigdorczik, według sprawozdania pisma „Russkoje Słowo”, oświadczył, że „środki zapobiegające poczęciu należy witać z uznaniem”, pan Astrachan zaś wołał zbierając burzliwe oklaski:

„Mamy namawiać matki do rodzenia dzieci po to, by je wypaczano w szkołach, by urządzano dla nich losowanie do wojska, by doprowadzano je do samobójstw!”

Jeśli prawdziwa jest wiadomość, że tego rodzaju deklamacja pana Astrachana wywołała burzliwe oklaski, to fakt ten nie dziwi mnie. Słuchaczami byli burżua, średni i drobni, o psychice mieszczańskiej. Czegóż więc oczekiwać od nich prócz najtrywialniejszego liberalizmu?

Ale z punktu widzenia klasy robotniczej chyba nie można znaleźć bardziej dobitnego wyrazu całej reakcyjności i całego ubóstwa „neomaltuzjanizmu socjalnego” niż przytoczone zdanie pana Astrachana.

„…Rodzić dzieci, ażeby je wypaczano…” Tylko po to? Dlaczegóż nie po to, ażeby lepiej, zgodniej, bardziej świadomie, bardziej zdecydowanie niż my walczyły przeciwko współczesnym warunkom życia, które wypaczają i doprowadzają do zguby nasze pokolenie??

Na tym właśnie polega zasadnicza różnica między psychiką chłopa, rzemieślnika, inteligenta, w ogóle drobnego burżua, a psychiką proletariusza. Drobny burżua widzi i czuje, że ginie, że życie staje się coraz trudniejsze, walka o byt coraz bardziej bezwzględna, że sytuacja jego samego i jego rodziny staje się coraz bardziej bez wyjścia. Jest to fakt bezsporny. I drobny burżua protestuje przeciwko niemu.

Ale jak protestuje?

Protestuje jako przedstawiciel klasy, która ginie beznadziejnie, która zwątpiła w swą przyszłość, klasy zahukanej i tchórzliwej. Nie ma rady, niechby chociaż było mniej dzieci, które cierpią wskutek naszej męki i katorgi, naszej nędzy i naszego poniżenia — oto krzyk drobnego burżua.

Świadomy robotnik jest nieskończenie daleki od tego punktu widzenia. Nie pozwoli on zaciemniać swej świadomości lamentami tego rodzaju, choćby one były nie wiadomo jak szczere i pełne uczucia. Tak jest, zarówno my, robotnicy, jak i masa drobnych przedsiębiorców pędzimy życie pełne ucisku i cierpień nie do zniesienia. Naszemu pokoleniu jest ciężej, niż było naszym ojcom. Ale pod jednym względem jesteśmy o wiele szczęśliwsi od naszych ojców. Nauczyliśmy się i szybko uczymy się walczyć — i to walczyć nie w pojedynkę, jak walczyli najlepsi spośród naszych ojców, nie w imię obcych nam wewnętrznie haseł burżuazyjnych frazesowiczów, lecz w imię własnych haseł, haseł własnej klasy. Walczymy lepiej niż nasi ojcowie. Dzieci nasze będą walczyć jeszcze lepiej i one zwyciężą.

Klasa robotnicza nie ginie, lecz rośnie, krzepnie, mężnieje, jednoczy się, uświadamia i hartuje w walce. Jesteśmy  pesymistami,  jeśli chodzi  o  pańszczyznę,  kapitalizm i drobną produkcję, ale jesteśmy gorącymi optymistami, jeśli chodzi o ruch robotniczy i jego cele. Kładziemy już fundamenty pod nowy gmach, a dzieci nasze dokończą jego budowę.

Oto dlaczego — i tylko dlatego — jesteśmy bezwzględnymi wrogami neomaltuzjanizmu, tego prądu dla mieszczańskiej parki, zaskorupiałej i samolubnej, która mamrocze z przerażeniem: daj boże, żebyśmy sami jakoś przetrzymali, a dzieci to już lepiej nie trzeba.

Rozumie się, że to nam wcale nie przeszkadza domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających abort lub rozpowszechnianie dzieł medycznych traktujących o środkach zapobiegawczych itp. Ustawy takie — to jedna wielka obłuda klas panujących. Ustawy te nie leczą bolączek kapitalizmu, lecz czynią je szczególnie złośliwymi, szczególnie ciężkimi dla uciskanych mas. Co innego — wolność propagandy medycznej i ochrona elementarnych praw demokratycznych obywatela i obywatelki. Co innego zaś — społeczna teoria neomaltuzjanizmu. Świadomi robotnicy zawsze będą bezwzględnie walczyć z próbami narzucenia najbardziej postępowej, najsilniejszej, najbardziej gotowej do dokonania wielkich przeobrażeń klasie współczesnego społeczeństwa tej reakcyjnej i tchórzliwej teorii.

Lenin – List do robotników Europy i Ameryki

[„Prawda” nr 16, 24 stycznia 1919 r.]

Towarzysze! W końcu swojego listu do robotników amerykańskich z 20 sierpnia 1918 r. pisałem, że znajdujemy się w oblężonej twierdzy, jak długo inne armie międzynarodowej rewolucji socjalistycznej nie przyjdą nam z pomocą. Dodawałem, iż robotnicy zrywają ze swoimi socjalzdrajcami, Gompersami i Rennerami. Robotnicy zbliżają się powoli, lecz nieustannie do komunistycznej i bolszewickiej taktyki.

Od napisania tych słów nie minęło jeszcze 5 miesięcy, a trzeba powiedzieć, że dojrzewanie światowej rewolucji proletariackiej w związku z przechodzeniem robotników różnych krajów na stronę komunizmu i bolszewizmu dokonywało się w tym czasie nadzwyczaj szybko.

Wówczas, 20 sierpnia 1918 r., tylko nasza, bolszewicka partia zdecydowanie zerwała z dawną, II Międzynarodówką lat 1889—1914, która tak haniebnie zbankrutowała w czasie wojny imperialistycznej lat 1914—1918. Jedynie nasza partia w pełni wkroczyła na nową drogę, prowadzącą od socjalizmu i socjaldemokratyzmu, które zhańbiły się sojuszem z grabieżczą burżuazją, do komunizmu, od drobnomieszczańskiego reformizmu i oportunizmu, którymi na wskroś były i są przesiąknięte oficjalne partie socjaldemokratyczne i socjalistyczne, do prawdziwie proletariackiej, rewolucyjnej taktyki.

Teraz, 12 stycznia 1919 roku, widzimy już cały szereg komunistycznych partii proletariackich nie tylko w granicach dawnego imperium cara, na przykład na Łotwie, w Finlandii, w Polsce, ale również w Europie Zachodniej, w Austrii, na Węgrzech, w Holandii, wreszcie w Niemczech. Kiedy niemiecki Związek Spartakusa z takimi znanymi na całym świecie i cieszącymi się światową sławą przywódcami, z takimi wiernymi stronnikami klasy robotniczej, jak Liebknecht, Róża Luksemburg, Klara Zetkin, Franciszek Mehring, zerwał ostatecznie więź z socjalistami w rodzaju Scheidemanna i Südekuma, z tymi socjalszowinistami (socjalistami w słowach, szowinistami w czynach), którzy na zawsze okryli się hańbą zawierając sojusz z grabieżczą, imperialistyczną burżuazją Niemiec i z Wilhelmem II, kiedy Związek Spartakusa przybrał nazwę Komunistycznej Partii Niemiec — wtedy założenie prawdziwie proletariackiej, prawdziwie internacjonalistycznej, prawdziwie rewolucyjnej III Międzynarodówki, Międzynarodówki Komunistycznej, stało się faktem. Założenie to nie jest jeszcze formalnie usankcjonowane, ale faktycznie III Międzynarodówka istnieje już obecnie.

Obecnie już wszyscy świadomi robotnicy, wszyscy szczerzy socjaliści nie mogą nie widzieć, jak nikczemnej zdrady socjalizmu dopuścili się ci, którzy, podobnie jak mienszewicy i „socjaliści-rewolucjoniści” w Rosji, podobnie jak Scheidemannowie i Südekumowie w Niemczech, podobnie jak Renaudelowie i Vanderveldowie we Francji, Hendersonowie i Webbowie w Anglii, Gompersowie i ska w Ameryce, popierali „swoją” burżuazję w wojnie lat 1914—1918. Wojna ta pokazała w pełni swoje oblicze jako wojna imperialistyczna, reakcyjna, grabieżcza zarówno ze strony Niemiec, jak ze strony kapitalistów Anglii, Francji, Włoch, Ameryki, którzy teraz zaczynają się kłócić o podział zagrabionego łupu, o podział Turcji, Rosji, kolonii afrykańskich i polinezyjskich, Bałkanów itp. Obłudne frazesy Wilsona i „wilsonistów” o „demokracji” i „związku narodów” demaskują się zdumiewająco szybko, kiedy widzimy zagarnięcie lewego brzegu Renu przez burżuazję francuską, zagarnięcie Turcji (Syria, Mezopotamia) i części Rosji (Syberia, Archangielsk, Baku, Krasnowodsk, Aszchabad itd.) przez kapitalistów francuskich, angielskich i amerykańskich — kiedy widzimy wciąż wzmagającą się wrogość na tle podziału nagrabionego łupu między Włochami a Francją, między Francją a Anglią, między Anglią a Ameryką, między Ameryką a Japonią.

A obok tych tchórzliwych, połowicznych, na wskroś przesiąkniętych przesądami demokracji burżuazyjnej „socjalistów”, którzy wczoraj bronili „swoich” rządów imperialistycznych, a dziś poprzestają na platonicznych „protestach” przeciwko wojskowej ingerencji w Rosji — obok nich wzrasta w krajach Ententy liczba ludzi, którzy kroczą drogą komunistyczną, drogą MacLeana, Debsa, Loriota, Lazzariego, Serratiego, takich ludzi, którzy zrozumieli, że jedynie obalenie burżuazji, zburzenie parlamentów burżuazyjnych, jedynie władza radziecka i dyktatura proletariatu zdolne są zdławić imperializm, zapewnić zwycięstwo socjalizmu, zapewnić trwały pokój.

Wtedy, 20 sierpnia 1918 r., rewolucja proletariacka ograniczała się do Rosji i „władza radziecka”, tzn. posiadanie całej władzy w państwie przez rady delegatów robotniczych, żołnierskich i chłopskich, wydawała się jeszcze (i była zresztą w rzeczywistości) instytucją tylko rosyjską.

Teraz, 12 stycznia 1919 roku, widzimy potężny ruch „radziecki” nie tylko na terenach dawnego imperium cara, na przykład na Łotwie, w Polsce, na Ukrainie, lecz także w krajach zachodnioeuropejskich, zarówno w neutralnych (Szwajcaria, Holandia, Norwegia), jak i w tych, które ucierpiały wskutek wojny (Austria, Niemcy). W Niemczech — które są szczególnie ważne i charakterystyczne jako jeden z najbardziej przodujących krajów kapitalistycznych — rewolucja od razu przybrała formy „radzieckie”. Cały bieg rozwoju rewolucji niemieckiej, a zwłaszcza walka „spartakusowców”, tzn. prawdziwych i jedynych przedstawicieli proletariatu, przeciwko sojuszowi zdradzieckiej hołoty, Scheidemannów i Südekumów, z burżuazją — wszystko to wykazuje jasno, jak historia postawiła sprawę wobec Niemiec:

„Władza radziecka” albo parlament burżuazyjny, pod jakimikolwiek szyldami by występował (w rodzaju zgromadzenia „narodowego” czy „konstytucyjnego”).

Tak wygląda sprawa w wymiarze powszechnodziejowym. Obecnie można i trzeba to powiedzieć bez żadnej przesady.

„Władza radziecka” — to drugi, o znaczeniu powszechnodziejowym, krok lub etap rozwoju dyktatury proletariatu. Pierwszym krokiem była Komuna Paryska. Genialna analiza treści i znaczenia Komuny, dokonana przez Marksa w jego „Wojnie domowej we Francji”, dowiodła, że Komuna stworzyła nowy typ państwa, państwo proletariackie. Każde państwo, w tym nawet najbardziej demokratyczna republika, nie jest niczym innym jak machiną do uciskania jednej klasy przez drugą. Państwo proletariackie jest machiną do uciskania burżuazji przez proletariat, a takie uciskanie jest konieczne z powodu zaciekłego, rozpaczliwego, nie cofającego się przed niczym oporu, który stawiają obszarnicy i kapitaliści, cała burżuazją i wszyscy jej zausznicy, wszyscy wyzyskiwacze, kiedy rozpoczyna się ich obalanie, kiedy rozpoczyna się wywłaszczanie wywłaszczycieli.

Parlament burżuazyjny, nawet najbardziej demokratyczny w najbardziej demokratycznej republice, w której zachowała się własność kapitalistów i ich władza, jest machiną do uciskania milionów ludzi pracy przez garstkę wyzyskiwaczy. Socjaliści, bojownicy o wyzwolenie ludzi pracy od wyzysku, powinni byli wykorzystywać parlamenty burżuazyjne jako trybunę, jako jedną z baz do propagandy, agitacji, organizacji, jak długo walka nasza ograniczała się do ram ustroju burżuazyjnego. Teraz, kiedy historia powszechna postawiła na porządku dziennym kwestię zburzenia całego tego ustroju, obalenia i zdławienia wyzyskiwaczy, przejścia od kapitalizmu do socjalizmu — teraz poprzestawać na burżuazyjnym parlamentaryzmie, na burżuazyjnej demokracji, upiększać ją jako „demokrację” w ogóle, zacierać jej burżuazyjny charakter, zapominać, że powszechne prawo wyborcze, jak długo zachowuje się własność kapitalistów, jest jednym z narzędzi państwa burżuazyjnego — znaczy to haniebnie zdradzać proletariat, przechodzić na stronę jego wroga klasowego, burżuazji, być zdrajcą i renegatem.

Trzy kierunki w socjalizmie światowym, o których od roku 1915 mówi nieustannie prasa bolszewicka, występują przed nami teraz, w świetle krwawej walki i wojny domowej w Niemczech, ze szczególną wyrazistością.

Karol Liebknecht — imię to znane jest robotnikom wszystkich krajów. Wszędzie, a zwłaszcza w krajach Ententy, imię to jest symbolem oddania przywódcy interesom proletariatu, wierności rewolucji socjalistycznej. Imię to jest symbolem naprawdę szczerej, naprawdę gotowej do ofiar, nieubłaganej walki z kapitalizmem. Imię to jest symbolem nieprzejednanej walki z imperializmem nie w słowach, lecz w czynach, walki gotowej do ofiar właśnie wtedy, kiedy „własny” kraj ogarnięty jest czadem zwycięstw imperialistycznych. Z Liebknechtem i „spartakusowcami” idzie wszystko, co pozostało uczciwe i naprawdę rewolucyjne wśród socjalistów Niemiec, wszystko, co jest najlepsze i zdecydowane w szeregach proletariatu, ogół mas wyzyskiwanych, w których wre oburzenie i rośnie gotowość do rewolucji.

Przeciwko Liebknechtowi — Scheidemannowie, Südekumowie oraz cała ta banda nikczemnych lokajów kajzera i burżuazji. Są to tacy sami zdrajcy socjalizmu jak Gompersowie i Wiktorzy Bergerowie, Hendersonowie i Webbowie, Renaudelowie i Vanderveldowie. Jest to ta górna warstewka przekupionych przez burżuazję robotników, których my, bolszewicy, nazywaliśmy (skierowując tę nazwę pod adresem rosyjskich Südekumów — mienszewików) „agentami burżuazji w ruchu robotniczym”, i których najlepsi socjaliści Ameryki ochrzcili doskonałym pod względem dosadności i głębokiej prawdziwości mianem: „labor lieutenants of the capitalist class”, „robotniczymi porucznikami klasy kapitalistów”. Jest to najnowszy, „moderne”, typ zdrady socjalizmu, we wszystkich bowiem cywilizowanych, przodujących krajach burżuazja grabi — bądź w drodze ucisku kolonialnego, bądź w drodze ciągnięcia „korzyści” finansowych z formalnie niezależnych słabych narodów — grabi ludność wielokrotnie liczniejszą od ludności „swego” kraju. Stąd — ekonomiczna możliwość „zysków nadzwyczajnych” dla burżuazji imperialistycznej i użycia części tego zysku nadzwyczajnego do przekupienia pewnej górnej warstwy proletariatu, do przekształcenia jej w reformistyczną, oportunistyczną, obawiającą się rewolucji drobną burżuazję.

Między spartakusowcami a scheidemanowcami — wahający się, pozbawieni charakteru „kautskiści”, zwolennicy Kautskiego, w słowach „niezależni”, w rzeczywistości zależni całkowicie i pod każdym względem dziś od burżuazji i scheidemanowców, jutro od spartakusowców, po części kroczący za pierwszymi, po części za drugimi, ludzie bez idei, bez charakteru, bez kośćca politycznego, bez honoru, bez sumienia, żywe ucieleśnienie dezorientacji filistrów, którzy w słowach opowiadają się za rewolucją socjalistyczną, w rzeczywistości nie są zdolni jej zrozumieć, gdy się rozpoczęła, i którzy bronią po renegacku „demokracji” w ogóle, a więc w rzeczywistości bronią demokracji burżuazyjnej.

W każdym kraju kapitalistycznym każdy myślący robotnik rozpozna w zmienionej zgodnie z warunkami narodowymi i historycznymi sytuacji właśnie te trzy podstawowe kierunki zarówno wśród socjalistów, jak wśród syndykalistów, ponieważ wojna imperialistyczna i początek światowej rewolucji proletariackiej na całym świecie rodzi jednorodne nurty ideowopolityczne.

*

Powyższe słowa napisane zostały przed bestialskim i nikczemnym zamordowaniem Karola Liebknechta i Róży Luksemburg przez rząd Eberta i Scheidemanna. Ci oprawcy, wysługując się burżuazji, umożliwili niemieckim białogwardzistom, psom łańcuchowym świętej własności kapitalistycznej, zlinczowanie Róży Luksemburg, zamordowanie — wystrzałami w plecy — Karola Liebknechta, powołując się w sposób jawnie kłamliwy na jego „ucieczkę” (carat rosyjski, krwawo tłumiąc rewolucję 1905 roku, wielokrotnie uciekał się do podobnego morderstwa i powoływał się tak samo kłamliwie na „ucieczkę” aresztowanych) — a jednocześnie oprawcy ci osłaniali białogwardzistów autorytetem całkowicie niewinnego rzekomo, stojącego rzekomo ponad klasami rządu! Brak słów dla wyrażenia całej ohydy i nikczemności tych katowskich czynów, popełnionych przez rzekomych socjalistów. Jak widać, historia obrała taką drogę, na której rola „robotniczych poruczników klasy kapitalistów” musi dojść do „ostatecznej granicy” bestialstwa, nikczemności i podłości. Niech głupcy kautskiści rozprawiają w swej gazecie „Freiheit” o „sądzie” składającym się z przedstawicieli „wszystkich” „socjalistycznych” partii (oprawców Scheidemannów te lokajskie dusze nadal nazywają socjalistami)! Ci bohaterowie filisterskiej tępoty i mieszczańskiego tchórzostwa nie rozumieją nawet tego, że sąd jest organem władzy państwowej, a walka i wojna domowa w Niemczech toczą się właśnie o to, w czyich rękach będzie ta władza: czy w rękach burżuazji, którą będą „obsługiwali” Scheidemannowie jako oprawcy i pogromowcy, Kautscy jako piewcy „czystej demokracji”, czy też w rękach proletariatu, który obali wyzyskiwaczy-kapitalistów i zgniecie ich opór.

Krew najlepszych ludzi światowej Międzynarodówki proletariackiej, niezapomnianych przywódców międzynarodowej rewolucji socjalistycznej hartować będzie wciąż nowe masy robotników do walki na śmierć i życie. I walka ta doprowadzi do zwycięstwa. Przeżyliśmy w Rosji latem 1917 roku „dni lipcowe”, kiedy rosyjscy Scheidemannowie, mienszewicy i eserowcy, również „w interesie państwa” osłaniali „zwycięstwo” białogwardzistów nad bolszewikami, kiedy na ulicach Piotrogrodu kozacy linczowali robotnika Woinowa za rozpowszechnianie bolszewickich odezw. Wiemy z doświadczenia, jak szybko takie „zwycięstwa” burżuazji i jej pachołków leczą masy z iluzji burżuazyjnego demokratyzmu, „ogólnoludowego głosowania” i tym podobnych.

*

Wśród burżuazji i rządów Ententy dają się obecnie zauważyć pewne wahania. Część widzi, że rozkład wojsk sprzymierzonych w Rosji, które pomagają białogwardzistom, służą najczarniejszej reakcji monarchistycznej i obszarniczej, już się rozpoczyna; że kontynuowanie ingerencji wojskowej oraz próby pokonania Rosji, wymagające milionowej armii okupacyjnej na długi czas, że droga ta jest najpewniejszą drogą wiodącą do najszybszego przeniesienia rewolucji proletariackiej do krajów Ententy. Wystarczająco przekonuje o tym przykład niemieckich wojsk okupacyjnych na Ukrainie.

Inna część burżuazji w krajach Ententy jest po dawnemu za ingerencją wojskową w Rosji, za „blokadą ekonomiczną” (Clemenceau) i zdławieniem Republiki Radzieckiej. Cała prasa służąca tej burżuazji, tzn. większość kupionych przez kapitalistów dzienników Anglii i Francji, przepowiada szybkie bankructwo władzy radzieckiej, opisuje okropności głodu w Rosji, szerzy kłamstwa o „rozruchach” i o „nie-trwałości” rządu radzieckiego. Wojska białogwardzistów, obszarników i kapitalistów, którym Ententa dopomaga dając im i oficerów, i amunicję, i pieniądze, i oddziały pomocnicze, wojska te odcinają głodujące centrum i północ Rosji od najbardziej zbożowych regionów, od Syberii i od Donu.

Cierpienia głodujących robotników w Piotrogrodzie i Moskwie, w Iwanowo-Woźniesieńsku i w innych ośrodkach robotniczych są istotnie wielkie. Masy robotnicze nigdy nie wytrzymałyby takich cierpień, takich męczarni głodu, na które skazuje je ingerencja wojskowa Ententy (ingerencja częstokroć przesłonięta obłudnymi obietnicami niewysyłania „swoich” wojsk, przy wciąż trwającym wysyłaniu „czarnoskórych”, następnie amunicji, pieniędzy, oficerów) — masy nie wytrzymałyby takich cierpień, gdyby robotnicy nie rozumieli, że bronią sprawy socjalizmu zarówno w Rosji, jak i na całym świecie.

Wojska „sprzymierzone” i białogwardyjskie utrzymują w swych rękach Archangielsk, Perm, Orenburg, Rostów nad Donem, Baku, Aszchabad, ale „ruch radziecki” zdobył Rygę i Charków. Łotwa i Ukraina stają się republikami radzieckimi. Robotnicy widzą, że nie na próżno ponoszą wielkie ofiary, że zwycięstwo władzy radzieckiej postępuje i szerzy się, rośnie i krzepnie na całym świecie. Każdy miesiąc ciężkiej walki i wielkich ofiar umacnia sprawę władzy radzieckiej na całym świecie, osłabia jej wrogów, wyzyskiwaczy.

Wyzyskiwacze mają jeszcze w swoich rękach dość siły, żeby mordować i linczować najlepszych przywódców światowej rewolucji proletariackiej, żeby mnożyć ofiary i męki robotników w okupowanych lub zdobywanych krajach i terenach. Ale wyzyskiwaczom całego świata nie starczy sił, żeby powstrzymać zwycięstwo światowej rewolucji proletariackiej, niosącej wyzwolenie ludzkości od jarzma kapitału, od wiecznej groźby nowych i nieuchronnych w warunkach kapitalizmu wojen imperialistycznych.

N. Lenin

21 stycznia 1919

Stalin – OBLICZE POLITYCZNE OPOZYCJI ROSYJSKIEJ

Z przemówienia na wspólnym posiedzeniu Prezydium KWMK i MKK [1]
27 września 1927 r.

Towarzysze! Mówcy przemawiali tu tak trafnie i wyczerpująco, że niewiele pozostaje mi do powiedzenia.

Nie wysłuchałem przemówienia Wujowicza, ponieważ nie było mnie na sali, i uchwyciłem tylko koniec jego przemówienia. Z zakończenia tego zrozumiałem, że zarzuca on WKP(b) oportunizm, siebie zaś uważa za bolszewika i zamierza uczyć WKP(b) leninizmu.

Cóż można na to powiedzieć? Mamy niestety w partii pewną ilość ludzi, którzy nazywają siebie bolszewikami, w rzeczywistości zaś nic wspólnego z leninizmem nie mają. Sądzę, że do takich ludzi należy również Wujowicz. Gdy tacy ludzie zabierają się do nauczania WKP(b) leninizmu, nie trudno zrozumieć, co z tego może wyniknąć. Sądzę, że krytyka Wujowicza nie zasługuje na odpowiedź.

Przypomniała mi się pewna historia, jaka wydarzyła się poecie niemieckiemu Heinemu. Pozwolę sobie opowiedzieć tę historię. Wśród różnych krytyków, którzy występowali w prasie przeciw Heinemu, był pewien bardzo niefortunny, a przy tym kiepski krytyk literacki, niejaki Aufenberg. Główną cechą tego pisarza było to, że ustawicznie „krytykował” Heinego i bezceremonialnie prześladował go swoją krytyką w prasie. Heine widać nie uważał za konieczne reagować na tę „krytykę” i milczał uparcie. Zdziwieni tym przyjaciele Heinego napisali do niego list, że niby jak to rozumieć, że pisarz Aufenberg napisał mnóstwo artykułów krytycznych przeciw Heinemu, a ten nie uważa za stosowne odpowiedzieć. Heine musiał więc odpowiedzieć. Cóż więc napisał w odpowiedzi na apel swoich przyjaciół? Odpowiedział w prasie w kilku słowach: „Pisarza Aufenberga nie znam; sądzę, że to ktoś w rodzaju D’Arlincourta, którego również nie znam”.

Parafrazując słowa Heinego bolszewicy rosyjscy mogliby powiedzieć o krytycznych wypocinach Wujowicza: „Bolszewika Wujowicza nie znamy, sądzimy, że to chyba ktoś w rodzaju Ali Baby, którego również nie znamy”.

O Trockim i opozycji. Główne nieszczęście opozycji polega na tym, że nie rozumie ona rzeczy, o których tu rozprawia. W przemówieniu swoim Trocki mówił o polityce w Chinach. Nie chce on jednak przyznać, że opozycja żadnej linii, żadnej polityki w sprawie Chin nie miała. Były wahania, było dreptanie w miejscu, miotanie się z jednej krańcowości w drugą, ale żadnej linii opozycja nie miała. W sprawie Chin spory nasze toczyły się wokół trzech zagadnień: zagadnienia udziału komunistów w Kuomintangu, wokół sprawy Rad i wokół zagadnienia charakteru rewolucji chińskiej. We wszystkich tych zagadnieniach opozycja okazała się bankrutem, nie miała bowiem żadnej linii.

Sprawa udziału w Kuomintangu. W kwietniu 1926 roku, tzn. w miesiąc po VI plenum KWMK, na którym podjęto uchwałę na rzecz udziału komunistów w Kuomintangu, opozycja zażądała niezwłocznego wystąpienia komunistów z Kuomintangu. Dlaczego? Dlatego że nastraszona pierwszym naporem Czang Kai-szeka (marzec 1926 r.) opozycja w istocie rzeczy żądała przystosowania się do Czang Kai-szeka, zmierzała do wycofania komunistów z gry sił rewolucyjnych w Chinach.

Formalnie jednak opozycja uzasadniała swoje żądanie wystąpienia z Kuomintangu tym, że komuniści nie mogą należeć do organizacji burżuazyjno-rewolucyjnych, do których nie podobna nie zaliczyć Kuomintangu. Rok później zaś, w kwietniu 1927 roku, opozycja domagała się już udziału komunistów w Kuomintangu Wuhanu. Dlaczego? Na jakiej podstawie? Czyżby Kuomintang przestał być w roku 1927 organizacją burżuazyjną? Gdzież tu linia, gdzie choćby cień linii?

Sprawa Rad. I tu opozycja nie miała określonej linii. Jeden odłam opozycji domagał się w kwietniu 1927 roku niezwłocznego organizowania w Chinach Rad w celu obalenia Kuomintangu w Wuhanie (Trocki). Jednocześnie drugi odłam opozycji domagał się również niezwłocznego organizowania Rad, ale już w celu poparcia Kuomintangu w Wuhanie, a nie w celu obalenia go (Zinowjew). I to się u nich nazywa linią! Przy tym oba odłamy opozycji, i Trocki, i Zinowjew, domagając się organizowania Rad, żądali zarazem udziału komunistów w Kuomintangu, udziału komunistów w partii rządzącej. I niech to ktoś spróbuje zrozumieć! Tworzyć Rady i zarazem żądać udziału komunistów w partii rządzącej, tj. w Kuomintangu — taka bzdura nie każdemu przyjdzie do głowy. I to się nazywa linią!

Sprawa charakteru rewolucji chińskiej. Komin tern uważał i w dalszym ciągu uważa, że podstawą rewolucji w Chinach jest w obecnym okresie rewolucja agrarno-chłopska. A jaki jest pogląd opozycji na tę sprawę?

Opozycja w ogóle nigdy nie miała na tę sprawę określonego poglądu. Już to zapewniała, że w Chinach nie może być rewolucji agrarnej, ponieważ nie ma tam w ogóle feudalizmu; już to oświadczała, że w Chinach rewolucja agrarna jest możliwa i konieczna, aczkolwiek nie przywiązywała poważniejszego znaczenia do przeżytków feudalnych w Chinach, przy czym nie podobna było zrozumieć, skąd się w takim razie miała wziąć rewolucja agrarna; już to dowodziła, że rzeczą główną w rewolucji chińskiej jest nie rewolucja agrarna, lecz rewolucja mająca na celu autonomię celną. I niech to ktoś spróbuje zrozumieć!

Oto jak wygląda tak zwana „linia” opozycji w spornych sprawach rewolucji chińskiej.

To nie linia, lecz dreptanie w miejscu, mętlik, absolutny brak linii.

I ci ludzie zabierają się do krytykowania leninowskich pozycji Kominternu! Czy to nie zabawne, towarzysze?

Trocki mówił tu o ruchu rewolucyjnym w Kuan-tungu, o wojskach Ho Lunga i Je Tinga, zarzucając nam, że tworzymy tu jakoby nowy Kuomintang, żeby go postawić na czele tego ruchu. Nie myślę polemizować z tą plotką wyssaną z palca przez Trockiego. Pragnę tylko oświadczyć, że cała ta sprawa południowego ruchu rewolucyjnego, wymarsz wojsk Je Tinga i Ho Lunga z Wu-hanu, ich posuwanie się w kierunku Kuantungu, połączenie się ich z chłopskim ruchem rewolucyjnym itd., — pragnę powiedzieć, że wszystko to nastąpiło z inicjatywy chińskiej partii komunistycznej. Czy Trocki wie o tym? Powinien o tym wiedzieć, jeżeli w ogóle cokolwiek wie.

Kto będzie stał na czele tego ruchu, jeżeli ruch ten będzie się mógł wykazać sukcesami, jeżeli nowy przypływ rewolucji w Chinach stanie się faktem? Oczywiście Rady. — Jeżeli przedtem, w okresie rozkwitu Kuomintangu, warunki nie sprzyjały niezwłocznemu tworzeniu Rad, to teraz, kiedy kuomintangowcy skompromitowali się i zdyskredytowali swoim związkiem z kontrrewolucją — teraz Rady w razie powodzenia ruchu mogą się stać i staną się rzeczywiście podstawową siłą skupiającą wokół siebie robotników i chłopów Chin. A kto będzie stał na czele Rad? Oczywiście komuniści. Jednakże komuniści nie wezmą już udziału w Kuomintangu, jeżeli rewolucyjny Kuomintang zjawi się jeszcze raz na widowni. Tylko ignoranci mogą godzić istnienie Rad z możliwością udziału komunistów w partii Kuomintangu. Łączyć te dwie rzeczy wykluczające się wzajem — to znaczy nie rozumieć istoty i przeznaczenia Rad.

To samo należy powiedzieć w sprawie Komitetu Angielsko-Rosyjskiego. Widzimy tu u opozycji te same wahania i brak linii. Początkowo opozycja była oczarowana Komitetem Angielsko-Rosyjskim. Twierdziła nawet, że Komitet Angielsko-Rosyjski jest środkiem umożliwiającym „unieszkodliwienie reformizmu w Europie” (Zinowjew); zapomniała, jak widać, że angielska połowa Komitetu Angielsko-Rosyjskiego składa się właśnie z re-formistów.

Później, kiedy się wreszcie przekonała, że Purcell i jego przyjaciele są reformistami, oczarowanie jej zamieniło się w rozczarowanie, co więcej — w rozpacz, zażądała też natychmiastowego zerwania jako środka do obalenia Rady Generalnej, nie rozumiejąc, że nie można obalić Rady Generalnej w Moskwie. Od jednego głupstwa do drugiego — taki był obraz tzw. „linii” opozycji w sprawie Komitetu Angielsko-Rosyjskiego.

Trocki nie potrafi zrozumieć, że kiedy rzecz dojrzała do zerwania, sprawą zasadniczą staje się nie zerwanie samo przez się, lecz sprawa, przy której do zerwania dochodzi, idea, którą zerwanie to demonstruje. Jaką ideę demonstruje zerwanie, które już nastąpiło? Ideę grożącego niebezpieczeństwa wojny, ideę konieczności walki z niebezpieczeństwem wojennym. Któż zaprzeczy, że to właśnie ta idea jest teraz podstawowym zagadnieniem naszych czasów w całej Europie? Wynika z tego jednak, że właśnie na gruncie tego nad wyraz doniosłego zagadnienia trzeba było doprowadzić do tego, żeby masy robotnicze zetknęły się ze zdradą Rady Generalnej, czego też dokonaliśmy. Fakt, że Rada Generalna musiała wziąć na siebie inicjatywę i odium zerwania w momencie zagrażającego niebezpieczeństwa nowej wojny — fakt ten najlepiej demaskuje w oczach mas robotniczych zdradziecką i socjalimperialistyczną „naturę” Rady Generalnej w podstawowym zagadnieniu wojny. Opozycja zaś dowodzi, że byłoby lepiej, gdybyśmy to my wzięli na siebie inicjatywę i odium zerwania!

I to się u nich nazywa linią! I ci ludzie, którzy się tak zaplątali, zabierają się do krytykowania leninowskich pozycji Kominternu! Czy to nie zabawne, towarzysze?

Jeszcze gorzej przedstawia się postawa opozycji, jeśli chodzi o naszą partię, o WKP(b). Trocki nie rozumie naszej partii. Nie ma właściwego poglądu na naszą partię. Spogląda na naszą partię jak arystokrata na motłoch albo jak biurokrata na podwładnych. Bo inaczej nie byłby twierdził, że w milionowej partii, w WKP(b), mogą „zagarnąć” władzę, „uzurpować” władzę poszczególne jednostki, poszczególni przywódcy. „Zagarnąć” władzę w milionowej partii, która dokonała trzech rewolucji i wstrząsa dziś posadami imperializmu światowego — oto do jakiego głupstwa dogadał się Trocki!

Czy można w ogóle „zagarnąć” władzę w milionowej partii, bogatej w rewolucyjne tradycje? Dlaczego w takim razie nie udało się Trockiemu „zagarnąć” władzy w partii, dostać się do kierownictwa partii? Czym to wytłumaczyć? Alboż to Trocki nie pragnie, nie dąży do ujęcia kierownictwa? Czyż nie jest faktem, że już od przeszło dwóch dziesiątków lat Trocki walczy z bolszewikami o kierownictwo w partii? Dlaczego nie udało mu się „zagarnąć” władzy w partii? Alboż jest on mniej wybitnym mówcą, niż obecni przywódcy naszej partii? Czy nie należałoby raczej powiedzieć, że jako mówca Trocki góruje nad wielu obecnymi przywódcami naszej partii? Czym się w takim razie tłumaczy, że Trocki mimo swój kunszt oratorski, mimo że dąży do ujęcia kierownictwa, mimo swoje zdolności został odepchnięty od kierowania wielką partią, która nosi miano WKP(b)? Trocki skłonny jest tłumaczyć to tym, że partia nasza jest, jego zdaniem, stadem baranów do głosowania, idącym ślepo za KC partii. Ale tak mogą mówić o naszej partii tylko ludzie, którzy nią gardzą, którzy ją uważają za motłoch. Pogląd na partię jako na stado baranów do głosowania to pogląd podupadłego arystokraty partyjnego. To oznaka tego, że Trocki utracił poczucie partyjności, utracił zdolność rozpoznawania rzeczywistych przyczyn braku zaufania partii do opozycji.

W rzeczy samej, czym się tłumaczy, że WKP(b) wyraża opozycji całkowity brak zaufania? Tłumaczy się to tym, że opozycja chciałaby zastąpić leninizm trockizmem, uzupełnić leninizm trockizmem, „ulepszyć” leninizm trockizmem. Tymczasem zaś partia chce pozostać wierna leninizmowi wbrew wszelkim wybiegom podupadłych arystokratów w partii. Oto dlaczego partia, która dokonała trzech rewolucji, uznała za wskazane odwrócić się od Trockiego i w ogóle od opozycji.

I partia postąpi podobnie ze wszystkimi „przywódcami” i „kierownikami”, którzy zechcą zabarwić leninizm trockizmem czy jakąkolwiek inną odmianą oportunizmu.

Przedstawiając naszą partię jako stado baranów do głosowania Trocki daje wyraz pogardzie dla mas partyjnych WKP(b). Cóż więc dziwnego, że z kolei partia odpowiada na to Trockiemu pogardą i całkowitym brakiem zaufania?

Równie źle przedstawia się postawa opozycji, jeśli chodzi o sprawę reżymu w naszej partii. Trocki przedstawia sprawę tak, jakoby obecny reżym w partii, który tak obrzydł całej opozycji, miał być czymś zasadniczo odmiennym od reżymu, jaki ustanowiony został w partii za Lenina. Chce on przedstawić sprawę tak, że jakoby nie kwestionuje reżymu ustanowionego przez Lenina po X Zjeździe, że walkę prowadzi, właściwie mówiąc, z obecnym reżymem w partii, który, zdaniem jego, nie ma nic wspólnego z reżymem ustanowionym przez Lenina.

Stwierdzam, że Trocki mówi tu po prostu nieprawdę.

Stwierdzam, że obecny reżym w partii jest dokładnym wyrazem tego właśnie reżymu, który ustanowiony został w partii za Lenina w okresie X i XI Zjazdu naszej partii.

Stwierdzam, że Trocki prowadzi walkę przeciw leninowskiemu reżymowi w partii ustanowionemu przez Lenina i pod kierownictwem Lenina.

Stwierdzam, że walka trockistów przeciw leninowskiemu reżymowi w partii rozpoczęła się jeszcze za Lenina, że obecna walka trockistów jest dalszym ciągiem walki przeciw reżymowi partii, jaką prowadzili jeszcze za Lenina.

Na czym polegają podstawy tego reżymu? Na tym, ażeby urzeczywistniając demokrację wewnątrzpartyjną i dopuszczając rzeczową krytykę niedomagań i błędów w partii nie dopuszczać zarazem do żadnej frakcyjności i zlikwidować wszelką frakcyjność pod rygorem wydalenia z partii.

Kiedy reżym taki ustanowiony został w partii? Na X i XI Zjeździe naszej partii, tzn. za Lenina.

Stwierdzam, że Trocki i opozycja prowadzą walkę właśnie z tym reżymem w partii.

Mamy taki dokument jak „deklaracja 46-u” podpisana przez takich trockistów jak Piatakow, Preobrażeński, Sieriebriakow, Alski i in., w której powiedziane jest wręcz, że reżym ustanowiony w partii po X Zjeździe przeżył się i stał się dla partii nie do zniesienia.

Czego żądali ci ludzie? Żądali zalegalizowania grup frakcyjnych w partii i uchylenia odpowiedniego postanowienia X Zjazdu. Było to w roku 1923. Oświadczam, że Trocki całkowicie solidaryzował się ze stanowiskiem „46-u” prowadząc walkę przeciw reżymowi w partii, ustanowionemu po X Zjeździe. Oto skąd bierze początek walka trockistów przeciw leninowskiemu reżymowi w partii. (Trocki: „Ja nie mówiłem o X Zjeździe, zmyślacie”). Trocki nie może nie wiedzieć, że mogę wykazać to dokumentami. Dokumenty te zachowały się, rozdam je towarzyszom, a wtedy będzie rzeczą jasną, kto z nas mówi nieprawdę [2].

Stwierdzam, że trockiści podpisani pod „deklaracją 46-u” prowadzili walkę z reżymem leninowskim w partii jeszcze za Lenina.

Stwierdzam, że tę walkę przeciw leninowskiemu reżymowi Trocki zawsze popierał inspirując i podjudzając opozycję.

Stwierdzam, że obecna walka Trockiego przeciw reżymowi w naszej partii stanowi dalszy ciąg owej anty-leninowskiej walki, o której przed chwilą mówiłem.

Sprawa nielegalnej antypartyjnej drukarni trockistów. Trocki zbudował swoją na piśmie opracowaną mowę tak, że nawet nie poruszył należycie sprawy nielegalnej drukarni; uważał widać, że nie jest obowiązany poruszać takich „drobiazgów” jak nielegalna antypartyjna drukarnia trockistów. Było to nie przemówienie oskarżonego, lecz deklaracja opozycji występującej z oskarżeniami pod adresem Komin ternu i WKP(b). Tymczasem jest rzeczą jasną, że sprawa nielegalnej antypartyjnej drukarni trockistów całkowicie demaskuje i Trockiego, i jego zwolenników z opozycji jako wrogów partyjności, jako rozłamowców i dezorganizatorów proletariackiej sprawy.

W rzeczy samej Trocki uważa, że opozycja ma rację — i dlatego ma prawo do urządzania sobie nielegalnych drukarń.

Ale oprócz grupy Trockiego są jeszcze w WKP(b) inne grupy opozycyjne: „opozycja robotnicza”, sapronowcy itd. Każda z tych małych grupek uważa, że ma rację. Gdyby rozumować tak jak Trocki, to należałoby uznać, że każda z tych grup ma prawo do urządzania sobie nielegalnej drukarni. Przypuśćmy, że rzeczywiście urządzają one sobie nielegalne drukarnie, partia zaś nie prowadzi walki z tym złem — co zostanie wówczas z partii?

Co to znaczy tolerować istnienie nielegalnych drukarń wszelkich grup w partii? To znaczy tolerować istnienie w partii kilku ośrodków mających swoje „programy”, swoje „platformy”, swoje „linie”. Cóż zostanie wówczas z żelaznej dyscypliny w naszej partii, z dyscypliny, którą Lenin uważał za podstawę dyktatury proletariatu? Czy możliwa jest taka dyscyplina bez jednego i to jedynego ośrodka kierowniczego? Czy Trocki rozumie, w jakie wpada bagno broniąc prawa grup opozycyjnych do organizowania nielegalnych drukarń antypartyjnych?

Sprawa bonapartyzmu. W tej sprawie opozycja ujawnia kompletną ignorancję. Zarzucając olbrzymiej większości naszej partii próby bonapartyzmu Trocki demonstruje przez to samo swoje kompletne nieuctwo i nierozumienie źródeł bonapartyzmu.

Co to jest bonapartyzm? Bonapartyzm to próba narzucenia większości woli mniejszości w drodze przemocy. Bonapartyzm to zagarnięcie władzy w partii lub w kraju przez mniejszość wbrew większości w drodze przemocy. Skoro jednak zwolennicy linii KC WKP(b) stanowią ogromną większość i w partii, i w Radach, to jak można wygadywać takie bzdury, że jakoby większość usiłuje samej sobie narzucić swoją własną wolę w drodze przemocy? Kiedyż to zdarzało się w historii, żeby większość miała narzucać sobie własną wolę w drodze przemocy? Któż oprócz ludzi niespełna rozumu może uwierzyć w możliwość takiej fantastycznej rzeczy?

Czyż nie jest faktem, że zwolennicy linii KC WKP(b) stanowią olbrzymią większość i w partii, i w kraju? Czyż nie jest faktem, że opozycja stanowi znikomą garstkę? Można sobie wyobrazić, że większość naszej partii narzuca swoją wolę mniejszości, tj. opozycji. I to jest rzeczą w partyjnym sensie tego słowa zupełnie uzasadnioną. Ale jak można sobie wyobrazić, żeby większość narzucała samej sobie własną wolę, i to jeszcze w drodze przemocy? O jakimże bonapartyzmie może tu być mowa? Czy nie należy raczej powiedzieć, że to wśród mniejszości, tj. wśród opozycji, pojawić się mogą tendencje do narzucenia swojej woli większości? Gdyby się tendencje takie pojawiły, nie byłoby w tym nic dziwnego, mniejszość bowiem, tj. opozycja trockistowska, nie ma teraz innych możliwości opanowania kierownictwa jak tylko w drodze przemocy wobec większości. Więc skoro już mowa o bonapartyzmie, to niech Trocki kandydatów na Bonapartego poszuka w swojej własnej grupie.

Kilka słów o wyradzaniu się i termidorianizmie. Nie będę się tu zajmował analizowaniem owych bzdurnych i prostackich oskarżeń o wyradzanie się i termidorianizm, jakie opozycjoniści wysuwają czasem pod adresem partii. Nie będę się zajmowała ponieważ nie warto ich analizować. Chcę potraktować tę sprawę z czysto praktycznego punktu widzenia.

Przypuśćmy przez chwilę, że opozycja trockistowska reprezentuje politykę rzeczywiście rewolucyjną, a nie odchylenie socjaldemokratyczne — czym w takim razie wytłumaczyć, że wszystkie wyradzające się i wyrzucone z partii i Kominternu elementy oportunistyczne grupują się wokół opozycji trockistowskiej znajdując tam sobie schronienie i obronę?

Czym wytłumaczyć, że Ruth Fischer i Masłów, Scholem i Urbans, wyrzuceni z Kominternu i niemieckiej partii komunistycznej jako elementy wyradzające się i renegackie, znajdują obronę i serdeczne przyjęcie właśnie ze strony opozycji trockistowskiej?

Czym wytłumaczyć, że tacy oportuniści i faktyczne wyrodki, jak Souvarine i Rosner we Francji, Ossowski i Daszkowski w ZSRR, znajdują sobie schronienie właśnie w opozycji trockistowskiej?

Czy można to nazwać przypadkiem, że Komintern i WKP(b) usuwają ze swego środowiska tych wyrodków o rzeczywiście termidoriańskiej orientacji, Trocki zaś i Zinowjew otwierają im ramiona udzielając im schronienia i obrony?

Czy fakty te nie świadczą, że „rewolucyjne” frazesy opozycji trockistowskiej pozostają frazesami, w rzeczywistości zaś opozycja jest ośrodkiem grupującym elementy wyradzające się?

Czy wszystko to nie świadczy, że opozycja trockistowska jest gniazdem i rozsadnikiem wyrodzenia się i termidorianizmu?

W każdym razie u nas w WKP(b) istnieje jedna jedyna grupa skupiająca wokół siebie wszelakich szalbierzy w rodzaju Masłowa i Ruth Fischer, w rodzaju Souvarine’a i Ossowskiego. Grupą tą jest grupa Trockiego.

Takie jest, towarzysze, z grubsza biorąc, oblicze polityczne opozycji.

A jaki stąd wniosek, zapytacie?

Wniosek jest jeden. Opozycja tak się uwikłała, tak wyśmienicie wpakowała się w ślepy zaułek bez wyjścia, że znalazła się wobec konieczności wyboru: albo Kom-intern i WKP(b), albo Masłów, Ruth Fischer i renegaci z nielegalnej drukarni antypartyjnej.

Nie można obijać się wiecznie między tymi dwoma obozami. Czas już dokonać wyboru. Albo z Kominter-nemiWKP(b), a wówczas — wojna z Masłowem i Ruth Fischer, wojna z wszelkimi renegatami. Albo przeciw WKP(b) i Kominternowi – a wówczas — krzyżyk na drogę do grupy Masłowa i Ruth Fischer, do wszystkich renegatów i odszczepieńców, do wszystkich Szczerbakowów i podobnego tałałajstwa. (Oklaski).

Czasopismo „Kommunisticzeskij Internacjonał”

[„Międzynarodówka Komunistyczna”] nr 41.

14 października 1927 r.

PRZYPISY

[1] KWMK — Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej; MKK — Międzynarodowa Komisja Kontroli (przy KWMK). — Red. przekł. polsk.

[2] Uwaga redakcji „Międzynarodówki Komunistycznej”, 3 października tow. Stalin przedstawił Sekretariatowi Politycznemu KWMK jako załącznik do protokołu wspólnego posiedzenia Prezydium KWMK i Międzynarodowej Komisji Kontroli dowody w postaci dokumentów, na które powoływał się w swoim przemówieniu, mianowicie:

1) Wyciąg z „deklaracji 46-u” (15 października 1923 r.) opatrzonej podpisami Piatakowa, Preobrażeńskiego, Sieriebriakowa, Alskiego i in., w której jest powiedziane:

„Reżym, jaki się wytworzył wewnątrz partii, jest absolutnie nie do zniesienia. Paraliżuje on inicjatywę partii zastępując partię odpowiednio dobranym aparatem urzędniczym, który działa bez zarzutu w czasach normalnych, który jednak niechybnie musi zawodzić w momentach kryzysów i może się okazać całkowicie zawodny w obliczu zbliżających się poważnych wydarzeń. Sytuacja, jaka się wytworzyła, tłumaczy się tym, że reżym dyktatury frakcyjnej w łonie partii, jaki się obiektywnie ukształtował po X Zjeździe, przeżył się”.

2) Wyciąg z oświadczenia Trockiego, skierowanego do KC i CKK (8 października 1923 roku), w którym powiedziane jest:

„Reżym, który w zasadzie ukształtował się jeszcze przed XII Zjazdem, a po tym zjeździe został ostatecznie ugruntowany i formalnie usankcjonowany, jest o wiele bardziej daleki od demokracji robotniczej, niż reżym najsurowszych okresów komunizmu wojennego”.

Dla wyjaśnienia należy tu dodać, że przed XII Zjazdem mieliśmy XI Zjazd (wiosna roku 1922) oraz X Zjazd (wiosna roku 1921); pracami tych zjazdów kierował Lenin, w rezolucjach ich ustalony został ten właśnie reżym w partii, przeciw któremu występuje zarówno „deklaracja 46-u” (trockiści), jak i wyżej wymienione oświadczenie Trockiego.

Bierut -Depesza do tow. Chruszczowa

Depesza tow. Bieruta do tow. Chruszczowa

“Do tow. Chruszczowa

Sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy

Z okazji 10-tej rocznicy zjednoczenia ziem ukraińskich zasyłamy Wam serdeczne gratulacje i życzenia dalszego wspaniałego rozwoju bratniego narodu ukraińskiego.

Złączenie się z macierzą ziem ukraińskich, czyniąc zadość sprawiedliwości dziejowej, położyło kres wielowiekowemu uciskowi mas ukraińskich. Stało się ono jedną z ważnych przesłanek póżniejszego zwycięstwa nad wspólnym wrogiem narodu polskiego i ukraińskiego – hitlerowskim faszyzmem. Dzięki temu rozpoczęła się nowa era w stosunkach między naszymi narodami, która przekreśliła na zawsze dawne spory i waśnie, wprowadzając na ich miejsce stosunki braterskiej przyjaźni i serdecznej współpracy dla wspólnego dobra.

 Dzięki historycznym zwycięstwom wielkiego Związku Radzieckiego, ojczyzna nasza odzyskała swą niepodległość i oparła swe granice na Odrze, Nysie i Bałtyku. Korzystając z wspaniałych osiągnieć i doświadczeń narodów radziekich polskie masy pracujące z klasą robotnicza na czele budują w Poslce zręby socjalizmu.

 Dziś w rocznicę zjednoczenia Ukrainy socjalistycznej, pozdrawiamy w imieniu ludu pracującego lud pracujący Ukrainy, którego wspaniałe sukcesy na drodze odbudowy stanowią ważny wkład w dzieło umocnienia siły i potęgi Związku Radzieckiego, walczącego pod wodzą wielkiego Stalina na czele wszystkich sił postępowych świata o trwały pokój i współpracę między narodami.

Przewodniczący KC PZPR

Bolesław Bierut.

30.10.49″

KPP – W SPRAWIE PRACY WŚRÓD KOBIET

II ZJAZD KPRP

W SPRAWIE PRACY WŚRÓD KOBIET

Zarówno w przemyśle, jak w chałupnictwie oraz na roli i w gospodarstwie domowym pracują wielkie masy proletariatu kobiecego, znajdującego się w jeszcze gorszym położeniu od robotników-mężczyzn.

Dzięki ogólnemu upośledzeniu kobiet-robotnic stają się one w daleko większej mierze niż robotnicy-mężczyźni ofiarami agitacji klerykalnej i nacjonalistycznej i stanowią główną 

podstawę chrześcijańskich, a częściowo i tzw. polskich związków zawodowych.

Niezbędnym warunkiem podważenia wpływów reakcji w kraju i rozbicia kontrrewolucyjnych żółtych organizacji robotniczych jest m.in. zdobycie dla sprawy rewolucyjnej walki klasowej jak najszczerszych mas proletariatu kobiecego

W zrozumieniu tego zadania Międzynarodówka Komunistyczna uchwała IV Kongresu światowego zobowiązała wszystkie partie komunistyczne do intensywnej akcji uświadamiającej wśród kobiet-robotnic.

Uchwały Międzynarodówki przeprowadzone zostały w szeregu krajów, w których partie komunistyczne powołały specjalne akcje, mające na celu zmobilizowanie proletariackich mas kobiecych pod naszymi sztandarami.

KPRP pozostawała dotychczas pod tym względem w tyle za międzynarodowym ruchem komunistycznym. Nowe, ogromne zadania, jakie stają obecnie przed partią, zmuszają nas do najrychlejszego podjęcia intensywnej pracy i w tej zaniedbanej dotychczas dziedzinie.

W celu kierowania pracą wśród kobiet, przy Komitecie Centralnym partii powstać powinien Centralny Wydział Kobiecy zaś przy komitetach okręgowych – Okręgowe Wydziały Kobiece, wobec zaś czasowej niemożności utworzenia ich należy dział pracy wśród kobiet polecić specjalnej towarzyszce lub towarzyszowi.

Zadaniem wydziałów kobiecych jest baczenie, by poszczególne organizacji partyjne w pracy swej uwzględniały potrzeby agitacji i propagandy wśród kobiet, gromadzenie materiałów dotyczących położenia proletariatu kobiecego, opracowanie żądań w zakresie ochrony pracy kobiet-robotnic i walki o całkowite społeczne i polityczne równouprawnienie kobiet, organizowanie specjalnych akcji masowych, mających na celu pociągnięcie do udziału w walce klasowej proletariackich mas kobiecych, prowadzenie prac kulturalno-oświatowych itd.

Celem wciągnięcia kobiet do pracy partyjnej dopuszczalne jest tworzenie specjalnych kół kobiecych.

Szczególną uwagę zwrócić należy na akcję na terenie związków zawodowych, na  propagandę wśród kobiet za wstępowaniem do związków zawodowych i wciąganie ich do frakcji czerwonych.

W agitacji wśród kobiet wysuwać należy te zagadnienia, które je specjalnie obchodzą, a więc zagadnienia drożyzny, nędzy mieszkaniowej, ochrony macierzyństwa, opieki nad dziećmi, niebezpieczeństwa nowych wojen, walki z klerykalizmem itd. 

Na wiecach organizowanych przez robotnicze partie ugodowe dla kobiet-robotnic towarzysze nasi powinni występować i wskazywać masom proletariuszek, że warunkiem ich wyzwolenia jest solidarna walka z całym proletariatem pod sztandarem rewolucyjnego socjalizmu.

Zjazd żąda od KC i od całej organizacji partyjnej, aby uchwała niniejsza została bezwzględnie i bezzwłocznie wcielona w życie.

Lenin – DZIĘKUJEMY ZA SZCZEROŚĆ

DZIĘKUJEMY ZA SZCZEROŚĆ

…”Pusta i próżna jest myśl o konieczności utworzenia.

Międzynarodówki z «socjaldemokratów-internacjonalistów»”…

(z) „elementów opozycyjnych, powyciąganych ze wszystkich partii socjalistycznych… Międzynarodówkę można odbudować jedynie z tych samych elementów, z których składała się ona dotychczas… Odbudowana Międzynarodówka nie będzie «trzecią» z kolei, której potrzebuje tylko grupka sekciarzy i mistrzów od spraw rozłamowych, lecz będzie tą samą drugą, która nie umarła, a jest tylko przejściowo sparaliżowana na skutek katastrofy światowej”…

    Tak pisze p. Wł. Kossowski w nrze 8 pisma Bundu “Informacjonnyj Listok”. 

Z całego serca wyrażamy wdzięczność za szczerość temu, nie grzeszącemu wielką mądrością, bundowcowi. Nie pierwszy to już raz broni on oportunizmu z otwartością nieprzyjemną dla dyplomatów bundowców. Pomoże on i teraz walce z oportunizmem, wyjaśniając robotnikom, jak beznadziejnie daleki jest Bund od socjalizmu proletariackiego. Pan Wł. Kossowski nie widzi związku oportunizmu z socjalszowinizmem. Ażeby ten związek dojrzeć, trzeba umieć pomyśleć – jakie są podstawowe idee jednego i drugiego nurtu? Jak rozwijał się oportunizm w Europie w ostatnich dziesięcioleciach? Jaki jest stosunek do socjalszowinizmu oportunistycznego rewolucyjnego odłamu w szeregu krajów europejskich, na przykład w Rosji, w Niemczech, Belgii, Francji. Anglii, Włoszech, Szwecji, Szwajcarii, Holandii, Bułgarii?

    Czy pomyślał o tym p. Wł. Kossowski? Gdyby spróbował on odpowiedzieć chociażby na pierwsze pytanie, rychło dostrzegłby swój błąd.

    A propos. W nrze 7 pisma “Informacjonnyj Listok” p. Wł. Kossowski ujawnił szowinizm germanofilski, gdyż oskarżając socjaldemokratów francuskich, bronił głosowania socjaldemokratów niemieckich za kredytami. Niejaki W. (str. 11-12 w nrze 8) broniąc p. Wł. Kossowskiego przed “oskarżeniami: o szowinizm pisze, że w organizacji działającej w Rosji nie może w ogóle mieć miejsca szowinizm germanofilski. Może zechce wobec tego p. Wł. Kossowski wytłumaczyć panu W., dlaczego ukraiński albo polsku burżua w Rosji, duński albo też alzacki we Francji, Irlandzki w Anglii wykazuje często szowinizm wrogi uciskającemu go narodowi? 

Lato 1915r

Bierut – ODZNACZENIA WOJSKOWE DLA DĄBROWSZCZAKÓW

Dnia 5. XI. 1945 roku w Belwederze w Sali Pompejańskiej odbyła się uroczystość dekorowania odznaczeniami wojskowymi zasłużonych w walkach o wolność Hiszpanii Dąbrowszczaków. 

Obywatele! W imieniu Prezydium Krajowej Rady Narodowej z głeboką dumą mam zaszczyt powitać was, pierwszych pionierów walki o demokracje.

W 1936 roku rozpoczęła się na polach Hispanii walka z faszyzmem międzynarodowym, walka demokracji z reakcją faszystowsko-hitlerowską. Z dumą możemy stwierdzić dzisiaj, że na polach tej walki nie zabrakło oręża polskiego. Wyście obywatele byli tymi, którzy niezawodnym instynktem demokratów zrozumieli, że tam na polach Hiszpanii toczy się walka o wolność wszystkich narodów i o wolność Polski. Wyście instynktem demokratów i patriotów zrozumieli, że w tej walce nie może zabraknąć Polaków i nie zabrakło ich. Wyście ponieśli ofiarnie swoje życie i swoją krew tam, gdzie właśnie walka ta się toczyła. Za to w imieniu całego narodu polskiego składam wam gorące, serdeczne podziękowanie.

W imieniu całego narodu polskiego składam wam głęboką cześć, żeście nie zawiedli oręża polskiego, żeście znaleźli się tam, gdzie nie mogło zabraknąć polskich demokratów.

Niech żyje pierwszy hufiec obrońców demokracji — Brygada imienia Jarosława Dąbrowskiego!

Niech żyje demokracja polska! (okrzyki).

5.XI.1945